Zagubienie w miłości - rozdział piętnasty

KURT

 

Całą noc i cały dzień zastanawiałem się jak zatrzymać i przekonać do siebie Esme. W pierwszej chwil, gdy dowiedziałem się, że będę z nią pracował, nasunęła mi się myśl i chęć zemsty. Lecz teraz, kiedy spędziłem z nią te kilka dni, uzmysłowiło mi, że nadal ją kochałem. Jeszcze dowiedziawszy się, że Esme uciekła ode mnie, bo zobaczyła mnie z kuzynką, która od czterech lat nie żyła. Czemu ona nie porozmawiała ze mną wtedy? Przecież chciałem jej się oświadczyć i ożenić się z nią, mieć dzieci i wieść szczęśliwe życie w cudownym, białym domku. Wyobrażałem sobie, że siedziałem razem z Esme w naszym ogrodzie, patrząc na trójkę naszych brzdąców jak się bawią. Był to piękny obraz, ale rozmazany, bo okazał się nierealny. Żal mi tych straconych lat, bo to była pomyłka, której Esme nie chciała wytłumaczyć. Dopiero przy moim oporze i zamknięciu jej w moim gabinecie, dało ten rezultat i w ten sposób się dowiedziałem.

 

Pojechałem z samego rana po resztę swoich rzeczy z domu. Nie miało sensu mieszkać w takim dużym pomieszczeniu samemu. Zakupiłem mieszkanie, a raczej apartament, który był dla mnie wystarczający.

 

Pakowanie przerwał mi dzwonek do drzwi. Otworzyłem drzwi. Przed nimi stała Miriam. Jakże ona mi działała na nerwy.

 

- Kurt, kochanie musisz mi pomóc - stała z walizką w ręku i była cała zapłakana, jej makijaż był całkowicie rozmazany. Wyglądała jak zombie.

 

- Wejdź - otworzyłem szerzej drzwi, by weszła.

 

Zaprowadziłem ją do kuchni i nalałem jej szklankę whisky. Przyjęła ją od razu i przechyliła jej całą zawartość.

 

- Mów co się stało - podałem jej pudełko z chusteczkami.

 

- Ethan wyrzucił mnie z mieszkania, bo nie zgodziłam się, by do domu przyprowadzał swoje dziwki.

 

Ten koleś był chory psychicznie. Miriam poznała go dwa lata temu i zamieszkali razem po tygodniu. Mówiłem jej, że to jest zwykły alfons, ale nie słuchała mnie. Później wyjechałem i nie interesowało mnie jej życie. Miałem własne życie.

 

- Miałaś go zostawić.

 

- Tak, ale nie miałam pieniędzy, więc gdzie miałam iść - wzięła chusteczkę i wysmarkała nos.

 

- Chciałem ci pomóc, pamiętasz? - kiwnęła głową, potakując - Uderzył cię znowu?

 

Kilka razy ten bydlak ją po bił. Raz znalazła się w szpitalu ze złamanym żebrem, lewą ręką i z pociętym polikiem. A to wszystko przez to, że rozmawiała z sąsiadem. Myślałem, że to ją przekona i przyjmie moją propozycje. Chciałem wynająć jej mieszkanie i opłacać póki nie znajdzie pracy, ale przecież ten damski bokser przekonał ją do siebie. Szkoda słów. Nie rozumiałem Miriam.

 

- Tak, tylko tym razem mnie z kopał.

 

Podwinęła bluzkę i pokazała mi plecy. Były całe fioletowe. Nie podobało mi się to.

 

- Trzeba jechać do lekarza, a na tego skurwiela nasłać policję.

 

- Proszę, nie - błagała mnie.

 

- Nie rozumiem ciebie.

 

- Wiem, ja siebie też - rozpłakała się.

 

- Słuchaj Miriam, ja się z domu wyprowadzam, więc możesz tu zostać ile tylko chcesz - nie mogłem zostawić jej na pastwę losu. Była strasznie wkurzająca i często wskakiwała mi do łóżka, ale jednak to była kobieta, maltretowana kobieta.

 

- Dziękuję ci Kurt.

 

- Pojadę do apteki kupić jakieś leki i zrobić zakupy, byś przez najbliższe dni miała co jeść.

 

- Kochany jesteś. Jak przyjdziesz to mogę zrobić ci świetną laskę, kochanie.

 

Co to za baba. Jak tak można było siebie traktować.

 

- Nie ośmieszaj się.

 

Wstałem, założyłem kurtkę i wyszedłem z domu. Wsiadłem do auta i odjechałem. Do apteki jak i do marketu miałem blisko, więc dużo czasu mi wszystko nie zajęło. Kupiłem Miriam jakieś maści i tabletki przeciwbólowe oraz warzywa, owoce, trochę wędlin jak i serów. Oczywiście nie brakło mięsa i ryb. Obładowany zakupami, pojechałem do domu. Podjeżdżając pod dom, zauważyłem zapłakaną Esme, która wsiadała do taksówki.

Cholera, co ona tu robiła w takim stanie. Bałem się, że ktoś zrobił jej krzywdę. Wtedy nie wiedziałem, że to przez Miriam.

Wpadłem do domu z torbami i doskoczyłem do dziewczyny, która była w połowie goła. Kiedy mnie zobaczyła, rzuciła się na mnie. Odepchnąłem ją od siebie, a ona upadła na sofę, jęcząc z bólu.

 

- Czy ciebie już do reszty pojebało!? - krzyknąłem na nią.

 

- Chciałam ci się odwdzięczyć.

 

- Ubierz się do cholery! Za kogo ty mnie Miriam masz? - chętnie bym ją wypierdzielił z mojego domu, ale ta dziewczyna tak była. Taka jej natura.

 

- Wybacz - założyła bluzkę na swoje gołe piersi - Ja tylko w taki sposób umiem dziękować.

 

- To zmień się kobieto. Kto będzie chciał mieć dziwkę za pracownika? Chyba, że chcesz skończyć w burdelu.

 

- Nie - powiedziała cicho.

 

- Była tu Esme? - ona była dla mnie najważniejsza, a nie ta wariatka - Tylko nie zaprzeczaj.

 

- Była.

 

- Mówiła po co przyjechała?

 

- Nie. Zobaczyła mnie i pobiegła z powrotem z płaczem.

 

- Ja wychodzę i zabieram resztę rzeczy. Tu masz klucze. Trzymaj się.

 

Wybiegłem z domu wsiadając do samochodu. Kurwa! Ponownie Esme bez wyjaśnienia uciekała ode mnie. Zobaczyła Miriam i z pewnością coś sobie pomyślała na mój i jej temat. Czy ona kiedyś nauczy się mówić o swoim bólu i o tym co myśli? Należało jej się ostre lanie.

 

Odpaliłem silnik i ruszyłem prosto do Esme. Musiałem wytłumaczyć jej tą całą obecność Miriam. Skoro ona nie potrafiła walczyć o to co piękne i najważniejsze, to ja chciałem to zrobić, bo przecież miłość to jest coś pięknego i o taką miłość jaka była między mną, a Esme była warta wszystkiego.

 

Zaparkowałem na pierwszym lepszym miejscu i biegiem wskoczyłem do windy, z której akurat wysiadało starsze małżeństwo. Wcisnąłem liczbę dwadzieścia i ruszyłem w górę. Drzwi otworzyły się na odpowiednim piętrze i wysiadłem. Zapukałem do drzwi Esme, które po chwili otworzył Patrick.

 

- Gdzie ona jest? - zapytałem i wdarłem się do środka.

 

- Esme nie chce ciebie widzieć. Nie wiem co jej zrobiłeś, ale nie pozwolę ci na jej krzywdzenie.

 

- Pytam po raz ostatni! Gdzie jest kurwa Esme!?

 

- Czego chcesz!? - otworzyły się drzwi sypialni i stanęła w nich zapłakana Esme.

 

- Wiem, że widziałaś w moim domu Miriam, ale to nie tak jak myślisz.

 

- Nie mów mi tylko, że to twoja kuzynka - czułem, że nie będzie łatwo ją przekonać do tego, że między mną, a Miriam nic nie było.

 

- Nie! Daj mi szansę wytłumaczyć się. Chyba, że chcesz stracić kolejne pięć lat z naszego wspólnego życia. Nie pozwól, by ponowne nieporozumienie zniszczyło nas. Nie zawsze to co się widzi jest prawdą o jakiej się myśli - mówiłem jednym ciągiem - Przecież ja ciebie kocham Esme. Jesteś dla mnie wszystkim - nie dokończyłem gdyż Esme mi przerwała.

 

- Patrick wybacz, ale muszę z Kurtem porozmawiać - wciągnęła mnie do swojej sypialni i zamknęła drzwi na klucz - Wyśpiewasz mi wszystko, całą prawdę. Masz na to pięć minut, a później jeśli mnie nie przekonasz, robisz wypad.

 

Stałem zdziwiony jej postawą i nie poznawałem mojej cichej i delikatnej kobiety. Podszedłem do niej i przyległem do jej malinowych i słodkich ust.

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 3

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (3)

  • Magda 04.05.2016
    ;) super rozdział ;)
  • Miła 04.05.2016
    Czekam na kolejny
  • kesi 04.05.2016
    Kolejny w połowie napisany

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania