Za zielonym murem

Piętrowy pociąg wyruszył z miasta na granicy polsko-niemieckiej . Nie było tłoku, a dziewczyna siedziała na schodkach, obok stały dwie pokaźne torby. Gdy konduktor zachęcał, by zajęła wygodniejsze miejsce, wyjaśniła, że nie chce dźwigać bardzo ciężkich bagaży. W istocie nie miała ochoty iść między ludzi. A w tych torbach był jej dorobek z ostatnich trzech lat. Deszcz bębnił o dach wagonu, uspakajał rozedrgane myśli.

Pracowała w Niemczech jako kelnerka i nie tylko. Wciąż odkładała termin powrotu, nie żeby za mało zarobiła – bała się, że w domu, że w miasteczku już wiedzą. Kiedyś zawistna koleżanka postraszyła ją, że zawiadomi rodzinę, co ona tu robi. Później jeszcze podobna historia zdarzyła się z pewnym starszym mężczyzną, który długi czas szantażował ją.

W czasie pożaru pobliskich zakładów chemicznych, ucierpiał ich dom; rodzice dostali mieszkanie zastępcze i śmiesznie małą sumę na remont – to przesądziło decyzję o wyjeździe za granicę.

Wysyłała pieniądze, remont postępował niemrawo. Tato pisał, co zrobili, co jeszcze czeka – a ostatnimi czasy zamilkł.

Izabela zaraz pomyślała, że wiedzą, ale po jakimś czasie przyszedł list, że z mamą były kłopoty. Nagromadzenie zmartwień podkopało i zdrowie fizyczne i psychikę. Wysyłała więc jeszcze więcej, ale termin powrotu wciąż przekładała. W końcu to życie w zawieszeniu, bez stabilizacji i oparcia w kimkolwiek, stało się nie do wytrzymania.-

Co będzie, to będzie – wracam! Sierpniowe pejzaże sunęły za oknami wagonu, po deszczu zrobiło się ciepło, swojsko, po prostu dobrze. Na dworcu, w ojca radosnych oczach nie wyczytała żadnego podejrzenia, to ją uspokoiło.

Mijały tygodnie, Iza załatwiała dziesiątki spraw związanych z nowym odszkodowaniem, wychodziła jeszcze spora sumę, dołożyła ze swoich i można było wynająć porządną firmę budowlaną. A że umiała chodzić koło interesów, wkrótce prace wykończeniowe ruszyły z kopyta.

Dla rodziny dziwne było to, że unikała koleżanek i kolegów z dawnych lat, była też wciąż czegoś niespokojna i nerwowa. Nowym zaskoczeniem dla rodziców było też to, że choć miejsca było dosyć w domu rodzinnym, chciała kupić dla siebie mieszkanie.

Zupełnie przypadkowo, przeglądając ogłoszenia, znalazła tani domek na peryferiach Poznania.

Otoczenie było paskudne- zwały śmieci i gąszcz krzaków, kupy gruzów; do tego domostwo od dawna było opuszczone i prosiło się o kapitalny remont. Teraz na przedwiośniu,wszystko było szaro-bure i wręcz odstręczało. Tylko, że cena była bardzo niska i to przesądziło decyzję.

Formalności dotyczące kupna posiadłości wymagały paru wyjazdów do Poznania.

Kiedyś, gdy wracała do domu, spotkała w pociągu miłego, starszego pana. Siedzieli sami w przedziale. Mężczyzna był dosyć roztargniony: rozlał herbatę, upuszczał przedmioty, wciąż przepraszał.

Iza uśmiechała się w odpowiedzi, był bardzo sympatyczny.

– Pewnie pan jest zmęczony? – zauważyła, gdy kolejny raz coś mu się przydarzyło.

Wtedy posmutniał i odrzekł;

- Wracam od syna, a on jest bardzo chory.

Nie pytany, zaczął opowiadać o synu Andrzeju

– Na dwudzieste urodziny kupiliśmy mu samochód, używany, z tych szybkich, zagraniczny. Głównie po to, by miał czym jeździć do pracy.

- A on jeździł jak wariat, mimo naszych próśb i gróźb. Po prostu szukał guza, no i znalazł. Wypadek. On niby bez szwanku, kolega strasznie połamany i rzecz jasna po samochodzie.

Ale, widzi pani, kolega dawno wyszedł z tego, pracuje. A syn, który miał tylko trochę potłuczoną głowę, do dziś jest do niczego. To już prawie trzy lata od wypadku. A do tego – tu głos mężczyzny załamał się – próbował odebrać sobie życie.

Teraz przebywa u zakonników, nasz ksiądz wynalazł ten ośrodek – my uznaliśmy, że lepiej tam, niż na oddziale psychiatrycznym.

Są tam różni tacy, co pobłądzili w życiu. No niby jest trochę lepiej, ale czy będzie, jak dawniej – nie wiadomo. Zakończył swoją opowieść i przez chwilę rozważał coś w milczeniu.

-Wie pani, nie wiem, czy mogę o to prosić, bo może pani ma kogoś – zaczął – Iza odrzekła, że nie ma nikogo, więc z wahaniem ciągnął dalej.

– Chciałbym, żeby pani do niego napisała, on jest taki oderwany od życia; niedługo zapomni, że spodnie nosi. Ja wiem, co znaczy list od dziewczyny. Jak byłem w wojsku , to dwie do mnie pisały, później się jedna o drugiej dowiedziała i była heca. Ala fakt jest taki, że te listy pomogły mi przetrwać najgorsze chwile! Ja się znam na ludziach – pani nie jest taka, jak te puste, nowoczesne dziewczyny, pani poważnie patrzy na życie. Bardzo proszę...

Iza zarumieniła się az po czubki swych jasnych, prostych włosów.

Gdy starszy pan wysiadł, miała chęć wyrzucić karteczkę , ale przypomniała sobie udręczone oczy tego ojca i schowała kartkę z adresem do torebki. Dla świętego spokoju, przy najbliższej okazji, wysłała zwykłą widokówkę z pozdrowieniami.

Długo nie było odpowiedzi, zapomniała o wszystkim, a tu przyszedł list.

 

Andrzej dziękował za pozdrowienia, pisał, że zakwitło już osiem lilii, z dziesięciu , które posadził. W samą porę, bo dzieci wkrótce kończą rok szkolny i sklep zakonny zarobi. Pisał, że porozsadzał króliki; a kiedy chorował, to jego krzesło w jadalni było puste i nie miał kto odmawiać jego cząstki różańca po posiłkach. A grządki w ogrodzie wyschły na wiór.

-„Dobrze, że już wyzdrowiałem; chodzę , pracuje i wszystko wraca do normy” – pisał. –

 

A cóż to za bzdury! Widać, że chłopak ma coś z głową - pomyślała. Zmięła list i wyrzuciła do śmieci. Wieczorem jednakże wyjęła, wygładziła i przeczytała jeszcze raz.

– A czy moja mama, nie musiała skorzystać z porady psychiatry? I co by się stało, gdyby ojca nie było obok? Człowiek potrzebuje wsparcia. Pomogę mu stanąć twardo na nogach i niech idzie swoją drogą – postanowiła.

Odpisała, że właśnie kupiła dom, przy nim jest spora działka, lecz bardzo zaniedbana; gdyby tam posadzić choćby parę takich lilii, byłoby ładnie. Tylko jeszcze trzeba wiedzieć, jak je pielęgnować, to dla niej obszar nieznany.

Odpowiedź nadeszła bardzo szybko – Andrzej pisał, że poprosił zakonnika, który kieruje pracami w ogrodzie o cebulki. Wybiorą najpiękniejsze kolory i jesienią będzie można je odebrać. Oczywiście gratis. I tak wędrowały listy, w których pisali o sprawach codziennych, o tym, co myślą, jacy są , co zamierzają. Po paru miesiącach w listach coraz częściej pojawiały się słowa : chcę cię zobaczyć, pragnę spotkania z tobą.

Nadeszła jesień. Jechała do Andrzeja z mieszanymi uczuciami, bo była w niej nadzieja, że to właśnie to, czego się w życiu szuka, ale i obawa – jakiego człowieka zobaczy.

Wysoki, obrośnięty bluszczem, zielony mur otaczał klasztorne budynki.

Wizyty krewnych i znajomych były dozwolone od godziny dziewiątej, a Iza była na miejscu o szóstej rano.

Biły dzwony, ludzie z okolicznych przysiółków śpieszyli do klasztornego kościółka. Z wahaniem przekroczyła próg świątyni, tego miejsca unikała od lat. Pchana jakąś siłą poszła do spowiedzi. Wyszła po mszy świętej lekka i radosna, nie wiadomo z jakiego powodu.

Usiadła na ławeczce przy parkanie, słoneczko przyjemnie ,łagodnie ogrzewało powietrze. Przymknęła oczy, zza ogrodzenia napływała woń dojrzałych gruszek. Pamiętała ten zapach z dzieciństwa. Co ja zrobiłam ze swoim życiem ? Gdybyż tak można było wymazać to wszystko, na dobre zapomnieć...

Stała przy furtce wielkiego ogrodu i patrzyła na nadchodzące postacie, - To on – pomyślała, gdy naprzeciw stanął szczupły, postawny blondyn. Nie przyglądali się sobie jak nieznajomi, po prostu uściskali się serdecznie, jakby się spotkali po długiej rozłące.

Spacerując, rozmawiając, spożywając posiłek – byli radośnie podnieceni, swobodni, bardzo zadowoleni ze spotkania. W głębi duszy czuli oboje, że to już miłość. Jeszcze nieśmiała – wyhodowana z marzeń i nadziei, ale już wykiełkowała, jak najdelikatniejszy z kwiatów. Z każdym następnym spotkaniem rozkwitała i nabierała siły.

Andrzej wykaraskał się z depresji pourazowej, a teraz zyskał jeszcze dodatkowy napęd, nadający życiu sens – czułe, delikatne uczucie. Po krótkim pobycie u rodziców, przyjechał do Izy i został. Oboje nie dowierzali tak do końca, że budują na mocnym gruncie.

Myślała nieraz: Czy to możliwe, abym po prostu ślubowała i żyła, jak inne w szczęśliwym małżeństwie? A jeśli prawda wyjdzie kiedyś na jaw? Andrzej unikał ludzi, jeszcze tego nie pokonał; poza tym nie wiedział, co mógłby robić. Praca przy taśmie, jak przed wypadkiem, była wykluczona. Przecież rodzinę musiałby utrzymać.

- Czy mam prawo wiązać jej świat? A jeśli nastąpi nawrót choroby? - Tak rozmyślając nie wspominali o ślubie.

 

-

Ukończyli remont budynku, wykarczowali krzaki, uprzątnęli gruzowisko. Zyskali kawał urodzajnej ziemi Już trzeci raz zbierali plony ze swojej działki. W zasadzie to był efekt niezmordowanej pracy Andrzeja. Iza pracowała w restauracji, tam też sprzedawali większość warzyw i owoców.

Dosyć często odwiedzali ich rodzice Andrzeja; szczególnie ojciec lubił przyjeżdżać. Darzył Izę ogromną sympatią. Nieraz tuląc ją, dziękował za ocalenie syna.

Znów był wrzesień, jak wtedy, gdy spotkali się pierwszy raz. Iza tego dnia nie była w pracy, musiała załatwić okresowe badania lekarskie. Gdy wróciła, zastała tatę, który niespodziewanie przyjechał w odwiedziny. Po obiedzie, przy kawie , tato zaczął ostrożnie:

-Ten zakonnik, który opiekował się tobą, przysłał list, w którym wypytuje o twoje, synu zdrowie i o dalsze twoje plany. Wybaczcie, ale wstyd nam odpisać, że jesteście tyle czasu razem bez ślubu.

- Proszę się nie martwić, ślub weźmiemy, choćby po to, żeby dziecko miało

 

-ojca, matkę, nazwisko, rodzinę – odezwała się Iza.

– Jakie dziecko ? -zapytali obaj panowie jednocześnie.

-Nasze?- Nasze dziecko? – pytał Andrzej drżąc ze szczęścia. Widział, że Iza od jakiegoś czasu nie pali, ale ,że taka jest tego przyczyna, nie śmiał przypuszczać. Ojcu łzy płynęły ciurkiem po twarzy.

– Boże mój, a to się matka ucieszy! Kiedy już nieco ochłonęli, poczęli rozważać, kiedy by ten ślub mogli wziąć.

– A co byś Izuniu powiedziała na uroczystość w tamtym klasztornym kościółku, wśród tych przepięknych drzew i kwiatów?- zapytał Andrzej przyciskając do serca dłoń dziewczyny. Nie odpowiedziała, gdyż wzruszenie odebrało jej głos. Tylko w sercu powtarzała: Panie Boże, dziękuję Ci. Uczyniłeś cud!

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 1

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (1)

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania