Poprzednie częściZaginiona część - Prolog

Zaginiona część - Rozdział szósty

No pięknie. Czemu akurat teraz musiał się pokazać? Przecież on nic nie wie! Wynn wytrzeszczyła oczy. Wiedziała, co może się zaraz stać, jednakże nie chciała ranić swojego przyjaciela, który - chwilowo! - nie był sobą. Ale jeśli nie pomoże temu Zaklinaczowi, a on przeżyje, będzie mieć wielkie kłopoty.

Ręka Jima z łatwością wyrwała miecz z ręki Adriena. Wbił broń w ziemię przed swoimi stopami. Zaklinacz przez chwilę wpatrywał się w niego z grozą w oczach, po czym cofnął się o krok.

- Przecież to...

- On nic nie wie! - przerwała mu dziewczyna

- Skąd wiesz?! - krzyknął Adrien - Znasz go?

- Nie! - potrząsnęła energicznie głową - Daj mi go wyprowadzić, to nic nikomu nie zrobi.

Zaklinacz zastanawiał się przez chwilę, ale kiwnął głową, położył palec na niewidzialnej barierze i przejechał nim w dół. Pojawiła się szczelina. Szansa wyrwania się z tego miejsca była naprawdę bardzo mała, ale im się udało.

Wynn złapała przyjaciela za rękę i pociągnęła w stronę wyjścia. Kiedy przechodziła przez barierę, Adrien położył jej rękę na ramieniu. Odwróciła się do niego.

- Uważaj na siebie.

Nic nie odpowiedziała, tylko pobiegła za przyjacielem, który rozglądał się po rozległym lesie. Kto w nim siedział? Teraz tylko to się liczyło. Jeśli to była Dusza, której nie znała, nawet nie chciała myśleć, co by się w tedy stało.

Chłopak nagle przystanął. Odwrócił się do niej. Jego oczy... były w kolorze bladozielonym, a nie niebieskim. Dobrze pamiętała, jak byli mali i biegali po różnych łąkach. Co prawda nie było słońca, ale jego niebieskie oczy zawsze były szczęśliwe. Bladozielony... który z nich?

Jego usta rozciągnęły się w uśmiechu, ale nie jego. Ten był inny...

- Nie poznajesz mnie? - odpowiedział jej zachrypnięty głos mężczyzny

Znała go. Zamachnęła się i wymierzyła mu policzek. Jego głowa lekko się obróciła. Chłopak uśmiechnął się szerzej.

- Nadal się na mnie gniewasz?

- Przywróć Jima.

- Nie. - zaśmiał się - No, chyba że sama mnie wypędzisz.

Bez dwóch zdań to była prowokacja. Ale sam się prosił.

 

~

 

Kiedy otworzył oczy, leżał w cieniu drzewa. A co ze słońcem? Świeciło, jak nigdy dotąd. To mogło oznaczać tylko jedno. Wyszli poza barierę miasta. Jednak niepokoiło go to, że nic nie pamiętał. Jak tego dokonali? Czy dorosły Zaklinacz ustąpił od razu?

Usiadł i rozejrzał się. Kilkanaście metrów przed sobą zobaczył postać w beżowym płaszczu. Wstał i zaczął iść w jej stronę. Kiedy się z nią zrównał, ona pierwsza przerwała ciszę:

- Musimy iść dalej.

- Jak to zrobiłaś?

Dziewczyna spojrzała się na niego i zmarszczyła brwi.

- Ale co?

- Jak przekonałaś tego Zaklinacza, żeby nas przepuścił?

Po jej twarzy nie było widać nic. Ale nie odpowiedziała od razu.

- Nie pamiętasz? - spytała wymijająco

- Pamiętam tylko tyle, że nie chciał nas przepuścić, bo stwierdził, że mogłaś mnie zabić, po czym sam chciał to zrobić. Wnioskuję, że jakoś udało ci się go przed tym powstrzymać, bo nadal żyję, ale tu pojawia się pytanie: jak to zrobiłaś? Ja nic nie pamiętam. Chciałbym wiedzieć, co się tam stało.

- W tym momencie to nie jest istotne. - ucięła stanowczo - Powinniśmy iść. Za parę godzin zorientują się, że ich okłamałam, albo pomyślą, że coś mi się stało i zaczną mnie szukać.

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 3

Zaloguj się, aby ocenić

    Napisz komentarz

    Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania