Zagubienie w miłości - rozdział dwudziesty

ESME

 

- A może my też się pobierzemy? - nie wierzyłam własnym uszom. Stałam z otwartymi ustami i nie wiedziałam co mam powiedzieć - Powiedz coś - dotknął mego rozgrzanego policzka.

 

- Kurt...

 

- Wiem truskaweczko, że to szybko, ale przecież my się bardzo kochamy.

 

- Kurt, jeszcze nie oświadczyłeś mi się, a mówisz o ślubie?

 

- Kochanie, oświadczyny też będą - patrzył na mnie z wyczekiwaniem.

 

- Będę miała pierścionek na palcu, to wtedy będziemy na ten temat rozmawiać - może zraniłam go w pewien sposób, ale byłam starej daty i liczyła się dla mnie kolejność. Oświadczyny, ślub i później dziecko.

 

- Będziesz miała pierścionek szybciej niż ci się wydaje - uradowany, ucałował moje usta.

 

****

Ostatnio Kurt zatrudnił nowego pracownika. Był nim Howard, facet koło trzydziestki, przystojny, wysoki i ciemnooki. Jego włosy były dość długie i związane w kucyka. Wydawał się bardzo sympatyczny. Zajmował się grafiką naszej strony internetowej. Dziewczyną w biurze się bardzo podobał, a najbardziej Kelly. Kelly była naszą recepcjonistką. Widać było u niej wielkie zainteresowanie Howardem, ale on był obojętny na jej względy.

 

Za to mnie często proponował wspólny lunch lub kawę, ale nigdy się na nic nie zgodziłam. Kurtowi się nie podobały jego podchody i za każdym razem pokazywał mu, do kogo ja należę. Czasami bywało to uciążliwe, a zarazem śmieszne. Powtarzałam mu, że żaden inny mężczyzna się dla mnie nie liczy, że to jego kochałam całą sobą. Przecież tylko Kurt istniał dla mnie. Całym światem był dla mnie, a to że Howie mnie się podobał z wyglądu o niczym nie świadczyło. Przecież Kurtowi też się podobały inny kobiety. To wszystko było normalne.

 

- Esme! - zawołała mnie Kelly, kiedy wychodziłam z toalety.

 

- Tak Kelly?

 

- Twój chłopak kazał ci przekazać, że dziś już go nie będzie w firmie i jak wróci to, że będzie miał dla ciebie niespodziankę - uśmiechnęła się i puściła mi oczko.

 

- Szalony jak zawsze - odwzajemniłam jej uśmiech - Idziemy na kawę?

 

- Z miłą chęcią.

 

Zeszłyśmy na dół do małej kawiarenki i zamówiłyśmy sobie kawę i po ciastku z kremem. Wyglądały bardzo apetycznie, a ja poczułam wielką ochotę na odrobinę słodkości. Kątem oka zauważyłam, że do pomieszczenia wszedł Howard, a my akurat kierowałyśmy się do pustego stolika. Chcąc czy nie chcąc, zauważył nas. Z wielkim uśmiechem na twarzy doszedł ze swoją kawą do naszego stolika. Widziałam jak Kelly ze świecącymi oczami wpatrywała się w niego.

 

- Witam piękne panie. Czy mogę się dosiąść?

 

- Oczywiście, że tak - prawie wykrzyknęła Kelly.

 

- Nie masz nic przeciwko? - skierował swoje pytanie do mnie.

 

- Nie, a niby czemu miałabym mieć?

 

- Twój chłopak, a mój szef mnie nie lubi - zaśmiałam się.

 

- Kurt ogólnie nie lubi mężczyzn, którzy kręcą się koło mnie - taka była prawda.

 

- Zazdrośni mężczyźni to nic dobrego.

 

- A ty nie bywasz zazdrosny? - zapytała się moja koleżanka.

 

- Nie mam o kogo być zazdrosnym - cała ta rozmowa zaczynała mnie drażnić.

 

- Ja was przepraszam, ale muszę już iść - wstałam od stołu, nie dopijając kawy, a ciastko zabrałam ze sobą.

 

Teraz nie dziwiłam się mojemu facetowi, że osoba Howarda wkurzała go. Mnie też po dzisiejszej rozmowie denerwował. Uważał się za nie wiadomo kogo. Weszłam do swojego biura i zobaczyłam na stoliku piękny bukiet kwiatów z róż, a obok bukietu stał mały miś z karteczką, na której było napisane

 

♥ Na zawsze w moich myślach ♥

 

♥ Na zawsze w moim sercu... ♥

 

♥ Kocham cię moja truskaweczko ♥

 

♥♥♥ Twój Kurt... ♥♥♥

 

Jaki on był romantyczny. Jak mogłabym zamienić Kurta na innego mężczyznę? Kochałam go, a on mnie. Całe to rozstanie dobrze nam zrobiło. Wzmocniło nasze więzy i pokazało nam jak bardzo nasza miłość była silna.

 

Wzięłam do ręki telefon i wystukałam szybkiego sms'a.

 

Mój kochany...

 

Dziękuje za piękny bukiet i za słodkiego misia.

 

Kiedy nie będzie ciebie obok mnie,

 

to będę tuliła tego misia do swej piersi :-)

 

Kocham cię...

 

Twoja Esme.

 

Nie musiałam czekać z byt długo na odpowiedź.

 

Poziomeczko... Mam nadzieję, że nie do nagiej piersi,

 

Bo tylko ja mogę w taki sposób się przytulać.

 

Szaleniec mój kochany.

 

 

Przekonasz się w domu,

 

a teraz daj mi się skupić na pracy

 

Mój ty zboczusiu ...

 

Kocham cię...

 

Miałam jeszcze trochę pracy do zrobienia, a za godzinę powinnam wyjść z firmy i gnać do domu, by przygotować pyszną kolację dla swojego misia. Zaległe papiery posegregowałam i chwytając marynarkę oraz torebkę ruszyłam do wyjścia. Kiedy otworzyłam wpadłam na czyjąś twardą, klatkę piersiową. To nie był Kurt, a Howard.

 

- A ty jeszcze w pracy? - zapytałam się, zamykając drzwi, ruszyłam w stronę windy.

 

- Musiałem coś na jutro skończyć - szedł za mną.

 

- Też już wychodzisz?

 

- Tak - winda stanęła na naszym piętrze.

 

Howie przepuścił mnie pierwszą i zaraz za mną wszedł do środka. Czułam się przy nim jakoś dziwnie spięta. Czekałam, kiedy ta cholerna winda zjedzie na parking. Jego spojrzenie paliło mi plecy, bo ustawiłam się tyłem do niego. W końcu winda zjechała na dół i jak oparzona wyskoczyłam z niej, udając się szybkim krokiem do samochodu. Widziałam jak idzie w moją stronę. Już miałam zacząć krzyczeć, kiedy dwa samochody przede mną skręcił i wsiadł do swojej czarnego Jeepa. Przekręciłam silnik i zonk. Nie odpalił. Próbowałam kilka razy, ale nic to nie dało. Nagle usłyszałam pukanie w szybę, a ja przestraszona podskoczyłam do góry. Spojrzałam w szybę, za którą stał Howard.

 

- Akumulator ci padł?

 

- Na to wychodzi.

 

- Chodź podwiozę cię do domu.

 

- Nie, dziękuje. Zamówię sobie taksówkę - wysiadłam z samochodu, zatrzaskując drzwi.

 

Wyjęłam telefon z torebki i zadzwoniłam po taksówkę.

 

- Mam takie dziwne wrażenie, że się mnie boisz? - na te słowa stanęłam jak wmurowana. Jak on to wyczuł?

 

- Nie bądź nie poważny - ruszyłam do przodu.

 

Kiedy znalazłam się poza parkingiem i poza osobą tego mężczyzny, poczułam ogromną ulgę. Naprawdę, w jakiś sposób bałam się tego faceta. Wywoływał koło mnie jakąś dziwną aurę, która źle działała na mnie.

 

Taksówka podjechała pod wejście biurowca. Bezpieczna, odjechałam do domu.

 

Czemu Howard tak na mnie źle działał? Te jego ciemne oczy, wyglądały jak zwierciadła diabła. Było w nich szaleństwo, które przyprawiało mi gęsią skórkę. Musiałam zacząć go unikać.

 

Spóźniony rozdział, ale wczoraj nie miałam kiedy usiąść i napisać.

 

Mam nadzieję, że długi weekend mija wam w cudownej atmosferze.

 

Pozdrawiam.

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 2

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (1)

  • Monika 27.05.2016
    Czekamy na więcej ;) dodawaj częściej ;)

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania