Pokaż listęUkryj listę

Opoowi *** Spóźnione kwiaty

O wszystkim - co chciałbym tobie powiedzieć - już zapewne w dużej mierze pomyślałaś.

Spieszę tylko dodać, że dobrze mi tutaj.

Twoja troska o to, że znowu palnę jakieś głupstwo jak to miałem w zwyczaju czynić,

nie ma teraz żadnego sensu. Tu po prostu nie wypada tego robić. Nawet gdybym chciał.

Wiedziałaś, że jestem drzwiami którymi ktoś za bardzo trzasnął o futrynę.

Nie przeczę… może nawet trochę pomogłem, lub nawet owej futryny nie wzmocniłem.

Ale ty mogłaś patrzeć co bierzesz.

Wlazłaś w ciemny tunel bez działającej latarki i byłaś zdziwiona, że nic nie widać.

Mogłaś co prawda świecić przykładem, ale o tym akurat nie pomyślałaś.

Wiedziałaś wszystko lepiej.

Zaczęłaś wierzyć, że po spadzistym dachu nie ma prawa się cokolwiek staczać.

Aż nagle ujrzałaś – setki, tysiące dachów. Z każdego pędziły dziwne kule.

Leciały prosto na ogrodzenie twojej wyobraźni. Ja byłem bardziej cwany.

Siedziałem wysoko na dachówkach, lecz z uwagi na moje bezpieczeństwo

trzymałem zaciekle i wytrwale... tylko mi odleciało - co. Nagle w komin trafił piorun.

Ujrzałaś wielki błysk. Oznajmił tobie twoją głupotę. Doznałaś olśnienia, które cię przytłoczyło.

Zwaliło z nóg, ale wstałaś. Po chwili upadłaś i znowu uzyskałaś pion.

Miałaś więcej sił. Ja leżałem jak ten głupi i w duchu dziękowałem, że wpadłem do kupy gnoju.

To mnie uratowało. Ta miękkość pełna oczywistego zapachu - aczkolwiek zbawienna.

Jakoś się wygramoliłem, by nieświadomie włączyć przerwę w moim życiorysie.

Gdy nie wiedziałem gdzie jestem, to byłem już tutaj.

A jeszcze tak niedawno pielęgnowałem w sobie przekonanie,

że jestem sto razy mądrzejszy od ciebie.

Zachłysnąłem się tymi rozumami. Szare komórki stanęły mi w gardle.

Z uwagi na tą okoliczność, miałem ich mniej w moim mózgu, bo były w przełyku.

Nie spadałem długo. Tylko tyle, żeby zlecieć.

 

Właściwie – jak się zapewne domyślasz – dobrze mi tutaj.

Aczkolwiek jestem osamotniony, w tej całej sytuacji. Nie wieje wiatr. Nie ma smutku i radości.

Twojego uśmiechu, moich łez i odwrotnie lub po równo - też nie uświadczę.

Nie słyszę odgłosu naszych stóp. Jesteś wolna od podłych ludzi. Od dobrych też.

Już cię kwiaty nie zobaczą, tak przepięknej, jak... zapomniałem o czym pomyślałem.

Bo ich tobie nigdy nie wręczę.

Średnia ocena: 0.0  Głosów: 0

Zaloguj się, aby ocenić

    Napisz komentarz

    Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania