Zagubienie w miłości - rozdział siódmy

Każdego dnia musimy walczyć z wiatrem

Musimy żyć

Wszystkie te rzeczy są tylko pustymi pragnieniami

Bo nie ma dymu bez ognia

 

 

Ostatnie godziny w domu minęły mi na plotkowaniu z Brit, od której dowiedziałam się, że Alfredo to nowe odkrycie jej ojca. Tak przypuszczałam, ale przyjaciółka twierdziła, że on na maksa się w niej zakochał i chodzi za nią jak piesek. To co powie to on robi. Czułam, że i tak z tego nic nie będzie, bo Brit nie znosiła tłamszenia i małej swobody. Biedny Alfredo, pomyślałam. Za to była bardzo zainteresowana Oscarem i nie interesowało ją to, że miał problem z hazardem. Stwierdziła, że ona ma dar przekonywania i przy niej, by się z tego wyplątał. Czasami się zastanawiałam skąd u niej tyle pewności siebie? Ale moja przyjaciółka taka właśnie była i kochałam ją.

 

Mamuśka przygotowała pyszny, pożegnalny obiad dla mnie, na którym oczywiście została Britney. Przy czekaniu na taksówkę, mama się popłakała, a tato ledwo co się powstrzymywał. Nawet w ostatniej chwili przybiegł Patrick. Jeszcze tego mi tu brakowało, by może jeszcze on mi się tu rozklejał. Podjechała taksówka i pomachałam swoim bliskim, ale przed tym jak wsiadłam Patrick podszedł i złapał mnie w pasie przyciągając do siebie mocno. Przybliżył swe usta do moich i pocałował bardzo namiętnie, aż w głowie mi się zakręciło. Byłam w szoku.

 

- Wybacz mi piękna, ale marzyłem o tej chwili od dnia kiedy weszłaś do zakładu w tej swojej kremowej sukience, która cudnie przylegała do ciebie - na jego słowa się zaczerwieniłam - Podobasz mi się i chciałbym się jeszcze z tobą spotkać.

 

- Ale ja tu rzadko przyjeżdżam.

 

- Ja przyjadę do ciebie jeśli mnie zaprosisz - pocałował mnie ostatni raz i podał mi swój numer telefonu - Zadzwoń - powiedział i oddalił się, a ja stałam i patrzyłam jak jego sylwetka zanika,

 

- Panienko, jedziemy? - usłyszałam głos kierowcy.

 

- Tak, tak jedziemy - pomachałam jeszcze raz rodzicom, którzy stali z wielkimi rogalami na twarzy. Domyśliłam się z jakiego powodu.

 

Niestety droga na lotnisko była zakorkowana i podróż nie była taka przyjemna. Na szczęście, że wcześniej wyjechałam to bez nerwów zdążyłam na samolot, na który i tak jeszcze czekałam pół godziny. Usadowiłam się wygodnie i zażyłam tabletkę, by ponownie nie przechodzić stresu podczas startu.

 

Siedziałam i rozmyślałam nad tym co zrobił Patrick. Dlaczego on tak mnie pocałował bez mojej zgody? Nikt dawno mnie nie całował, zwłaszcza tak jakby ten pocałunek miał przekazać mi bardzo wiele czułości, zachwytu i pragnienia. Musiałam przyznać sama przed sobą, że ten koleś całował cudownie, delikatnie, ale erotycznie, że aż w głowie się wszystko kręciło. do tego jeszcze jego propozycja przyjazdu do mnie. Dziwnie tak zapraszać do siebie obcego faceta, który chciał grzać twoje łóżko. Jednak Patrick miał coś w sobie, co mogło przyciągać kobiety jak pszczoły do miodu. On sam był jak ten miód. O czym ja rozmyślałam?

 

- W końcu w domu - powiedziałam sama do siebie, wchodząc do mieszkania.

 

Postawiłam walizkę w przedpokoju, postanowiłam zająć się nią jutro. Podreptałam do kuchni i nastawiłam wodę na herbatę. Pomyśleć, że weekend minął mi tak super. Oczywiście nie obyło się bez niespodzianek. Pierwszą był Oscar, a raczej ja w jego łóżku, a druga to pocałunek Patricka. Ten chłopak za cholerę nie chciał mi wyjść z głowy. Szybko otrząsnęłam się z tego amoku i zalałam herbatę i zrobiłam sobie szybko kanapki i zjadłam. Wykąpałam się i położyłam się do łóżka. W końcu jutro wracam do pracy i poznam młodszego syna Brandona. Ciekawa była czy też był taki sympatyczny jak Oscar i przystojny? A może jako młodszy brat był bardziej fajniejszy? Okazać się miało na następny dzień.

 

Oczywiście prawie przysnęłam, bo dwa razy tłukłam budzik, ale kiedy spojrzałam na zegarek wyskoczyłam z łóżka jak poparzona. Nie wiedziałam za co mam się wziąć. Szybko zalałam kawę, wzięłam szybki prysznic i na biegu piłam czarny napój i przegryzałam kanapkę, która została mi z kolacji. W podskokach zakładałam czarne szpilki do swojej czarnej garsonki. Złapałam torebkę i zbiegłam ze schodów. Odpaliłam silnik i ruszyła do pracy. Jednak musiałam mieć pecha i wjechałam w korek. Zamiast jechać dziesięć minut to jechałam pół godziny.

 

- Cholera! Jestem spóźniona - gadałam do siebie w samochodzie, waląc dłońmi w kierownicę.

 

W końcu wjechałam na parking biurowca i zaparkowałam. Biegiem wskoczyłam do windy.

 

- Witaj Esme, szef czeka na ciebie - no tak, asystentka wraca po urlopie do pracy spóźniona o dwadzieścia minut.

 

- Dzięki Angelika - posłałam recepcjonistce serdeczny uśmiech.

 

Kroczyłam szybszym krokiem do gabinetu Brandona. Przystanęłam przed łazienką i weszłam do niej, by zobaczyć swoje nienaganne odbicie w lustrze.

 

Zapukałam i bez czekania na pozwolenie weszłam do środka.

 

- Witaj Brandon. Przepraszam ciebie za spóźnienie, ale złapały mnie korki - szef siedział do mnie tyłem, ale kiedy się odwrócił w moją stronę, zamarłam. Nie wiedziałam co mam zrobić, gdzie się zakopać.

 

- Witaj Esme - ten jego męski głos, który tak na mnie działał, wbijał się w moje uszy - Ojca nie ma i przez najbliższe trzy miesiące ja będę go zastępował - był nienagannie ubrany w szary garnitur, białą koszulę i szary, lśniący krawat. Był jeszcze bardziej przystojniejszy niż pięć lat temu - Tu masz napisane swoje obowiązki, które masz wykonywać dla mnie przez najbliższe dwa dni - podał mi czerwoną teczkę, którą z ledwością przyjęłam. Najgorsze było to, że nie potrafiłam z siebie wydobyć słowa.

 

- Co z Brandonem? - jedynie tyle mogłam powiedzieć.

 

- Potrzebuje odpoczynku. Kazał ciebie pozdrowić - podszedł do fotela i usiadł na nim.

 

- Dziękuje.

 

- A teraz możesz wracać do pracy - mówiąc to, patrzył w jakieś dokumenty.

 

- Nie wiedziałam, że Brandon jest twoim ojcem - uniósł głowę.

 

- A co by ci ta wiedza dała? Rzuciłabyś pracę i ponownie uciekła ode mnie - uśmiechnął się drwiąco, a mnie łzy wezbrały w oczach.

 

- Możliwe - wyszłam i trzasnęłam drzwiami.

 

Wszędzie się spodziewałam Kurta spotkać, ale nie w pracy i nie jako mojego szefa. Uczucia na nowo odżyły, tak jak i ból, który mi wyrządził zdradzając mnie z jakąś panienką.

 

Rozdział krótki, ale zaczyna się robić ciekawie. Kurt powrócił :-)

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 1

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (2)

  • Magda 26.04.2016
    Wow!!!! Myślałam że wpadną na siebie czy coś. .. tego się nie spodziewałam ;)
  • kesi 26.04.2016
    Dziękuję. Zaskoczenie musiało być :-)

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania