Zagubienie w miłości - rozdział siedemnasty
Jestem zakochany w tobie,
I dziewczyno,
Nikt więcej nie mógłby,
bo z każdym pocałunkiem i każdym uściskiem,
Sprawiasz, że się zakochuję
- Pojedziesz ze mną na obiad do rodziców? - zapytał Kurt, leżąc przytulony do mnie w łóżku. Zaskoczył mnie.
- Przecież twoi rodzice nie wiedzą, że kiedyś byliśmy razem.
- A co to ma do rzeczy? Ważne jest to, że wszystko sobie wyjaśniliśmy i ponownie jesteśmy razem - cmoknął mnie w skroń i uśmiechnął się szarmancko.
- Cieszę się, że zeszliśmy się, ale twoi rodzice znali mnie tylko z twoich opowieści - dziwna byłaby relacja między mną, a państwem Donovan. Głupio bym się czuła siedząc z nimi.
- Esme - usiadł na łóżku i wpatrywał się we mnie - Czego ty się obawiasz?
- Ja?
- Tak ty - złapał mnie za dłonie - Przecież oni uwielbiają ciebie tak jak wszyscy.
- Przesadzasz - za czerwieniłam się.
- Wiesz co mój ojciec powiedział, kiedy przejmowałem jego obowiązki? - ułożył się koło mnie i objął moją twarz dłońmi.
- Zamieniam się w słuch - lekko wygięłam usta w uśmiechu.
- Synu, ta kobieta uszczęśliwi cię, więc postaraj się o jej względy i któregoś dnia przyjdź z Esme do domu - zaskoczyły mnie te słowa.
Kurt zbliżył usta do moich i zaczął całować. Nasze całowanie zaprowadziło nas do namiętnego seksu, który tak naprawdę zakończyliśmy po dwóch godzinach pod prysznicem.
Kurt przekonał mnie do obiadu z jego rodzicami i bratem. Nikt by mi nawet nie uwierzył, że tak można się stresować. Kiedy byliśmy razem, jego rodzice byli zajęci prowadzeniem firmy, a na święta zawsze wyjeżdżali, więc każde święta spędzałam z Kurtem z moją rodziną. Nigdy nie było okazji żeby się poznać osobiście. Ubolewałam nad tym, gdyż zależało mi na dobrych kontaktach z rodzicami Kurta.
- Pięknie wyglądasz - ucałował tył mojej szyi, kiedy zapinał mi łańcuszek, który dostałam od niego na nasze pierwsze święta. Od naszego rozstania nie miałam go na sobie.
- Dziękuję - uśmiechnęłam się do mojego chłopaka.
Sama byłam sobą zachwycona. Spędziłam przed szafą dobrą godzinę. Zastanawiałam się czy założyć garsonkę i być jak zawsze oficjalnie ubrana czy może opinające spodnie z lejącego materiału i do tego czerwoną bluzkę z dekoltem. Po dłuższym zastanowieniu wybrałam inny zestaw, którym była czerwona sukienka, trochę obcisła, sięgająca kolan i z małym dekoltem. Związałam włosy w koka i zrobiłam delikatny makijaż. Usta podkreśliłam czerwonym błyszczykiem.
- Taka podniecająca - kolejny raz mnie w kark pocałował - Zmysłowa - odwrócił mnie twarzą do siebie - Piękna i należysz tylko do mnie - powiedział i przywarł do mnie ustami.
- Tygrysku... Uspokój się... Obiad u twoich rodziców - mówiłam między przerwami.
- Mamy jeszcze czas - odwrócił mnie tyłem do siebie i zdjął mi majtki. Po chwili usłyszałam jak rozpina suwak - Ale ty mnie podniecasz - powiedział i wszedł we mnie gwałtownie. Z zaskoczenia krzyknęłam, by po chwili zacząć wydawać jęki rozkoszy. Seks był ostry i szybki. Oczywiście fala orgazmu była intensywnie silna.
Po szaleństwie musiałam poprawić swój wygląd, bo od razu każdy by się domyślił co przed przyjazdem robiliśmy.
Gotowi odjechaliśmy z pod mojego mieszkania na rodzinny obiad Donovanów. Całą drogę się stresowałam, co nie uszło uwadze mojemu chłopakowi.
- Truskaweczko, oni ciebie uwielbiają.
- Niby tak, ale teraz jest inaczej. Jestem twoją dziewczyną i pracuję dla twojego ojca - sama gdy do jego rodziców jechałam było inaczej. A co jeśli nie będą chcieli takiej synowej?
- Skończ już z tym gdybaniem. Kocham cię i to z tobą chce być - spojrzał przelotnie na mnie.
- Ja ciebie też kocham.
- To przestań się martwić, bo nie masz czym - dotknął mojego uda i uśmiechnął się pod nosem.
- Może i masz rację. Nie ma co martwic się na zaś - odprężona włączyłam radio, w którym leciał znany kawałek, oparłam się o siedzenie i zaczęłam pod nosem podśpiewywać.
Kurt zatrzymał się na światłach i przyglądał mi się całkowicie zadowolony z mojego podejścia. Sama zastanawiałam się czemu tak przejęłam się obiadem. Przecież wszyscy się bardzo lubiliśmy i szanowaliśmy, więc nie miałam czym się przejmować. Po drodze poprosiłam Kurta, by się zatrzymał przed jakąś cukiernią i tak zrobił. Wyskoczyłam z wozu i poszłam kupić ciasto, zawsze tak robiłam kiedy jechałam do Lidii i Brandona. Tym razem nie mogłam postąpić inaczej.
Po kwadransie dojechaliśmy przed piękny dom państwa Donovan. Był naprawdę sporych rozmiarów. Zastanawiałam się, po co ludziom takie pałace. Ja bym się bała mieszkać w tak ogromnym domu.
Kurt zadzwonił do drzwi, w których stanęła zdziwiona i uśmiechnięta Lidia. Otworzyła szerzej drzwi i wpuściła nas do środka.
- Jak miło ciebie widzieć synku - ucałowała jego oba policzki.
- Cześć mamo.
- Kurt mówił, że przyjdzie ze swoją dziewczyną, ale nie wiedziałam, że to ty kochanie - objęła mnie i szepnęła do ucha - Cały czas trzymałam za was kciuki - spojrzała na mnie i w swoim szerokim uśmiechu ukazała swe piękne, białe zęby.
- Dziękuje Lidio. Bardzo się obawiałam waszej reakcji.
- Tłumaczyłem Esme przez całą drogę, że ją uwielbiacie i będzie szczęśliwi z tego, że jesteśmy razem - podszedł do mnie i objął ramieniem.
- Brandon, Brandon! nie uwierzysz z kim przyszedł nasz syn! - uradowana Lidia prawie, że w podskokach poszła do salonu.
- Mówiłem ci truskaweczko, że będą szczęśliwi - pocałował mnie słodko - Kocham cię moja ty słodka poziomeczko - nie mogłam wytrzymać i wybuchnęłam śmiechem.
- A ja ciebie mój ty twardy bananku.
Komentarze (1)
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania