Zagubienie w miłości - rozdział dwunasty
Gdy wydaje Ci się, że się poddajesz
Wiedz tylko, że może wydawać Ci się,
że umierasz, lecz nie umrzesz.
Czujesz jak uwalniasz z siebie miłość
Gdy już myślisz o poddaniu się, nie rób tego!
On stał, trzymając mnie w pasie blisko siebie i całował tymi miękkimi i rozkosznymi ustami. A ja? Ja stałam z otwartymi oczami i biłam się z pragnieniem odwzajemnienia jego pocałunku. Odepchnęłam Kurta i chciałam już coś powiedzieć, ale on wykorzystał okazję i dostał się do mojego wnętrza. Poszukiwał natrętnie mojej akceptacji. Mało myśląc ugryzłam go w język i odepchnęłam z całej siły.
- Kobieto oszalałaś!? Co ty jakaś bestia bez uczuć jesteś? - musiałam zbyt mocno go ugryźć, bo krew pokazała się jemu na języku.
- A ty uważasz, że masz do wszystkiego prawo!?
- Jesteś wiedźmą bez uczuć - zabrał swoje rzeczy i otworzył drzwi - Kochałem cię Esme, a ty ciągle mnie ranisz - trzasnął drzwiami, pozostawiając mnie w osłupieniu.
Jak on mógł powiedzieć, że ja go ranie. Przecież to on mnie zdradził z jakaś rudą szmatą, to on mnie zranił, a swoją obecnością przywraca bolesne wspomnienia, tak jak i te cudowne. On myślał, że ja to bez serca jestem i niczego nie czuję? Byłam do cholery człowiekiem z krwi i kości, więc czułam wszystko, każde uczucie, radość, szczęście i upajałam się rozkoszą, którą zaznawałam przy nim. Po co on się zjawił po pięciu latach w moim życiu?
*************************************************
Od naszej ostatniej kłótni minął tydzień. Kurt unikał mnie pod każdym względem, aż do dzisiaj, kiedy to miałam napisać dla niego sprawozdanie z całego tygodnia. Nie wiem po co mu to było potrzebne, ale nie pytałam się, bo tak naprawdę to nie miałam kiedy się o to zapytać swojego szefa. Zrobiłam to co do mnie należało i z gotowym sprawozdaniem ruszyłam do gabinetu Kurta. W firmie nikogo już nie było, zostałam tylko ja i szef. Zapukałam nieśmiało wyczekując jednego słowa proszę. Po cichym proszę weszłam do środka. Kurt podniósł się z fotela i ruszył w moją stronę. Nie podszedł do mnie, tylko do drzwi, które zamknął na klucz.
- Co ty robisz? - zapytałam patrząc na niego zaskoczona.
- Wypuszczę cię dopiero wtedy, kiedy sobie wszystko wyjaśnimy. Dalej tak być nie może - nie wiedziałam go jeszcze takiego upartego i złego.
- Ale co ja mam ci wyjaśniać?
- Wszystko. Odpowiesz mi na każde zadane pytanie.
- Kurt, jak zaraz nie otworzysz tych pieprzonych drzwi to zacznę krzyczeć.
- To krzycz. Ja wszystkich wysłałem do domu, a ochrona znajduje się kilka pięter niżej. Nie masz innego wyjścia jak mi wszystko powiedzieć - stałam i nie wiedziałam co powiedzieć. To całe sprawozdanie to był pic na wodę. Wszystko sobie ukartował.
- Jesteś draniem, Donovan.
- Koniec z obelgami. Pytanie pierwsze, dlaczego mnie zostawiłaś? co ja ci takiego złego zrobiłem? Przecież byliśmy szczęśliwi, a ty mnie Esme do cholery kochałaś - dlaczego on mi tak dziurę w brzuchu wiercił. Po co mu to wiedzieć, jak doskonale znał prawdę o swoim wyskoku.
- Chcesz Kurt znać prawdę? Jesteś tego pewny? Chcesz by ból powrócił do mnie ponownie? - łzy zbierały mi się w oczach.
- Kurwa! Chce w końcu wiedzieć dlaczego kobieta, którą kochałem nad życie mnie zostawiła.
- Jesteś potworem, skoro każesz mi wracać do przeszłości, ale proszę cię bardzo, powiem ci - rzuciłam papiery na biurko i odwróciłam się w jego stronę - Chciałam zrobić ci niespodziankę i przyjechałam do ciebie. Kiedy wysiadłam z taksówki zobaczyłam ciebie jak obściskiwałeś jakąś rudą dziwkę. Byliście tacy zafascynowani sobą, że nawet nie zauważyłeś mnie jak stałam z walizką po drugiej stronie ulicy - łzy zaczęły mi wypływać jak woda z fontanny - Zdradziłeś mnie Kurt! Zdradziłeś - zakryłam twarz dłońmi i zaczęłam płakać. Donovan podszedł do mnie i chciał mnie objąć, ale wyrwałam się.
- Esme, ja ciebie nie zdradziłem. Nigdy! Ta kobieta to była moja kuzynka - faceci i ich pieprzone kuzynki. Mieli ich pęczki i ciągle kłamali.
- Nie kłam już, bo to bez znaczenia - płakałam dalej, nie zważając na mój makijaż.
- Paula pomagała mi wybrać dla ciebie pierścionek zaręczynowy - podniosłam gwałtownie głowę do góry - Tak bardzo ciebie kochałem, Esme. Byłaś moim życiem, światłem i powietrzem. Pragnąłem spędzić z tobą resztę życia, ale ty odeszłaś, zostawiłaś mnie. Szukałem cię, ale nikt niczego nie chciał mi powiedzieć, załamałem się. Poczułem się nic nie wartym facetem i nadal tak się czuję, bo nie wierzysz mi w żadne słowo - Kurt chciał mi się oświadczyć? Ta ruda to jego kuzynka? Cholera, czy ja sama na własne życzenie zmarnowałam własne i jego szczęście? Nie to nie mogło być realne. To nie dzieje się naprawdę.
- Nie wierzę ci. Po tylu latach możesz mi każdą bajeczkę wcisnąć, a ja nie jestem łatwowierna - podszedł ponownie do mnie i wziął moją twarz w dłonie.
- Miłość powinna uskrzydlać Esme, lecz ty mi te skrzydła podcięłaś - złożył delikatny pocałunek na moich wargach - Kiedy ciebie ujrzałem w biurze mojego ojca, to poczułem się jak wtedy, kiedy spadłaś z mojego płotu wprost pod moje nogi. Pomyślałem, że nic się między nami nie skończyło, że to był tylko zły sen, z którego się obudziłem.
- Kurt, kochałam cię najmocniej, tęskniłam za tobą, ale nasz związek to przeszłość. Ty i ja to zakończony temat, a teraz proszę cię, wypuść mnie, bo muszę jechać na lotnisko po Patricka - puścił mnie natychmiast i ruszył otworzyć drzwi. Poszłam i kiedy wychodziłam, usłyszałam słowa goryczy, które zabolały mnie.
- Jesteś osobą bez uczuć, która zapatrzona jest tylko sama w siebie, a do tego nie umiesz przyjąć prawdy do siebie. Nie chcę ciebie znać, więc lepiej poszukaj innej pracy - trzasnął drzwiami zanim cokolwiek powiedziałam.
Poszłam do swojego biurka, wzięłam karton i zaczęłam pakować swoje rzeczy do niego. Łzy ponownie kapały z oczu. Zabrałam wszystkie rzeczy i napisałam na szybko swoje wymówienie z pracy. Wolałam się sama zwolnić, niż dać jemu satysfakcję. Napisane wypowiedzenia wydrukowałam i ze swoimi rzeczami ruszyłam do gabinetu Kurta, po raz ostatni. Weszłam bez pukania, na co gwałtownie się poruszył na swoim skórzanym fotelu.
- Proszę - podałam mu pismo i wyszłam. Biegiem rzuciłam się do windy i kiedy drzwi się za mną zamykały usłyszałam wołanie Kurta.
- Esme, proszę poczekaj - drzwi się zamknęły, a ja zjeżdżałam na dół.
Ostatni raz wyjeżdżałam z tego parkingu. Moja osoba już tu nigdy znajdzie się w tym pomieszczeniu. Postanowiłam wyjechać stąd i więcej tu nie wracać. W innym mieście też znajdę pracę.
Kurt po raz kolejny zniszczył moje życie. Zaręczyny? Śmieszne.
Komentarze (5)
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania