Zagubienie w miłości - rozdział czternasty

Wstałam rano, gdyż obudził mnie cudowny zapach naleśników. Pośpiesznie założyłam na siebie szlafrok i oplotłam się nim szczelnie, by przypadkiem Patrick na coś się nie skusił. Sama siebie w myślach zgoniłam za głupoty w głowie. Weszłam do kuchni.

 

- Dzień dobry Patricku - odwrócił się w moją stronę.

 

- Witaj piękna - już nic nie chciałam się odzywać, ale z tym sinym okiem, to dużo brakowało mi do piękności. Zresztą Patrick nie wyglądał lepiej.

 

- Pięknie i smakowicie pachnie - uśmiechnęłam się do niego.

 

- To w ramach przeprosin za to, że przez przypadek ciebie uderzyłem - podszedł do mnie, kładąc talerz z ciepłymi naleśnikami przede mną.

 

- Zapomnijmy o tym - wstałam i nalałam nam kawy do kubków - Jak ci się spało w nowym miejscu?

 

- Muszę przyznać, że całkiem dobrze, ale głowa mnie bolała przez ten rozcięty łuk - wskazał na miejsce, gdzie był opatrunek.

 

- Tak kończą chłopcy, którzy wolą pięściami sobie tłumaczyć niż rozmową - zabrałam się do jedzenia, bo ten zapach sprawił, że zgłodniałam bardzo - Jakie to pyszne.

 

- Dziękuje i jeszcze raz przepraszam cię - nałożył sobie naleśnika i posmarował masłem orzechowym.

 

- Temat zamknięty.

 

Po śniadaniu zmyłam naczynia i wzięłam się za kąpiel i za zatuszowanie swojego oka, które na szczęście nie było spuchnięte. Musiałam się dziś spotkać z Oscarem i zapytać go o kuzynkę Paule, która tak namieszała mi w życiu. Kiedy byłam gotowa, zadzwoniłam do Oscara.

 

- A któż to zaszczycił mnie swoim telefonem? - czułam jak się uśmiechał.

 

- Musimy się spotkać i porozmawiać.

 

- Czyżby o naszej nocy?

 

- Dupek!

 

- Też ciebie ubóstwiam - zaśmialiśmy się oboje - O czym śliczna chciałabyś porozmawiać z nałogowcem hazardu?

 

- Dowiesz jak się spotkamy.

 

- Ale ty tajemnicza jesteś. Może być o czternastej w pubie na rogu twojej ulicy? - nawet nie wiedziałam, że coś takiego istniało na mojej ulicy.

 

- Oczywiście. To do czternastej - rozłączyliśmy się i poszłam do łazienki nastawić pranie.

 

Powiadomiłam Patricka, że będę musiała wyjść na spotkanie, ale jak przyjdę to obiecałam mu wypad na miasto. W końcu to był mój gość, który zrobił wielkie zamieszanie poprzedniego wieczora. Nie którym mogłoby się to wydawać śmieszne, ale ból był okropny. Jak faceci mogą się tłuc na ringu przez kilka rund i stać jeszcze o własnych siłach. Przecież to było chore.

 

Przed trzynastą zaczęłam się szykować na wyjście z przyjacielem. Założyłam spodnie i sweterek, zrobiłam lekki makijaż, włosy związałam w kucyka i pożegnawszy się z Patrickiem wyszłam. Do pubu miałam kilkanaście kroków od wyjścia z wieżowca, więc w ciągu kilkudziesięciu sekund byłam na miejscu. Oscara jeszcze nie było, więc zajęłam miejsce przy oknie bym mogła obserwować kto wchodzi do środka. Zamówiłam sobie piwo z sokiem i sącząc przez słomkę, czekałam na przyjaciela, który zdyszany i spóźniony o dziesięć minut wpadł do pubu. Wstałam i pomachałam do niego. uradowany podszedł i pocałował mnie w policzek.

 

- Przepraszam cię śliczna, ale dziś mam dzień pechowy - uśmiechnął się.

 

- Mało ważne, siadaj. Chcesz piwo? - zapytałam z uprzejmości.

 

- Bardzo chętnie. To ty mi zamów, a ja skoczę do toalety - powiedział i już go nie było.

 

Podeszłam do baru i zamówiłam jedno duże i zimne piwo dla Oscara. Oczywiście słomki mu nie brałam, bo przecież to nie baba tylko facet. Zresztą chciałabym zobaczyć jak Oscar maczo po pija piwko przez słomeczkę. Ponownie głupie myśli zaprzątały mi głowę. Wzięłam kufel z piwem i usiadłam przy stoliku, czekając na Oscara.

 

- Wybacz, ale musiałem obmyć ręce, bo złapałem gumę po drodze do ciebie i chciałem wymienić, ale okazało się, że zapas też mam do dupy. Zadzwoniłem po lawetę i odwieźli mi auto do mechanika. Dlatego się spóźniłem - gadał jak katarynka nakręcona. Buzia mu się w ogóle nie zamykała.

 

- Ok, przecież nic się nie stało, a ty się tłumaczysz tak jakbyś coś przeskrobał - posłał mi ten swój uroczy uśmiech i podniósł moją dłoń i ją pocałował.

 

- To o czym moja śliczna chciała rozmawiać?

 

- Nie wiem od czego zacząć.

 

- Najlepiej od początku - naprawdę nie wiedziałam jak mam zacząć mówić.

 

- Pięć lat temu, ja i twój brat byliśmy ze sobą - ten zrobił ogromne oczy.

 

- Ty i Kurt? Niemożliwe.

 

- Ale prawdziwe. Wyobraź sobie, że nasz związek trwał rok czasu.

 

- Ale ty mnie zaskoczyłaś. Mój młodszy brat i ty. Ja pierdziele, nie wieże - Oscar był bardzo zaskoczony moim wyznaniem - Czy ty chcesz żebym ci pomógł odzyskać tego dupka? Ja jestem lepszy - zaśmiał się na ostatnie słowa, a ja spojrzałam na niego groźnie.

 

- Nic z tych rzeczy. Odeszłam od niego, bo mnie zdradził. Widziałam ich razem, a teraz on mi mówi, że to była wasza kuzynka Paula. Opisz mi ją - ten mi się tylko przyglądał i nie dowierzał w to co do niego mówiłam.

 

- Mój brat z kuzynką Paulą? - zrobił zaskoczoną i smutną minę

 

- O co chodzi.

 

- Nic, nic. Paula była ruda, szczupła i bardzo pociągająca. Bardzo się w trójkę przyjaźniliśmy. Każde sobie pomagało jeśli czegoś potrzebowało. Jednak cztery lata temu Paula zginęła w wypadku samochodowym wraz ze swoim mężem Adamem - zrobił krótką pauzę - Ja z Kurtem nie mogliśmy w to uwierzyć, bo to była naprawdę wspaniała dziewczyna.

 

- Bardzo mi przykro i przepraszam, że powróciłam do tej tragedii, ale ja nie miałam o niczym bladego pojęcia - tak mi było głupio i wstyd przed samą sobą, że nie zaufałam Kurtowi i zmarnowałam pięć lat, które mogłam spędzić z nim szczęśliwie.

 

- Znam swojego brata i pamiętam jaki był wtedy zakochany. Nie chciał mi powiedzieć kim była ta tajemnicza kobieta, która tak go opętała.

 

- To już wiesz kim była - lekko się zaczerwieniłam.

 

- Mój brat nigdy, by ciebie nie zdradził. Mógłbym dać sobie dwie ręce uciąć, że był wierny jak pies - teraz to i to wiedziałam. Jaka ja głupia byłam.

 

- Dziękuje ci Oscar - zerwałam się ze swojego miejsca i ucałowałam go w oba policzki - Jesteś cudownym przyjacielem - zaśmiał się radośnie.

 

- Leć ratować swoją miłość. Mój brat to szczęściarz - wyskoczyłam biegiem i za pierwszym razem złapałam taksówkę.

 

Podałam kierowcy nazwę ulicy i po dwudziestu minutach stałam pod domem Kurta. Nie sądziłam, że miała taki wspaniały dom. Był cały biały, nie za duży, wręcz skromny, ale jego podwórze zachwycało swoją zielenią i pięknymi kwiatami. Stanęłam pod drzwiami i zadzwoniłam dzwonkiem. Drzwi się otworzyły, a mnie łzy napłynęły do oczy. Tej osoby nigdy bym się nie spodziewała u niego.

 

- Czego chcesz? - nieprzyjemnym tonem odezwała się plastikowa Miriam.

 

- Już nic - wybiegłam z jego posiadłości, a łzy zalewały mi świat.

 

Jak on mógł po tych swoich pięknych słowach, spotykać się z tą sztuczną inteligencją, która uważała się za kobietę. Mój świat ponownie się zawalił jak pięć lat temu. Jaka ja głupia byłam, że tu przyjechałam. Pomyśleć, że chciałam za wszystko przeprosić Kurta i prosić go o ponowną szansę na związek. Tylko się wygłupiłam. Złapałam taksówkę i odjechałam do mieszkania, w którym czekał na mnie Patrick. Jutro wylatuję z nim do domu. Tak postanowiłam.

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 2

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (7)

  • Monika 02.05.2016
    Bardzo fajny rozdział:)
  • kesi 02.05.2016
    Jak zawsze dziękuję.
  • grzeczna 02.05.2016
    Kiedy kolejna
  • Magda 02.05.2016
    Super. Czekamy na dalszy ciąg ;) wciągająca opowieść jak każda poprzednia twojego autorstwa Kesi ;)
  • kesi 03.05.2016
    Codziennie dodaje nowy rozdział
  • Miła 03.05.2016
    Bardzo mi się podoba
  • kesi 03.05.2016
    Cieszy mnie to bardzo

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania