Zajazd księżyca
Gospoda na odludziu świeciła pustkami, jak prawie przez wszystkie dni w roku, kiedy przez odludne tereny nie wędrowali kupcy, lub niewielkie oddziały zbrojnych.
Pod poprzecieraną, wspartą na palach plandeką, przy kolebiącym się, dawno niewycieranym stole, siedziała młoda kobieta, wpatrzona w okrągłą tarczę księżyca.
Wymizerowana twarz zdradzała skrajne wyczerpanie. Nie tknęła jedzenia, postawionego przed nią, przez leciwą karczmarkę, popijała jedynie wino, mechanicznymi ruchami podnosząc do ust gliniany kubek.
- Nie jesteś z tond i pewnie długa droga za tobą? - Staruszka krążyła zaciekawiona wokół zjawiska, jakim był rzadki gość, z mieczem u pasa. - Jesteś wojowniczką? Dlaczegoś taka milcząca? Mieszkam tu od zawsze i radam usłyszeć wieści ze świata.
Dziewczyna popatrzyła na karczmarkę z niechęcią i głośno odstawiła kubek.
- Twoje gadanie, stara, sprawia, że wino smakuje jeszcze gorzej – warknęła, zabrała ze stołu obtuczony dzbanek i powłócząc nogami ruszyła w stronę wozu, zaprzężonego w jednego tylko konia.
- To dla was, zasłużyliście. - rozlała ciecz po wieku drewnianej skrzyni, przypominającej trumnę, w jakich zazwyczaj chowano biedotę.
Wino, drobnymi stróżkami przedostało się przez szczeliny między deskami.
Jeszcze tylko trochę, pomyślała, wciskając za ucho kosmyk włosów targanych wiatrem. To moja odpowiedzialność… Wtedy odpocznę.
- Odebrałaś komuś życie, a może sama jesteś już martwa? - Nie usłyszała karczmarki, dopóki ta nie stanęła tuż obok. - W taką noc jak ta, pojawiają się tu tylko tacy, którzy już umarli, lub ci, których czeka to niedługo.
- Tobie jednak zadziwiająco długo udało się zachować życie. Nawet z tym językiem, który plecie same głupoty. - Wojowniczka spojrzała wściekle na intruzkę, a jej dłoń dotknęła lekko rękojeści miecza. - Mam ci go odciąć, żebyś jeszcze trochę pożyła?
Staruszka jednak nie wydawała się przestraszona.
- Ten stary język, czasem potrafi powiedzieć jeszcze coś pożytecznego. Wygląda na to, że już długo się błąkasz. Szukasz czegoś? - Poufale przysunęła się bliżej.
Dziewczyna przez chwilę przygryzała wargę, zanim zdecydowała się odpowiedzieć.
- Szukam zajazdu. Słyszałam, że gdzieś na tym pustkowiu znajduje się zajazd, gdzie dusze zmarłych mogą zaznać spokoju. - Kiedy wypowiedziała te słowa na głos, zrozumiała, jak absurdalnie mogły zabrzmieć, karczmarka jednak uśmiechnęła się ze zrozumieniem.
- Szukasz zajazdu księżyca – stwierdziła.
- Znasz go? - Na twarzy wojowniczki odmalowała się nadzieja i ledwie była się w stanie powstrzymać, by nie schwycić starej za ramiona i nie potrząsnąć nią. - Mów, gdzie mogę go znaleźć.
- To miejsce, gdzie zbłąkane dusze zostają spętane, ale ty tam nie dotrzesz. To miejsce dla umarłych, takich jak ci tam.
Ruchem głowy wskazała bezkresne połacie piasku, a wiatr przyniósł w ich kierunku odległe jęki i szczęk oręża dawno zmarłych wojów.
- Ile dusz masz w tej skrzynce? - zapytała karczmarka, ciekawie popatrując na wóz, z którego skapywały już ostatnie krople wina, wsiąkając w piach. Czerwone jak krew.
- Jeśli chcesz pożyć jeszcze trochę, odpowiedź, gdzie mam się udać. - Ręce jej drżały, kiedy sięgnęła po broń.
- Ilu już zabiłaś, przez wzgląd na zmarłych? - zaszemrała stara. - Jest pełnia, pełnia głęboko zakorzenionych żali. Nie możesz być odpowiedzialna za tych, co zgaśli, kiedy nawet za samą siebie do końca nie odpowiadasz. To arogancja.
- Jeśli tylko zmarli mogą tam dotrzeć, to zabiję się nawet w tej chwili. - Po zetknięciu z ostrzem, po szyi spłynęła stróżka krwi, jednak dłoń dziewczyny znieruchomiała, kiedy karczmarka uśmiechnęła się z wyższością.
- Nie spłacisz wszystkiego swoim marnym, życiem, nie bądź arogancka. Aż tak wiele nie jest ono warte. Zajazd księżyca jest tam, gdzie zbierają się zmarli, sami się tam udają.
Wojowniczka rozejrzała się niepewnie. To nie mogła być prawda, te wszystkie błąkające się duchy, kierowały się w stronę prowizorycznej gospody.
Stara przez cały czas z niej kpiła.
Kroki za plecami sprawiły, że odwróciła się. Na miejscu karczmarki stała wyschnięta, pokrzywiona jabłoń, a za nią potężne zabudowania.
Pełnia księżyca i nowa właścicielka zajazdu.
Komentarze (16)
za tych, co zgaśli, - zgasnęli, bo ja gasnę, oni gasną itd.
Końcówkę chyba rozbudował bym nieco by mocniej "uduchowić" pointę.
Tyle sugestii, tekst Twój więc i wybór reakcji także. :) Dziękuję :)
Co do rozbudowy, to może za jakiś czas, bo jak na dzisiaj, ten tekst wystarczająco mnie wkur...
Nie mogłam z niczym, do ładu, składu dojść i niemal całowałam monitor, kiedy do końca dobrnęłam : )
Dziękuję pięknie i pozdrawiam
Pouchwale
Aż z ciekawości przeczytałam. Nie porywa szczerze mówiąc.
Ale trochę tekst taki...hmm. Sam nie wiem.jak rzec. Koniec odpowiedni z tą ''suchą jabłonią'' i tym co w tle.
P.S.→Zdaniem mym→ wtrącenia dialogowe między kreskami powinny byś z małej.
Pozdrawiam:)
mimo to, piszę i wstawiam, żeby lenia do siebie nie dopuścić.
Jutro, na spokojnie przejrzę dialogi i zobaczę co poprawić.
Dziękuję ślicznie i pozdrawiam.
to pewnie przez długie tygodnie nic z siebie nie wycisnę.
Myślałam nawet nad usunięciem tego, ale nie, trzeba brać odpowiedzialność, za to, co się naskrobało.
co mnie poruszy, ale gdzie to i co to?
Dziękuję ślicznie za miłą radę : )
Pozdrawiam.
Główna bohaterka to wojownik, dlatego też jest mało kobieca i agresywna. Co do karczmarki, masz rację,
tylko udaje prostą.
Ślicznie dziękuję i pozdrowienia ślę : )
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania