Zagubienie w miłości - rozdział dwudziesty drugi

Zadzwoniłam do Felix'a Reno, by poinformować go o tym dziwnym telefonie. Oczywiście kazał mi natychmiast przyjechać na posterunek i zgłosić się do swojego biura. Ubrałam się w coś cieplejszego i wyszłam z domu.

 

- Cholera jasna! - wydarłam się, kiedy zjechałam na parking.

 

Jak mogłam zapomnieć, że mój samochód został w pracy. Pośpiesznie wyjęłam telefon i zadzwoniłam po taksówkę. Miała się zjawić za jakieś dziesięć minut. Postanowiłam ruszyć do wyjścia i poczekać w holu. Kiedy ruszyłam, usłyszałam za sobą czyjeś kroki i czyjąś obecność. Odwróciłam się, ale to była jakaś kobieta, która wyjeżdżała z parkingu. Poszłam dalej, ale kroki ponownie się powtórzyły. Odwróciłam się za siebie i ujrzałam zakapturzonego mężczyznę.

Miała spuszczoną głowę i trzymał coś w dłoni. Przyśpieszyłam kroku, co również i owy mężczyzna uczynił. Byłam tak przestraszona, że zaczęłam w panice uciekać ku wyjściu. Ten człowiek zaczął mnie gonić. Odwracałam się co chwilę, by stwierdzić czy odpuścił. Jednak on nie dawał za wygraną. Na moje szczęście, wpadłam na jakiegoś starszego faceta.

 

- Przepraszam - wydukałam i zaczęłam płakać.

 

- Dziecko drogie, co się stało? - mężczyzna, który wiekowo przypominał mi mojego już nie żyjącego dziecka, patrzył na mnie z troską.

 

- Ktoś mnie gonił - wychlipałam.

 

- Nie ma tu nikogo, dziecko - rozejrzałam się i faktycznie nigdzie go nie było.

 

- Dziękuję - wyszłam na świeże powietrze, by móc czymś odetchnąć.

 

Byłam bardzo przestraszona i zaczynałam się naprawdę bać o swoje i Kurta życie. On był w areszcie, a ja na wolności, która stawała się dla mnie niebezpieczna. Zastanawiałam się kim był ten człowiek, w kapturze i co on chciał ode mnie. Podjechałam taksówką pod komisariat. Wyszłam do środka. W okienku siedział otyły policjant, który z ogromnym apetytem zajadał tłustą golonkę, tłuszcz spływał mu po brodzie. Widok jak dla mnie był obrzydliwy, aż zaczęło mi się cofać. Podeszłam do okienka.

 

- Gdzie znajdę pokój Felix'a Reno? - obleśny mężczyzna z wściekłością w oczach, oderwał się od tłustego mięsa i spojrzał na mnie.

 

- A pani umówiona była?

 

- Pan Reno mnie oczekuje.

 

- Pani godność.

 

- Esme Jones.

 

- Proszę za mną - wytarł ręce w papierowy ręcznik oraz twarz. Jednak nadal świeciła mu się broda od tłuszczu.

 

Pan Andrew Moore, bo tak widniało na jego plakietce, był tak gruby, że ledwo co przebierał swoimi, krótkimi nogami.

 

- Reno, Jones do ciebie - mężczyzna rzucił ostatnie spojrzenie na mnie i odszedł, z pewnością do reszty swojej golonki.

 

- Jak dobrze, że pani przyszła - wskazał ręką na krzesło, bym usiadła - Domyśla się pani kim był ten mężczyzna, który dzwonił?

 

- Nie. Chociaż gdzieś już go słyszałam, ale nie mogę sobie przypomnieć gdzie - musiał być to ktoś, kogo znałam.

 

- Musi pani sobie przypomnieć cokolwiek.

 

- Wiem - zadawał mi Reno jakieś dziwne pytania, których nawet się nie spodziewałam.

 

- Długo jesteście razem, układa wam się dobrze, uderzył kiedyś panią, pan Donovan, miał kochanki, wiedziała pani o znajomości z denatkom? - pytania padały jedno za drugim. A ja musiałam powiedzieć o zdarzeniu na parkingu.

 

- Ktoś mnie śledził - wypaliłam znienacka.

 

- Skąd pani wie? - co za głupie pytanie.

 

- Gonił mnie na parkingu mojego budynku.

 

- Proszę go opisać.

 

- Nie wiedziałam twarzy. Był wysoki, ponad sto osiemdziesiąt centymetra wzrostu, szczupły i dobrze zbudowany. Miał na sobie czarne spodnie dresowe oraz bluzę z kapturem, który miał założony na głowę. Trzymał coś w dłoni, ale nie wiem co to mogło być. Boję się - policjant zapisywał wszystko to co mówiłam. Na moje ostatnie słowa, spojrzał na mnie.

 

- Założymy podsłuch w pani telefonie, byśmy mogli namierzyć miejsce, z którego ten mężczyzna dzwoni. Oczywiście, jeśli się pani zgodzi.

 

- Chce żebyście złapali tego psychopatę i puścili wolno mojego narzeczonego.

 

- Pan Kurt Donovan, będzie na wolności za godzinę - bardzo się ucieszyłam. Wiedziałam, że on nie mógłby nikomu zrobić krzywdy.

 

- Mogę poczekać na niego

 

- Oczywiście - podpisałam swoje zeznania i zgodę na podsłuch. Wyszłam i czekałam w holu na mojego mężczyznę.

 

KURT

 

Miałem umówione spotkanie z nowym inwestorem, który tak naprawdę był dobrym znajomym mojego ojca. Spotkanie przy lunchu odbyło się w miłej komitywie i zyskaliśmy nowego inwestora.

 

Obiecałem Esme, że oświadcze się jej szybciej niż jej się to wydaje. Postanowiłem udać się do sklepów z biżuterią i zakupić najpiękniejszy pierścionek zaręczynowy. Idealny pierścionek ujrzałem na witrynie. Nie wspomnę nikomu jaką cenę on miał, ale był cudownie piękną biżuterią dla mojej Esme. Był tak samo delikatny i jedyny w swoim rodzaju jak ona. Po prostu idealny na palec mojej przyszłej narzeczonej. Wystarczyło wrócić wcześniej do domu, by przygotować uroczystą kolację z pełną romantycznością przy blasku świec. Nie mógłbym pozwolić Esme ponownie zniknąć z mojego życia. Ta drobna blondyneczka, napędzała mnie jak mała lokomotywa. Kochałem ją nad życie.

 

Chciałem zajrzeć do brata, ale nagły telefon mi to uniemożliwił. Kiedy byłem w połowie drogi zadzwonił telefon. Była to Miriam. Odebrałem.

 

- Czego chcesz? - nie znosiłem jej natręctwa.

 

- Kurt, on mnie zabije! - krzyczała i płakała.

 

- Kto?

 

- Ethan... Pomóż mi, Kurt... Boję się - była naprawdę bardzo przestraszona.

 

- Zaraz będę.

 

- Pośpiesz się... Kurwa! On jest w środku.

 

- Zadzwoń na policję. Ja za kilka minut będę.

 

- Dobrze, już dzwonię - rozłączyłem się i w niedozwolonym miejscu zawróciłem.

 

Jechałem jak szalony. Wiedziałem do czego jest zdolny ten pieprzony damski bokser. Nie przepadałem za Miriam, ale to była kobieta, która zasługiwała na lepsze traktowanie. Chociaż ja sam traktowałem ją jak panienkę do pieprzenia.

 

Podjechałem pod domu i biegiem wpadłem do środka.

 

- Miriam! Miriam! Gdzie jesteś? - wchodziłem po kolei do każdego pomieszczenia.

 

Nigdzie jej nie było. Wybiegłem po schodach na górę i otworzyłem drzwi od sypialni. Leżała na łóżku naga i zakrwawiona. Łzy wypływały jej z oczu. Wziąłem koc i zniosłem na dół. Zadzwoniłem po karetkę.

 

- Ethan ci to zrobił?

 

- Tak. Był tu z kolegą - zaczęła się dusić.

 

- Nic już nie mów. Będzie dobrze. Karetka zaraz przyjedzie - z jej brzucha sączyła się krew.

 

Zostawiłem ją na chwilę i wziąłem z łazienki czyste ręczniki, by przyłożyć do rany i zatamować krew. Widziałem jak jej twarz bladła, a usta robiły się sine. Nie wiedziałem co mam robić. Krew sączyła się mocniej, moje uciskanie rany, która była rozcięta pod sercem i najprawdopodobniej nożem, nic nie dawało.

 

- Kurt... Czuję się taka zmęczona - wyszeptała.

 

- Nie próbuj zasypiać!

 

- Zimno mi - trzęsła się. Poszedłem po koc i przykryłem jej chłodne ciało - Dziękuję - zamknęła oczy i przestała oddychać.

 

- Miriam, Miriam! - nie reagowała na moje krzyki i szarpania.

 

Zacząłem ją reanimować, ale bez skutku. Byłem cały zakrwawiony, kiedy do środka wpadła policja. Rzucili się na mnie i położyli na podłodze, zakuwając mnie w kajdanki.

 

- Puść mnie! To nie ja! - nie słuchali mnie.

 

- Wszystko co powiesz, zostanie użyte przeciwko tobie - inny policjant wydukał znaną nam wszystkim formułkę.

 

- To naprawdę nie ja!

 

- Zostajesz zatrzymany pod zarzutem zabicia ...

 

- Kurwa! Ja nie zabiłem Miriam - wyprowadzili mnie z domu i wsadzili do policyjnego wozu.

 

Jak oni mogli oskarżyć mnie o morderstwo. Przecież nigdy bym nikomu krzywdy nie zrobił. Jednak z policją nie warto było rozmawiać. Wyprowadzili mnie z samochodu wprost na komendę. Zostawili mnie samego w jakimś ciemnym pokoju. Po kilku minutach wszedł mężczyzna, który przedstawił się jako Felix Reno.

 

- Panie Donovan, w ładne bagno się pan wpieprzył - powiedział w pierwszych słowach do mnie.

 

- Nic nie powiem bez mojego adwokata.

 

- Zaraz będzie. Pański ojciec już go wezwał - super, ojciec nie będzie zadowolony z tego, że jego synka oskarżają o morderstwo, którego nie popełnił - Twierdzi pan, że to nie on zabił pannę Miriam - spojrzał w papiery - Vico - nie wiedziałem nawet jak ona się nazywała.

 

- Nie zabiłem jej! - walnąłem rękoma o stół, chociaż miałem założone kajdanki - Ona zadzwoniła do mnie, że Ethan jest pod domem i ona się boi. Obiecałem Miriam, że przyjadę. Na końcu dodała, że wszedł do domu. Kazałem jej zadzwonić na policję.

 

- Sprawdzimy połączenia i godzinę rozmowy.

 

- Ona żyła jak przyjechałem - zasłoniłem dłońmi twarz - On ją bił wcześniej... Dlatego zamieszkała w moim domu, bo ją wyrzucił z ich mieszkania.

 

- Panie Donovan, kim jest Ethan, jak się nazywa i gdzie mieszka?

 

- Nazwiska nie znam, ale proszę zapisać adres - podałem mu ulicę, na której mieszkał.

 

- Sprawdzimy.

 

- Proszę powiadomić moją narzeczoną. Ona sama panu powie, że pomagałem tylko Miriam.

 

- Dobrze - wstał i wyszedł. Po chwili weszło dwóch policjantów i wyprowadziło mnie do zimnej i obskurnej celi.

 

Usiadłem na pryczy i przykryłem się kocem. Spojrzałem na swoje dłonie. Miałem na nich zaschniętą krew Miriam. Wstałem i podeszłem do brudnego zlewu. Odkręciłem wodę i zacząłem zmywać z siebie krew.

 

Nie wiem nawet, kiedy zasnąłem. Obudzili mnie na przesłuchanie, na którym był obecny mój adwokat. Potwierdziło się wszystko to co powiedziałem. Zdjęli ze mnie zarzut morderstwa i oczyścili mnie ze wszystkiego. Miałem być wolny, po wypełnieniu kilku papierów. Po wypełnieniu wszystkiego, wypuścili mnie. Kiedy wychodziłem w obecności mojego adwokata, zobaczyłem szczęśliwą i zapłakaną Esme. Podbiegła do mnie i rzuciła mi się prosto w ramiona.

 

- Kurt, mój kochany - pocałowała mnie - Jedźmy do naszego domu - powiedziała.

 

W tej chwili byłem naprawdę wdzięczny losowi, że zesłał mi Esme ponownie na moją drogę. Miałem nadzieję, że wszelkie kłopoty miałem za sobą, ale myliłem się. Chociaż jeszcze o niczym nie wiedziałem.

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 3

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (4)

  • Monika 02.06.2016
    Chcę więcej:)
  • xdarcia 02.06.2016
    super pisz częściej :)
  • osamotniona 02.06.2016
    Super sie czyta, czekam na kolejny rozdział. Daje 5 ;)
  • kesi 02.06.2016
    Postaram się trochę przyśpieszyć pisanie. Pozdrawiam

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania