Zakazana miłość i skarb Rozdział 9 Pożegnanie część 2
Rozalia lekko zdenerwowana podeszła do Jima.
- Przepraszam.
- Tak?
- Musze cię o coś zapytać.
- Co takiego?
- Dlaczego tak dziwnie mi przyglądasz się od jakiegoś czasu?
- Przepraszam, pewnie musiałaś czuć się niekomfortowo.
- Czy coś się stało?
- Nie, wszystko w porządku. Powiem ci wszystko niebawem, dobrze?
Rozalia odeszła jeszcze bardziej zdezorientowana, miała kłębek w głowie. Idąc w stronę kuchni natknęła się na Seluz.
- Rozalio? – odparła nagle dziewczyna.
- Tak?
- To prawda co mówiła Miranda, kocham Eryka, więc najlepiej będzie jeśli zostawisz go w spokoju.
- Mam zrezygnować tylko dlatego, że ty mi tak każesz? Wybacz ale to mnie Eryk kocha a ja mu ufam. Nie będę też chować urazy ani wszczynać awantur. Nie będę też sobie psuć nastroju tylko tym, że ty tu jesteś.
- Słucham? Taka z pozoru miła a potrafisz być bezczelna.
- Masz rację, jestem miła, ale kiedy ktoś sobie zasłuży to potrafię być wredna.
- Czyli sobie na to zasłużyłam?
- Prosiłaś się o to.
Rozalia odeszła, lecz po kilku krokach przystanęła po czym spojrzała na Seluz i rzekła z chłodem.
- Posłuchaj, nie czuję się tobą zagrożona, więc nawet nie będę traktować cie jak konkurencję.
Po kilku dniach statek dobił do portu, Jim aż podskoczył z radości.
- Ach Ultima Portum, moje rodzinne miasto!
- Naprawdę? – spytała Rozalia.
- Nie byłem tu już od dwóch lat. Rozalio, czy mogłabyś udać się ze mną w pewne miejsce?
- Czemu nie.
Po upływie trzydziestu minut Jim i Rozalia byli na rynku, gdy podeszli do stoiska z kwiatami Jim poprosił o największy i najpiękniejszy bukiet. Po dokonanym zakupie szli wąską ścieżką prowadzącą na szczyt wzgórza.
- Gdzie właściwie idziemy? - spytała Rozalia.
- Jeszcze kawałek.
Niebo spowiły deszczowe chmury a wiatr znacznie się ochłodził. Gdy byli już na szczycie wzgórza, Rozalia ujrzała całe mnóstwo grobów.
- To cmentarz – odparła nieco zmieszana.
Oboje podeszli do jednego z nagrobków, Jim poprosił Rozalię by zabrała uschnięte kwiaty podczas gdy on położył nowe.
- Te kwiaty wyglądają jakby zwiędły dwa dni temu.
- Poprosiłem przyjaciela aby zmieniał kwiaty, a on od dwóch lat sumiennie spełnia te prośbę.
- Kto tu leży? – Spytała ostrożnie.
- Moja żona i córka.
- Jak to możliwe!?
- Rozalio opowiem ci moją historię.
- Dobrze.
Ciąg dalszy nastąpi
Komentarze (1)
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania