Poprzednie częściZacząć wszystko od nowa - 1

Zacząć wszystko od nowa - 20

WSZYSTKIEGO CO MIŁOSNE WAM ŻYCZĘ W DNIU WALENTEGO.

 

Jak dla mnie taki dzień powinien być codziennością i obchodzony każdego dnia, bo przecież miłość jest taka piękna i niezapomniana. Faceci powinni nam tą swoją miłość okazywać przynajmniej trzy razy w tygodniu, bo przecież cukru za dużo prowadzi do cukrzycy :-)

 

Rozdział nie sprawdzony, za wszelkie błędy i niedogodności przepraszam.

Rozdział zawiera wulgaryzmy.

 

Czas, żebym to wziął

Jestem szefem właśnie teraz

Nie zamierzam udawać

Nie, kiedy idziesz w dół

Bo to moja gra

I ty lepiej zacznij grać

 

AXEL

 

Wróciłem do domu i padłem zaraz na kanapę. Nalałem sobie szklaneczkę whisky i przechyliłem wypijając jej całą zawartość.

 

- Co ty kurwa robisz?! - wydarł się na mnie Henry.

 

- To co widzisz. Musiałem przepłukać gardło.

 

- Kurwa stary, ważniejsze są sprawy niż pieprzone płukanie gardła - czego on do cholery chciał ode mnie.

 

- Przestań mnie pouczać i robić mi wywody. Z tego co pamiętam to ja tu kurwa rządzę, a nie ty! - nie wiem co mnie napadło, ale wydarłem się jak głupi na osobę, która poświęcała dla mnie wszystko - Sorry stary, nie chciałem.

 

- Wiem. Nie znam ciebie od dziś i wiem jak coś ciebie gryzie - poklepał mnie po ramieniu i klapnął obok mnie - Powiedz mi jak się czuję Martina?

 

- Wraca do zdrowia jak torpeda - uśmiechnąłem się pod nosem.

 

- Wiadomo, kobieta gangstera musi być silna - spojrzałem się na niego i obydwoje wybuchnęliśmy śmiechem.

 

Pogadaliśmy jeszcze z dobre dwie godziny. Dowiedziałem się dlaczego Jack przestał się odzywać i co stało się ze studiem Martiny. Nie przypuszczałbym, że ten skurwiel będzie do tego zdolny i jeszcze zwiąże się z ludźmi Szarego.

 

Pomyśleć, że Szarego znałem dość dobrze, w końcu był kiedyś moim człowiekiem, ale ciągle było mu mało kasy i postanowił odejść i wyjechać do L.A, gdzie z pomocą jakiś mało groźnych opryszków stworzyć swój własny gang. Oczywiście zajmowali się sprzedażą narkotyków i handlem żywym towarem. Porywali młode kobiety i sprzedawali kolejnym śmieciom, by mogli je wrzucać do swoich burdeli. Czasami mnie chcieli sprzedawać, ale mnie to nie interesowało, bo nigdy nie prowadziłem domów publicznych. Moje wszystkie interesy były jak najbardziej legalne i nikt nie mógł się do niczego doczepić. Jedynie gdyby tak dobrze pogrzebali, to mogliby doczepić się do jednego zabójstwa, które sam zleciłem, ale to było ładnych kilka lat temu. Facet był brutalnym mordercą, siejącym postrach w Nowym Jorku. Atakował młode kobiety, gwałcił je i zabijał. Miałem to szczęście, że wyczaiłem kutasa i poszperałem w papierach. Okazało się, że był dość dobrze znanym biznesmenem zajmującym się klubami nocnymi i miał dwie firmy. Poznałem go osobiście i powiedziałem mu całą prawdę, że wszystko wiem. Wyjął broń za marynarki i chciał mi strzelić w plecy, kiedy wychodziłem. Jednak nie zdążył, bo ludzie którym to zleciłem wpadli i roztrzaskali go całego. Dobrze, że umówiliśmy się w opustoszałych barakach, do których nikt nie zaglądał. Chłopaki pozbyli się ciała, a ja miałem czyste sumienie, że w moim mieście jest już spokojnie i żadnej dziewczynie nie grozi nic złego, chyba, że sama da ku temu powody.

 

Szary, to frajer goniący za kasą, a tak naprawdę trzęsie gaciami na sam mój widok. A teraz mam okazję sam osobiście roztrzaskać mu ryj. Chłopaki umówili się z nim, że chcemy z nim interesy robić i potrzebujemy co jakiś czas młodych dziewczyn do naszego domu zabaw. Koleś ucieszył się, bo podali mu taką cenę za laskę, że z wrażenia telefon mu wypadł. Tak więc, jesteśmy umówieni wieczorem koło opuszczonych baraków. Zero świadków i zero wpadki. A co do Liama, to zostawiłem go sobie na deser, który będzie z pewnością bardzo soczysto - krwawy.

 

- Ax, jeśli nie jesteś gotowy to zostań. Ja z chłopakami załatwię wszystko jak należy - z zamyślenia ocknął mnie Henry.

 

- Żartujesz sobie ze mnie? Nigdy nie przepuszczę okazji do zniszczenia osoby, która próbowała uśmiercić mojego anioła. Każdy z osobna zapłaci za wszystko co spotkało Martinę - pobiegłem po schodach na górę do pokoju i wyciągnąłem z szafy swoją skórzaną kurtkę, czarne dżinsy i tego samego koloru bluzę i adidasy.

 

Usiadłem na chwilę na skraju łóżka i pomyślałem o Martinie, o jej bólu i wszystko co złego ją przy mnie spotkało. Jednak tym razem miałem zamiar zająć się wszystkim tak jak należy. Nie zostawię żadnego oprycha na wolności, który przysporzył kłopotów mojemu aniołkowi.

 

- Kurwa Ax, idziesz? - z dołu usłyszałem donośny głos Henriego.

 

Podniosłem swoje cztery litery i zarzuciłem na siebie kurkę. Za pas wsadziłem pistolet, a za skarpetkę nóż wojskowy, który dostałem kiedyś od przyjaciela. Trzeba być na każdą możliwość ubezpieczonym.

 

- Już schodzę - pod dom podjechały dwa Jeepy czarne. Do jednego wsiadłem ja z Henrym. W środku siedziało dwóch ludzi bardzo umięśnionych i uzbrojonych po zęby.

 

W drugim siedziała piątka podobnych facetów. Oprócz tego w umówionym miejscu czekało już kilku następnych mięśniaków. Nie wiadomo było co uderzy do głowy Szaremu. Wolałem być na wszelki wypadek przygotowany, gdyby coś miałoby pójść nie tak jakbym tego chciał.

 

Na miejsce dojechaliśmy dziesięć minut przed czasem. Ludzie porozstawiali się w wyznaczonych miejscach i obserwowali wszystko co się działo. Mieliśmy w uszach słuchawki byśmy mogli się porozumiewać gdyby komuś coś zagrażało. Wydawało się, że wszystko jest gotowe i dopełnione co do najdrobniejszego szczegółu. Szary zjawił się dwie minuty przed czasem i tak jak myślałem z Henrym, że przywlecze swoją marną obstawę w postaci chudych facetów w dresach, wyglądających na pijaków i narkomanów.

 

- Witam cię mój drogi przyjacielu - uradowany Szary, ruszył w moją stronę wyciągając rękę. Na sam widok jego zabrudzonej łapy ogarnęło mnie obrzydzenie.

 

- Za bardzo się chyba rozpędziłeś Gregor. Z tego co pamiętam to nigdy nie byliśmy przyjaciółmi - miałem ochotę od razu rozwalić mu ten paskudny łeb.

 

- Al - nie lubiłem kiedy używał takiego zdrobnienia, jednak ratowało mnie to, bo nie wiedział nigdy jak mam na imię - Nie wracajmy do starych czasów.

 

- Pokaż lepiej jaki masz towar dla mnie - nie mogłem już słuchać jego gderania. Chciałem jak najszybciej zakończyć tą farsę i wyjść z tego bagna.

 

- Jak zawsze niecierpliwy. Ej Salomon wypuść panie - zwrócił się do jednego ze swoich wyliniałych goryli, który otworzył drzwi od furgonetki i wrzasnął.

 

- Ruszać się dziwki i pokazać się z jak najlepszej strony. Nowy pan chce was zobaczyć! - na koniec zaśmiał się jak potwór z horroru.

 

Przestraszone, młode dziewczyny wysiadły z wozu. Miały związane z tyłu ręce i zakneblowane usta, żeby nie krzyczały. W ich oczach widać było strach i lęk jaki wywoływała cała ta sytuacja. Bały się, że życie, która tak naprawdę dopiero się dla nich zaczęło, skończyło się w dniu, kiedy zostały porwane przez ludzi Szarego. Nie sądziły one jednak, że dzisiejsza noc będzie ich wybawieniem i bezpiecznie wrócą do domu, do swoich rodzin.

 

Małolaty stanęły obok furgonetki, a facet o imieniu Salomon rozdzierał im bluzki ukazują gołe piersi. Biedne dziewczyny płakały i wyrywały się próbując odwracać się tyłem i ukryć swoją nagość.

 

- Takich piersi mogą pozazdrościć im najlepsze kurwy w Nowym Jorku, a do tego te zgrabne. jędrne i młode tyłeczki, które będą miały wzięcie. Pierwszy klient zapłaci niezłą sumkę za rozdupczenie tych dupeczek - nie mogłem wytrzymać dłużej słuchania tych obrzydliwych słów. Wyobraziłem sobie, że jedną z tych dziewczyn mogła być moja Martina.

 

- I co Henry myślisz? Dziewczyny fajne, mają czym oddychać i co wypinać chętnym facetom - odezwałem się, by przerwać monolog bandyty Szarego.

 

- Moim zdaniem, bierzemy je wszystkie.

 

- Eric, przynieś kasę i zwijamy się - ponagliłem chłopaka, który miał przekazać w Jeepie informację o zaczynaniu akcji. Niczego nie świadomy Gregor, zacierał brudne łapska z wielkim i obleśnym uśmieszkiem na ustach, ukazując tym samym zepsute i czarne zęby. Eric podał mi walizkę.

 

- Jest tyle na ile się umawialiśmy - otworzyłem walizkę i pokazałem jej zawartość - Jak chcesz możesz przeliczyć. Chłopaki zaprowadźcie dziewczyny do samochodu - moi ludzie zabrali " gorący towar " Akcja miała się rozegrać kiedy te młode dziewczynki usadowią się, a samochód ruszy w bezpieczne miejsce.

 

- Nie muszę liczyć, wierze ci na słowo, a poza tym mam przelicznik w oczach - głośno zarechotał jak zdechła żaba.

Samochód ruszył i pora nadeszła na wykończenie tych śmierdzących śmieci.

 

Wyciągnąłem pistolet za pasa i skierowałem lufę w stronę Szarego. Widziałem ten jego strach w oczach, który zawsze miewał na akcjach z ostrzałem. Nie spodziewał się tego po mnie. Jego ludzie stanęli obok niego mierząc we mnie i Henriego. Jednak żaden z nich nie spodziewał się, że to była zasadzka przygotowana specjalnie dla nich.

 

- Chcesz mnie Al zabić? - jego głos drżał.

 

- A jak myślisz?

 

- Nie zrobisz tego, znam ciebie.

 

- To widocznie zmieniłem się. Zapłacisz mi za każdy ból, który otrzymała moja kobieta. Wejście w konspirację z Liamem Hemsworth 'em był twoim największym błędem w życiu - wtedy padł pierwszy strzał. Kula przebiła głowę jednemu z ludzi Szarego - Jeśli któryś z nich strzeli zginie szybciej niż kula doleci w naszą stronę - nie miałem żadnych skrupułów co do tych ludzi. Gregor stał i wyglądał tak jakby miał zaraz narobić w gacie.

 

- Nie wiedziałem, że to twoja panna. Przecież wiesz, że nigdy bym nie zrobił komuś z twoich bliskich krzywdy - nie wierzyłem mu w żadne słowo, które wypowiadał.

 

Nie zdążyłem odpowiedzieć, bo jeden z tych dresiarzów wystrzelił w naszą stronę i drasnął Erica w ramię. Strzelanina rozpętała się na dobre. Jego ludzie nie mieli szans z naszymi, bo padali jeden po drugim jak muchy. Moim celem jednak był Szary. To ja chciałem osobiście go zabić i pozbyć się z tego świata, by nigdy nikomu już nie wyrządził krzywdy. Gregor zaczął uciekać w stronę lasu, z pobliskich chat odległych o kilka kilometrów echem unosiły się szczekania psów, a może to było ujadanie wilków. Cholera wie co to było. Udałem się w pościg za brudasem, ale moja kondycja po ostatnich kilku miesiącach nie była najlepsza. Ja jednak nie mogłem pozwolić na to by ten drań mi zwiał. Przystanąłem i wycelowałem w niego z broni. Strzeliłem, a on się przewrócił. Podbiegłem do niego, leżał i nie ruszał się. Nachyliłem się nad nim i wtedy on strzelił mi w nogę. Syknąłem z bólu.

 

- Mnie tak łatwo nie da się zabić - wstał i chciał uciekać.

 

Złapałem go za nogę, a ten się przewrócił. Zaczęliśmy się szamotać i bić. Frajer walnął mnie prosto w szczękę i łuk brwiowy. Krew zalewała mi prawe oko, ale oczywiście nie zważałem na to i pokazałem Szaremu, że ze mną się nie zadziera. Dostał trzy razy w twarz, aż krew bryzgała wkoło.

 

- Gdyby nie ten wypadek, to bym twoją dziwkę pieprzył co noc - wysyczał przez zęby.

 

Na te słowa wpadłem w szał, a kiedy ten szał nadchodzi to nie panuje nad sobą. Waliłem po nim pięściami gdzie popadło. Słyszałem jak kości pod moimi uderzeniami się łamały. Wyjąłem nóż i zacząłem Gregora żgać gdzie popadło. Krew rozpryskiwała się po mojej twarzy i ubraniu. Gdyby nie Henry, to chyba bym go poćwiartował na kilkanaście kawałków.

 

- Stary, kurwa wystarczy! - krzyczał do mnie, ale ja byłem otumaniony i opętany zemstą - On już nie żyje, Ax kurwa słyszysz!? - potrząsnął mną, a ja wypuściłem nóż i przestraszyłem się sam tego widoku, który ja sam zrobiłem. Całe ciało było zakrwawione, krew wypływała z niego jak z kranu. Całą twarz miał podziurawioną przez nóż, jedno oko wypłynęło, lewy polik był na tyle pocięty, że było widać co kryło się po drugiej stronie, rzucał się w oczy zarys jego szczęki, w której brakowało zębów.

 

- Czy to ja zrobiłem? - zadałem głupie pytanie przyjacielowi.

 

- Tak. Pierwszy raz widziałem ciebie w takim szale, a teraz koniec pierdolenia głupot i pora usunąć ciała, a trochę roboty jest przed nami - wstałem i syknąłem z bólu - Co jest kurwa stary? - spojrzał na moją nogę, która zajebiście krwawiła.

 

- To nic - urwałem kawałek materiału z bluzy i związałem sobie nad kolanem, by zatamować krwawienie.

 

- Nie pierdol, że to nic. To jest poważna rana - rozmowę przerwał dzwoniący mój telefon. To była Martina. Czemu on do cholery o tej godzinie dzwoni? Odebrałem, by się nie martwiła, a ja nie chciałem przysporzyć jej kolejnych problemów.

 

- Witaj kochanie. Mam nadzieję, że nie obudziłam ciebie? - jej głos był dla mnie ukojeniem i lekarstwem na każdą bolączkę. Gdzieś w oddali znów było słychać ujadanie zwierząt - Gdzie ty jesteś? - nie wiedziałem co mam jej powiedzieć.

 

- - Aniołku, zadzwonię do ciebie później - próbowałem mieć normalnie brzmiący głos i jak najszybciej przerwać naszą rozmowę.

 

- Jutro wychodzę - na sam koniec usłyszałem jeszcze to.

 

I co ja do cholery miałem teraz zrobić? Przecież noga tak szybko mi się nie wyleczy i znów Martina będzie się denerwować i złościć na mnie. Ona o niczym nie mogła się dowiedzieć. Jednak miałem plan.

 

- Martina najprawdopodobniej opuszcza jutro szpital - Henry spojrzał się na mnie zaciskając kolejny kawałek materiału na mojej nodze.

 

- Wiesz, że ona nie może teraz wrócić ? Nie może zobaczyć ciebie w takim stanie - cieszyłem się, że w końcu będę miał moje szczęście obok siebie, ale kurwa nie teraz.

 

- Powiem jej, że muszę wyjechać na kilka dni w sprawach firmowych, a Adam i jej rodzice zajmą się Martiną u mnie w domu - spojrzał się na mnie i chciał już coś powiedzieć - No co Kurwa? Będę z tobą w naszej bazie i w tym czasie pozbędziemy się tego kutasa i zakończymy cały ten syf.

 

- Masz rację. To trzeba zacząć działać i to jak najszybciej. Uporządkować trzeba dom, by nikt niczego nie znalazł, ale najpierw musimy jechać do lekarza - na szczęście mieliśmy własnego człowieka, który na każdy nasz telefon przyjeżdżał, nie pytał o nic, tylko brał hajs i wracał do domu.

 

Teraz trzeba było przekazać wiadomość Martinie i zacząć wykonywać plan działania do końca, by później żyć w spokoju, w szczęściu i w miłosnej jaki rodzinnej atmosferze.

 

Oczywiście, nigdy się nie ma tego czego by się chciało i życie nie ułoży się po myśli. Przed nami było jeszcze kilka przeszkód, które mogły zniszczyć wszystko i skreślić na zawsze.

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 2

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (2)

  • Ewcia:D 14.02.2016
    Witam :). Nie rozumiem ludzi, którzy tak źle oceniają Twoje starania. Od jakiegoś czasu śledzę Twoje opowiadanie, nadrabiałam czytanie, już chyba miesiąc tutaj jestem, chociaż jeszcze nic nie napisałam. Cudownie piszesz :) życzę Ci dużo weny, abyś dalej pisała tak cudowne części :)
  • kesi 15.02.2016
    Dziękuję za miłe słowa. Dla mnie nie liczy się to czy ktoś oceni mnie na dobrze czy źle. Zawsze każda wskazówka, porada była dla mnie ważna. Wiem, że moje rozdziały nie są idealne, bo dużo im do tego brakuje. Jednak lubię pisać i wydaje mi się, że aż tak tragicznie nie jest jak było na początku. A takie miłe komentarze motywują mnie do dalszego pisania. Dziękuję i pozdrawiam.

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania