Pokaż listęUkryj listę

Zakazana miłość i skarb Rozdział 4 Oczy pełne strachu część 4

Rob zatopił swój miecz w piersi przeciwnika. Jim unikał ciosów szpady, w pewnym momencie mężczyzna się potknął wówczas to, korzystając z okazji Jim wbił mu sztylet w plecy. Miranda wystrzeliła strzałę, jak zawsze strzał był idealny. Pirat który został trafiony zaczął powoli osuwać się na ziemię nie upadł lecz chwiejnie stał na nogach, wówczas to Miranda dostrzegła, że stojący za nim kompan mierzy do niej z pistoletu. Zaczęła więc biec w stronę napastnika, podskoczyła a następnie odbiła się od twarzy wcześniej już trafionego pirata. Po wykonaniu obrotu w powietrzu stanęła twarzą w twarz z mierzącym do niej piratem, cięciwę łuku miała już naciągniętą, zdążyła to zrobić będąc jeszcze w powietrzu, grot strzały dotykał czoła mężczyzny. Na twarzy pirata pojawiło się przerażenie, jednak w dalszy ciągu zamierzał postrzelić dziewczynę, gdy tylko zaczął naciskać spust Miranda puściła strzałę, która przedziurawiała jego głowę na wylot. W tym samym czasie Tom rozprawił się z napastnikami, pośpieszył szukając Eryka.

Rozalia natomiast spanikowana wciąż uciekała, nie miała pojęcia gdzie się znajduje, nie było nikogo z załogi, nie było nawet ludzi których mogła by poprosić o pomoc, zupełnie pusto, jakby miejsce to wymarło dawno temu. Świadomość, że ktoś ją ściga, i że chce ja zabić dodatkowo przyprawiały ją o wręcz nienaturalnie szybkie bicie serca. Masywny Pirat dogonił Rozalię, zrównał się z nią a następnie całej siły popchnął. Dziewczyna upadła, a pirat przysiadł ją tak, że nie mogła się ruszyć, jedną dłonią ścisnął ją za szyję, w drugiej trzymał ostry sztylet. Usiłował ją dźgnąć, lecz Rozalia chwyciła go za rękę, pomimo to ostrze było coraz bliżej, wówczas Rozalia dostrzegła tatuaż zdobiący jego przedramię, a przedstawiał on węża połykający gwiazdę. Rozalia zamarła, faktów nawet nie trzeba było łączyć. Piraci którzy zaatakowali Rozalię i członków załogi Eryka to ci sami którzy zeszłego poranka zatopili i splądrowali okręt handlowy. Dziewczyna odepchnęła jego rękę, po czym złapała za swój sztylet i wbiła go w ramię mężczyzny, a gdy się oswobodziła wzięła nogi za pas. Po krótkiej chwili do rannego pirata zbliżyli się pozostali członkowie tej jakże wielkiej i niebezpiecznej bandy.

- Co ci się stało? – spytał jeden z nich.

- Jak to co! Ten gówniarz mnie dźgnął.

- Ostatnio sobie nie radzisz z takimi sytuacjami, nie umiesz nawet porządnie zabić.

- Zamknij się! Dorwę go i podetnę gardło!!

- Kapitan idzie!!!

Cała grupa zamilkła a ich kapitan zbliżył się do rannego.

- Widzę że odniosłeś rany – odparł z chłodem i bez jakichkolwiek emocji.

- Kapitanie, to nic takiego.

Mężczyzna wyjął pistolet i ze spokojem przyłożył do czoła rannego Pirata.

- Jesteś bezużyteczny.

- Ależ kapitanie!!!

Kapitan pociągnął za spust, rozniósł się strzał. Pirat padł. Mężczyzna obojętnie przeszedł obok jego zwłok, pozostawiając załogę, po czym ruszył w stronę gdzie pobiegła Rozalia. Przerażona dziewczyna wciąż biegła, choć brakowało już sił. Nogi stawały się coraz cięższe zaś kroki coraz wolniejsze, mięśnie zaczynały powoli odmawiać posłuszeństwa. Rozalia cały czas znajdowała się na otwartej przestrzeni, wówczas dostrzegła wąską uliczkę znajdującą się między dwoma wielkimi, niszczejącymi już budynkami. Bez zastanowienia wbiegła w uliczkę, która zaczęła się stawać coraz zimniejsza i ciemniejsza, nie spodziewanie stanęła przed wysokim murem.

- Ślepy zaułek!!?

Postanowiła wrócić, lecz gdy tylko się odwróciła sparaliżowało ją od strachu. Na drugim końcu uliczki stał mężczyzna, spowity cieniem, Rozalia nie wiedziała kim jest, strach sprawił, że jej ciało stało się niewładne. Tajemniczy mężczyzna zaczął iść pewnie a gdy tylko wyszedł cienia dziewczyna mogła mu się dokładnie przyjrzeć. Zielone oczy i złocista broda, płaszcz czerwony po samą ziemię na nim wyszyty wąż usiłujący połknąć gwiazdę. To był on, to jego widziała Rozalia przez lunetę zeszłego poranka, stał i patrzył jak załoga ogląda łupy.

- Nie zbliżaj się! – wrzasnęła Rozalia.

Mężczyzna jednak nadal szedł w jej stronę, nawet nie zareagował, wyrazy jego twarzy nie uległy zmianie.

- Powiedziałem, że masz się nie zbliżać!!! – wykrzyczała wyciągając sztylet.

Wówczas mężczyzna zatrzymał się, spojrzał na nią chłodno.

- Straszysz mnie, takim nożykiem?

Pirat ruszył gwałtownie z miejsca, był niezwykle szybki, dobył szpady i wbił ją w mur rozcinając przy tym rękaw od koszuli Rozalii, zaś do jej twarzy przystawił pistolet. Wszystko trwało kilka sekund, Rozalia nawet nie zdążyła się zorientować, czuła pod żuchwą zimną metalową lufę, po jej twarzy spłynął pot. Mężczyzna natomiast dokładnie się jej przyglądał. Rozalia zaczęła drżeć gdy pirat położył palec na spuście.

- Twoje oczy są pełne strachu i bezsilności, uwielbiam to! Powinieneś się mnie bać, gdyż patrząc mi w oczy, patrzysz w śmierć.

- Libert!!! – zawołał Eryk z oddali.

Mężczyzna usłyszawszy wołania schował broń i odszedł spokojnym krokiem. Rozalia oparła się o mur, miała wrażenie, że straci przytomność, gdy wszyscy znaleźli się na miejscu ujrzeli ją całą bladą, siedzącą pod murem, po napastniku nie było ani śladu. Gdy wszyscy znaleźli się na statku, Rozalia poczuła się lepiej.

- Wąż połykający gwiazdę, znam tę flagę to Piraci kapitana Curuento – rzekł Eryk.

- Kapitan Curuento to najniebezpieczniejszy i najkrwawszy ze wszystkich Piratów jacy kiedykolwiek byli – dodał Bill.

- To aż cud, że przeżyłeś spotkanie z nim – odparł Smaffie.

- On chciał mnie zabić, i zrobiłby to. Od momentu kiedy mnie zaatakował do czasu waszego przybycia minęło sporo czasu. Zdążyłby mnie postrzelić kilka razy, a gdy usłyszał wasze wołanie po porostu odszedł.

- Czyżby się rozmyślił i darował ci życie?

- Zamierzał pociągnąć za spust, lecz zamierzał to zrobić powoli, bez pośpiechu. Napawał się moim strachem.

- Najwyraźniej mordowanie innych sprawia mu przyjemność.

- Najważniejsze ,że jesteś cały i zdrowy.

- Nie! Wcale nie jest dobrze! Jestem słaby i bezbronny, co ja mogę zdziałać takim sztyletem?! Muszę nauczyć się walczyć szpadą!

- W porządku – odparł Eryk.

- Zacznijmy od teraz.

- To zły pomysł.

- Dlaczego?

- Jesteś roztrzęsiony. Zaczniemy jutro.

- Zgoda.

 

Ciąg dalszy nastąpi

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 1

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (1)

  • Tanaris 21.03.2017
    Zacznijmy od zaraz? Co sobie Eryk pomyślał... A tak skupiłabym się na większej analizie emocji. Rozdział podobał mi się, 5 :)

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania