Poprzednie częściZabójcza rozkosz
Pokaż listęUkryj listę

Uwaga, utwór może zawierać treści przeznaczone tylko dla osób pełnoletnich!

Zabójcza rozkosz - część 2

Często się zastanawiałem się siedząc na nudnej jak flaki z olejem lekcji, czy moi koledzy i koleżanki mają tak samo pozbawione pieprzyka życie w domu jak ja. Czy może pełne ekscytacji rzeczy się u nich dzieją za zamkniętymi drzwaiami prywatności. Niewyobrażalne libacje alkoholowe, czarne msze albo orgię. U mnie co najwyżej trochę smaku dodają kłótnie rodziców, którzy jak nie pracują to się sprzeczają kto kogo z kim zdradza lub obwiniają się nawzajem o zaniedbywanie mnie. Co mi osobiście nie przeszkadza. Są trzy rzecz które łączą moich rodziców to: kredyt, ja oraz pracoholizm. To ostatnie stoi im na drodzę do rozwodu, bowiem najzwyczajniej nie mają czasu na dopełnienie formalności, bo uczuciowo dawno się od siebie oddaleni niczym biegun północny od południowego. Już dawno to pojąłem i zaakceptowałem. Pragnąłem jedynie, aby przestali się skrzywdzić.

Ja sam jedyne co robię w ukryciu, przed całym światem, gdy całymi dniami przesiaduje samotnie w mieszkaniu,to chwila rozkoszy zupełnie nago. Fantazjując, że pewnego dnia pewna zagubiona duszyczka zapuka do moich drzwi. Ubrana jedynie w płaszcz sięgający kolan, błagając bym wylizał jej małe słodkie jak lukier stopy . Oto mój jedyny eksces, godny każdego piętnastolatka. Reszta mogłaby być emitowana jako nudne reality show. Wisiałoby mi, czy ktoś widzi, jak gram na konsoli, oglądam coś albo sram. Z czasem stwierdziłem, że zapewne u reszty dzień powszedni nie odbiega swoją bezpłciowością od mojego. Bardzo się myliłem, myliłem się jeszcze bardziej, sądząc, że mój ostatniego czasu najbliższy kolega może nie ukrywać żadnych tajemnic.

 

Z Maciejem, zaczęłam się przyjaźnić, od momentu, gdy mieliśmy wykonać razem pracę na zajęcia informatyczne. Byliśmy wspólnie w klasie, ale dopiero przy tej okazji złapaliśmy wspólny język. Był ode mnie wyższy, miał średniej długości kręcone włosy, nos jak słoń oraz kwadratową szczękę. Wyglądał na boksera nie bojącego się przyjmować ciosów na swe już tak mało atrakcyjne lico. Pierwszy raz widziałem jego macochę, młodszą od jego ojca(również nigdy nie obecnego, ze względu pracy mi tłumaczył) od dwadzieścia pięć lat, podczas pierwszej wizyty u niego w domu. Ojciec Macieja poznał Magdalene, gdy jako studentka pracowała w hotelu, w którym się raczył zatrzymać na noc. Wpierw Magdalena była kokiem kruczych włosów, odpowiadających “Dzień Dobry” albo “Do Widzenia”. Potem okazała się pełną manier i szlacheckiego blasku kobietą o porcelanowej cerze. Z jej migładówych oczy bił blask inteligencji, twarz pokrywał zawsze chłodny, zarazem sympatyczny uśmiech. Nigdy nikt by nie pomyślał, że byłaby zdolna do takich rzeczy. Obserwując Magdalene i Macieja powierzchwonie nic nie wkazywało na więcej, niż typową relację macocha-pasierb. Wspominając jednak, ich szybkie pełne znaczenia wymiany spojrzeń, brak na wspólnych zdjęciach ojca Maćka, każdy element układanki w mojej głowie teraz tworzy pełen obraz.

 

Punktem zwrotnym okazało się zaproszenie na kolacje po tym jak Magdalena odebrała nas po zmroku z wycieczki szkolnej, na której byłem z Maciejem całe dwa tygodnie. przez ten czas Maciek ciągle pisał i wymieniał się z wrażeniami z macochą( Zazdrościłem mu trochę tej bliskiej relacji z przybraną matką ). Na powitanie ściskali się, jakby nie widzieli się przez cały okres trwania drugiej wojny światowej. Wtedy dopiero wydało mi to trochę dziwne. Dziwniejsze było, że mnie powitała tak samo, jeszcze dziwniejsze rzeczy dopiero miały się zacząć. Pomimo, że przez Dwa tygodnie prażyło późno wiosenne słońce, Magdalena była blada jak ściana. W blasku księżyca w nowiu, wydawało się widzieć każdą żyłkę na jej ciele.

Dojechaliśmy do ich domu na przedmieściach. Wnętrzne było przeciętne, salon z aneksem kuchennym w kolorach fioletu i purpury, przy drzwiach wejściowych była łazienka. Dwie sypialnie na górze, oraz piwnica pod domem, w której nigdy nie odwiedziłem. Napisałem do rodziców, że zostanę u Macieja na noc, albo Magdalena odwiezie mnie późno w nocy. Magdalena podała wykwintną kolację, a sama wyglądała niczym żywcem wyjęta z obrazów mistrzów. Pełna wdzięku czarna suknia z rubinowym naszyjnikiem powalała z nóg.

Jak Ci się podobało w górach Szymek - Zapytała Magdalena mnie pochłaniającego skrawek soczystej wołowiny

Ekstra, tylko na szlakach trochę dręczyły mnie zawroty głowy.

Odrzekłem przełykając. Maciek zaczął opowiadać, jak raz mnie musiał cucić, ja wbiłem wzrok w rubinowy naszyjnik, jakby żywy w środku kamień, próbował mi coś wykrzyczeć. Bum, strzelił korek, Magdalena polała sobie trochę wina. Cmoknięcie korka mnie wybiło w tansu. Odrobina szparagów spadła mi na spodnie i podłogę. Schyliłem się pod stół, a tam ku mojemu ogromnemu zdziwieniu, zobaczyłem jak zgrabna stop, w aksamitnej podkolanówce Magdaleny przesuwa się namiętnie po kroczu Macieja, siedzącego nieco obok mnie. Martwe światło księzyca wlewało się przed okna salonu, w którym jedliśmy. Zastygłem, podniosłem się, oni zachowali się jakby nigdy nic nie miało miejsca. Postanowiłem grać w ich grę w pozor i zapomnieć, co widziałem.Wtem spojrzałem prosto w twarz Magdaleny. Jej biała jak katrka papieru skóra nabiegłą kriwą, otoczyła ją mglista aura pożadania. Moje zmysły znalazły się w amoku, jakby pochłaniały egzotyczne przyprawy. Oczami wyobraźni zdzierałem z niej kolejne strzępki materiały, zrzucam obrus na podłogę i wreszcie dziko w nią wchodziłem tak, jak w damę wchodzić nie przystoi, ale tak rozkosznie, że każda dama tego pragnie skrycie.

Dobrze się czujesz- zapytał Maciek

Mogłaby mnie Pani odwieźć do domu- Miałem złe przeczucia, kręciło mi się w głowie, jej rubinowy naszyjnik jakby mnie wołał “Zbliż się,, “Weź mnie”

Wypiłam trochę wina, przepraszam zapomniałam się. Ale to nie problem, możesz zostać na noc .

Obejrzymy coś.

Wtrącił Maciek, a z tonu Magdaleny biła satysfakcja. Brzmiała, jakby “Zapomniałam” było z premedytacją. Przeprosiłem ich i poszedłem do łazienki. Sikając powtarzałem sobie w głowie, że mam halucynacje, sprzedali dla Magdaleny zepsute mięso lub to pierwsze symptomy schizofrenii. Czułem dreszcz na plecach, niepokój wiercący dziurę w żołądku. Doszły mnie odgłosy kroków za drzwi, były za delikatne jak na Macieja kajaki, więc musiały należeć do jego macochy. Odezwała się zza szklanych drzwi.

- Jeżeli go trzymasz, to nie chowaj.

Weszła mi do łazienki, a mój penis skamieniał w dłoni. Była w samej bieliźnie, podniecający zapach płynący od Magdaleny dokonał abordażu, czyniąc sobie mój rozum podwładnym. Podeszła powoli patrząc ciągle mi w oczy, w jej tęczówkach iskrzył się ogień. Nieśpiesznie wysunęła mi go z dłoni i zaczęła poruszać w górę i dół. “Przydało by się zwilżyć” Szepnęła klękając. Zapiąłem z rozkoszy, jej wilgotny, gorący język otulał mojego żołędzia jak cieplutka kołderka. Wstała, poprowadzi za rękę do salonu tam za oknem zobaczyłem ulewe oraz błyski pioruna w oddali. Wewnątrz wiedziałem, że należy wiać w popłochu. Jednakże żądza była za silna. W salonie obok salonu czekał nagi Maciek,w którym zaszła pewna zmiana. Zamiast oczu miał czerwone kule bilardowe i tępy wraz twarz. Rzuciła mną na pościel. Zacząłem badać jej ciało zimne jak trup. Tonąć w gorących pocałunkach. Magdalena mnie rżnęła, skwierczałem z rozkoszy zgłuszjąć grzmoty burzy, która się zbliżała szybkim krokiem. Dochodząc złapałem jej pierś, krzyczeć. Uderzył piorun. Razem z finałem Magdalena obnażyła długie kły oraz ostre szpony. Chciała mnie ukąsić w szyje. Wyślizgnąłem się spod niej mając poranione żebra od jej szponów, stojący obok chciał mnie ogłuszyć. Zrobiłem unik, pobiegłem pędem w drogą jaka nie była nim zatarasowana. Trafiłem do piwnicy, zamknąłem od wewnątrz drzwi, z bijącym jak dzwon sercem spadłem, ze schodów skręcając kostkę. Jednym słowem byłem w ciemnej piwnicy(dupie też). Doczołgałem się do włącznika światła. Gdy żarówka mrugnęła pomarańczowym blaskiem,zobaczyłem trumnę pośrodku pomieszczenia. Ściany były ceglaste, ociekające wodą. W powietrzu dało się wyczuć zdechłego szczura, a może cały klan zdechłych szczurów. Po lewej stał piec, oparty o niego był pogrzebacz , obok pieca leżał kołek z wbitą siekierą.Burza jakby się przeraziła, chowając się gdzieś i czekając by szturmem podbić całe niebo. Nastawiałem uszu czy by usłszyceć, co mogą robić Maciej i Magdalena. Nerwowo poklepywałem kieszenie, musiłem zostawić telefon na stole. Meli mnie podanego na tacy

 

C.D.N...

Średnia ocena: 0.0  Głosów: 0

Zaloguj się, aby ocenić

    Napisz komentarz

    Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania