Poprzednie częściZakład. Cz.1

Zakład cz.5 - Ostatnia

Dziś zostałam wypuszczona do domu, jednak to wcale nie sprawiało mi radości. Wciąż myślałam o Łukaszu i zastanawiałam się nad ty, co się wydarzyło. Jak mogło do tego dojść? byłam świadkiem zabójstwa i nie wiedziałam co powinnam zrobić. Chociaż Łukasz strzelił do brata w mojej obronie, wciąż nie dawało mi to spokoju.

No i słowa Grzegorza. Czy oni naprawdę byli winni śmierci mojego brata? czy Oskar rzeczywiście został zamordowany? nie wierzyłam w to. Mimo słów jakich usłyszałam od Grzegorza, wciąż było to nie do pomyślenia. Nie chciałam w to wszystko uwierzyć, nie potrafiłam. Kochałam Łukasza i był ojcem mojego dziecka, ale nie potrafiłam mu tego wybaczyć. Nie chciałam już mieć z nim nic wspólnego. Nie potrafiłam się z nim przyjaźnić. Musiałam się z nim spotkać i powiedzieć o tym, co postanowiłam. Zrobiłam to dla Magdy, bo przecież nosiła w sobie jego dziecko. Nie chciałam by dziecko Łukasza i Magdy, cierpiało za jego dawne błędy. Wybrałam numer przyjaciela a po chwili usłyszałam jego głos.

- Słucham Saro - szepnął - Możemy się spotkać? - zapytałam

- Jasne a już jesteś w domu? - spytał zaskoczonym głosem - Tak jestem już. Czekam za Tobą - szepnęłam rozłączając się

Po kilku minutach usłyszałam dzwonek do drzwi. Przed drzwiami stał zmieszany Damian. Zaskoczona rzuciłam się chłopakowi w ramiona, ale chyba naprawdę najbardziej zaskoczyło mnie to, że stał na swoich nogach, przetrzymując się kulami..

 

Już od jakiegoś czasu zamierzałem wrócić, ale nie byłem pewny, czy mam po co. Teraz, gdy wreszcie rehabilitacja przynosiła skutki, mogłem rzucić wszystko i wrócić do Sary. Nie byłem pewny, jaką przyszłość i czy ma jakąkolwiek dalsza przyszłość nasz związek, ale wciąż mimo upływu czasu i dzielących nasz kilometrów Sara była miłością mojego życia. Stojąc tak przed jej drzwiami z sercem ściśniętym w gardle i strachem, jak zareaguje, zrozumiałem, że zrobię wszystko by ją odzyskać. Chyba tak naprawdę moja przyjaciółka uświadomiła mi, że to Sara jest miłością mojego życia. I nie miałem zamiaru dopuścić do tego, by jej jedna zdrada popsuła wszystko między nami. Gdy drzwi otworzyły się i zobaczyłem zaskoczona a jednocześnie jakaś zmartwioną. Na ramieniu miała założona opaskę, a ja zmartwiony spojrzałem na jej rękę.

- Co ci się stało? - zapytałem - Nie, nic - szepnęła speszona a po chwili wszedłem do jej mieszkania.

Kilka minut później z góry zeszła jej mama i uśmiechnęła się na mój widok.

- Damianie! Jam miło Cię widzieć. Ty już chodzisz? - zauważyła a po chwili szeroko się uśmiechnęła. - To chyba idealna niespodzianka po powrocie ze szpitala, prawda? - zwróciła się do Sary

Po chwili odeszła i zostawiła nas samych, a ja spojrzałem na Sarę z pytającym wzrokiem. Usiedliśmy na kanapie i spojrzałem na nią, czekając kiedy coś mi opowie.

 

Minuty mijały, a ja czułam się zaniepokojona tym wszystkim. Nie byłam pewna, czy powinnam powiedzieć mu prawdę i szczerze bałam się jego reakcji. Czy on będzie potrafił być tak wyrozumiały jak ja? nie chciałam narobić Łukaszowi problemów, ale nie chciałam ponownie stracić chłopaka.

- To co powiesz mi co ci się stało? - zapytał ponownie - Tak. Miałam wypadek. Zostałam postrzelona - przyznałam - Co takiego? - zapytał oszołomiony. - Jak to postrzelona? przez kogo? - zapytał

- Przez Łukasza. Niechcący - odpowiedziałam

Widziałam wstrząśnięta twarz Damiana i nie wiedziałam jak zaraz zareaguje.Nagle przypomniałam sobie o umówionym spotkaniu z Łukaszem i zesztywniałam. On miał tu lada moment być, a ja bałam się tego, co się może wydarzyć. Nie chciałam by się pobili. Przecież Damian nadal miał problemy z nogami, a ja nie chciałam być ponowną przyczyna jego cierpienia. Nagle wzięłam głębszy wdech i postanowiłam być z Damianem szczera. Postanowiłam opowiedzieć mu o wszystkim co się wydarzyło. Chłopak cały czas trzymał mnie za rękę, a ja zatrzymując się co jakiś czas, by na nowo nie zapłakać, opowiadałam dalej. Chciałam a może po prostu musiałam wyrzucić to z siebie, by nie zwariować. Po kilku minutach skończyłam opowiadać a Damian spojrzał na mnie przerażonym wzrokiem.

- Chcesz powiedzieć, że Oskar się nie zabił? chcesz powiedzieć, że to było zabójstwo? - zapytał zaskoczony

Kiwnełam głową. Nie byłam w stanie nic powiedzieć. Nagle ktoś zapukał, a ja usłyszałam głos mamy i Łukasza. Zamarliśmy. Damian spojrzał raz na mnie, raz na drzwi.Z niepokojem go wyczekiwaliśmy. Czułam jak Damianowi zaciskają się wszystkie mięśnie.Bałam się, że zaraz się pobiją. Łukasz wszedł do mojego pokoju a Damian do niego dopadł.

- Ty sukinsynie! Ty debilu!- warknął Damian, zamierzając go uderzyć.

- Nie! - usłyszeliśmy głos Magdy

Damian spojrzał na kuzynkę, która miała łzy w oczach i odpuścił. Usiedliśmy na kanapie i spojrzałam na Łukasza. Teraz stał się mi zupełnie obcy a wszystko, co do niego czułam wyparowało jak dym.

- Podjęłam decyzję - szepnęłam. Wszystkie pary oczu spojrzały w moją stronę.

 

Nie miałam pojęcia co się dzieje, czułam się jak w jakimś filmie albo złym śnie. Złapałam Łukasza za rękę, czując jak ojciec mojego dziecka się boi. Spojrzeliśmy ponownie na Sarę, od której tak naprawdę zależały nasze losy. Wszystko działo się tak nagle. Miałam świadomość, że Łukasz zabił swojego brata i w każdej chwili groziło mu więzienie, ale było coś jeszcze. Coś, co wydarzyło się sprzed laty, o czym tak bardzo pragnął zapomnieć. W tej chwili wszystko inne przestało być ważne, pragnęłam tylko wyjechać z nim gdzieś, uciec gdziekolwiek byle jak najdalej od tego wszystkiego. Poczułam na sobie ciepły wzrok Damiana i uśmiechnęłam się do niego kącikiem ust. Bałam się a minuty zdawały się trwać w nieskończoność. Mój kuzyn, który tyle przeszedł przez Sarę, trwał teraz dzielnie u jej boku i mierzył Łukasza gniewnym spojrzeniem. Miałam wrażenie, że chłopaki ponownie skoczą sobie do oczu i chyba nie tylko ja miałam takie wrażenie, bo czuć było w powietrzu nerwową atmosferę. Ktoś zapukał do drzwi.Wszyscy spojrzeliśmy w ich stronę a w oczach Łukasza panował strach. Po chwili do pokoju weszła Sary mama z pytaniem, czy się czegoś nie napijemy. Wszyscy, jakbyśmy się zmówili powiedzieliśmy nie, a ona rozejrzała się, zupełnie tak, jakby coś przeczuwała. Jej wzrok zatrzymał się na Sarze a po chwili uśmiechając się, opuściła pokój córki. Znów zostaliśmy sami. Sara wzięła głęboki wdech i zaczęła mówić.

- Luk podjęłam decyzję - wyszeptała to niemal bezgłośnie.Łukasz spojrzał na nią rozszerzonymi oczami, nawet na sekundę nie puszczając mojej ręki.

- Kochanie przemyśl to - wtrącił się Damian, patrząc na ból w moich oczach

- Nie mam czego przemyśleć. Nie mogę postąpić inaczej - powiedziała, a po jej policzku popłynęły łzy

Chociaż podejrzewałam co się stało, nie miałam stu procentowej pewności.

 

Minuty wydawały mi się wiecznością. Chociaż nie czułem strachu i postanowiłem pogodzić się z każdą decyzją Sary, nie to mnie przerażało. Patrzyłem w oczy kobiecie z którą spędziłem wspaniałe chwilę, która przez króciutki moment nosiła pod sercem nasze dziecko i widziałem w jej oczach ból. Sama świadomość, że zraniłem Sarę była dla mnie dużo gorsza niż sam fakt więzienia, czy jakaś inna kara. Owszem była Magda, ale była wystarczająco zabezpieczona na wypadek, gdyby musiała poradzić sobie sama. Damian miał rację. Powinienem dostać w twarz albo najlepiej zniknąć z tego świata. Może gdyby mnie nie było, może wtedy Sara mniej by cierpiała. Zastanawiałem się co musiała teraz czuć, patrząc na jednego z zabójców jej brata. Czy czuła do mnie wstręt? czy nadal mnie kochała? wątpię. Minuty mijały a żadne z nas nie odezwało się słowem. Jej mama przed kilkoma sekundami wyszła, ale z jej oczów wiedziałem, że wie. Czy ona naprawdę cały ten czas wiedziała? czy miała świadomość, że to ja jestem winny śmierci Oskara a mimo to mnie tolerowała? nie wiedziałem.

- Postanowiłam zapomnieć o tym co wydarzyło się przed latem, ale musisz wyjechać luk. Nie chcę Cię widzieć w pobliżu mojej rodziny. Nie chcę Cię widzieć w moim pobliżu. Nienawidzę Cię - szepnęła spokojnym głosem

Tylko ja w jej głosie wyczułem ból i złość. Może dlatego, że znałem ją aż za dobrze? a może po prostu wmówiłem sobie jak bardzo cierpi nienawidząc mnie?

- Saro - usłyszałem głos Magdy. Chciała coś powiedzieć, ale mocniej złapałem ją za rękę. - Nie Magdo. Daj spokój. Wyjedziemy - powiedziałem przytulając do siebie ciężarną kobietę

Czułem się jak na wygnaniu i w pewnym sensie tak było. Zdawałem sobie sprawę, że dla nas a przynajmniej dla mnie nie ma już miejsca w tym mieście a nawet kraju. Znienawidziła mnie i teraz dopiero to zobaczyłem. Jej oczy były zamglone od łez a policzki mokre. Spojrzałem na Damiana, który wciąż nie spuszczał wzroku z Magdy. Zapewne było mu przykro, że tak szybko nie zobaczy się z kuzynką, a może po prostu było mu przykro, bo Magda była ze mną? zatrzymałem się na chwilę, wciąż patrząc na Sarę. Szybkim wzrokiem rozejrzałem się po pokoju, za którym zapewne będę bardzo tęsknił. Sara stała się częścią mojego życia. Moim celem. Damian, jakby wyczuł całą sytuację, postanowił wyprowadzić zaskoczoną Magdę z mieszkania, która trochę nie zadowolona poszła wraz z nim. Powiedziała tylko cichutkie dziękuje, ale Sara chyba tego nie usłyszała. Wciąż patrzyliśmy sobie w oczy. Gdy za nami drzwi zamknęły się i zostaliśmy sami, zapadła cisza. Żadne z nas nie wiedziało co ma powiedzieć.

- Saro przepraszam - odezwałem się kierując w jej stronę - Ja, ja naprawdę nie chciałem żeby to tak wyszło - zacząłem się tłumaczyć. Chociaż teraz staliśmy na przeciwko siebie, nadal nie odezwała się do mnie słowem. Milczeliśmy a czas uciekał. Dopiero po chwili ponownie spojrzała mi w oczy i rozpłakała się.- Proszę Cię wyjdź - szepnęła drżącym głosem. Teraz nie musieliśmy udawać. Słyszałem jak drży jej głos, widziałem jak trzęsą się jej ręce. Pewnym krokiem ruszyłem w jej stronę i bez żadnego wahania

mocno ją objąłem. Nie protestowała. Po chwili jednak wtuliła się we mnie, a ja czułem jak po jej policzku spływają łzy.

- Przepraszam, ale ja inaczej nie mogę. Zawsze będziesz przypominał mi brata, a nie chcę Cię znienawidzić. Wyjedź, chociaż na jakiś czas - błagała

- Saro ja już nie wrócę. Nie wiem, gdzie się zatrzymamy, ale na pewno już tu nie wrócimy. Za dużo złego się tu wydarzyło. Za bardzo Cię zraniłem - szepnąłem patrząc jej prosto w oczy.- Chcę byś wiedziała o jednym - powiedziałem, zatrzymując głos. Jej oczy skierowały się w moją stronę, a ja wiedziałem o tym, że domyśla się, co chcę jej powiedzieć. - Uczuć do Ciebie nie udawałem. Owszem zbliżyłem się do Ciebie, bo miałem okropne wyrzuty sumienia, ale gdy Cię poznałem bliżej, pokochałem Cię jak siostrę. Nie żałuje tamtej nocy i tego, że zaszłaś ze mną w ciążę. Żałuje tylko, że straciliśmy nasze dziecko. Żałuje, że cię straciłem.Kocham Cię Saro - szepnąłem, patrząc na jej zszokowaną twarz

- Przestań, Nie chcę tego słyszeć. Nie mogę - mówiła przez łzy.

Ponownie ją do siebie przytuliłem i teraz już płakaliśmy oboje. Wyjąłem z kieszeni mały złoty łańcuszek z naszymi inicjałami i podałem jej. Spojrzała na mnie zaskoczona i znów zaniosła się płaczem.- Pamiętaj o mnie - poprosiłem - Pamiętaj wszystkie szczęśliwe chwilę. Pamiętaj o tym, co nas łączyło a nie o śmierci Oskara - szepnąłem, czując ból

Trzymałem ją tak w objęcia jeszcze przez kilka minut i delikatnie oderwałem się od niej. Wiedziałem, że muszę już iść.

- Na mnie czas - powiedziałem ze łzami w oczach

Sara odprowadziła mnie do drzwi wyjściowych i po drodze spotkaliśmy jej mamę.

- Łukasz a ty już idziesz? - zapytała z uśmiechem. Spojrzała na córkę i zbladła. - Saro kochanie dlaczego płaczesz? - zwróciła się do córki - Bo, bo luk wyjeżdża - zaszlochała Sara

Jej mama spojrzała na mnie smutnym wzrokiem i nic nie powiedziała. Chociaż nie powiedziała nic wprost, przeczuwałem, że wiedziała.

- Zobaczymy się jeszcze? - zwróciła się do mnie Sary mama - Chyba nie - odpowiedziałem - Ja panu wybaczyłam. Sara też to zrobi - powiedziała nagle a my wraz z Sarą spojrzeliśmy na siebie oszołomieni

Chciałem o coś zapytać, ale kobieta znikła za drzwiami pokoju a my stanęliśmy jak wryci.

- Powiedziałaś mamię?- zapytałem zaskoczony - Nie, nic jej nie mówiłam - odpowiedziała

Chcieliśmy jeszcze o tym porozmawiać, ale gonił mnie czas. Ponownie objąłem Sarę a ona zawiesiła swoje ręce na mojej szyi.

- Kocham Cię Saro - szepnąłem - Ja ciebie też. Trzymajcie się - odpowiedziała

Otworzyłem drzwi i wyszedłem z jej mieszkania. Sara stała oparta o drzwi i machała do nas ręką, a ja ostatni raz odwróciłem się w jej stronę i zerknąłem na mieszkanie, za którym już tęskniłem. Teraz wiedziałem to na pewno, nigdy o niej nie zapomnę.

 

Stałam w drzwiach wejściowych i patrzyłam jak Łukasz wsiada do samochodu. Obok ich auta stał Damian ze spuszczoną miną i nerwowo zerkał w moja stronę. Tuż za mną stała moja mama i położyła mi rękę na ramieniu. Odwróciłam się do niej i lekko uśmiechnęłam. Jednak ona wciąż wpatrywała się w samochód Łukasza, a w jej oczach były łzy.

- Czy on naprawdę już nie wróci?- dopytywała się

Nie odpowiedziałam. Nie miałam pojęcia dlaczego moją mamę interesuje wyjazd Łukasza i co miała na myśli, mówiąc mu, że mu wybaczyła. Co miała mu wybaczyć? czy ona wiedziała? czy wiedziała o wszystkim i ukrywała przede mną prawdę? nie, to było nie w jej stylu, ale teraz niczego nie byłam już pewna. Nie miałam ochoty z nikim rozmawiać, nie chciałam rozdrapywać bolesnych ran, nie potrafiłam. Kochałam Łukasza i teraz nie było sensu zaprzeczać. Jego słowa wbiły się w moją pamięć i nie potrafiłam o nich zapomnieć. Ja już nie wrócę. Czy Łukasz mówił poważnie? czy kłamał? czy naprawdę tak miało wyglądać nasze ostatnie spotkanie? czy naprawdę po tym wszystkim co razem przeżyliśmy, po tym ile nas łączyło, musieliśmy się tak pożegnać? Nie potrafiłam odpowiedzieć sobie na to pytanie, a nawet gdybym potrafiła, to i tak nie chciałam. Chociaż jedna część mnie pragnęła, nie chciała a nawet krzyczała bym za nim pobiegła, zatrzymała ich, cokolwiek, to ta druga, zraniona na to nie pozwoliła. Wciąż stałam i ani przez chwile nie poruszyłam się z miejsca. Nasze spojrzenie spotkało się ostatni raz i po chwili ich samochód ruszył. Odwróciłam wzrok i spojrzałam na matkę. Modliłam się, by nie zobaczyła moich łez, ale nadaremnie. Dopiero teraz to dostrzegłam w jej spojrzeniu. Jej oczy skrywały w sobie ogromny ból i żal. Nie miałam wątpliwości, ona o wszystkim wiedziała.

- Dlaczego milczałaś? - zapytałam prosto z mostu

- Ze względu na Ciebie kochanie. Spójrz na siebie i nie zaprzeczaj, zakochałaś się w nim. A ja nie miałam sumienia was rozdzielać - powiedziała przygnębionym głosem - Owszem zabił Oskara, ale uratował Ciebie Saro. Nie wiem kim byś była, gdyby nie on. Oddaliłaś się od nas a tylko z nim rozmawiałaś a z czasem po prostu się w sobie zakochaliście. Straciliście szanse na wspólne życie i oboje tego żałujecie. Nie mogliśmy odebrać Ci jego wsparcia, nie mieliśmy do tego prawa - szepnęła

Spojrzałam na matkę i poczułam na ramieniu czyjąś dłoń, odwróciłam się i spojrzałam na Damiana.

- Wybacz matce. Ona nie chciała dla Ciebie źle - usłyszałam

Odwróciłam się do niego plecami i wzięłam głęboki wdech. Wszyscy mnie oszukali. Czułam się zdradzona i nie wiedziałam co powinnam teraz zrobić. Czy Damian też o wszystkim wiedział?

- Wiedziałeś?- zapytałam prosto z mostu

Nie odpowiedział, a ja domyśliłam się, że tak. Spoliczkowałam go i spojrzałam matce głęboko w oczy. Kochałam ją, ale teraz nie potrafiłam jej tego wybaczyć. Niech ich wszystkich szlak! Wszyscy wiedzieli z wyjątkiem mnie. Dałam się zrobić im wszystkim w balona. Zakpili ze mnie! W imię czego? miłości? chciałam ją spoliczkować, ale powstrzymałam się. Widząc łzy w jej

oczach, po prostu nie potrafiłam jej uderzyć. Chociaż moje serce krzyczało, wciąż była moją matką. Moją jedyną matką. Nie potrafiłam i nie chciałam jej zranić, przynajmniej fizycznie. Wybiegłam z mieszkania i nie zatrzymałam się nawet, gdy mnie wołali. Chciałam, pragnęłam wyrwać się z tego piekła i zapomnieć o wszystkim. Potrzebowałam trochę samotności, bo czułam jak wszystko to,

co kochałam, wszystko to, w co wierzyłam rozpada się w drobny mak. Przyjaciel, w którym się zakochałam okazał się inny niż myślałam. Nie dość, że zabawił się mną, to jeszcze przyczynił do śmierci jedynej osoby, która nigdy mnie nie zawiodła. Chyba tylko Oskarowi tak naprawdę mogłam ufać. Mój brat nigdy mnie nie zranił, nigdy nie zawiódł. I zginął w tak podły sposób by mnie chronić.

Czy nie tak powinna wyglądać siostrzeńca miłość? tak, chyba właśnie tak. Teraz wiedziałam to niemal na pewno, nie będę już nigdy tą samą Sarą co kiedyś. Chodziłam bez celu po ulicy i próbowałam zebrać myśli. Nagle przypomniał mi się Damian i poczułam kolejne porcję łez na policzku. Okłamał mnie! Damian uczestniczył w tym wszystkim. Zawiódł moje zaufanie, a ja głupia myślałam o wspólnym życiu

z nim. No i moi rodzice. Ci, którzy powinni mnie chronić, dbać o mnie, opiekować się mną. Wiedzieli o wszystkim, wiedzieli i dopuścili do tego, bym się w nim zakochała. - Niech Was wszystkich diabli! - pomyślałam rozgoryczona

Już wiedziałam dokąd iść. Nie miałam przy sobie nic, z wyjątkiem komórki i małego zdjęcia, schowanego głęboko w kieszeni kurtki. Zdjęcia tak bardzo znanego, a jednocześnie tak dalekiego. Na nim jestem ja przytulona do Oskara. Mój ukochany braciszek. Moja jedyna miłość.

- Oskar dlaczego? - zapytałam, ale nie dostałam odpowiedzi.

***

Rozejrzałam się po chatce i uśmiechnęłam do wspomnień. Okno nadal było nieszczelne a na łóżku leżał stary, zniszczony koc, którym ostatnim razem przykryliśmy się z Łukaszem. Domek w lesie to jedyne miejsce, które przyszło mi do głowy a o którym nikt z moich bliskich nie wiedział. Znałam to miejsce a właściwie dokładne położenie chatki tylko ja i Łukasz. Teraz natomiast byłam przekonana, że go tam nie zastanę, dlatego

postanowiłam się tu ukryć, chociaż na kilka dni. Chciałam pobyć sama, przemyśleć parę spraw. Położyłam się na starym łóżku i przykryłam zniszczonym kocem. W oknie była dziura, przez które wlatywało zimne powietrze. Wzięłam łańcuszek do ręki i zamknęłam oczy. Starałam się zasnąć.

***

- Oskar! ja się tak nie bawię! No namów ich! - zapiszczała mała dziewczynka

- Nie będę nikogo namawiać. Ja też wolę byś została w domu! - oburzył się młody chłopiec

- Namów ich! Oskar no! Proszę Cię! - naburmuszyła się ciemnowłosa dziewczynka

- Nie i już! Następnym razem pojedziesz z nami obiecuję! - szepnął chłopak i wyszedł z pokoju

Zerwałam się gwałtownie z łóżka i rozejrzałam po pokoju. Dopiero po chwili zdałam sobie sprawę, że to był tylko sen. Już chciałam wstać i wyjść na dwór, gdy nagle dostrzegłam czyjąś sylwetkę. Rozejrzałam się po pokoju i znieruchomiałam. Obok mnie stał tak bardzo dobrze znany mi mężczyzna.

- To naprawdę Ty? - zapytałam

Chłopak nie odpowiedział. Uśmiechnął się a po chwili znikł, rozpłynął się jakby, go nigdy tu nie było. To tylko moja wyobraźnia, wmawiałam sobie.

 

Przez całą drogę jechaliśmy w ciszy. Wciąż w uszach dudniły mi słowa jej mamy i nie wiedziałem co to wszystko ma znaczyć. Jak to, wybaczyła? co miała mi wybaczyć? czyżby wiedziała? czułem w głowie mętlik. Wciąż słyszałem głos Sary a przed oczami miałem jej łzy. Tak bardzo żałowałem tego, co się wydarzyło i chociaż nie mogłem, pragnąłem cofnąć czas. Kochałem ją, ale teraz nie miało to żadnego znaczenia. Przecież prawdopodobnie już jej nie zobaczę. Wciąż kątem oka zerkałem na siedzącą, milczącą Magdę i czułem się winny zaistniałem sytuacji. Chociaż ona nic nie powiedziała, czułem jej smutek. Tak bardzo chciałem znaleźć jakiś sposób, by zaoszczędzić jej tego wszystkiego, ale nie wiedziałem jaki. Postanowiłem przestać myśleć tylko o sobie i pomyśleć przede wszystkim o nich. Zawróciłem i pojechaliśmy prosto do mieszkania Magdy. Przez całą drogę milczeliśmy. Jakieś dwadzieścia minut później parkowałem samochód, przed mieszkaniem dziewczyny i bez słowa zabrałem z samochodu bagaże. Wniosłem je do mieszkania i spojrzałem na jej załzawioną twarz.

- Dlaczego nie wyjeżdżamy? - zapytała patrząc na mnie półprzytomnym wzrokiem. Ponownie spojrzałem na jej łzy i znieruchomiałem. Nie widziałem w tej sytuacji innego wyjścia. Tylko jak miałem jej powiedzieć, że odchodzę? - Nie wyjeżdżasz ze mną - szepnąłem drżącym głosem. Chciała coś powiedzieć, ale podszedłem do niej i wziąłem ją w ramiona. Jej drżące ciało wtuliło się w moją klatkę piersiową, a ja czule ją objąłem. - Wiem ile dla Ciebie znaczy Damian. Nie chcę niszczyć Ci życia Magdo - powiedziałem cicho - Łukasz ja, ja muszę Ci coś powiedzieć - odezwała się załamanym głosem - To dziecko, ono nie jest twoje. Przepraszam - przyznała a po chwili schowała twarz w dłonie. Odsunąłem się od niej i zrobiłem krok w tył. Powoli, bardzo powoli wycofywałem się z mieszkania aż

nagle po prostu z niego wybiegłem. Nie chciałem uwierzyć w to, co słyszę.

- Łukasz przepraszam! - usłyszałem jej głos. Stała tuż za mną. Już chciałem wsiąść do samochodu, ale poczułem na ramieniu jej dłoń i zamknąłem oczy. Chciałem ukryć z nich swoje łzy. - Dowiedziałam się kilka dni temu. Przysięgam. Cały czas byłam pewna, że ono jest twoje - stała przede mną ze spuszczoną głową. Widziałem skruchę w jej oczach.

- Jak to możliwe? zdradziłaś mnie? - zapytałem - Zakochałam się. Po prostu nie wiem dlaczego, ale bałam Ci się powiedzieć o tym, że chcę odejść. Po prostu szkoda mi było tych wszystkich wspólnych lat - wyszeptała - Rozumiem - szepnąłem oszołomiony

Magda rozpłakała się, a ja objąłem ją i poprowadziłem do mieszkania. Nic nie rozumiałem, ale patrząc na nią, w jakim jest stanie, po prostu nie chciałem jej jeszcze bardziej ranić. Nie chciałem by cokolwiek stało się dziecku. Jej dziecku. Chociaż byłem oszołomiony a może nawet załamany, czułem wewnętrzny spokój. Teraz nie musiałem już zmuszać się do czegoś, na co nie miałem ochoty i być z kimś, kogo przestawałem kochać. Posadziłem ją na łóżku i zaparzyłem melisę.

- Co teraz zrobimy? - zapytała, już trochę spokojniejszym głosem - Co z ojcem dziecka? wie o nim?

- zapytałem. Musiałem dowiedzieć się, czy będzie miała z jego strony jakieś wsparcie. - Tak. I nawet się ucieszył. Chcę byśmy razem zamieszkali - usłyszałem - To dobrze - szepnąłem - Możecie sprzedać tamto mieszkanie, albo po prostu w nim zamieszkać - zaproponowałem. Magda spojrzała na mnie i lekko się uśmiechnęła. - Kochasz Sarę, prawda? - spytała - Teraz nie ma to już znaczenia. Wyjeżdżam. Na razie zatrzymam się w chatce a za kilka dni wyjadę z miasta - szepnąłem

zamyślony. - Dlaczego nie od razu? - zapytała. Już chciałem jej odpowiedzieć, ale powstrzymałem się. Nie chciałem jej ranić.- Po prostu sam nie wiem. Czuję, że powinienem tam pojechać - przyznałem szczerze

Pożegnałem się i przytuliliśmy się po raz ostatni. Zabrałem rzeczy i ponownie na nią spojrzałem. - Poradzisz sobie? - zapytałem - Tak. Nie martw się o mnie - zapewniła. Nie odwracając się za siebie, po prostu skierowałem się w stronę wyjścia.Gdy byłem przy drzwiach, ktoś zapukał. Otworzyłem i zaniemówiłem. - Cześć - szepnąłem - Cześć Łukasz. Magda Ci już chyba wszystko wyjaśniła? - zapytał speszony Filip. - Tak - odpowiedziałem.Nie miałem zamiaru dawać się w nim dłużej w dyskusję. Po prostu mijając go, opuściłem mieszkanie byłej dziewczyny, kierując się w stronę auta.

***

Jeszcze długo stałam w oknie, zastanawiając się, czy to, co zobaczyłam było moją wyobraźnią? czy po prostu jawą? w chatce panowała cisza, tylko wiatr wlatując przez okno, śpiewał swoją melodię. Zrozumiałam, że to wszystko mi się przyśniło. Nie wiem jak długo bym jeszcze stała przy oknie i patrzyła w ciemność, gdyby nie to, że byłam tym wszystkim zmęczona. Wciąż rozmyślałam o Łukaszu i o tym, co ostatnio działo się w moim życiu. Teraz miałam niemal pewność, że nie czułam nic do Damiana a nawet żałowałam, że wrócił. Chociaż był mi na swój sposób bliski, to nie przypominało miłości, wielkiego zakochania, czy czegoś podobnego. Owszem lubiłam go a nawet chyba kochałam, ale na pewno nie planowałam z nim wspólnego życia. Nie potrafiłam mu zaufać. Nagle poczułam się jeszcze bardziej senna i położyłam się na starym łóżku, przypominając sobie chwilę u boku Łukasza. Chociaż byłam na niego zła i nie wiedziałam, czy potrafię zapomnieć o tym, co stało się z Oskarem, żałowałam, że nie ma go obok mnie. Tęskniłam za nim.

W pewnym momencie ziewnęłam i odpłynęłam w krainę snu.

 

Jechałem już dobrą godzinę, co jakiś czas zatrzymując się na światłach. Byłem zmęczony, ale szczęśliwy bo w pewnym sensie odzyskałem wolność. Nie musiałem być z Magdą i udawać szczęśliwego mężczyzny. Postanowiłem rano kupić samolot do Anglii i wyjechać daleko stąd. Chciałem zmienić otoczenie i zapomnieć o wszystkim, co ostatnio się wydarzyło. O zabójstwie Oskara, śmierci Grzegorza, utracie dziecka, a nawet dwóch i o stracie Sary. Miałem nadzieje, że daleko stąd uda mi się zacząć nowe, szczęśliwe życie i kto wie, może kogoś poznam? po ponad godzinie skręciłem w leśną ścieżkę i pojechałem prosto do chatki. Zatrzymałem się i wysiadłem z samochodu. Z bagażnika wyciągnąłem tylko śpiwór i latarkę. Po resztę postanowiłem pójść z rana. Wszedłem do mieszkania i poczułem uderzenia chłodu. No tak, okno było nieszczelne. Chciałem położyć się na łóżku, ale zesztywniałem. Na łóżku leżała skulona Sara. Położyłem delikatnie rękę na jej placach i leciutko ją szturchnąłem. Dziewczyna zerwała się gwałtownie z łózka i spojrzała na mnie wystraszonym wzrokiem.

- Luk? Na Boga co ty tu robisz?- zapytała zaskoczona.Jej oczy rozszerzyły się, zupełnie tak, jakby nie wierzyła, że to ja. - Chyba to samo co ty. Szukam tu schronienia - odpowiedziałem - Magda urodzi nie moje dziecko. Nie tylko ja byłem nie fair - przyznałem.Sara usiadła na łóżku i mimowolnie ziewnęła, a ja uśmiechnąłem się do niej. - Jeżeli chcesz to pojadę stąd - szepnąłem. Jednak ona złapała mnie za rękę i spojrzała na mnie nieśmiałym wzrokiem. - Daj spokój. Zostań. Nie będziesz się po nocach włóczyć - stwierdziła. Chociaż była spokojny, widziałem jak jej ciało drży. - Na pewno mogę zostać? - zapytałem - Tak. Przyjechałam tu, bo chciałam od nich uciec. Mama o Tobie wiedziała luk. Nie powiedziała nic, bo nie chciała nas rozdzielać. Wie o tym, co było między nami - rzekła - I mimo to, nadal milczała? przecież byłem współwinny śmierci Oskara. Nie znienawidziła mnie? - zapytałem szczerze zaskoczony - Chyba nie. Po prostu ona cieszy się bo w pewnym sensie mnie uratowałeś - rzekła cicho Sara - Nie to ty mnie uratowałaś - powiedziałem. Nie czekając na jej reakcję wziąłem ją za rękę i śmiało poprowadziłem do samochodu. - Nie możemy to zostać. Jedziemy do motelu - zdecydowałem

Kwadrans później staliśmy już w holu małego moteliku i rezerwowałem dla nas pokój.

- Nie może pani nic zrobić? może coś się znajdzie? - zapytałem pełen nadziei

- Przykro mi. Jest wolny tylko jeden pokój - powiedziała lekko zakłopotana

Już chciałem się wycofać, ale Sara złapała mnie za rękę i kiwnęła głową.

- Dobrze bierzemy - szepnąłem i zapłaciłem za pokój.

Po chwili oboje siedzieliśmy na jednym dużym łóżku i uśmiechaliśmy się do siebie.

- To ja przenocuje się na podłodze - zdecydowałem - Przestań. Zmieścimy się - szepnęła i po chwili znikła.

Słychać było tylko odgłos spływającego prysznica.

 

Kucnęłam przy ścianie a z moich oczów popłynęło parę kropel łez. Nie mogłam uwierzyć w to, że byłam tuż obok niego. W tym momencie tak naprawdę dzieliła nas tylko ściana i nic więcej. Ściana i mur, który zbudowaliśmy między nami. Chociaż w tym momencie byłam zagubiona i pragnęłam jego obecności, nic nie zmieniało faktu, że Łukasz był zamieszany w śmierć mojego brata. Jednak, czy przeszłość może być

ważniejsza niż to, co nas łączy? tym bardziej teraz, gdy już nie ma między nami Magdy? nie, ale nie byłam pewna, czy potrafiłabym mu kiedykolwiek wybaczyć. No i Damian. Co miałabym mu powiedzieć? tak nagle, po prostu z nim zerwać? zakończyć to, w co tyle wierzyliśmy? niczego już nie byłam pewna. Chociaż chciałabym spróbować z Łukaszem, bałam się. Bałam się, że to, co stało się przed laty, zawsze będzie nas dzieliło. Chciałam mieć szczęśliwe życie, dzieci, męża, rodzinę. Nie byłam tylko pewna, czy z Łukaszem mogłam tego wszystkiego pragnąć. Czy było nam tak naprawdę wolno? a może to uczucie było nam zabronione? nie, chyba, że ja już ukarałam nas i pozwolę mu odejść. Tak bardzo czułam się bezsilna, zagubiona. Chciałabym móc podjąć jakąś decyzję, chciałabym dostać od Oskara jakiś znak, podpowiedź co powinnam zrobić. No i moi rodzice, czy miałam prawo ranić ich, będąc się z kimś, kto przyczynił się do śmierci Oskara? jednak, czy moja mama nie wybaczyła mu? czy nie powiedziała mu wybaczam Ci, gdy wyjeżdżał? dlaczego los zakpił ze mnie, sprowadzając go do tej chatki? czy to był okrutny żart losu a może przeznaczenie dało nam kolejną szansę? i czy nie takiego znaku oczekiwałam od brata? może Oskar chciał znów nas zbliżyć do siebie? już nigdy nie dowiem się prawdy.

 

Cały czas siedziałem na łóżku i wpatrywałem się w zamknięte drzwi od łazienki. Wciąż rozmyślałem o Magdzie i o jej ostatnich słowach. Jak to możliwe, że niczego się nie domyśliłem? cały czas zastanawiałem się, od jak dawna Magda mnie zdradzała i dlaczego nic nie podejrzewałem? może dlatego, że nie bardzo obchodziło mnie dokąd i na ile wychodzi? może dlatego, że będąc z Magdą, bez przerwy myślałem o Sarze i nie skupiałem za bardzo uwagi na coraz dziwniejsze zachowanie Magdy. No cóż, chociaż poczułem ulgę, w głębi serce czułem ból, bo tak naprawdę straciłem drugie dziecko. Dziecko, które nigdy nie było i nie będzie moje. Czy z Sarą mieliśmy jakąś szansę? nie byłem tego pewny. Drzwi od łazienki otworzyły się i zobaczyłem w nich Sarę.

- Możesz się wykąpać, jeżeli chcesz - powiedziała, opierając się o ścianę

Podszedłem do niej i złapałem ją za rękę, przyciągając bliżej siebie.

- Chyba powinniśmy porozmawiać, nie sądzisz? - zapytałem

- A jest o czym? ja przecież rano wyjeżdżam - szepnęła przerażonym głosem - Tego się bałam - przyznała - Tego, że będziesz chciał ze mną rozmawiać. Tylko, że ja nie chcę Luk. Nie chcę z Tobą rozmawiać. To za bardzo boli - wyznała

- Czyli to koniec tak? - zapytałem, czując jak po moich policzkach kapią łzy - A był w ogóle początek? przecież nic między nami nie było, prawda? - zapytała, przełykając ślinę

- Skoro tak uważasz. Dla mnie znaczyłaś bardzo wiele. I nasze dziecko też - wyznałem, podchodząc jeszcze bliżej niej

Wziąłem ją za rękę i przyciągając do siebie, pochyliłem się i pocałowałem ją. Zrobiłem to z zaskoczenia, bo obawiałem się, że się wystraszy. Jednak ona odwzajemniła pocałunek i po chwili mocno wtuliła się w moje ramiona.

- Naszego dziecka nie ma Luk. Ono nie żyje - wyszlochała, pociągając nosem

- Cii nic już nie mów. Jestem tu Saro. Jestem przy Tobie kochanie - wyszeptałem, delikatnie głaszcząc ją po włosach

Położyliśmy się na łóżku i w milczeniu leżeliśmy. Nie mówiliśmy nic. Od czasu do czasu zaszlochała, a jej drżące ciało, zdradzało tylko jej cierpienie. Leżeliśmy tak w absolutnej ciszy, a czas uciekał. Chociaż pragnąłem ją zatrzymać, nie wiedziałem jak. Nie chciałem robić nic, wbrew jej woli, dlatego wciąż milczałem. Tak bardzo pragnąłem ulżyć jej cierpieniom i sprawić, by zmieniła decyzję. Jednak nie wiedziałem jak. Kochała mnie, ale bała się mi zaufać i trochę ją rozumiałem. To ja byłem tym złym, to ja byłem tym, przez którego tyle cierpiała. To ja ją zraniłem i również ja byłem winny śmierci jej brata. Zdawałem sobie sprawę z tego, że jak bardzo będę się starał, cokolwiek jeszcze zrobię, nie zmienię przeszłości i nie cofnę czasu. Bałem się, że to, co stało się kiedyś, na zawsze nas rozdzieli. Sara wciąż leżała bezruchu, a ja wstałem i udałem się do łazienki. Postanowiłem wziąć prysznic i pomyśleć jak powinienem ją zatrzymać. Jednego byłem pewny, nie mogłem pozwolić jej odejść. Kilkanaście minut później wróciłem do pokoju i ponownie się koło niej położyłem. Leżała, wpatrzona w sufit, ale jej otwarte oczy, zdradzały, że nie spała.

- Nie możesz wyjechać Saro. Ja nie mogę dopuścić do tego, byś wyjechała- wyszeptałem niemal niesłyszalnym głosem

- Nawet jeżeli będę tego chciała? nawet jeżeli będę o tym marzyła? - zapytała

- Nawet wtedy. A wiesz dlaczego? - spytałem, patrząc w jej przerażone oczy - Dlatego, że po prostu chcesz uciec. Uciec przed samą sobą - szepnąłem

- Masz rację - rzekła - Uciekam przed samą sobą, by nie wpaść w Twoje ramiona. Luk zrozum ja wciąż Cię kocham - przyznała - Ja też. Dlatego tym bardziej nie pozwolę byś wyjechała - powiedziałem stanowczym głosem

- Dlaczego? czy nie łatwiej byłoby uciec i o sobie zapomnieć?- spytała, chowając ponownie twarz w poduszkę

- A potrafiłabyś? bo ja nie. Nie potrafię i nie chcę o Tobie zapominać. Nie chcę z nas rezygnować. Jest dla nas jeszcze szansa Saro - powiedziałem

- A jest dla nas szansa?- zapytała, a w jej oczach gościły łzy - Nie Luk. Mylisz się. Nie ma dla nas przyszłości. Zrozummy to. Nie ma - wyszlochała

- Jest. Zaufaj mi. Saro przecież nasza przyjaźń, to, co się zrodziło. To wszystko było prawdziwe. Do cholery ja Cię kocham! Pieprzmy to wszystko! Wracajmy tam i zmierzmy się z naszą przyszłością. Razem. Wracajmy i zmierzmy się z tym wszystkim. Razem Saro. Nie osobno, tylko razem - powiedziałem drżącym głosem

- Jak? - zapytała - Jak ty to sobie wyobrażasz Łukaszu? mamy pojechać do mnie i oznajmić moim rodzicom, że jesteśmy razem? mam zostawić Damiana dla Ciebie? mam z Tobą zamieszkać? - spytała przerażona

Wziąłem ją na ręce i mocno przytuliłem.

- Tak kochanie właśnie tak. Zamieszkaj ze mną. Daj nam szansę. Zaufaj mi - powiedziałem, okręcając nas wokół własnej osi.

 

Chociaż to wszystko wydawało się tak absurdalne, postanowiliśmy zaryzykować. Wciąż jakby z dala dochodziły do mnie jego słowa a szok spowodowany jego deklaracją sparaliżował całe moje ciało. Bałam się a jednocześnie modliłam by scena odgrywana w pokoju nie okazała się snem, czy moim złudzeniem. Kochałam go i teraz niemal z całą pewnością byłam pewna, że Łukasz czuje do mnie to samo. Patrzyliśmy na siebie i chociaż tak bardzo pragnęłam, nie potrafiłam się poruszyć. Moje stęsknione ciało pragnęło jego dotyku, smaku jego ust. Mimo tak wielu wątpliwości i strachu, serce niemal wyrywało się w jego stronę. Kocha mnie! Kocha! krzyczało niemal wyskakując mi z piersi.

- Nic nie powiesz? dlaczego tak bardzo chcesz to wszystko skomplikować?- zapytał, a jego wyraz twarzy zdradzał, że jest załamany

- To nie ja to wszystko komplikuje. Zrozum mnie. Moi rodzice, Damian, Ja chyba nie potrafię go tak zranić - powiedziałam czując się winna, naszemu cierpieniu. Cholera! to przecież nie ja spowodowałam to wszystko, nie ja zabiłam Oskara a wciąż czułam takie wyrzuty, jakbym to ja zabijała nasze uczucie.

- Zaufaj mi Saro - ponownie zaszlochał

Nieśmiało, niemal wystraszonymi oczyma podałam mu dłoń i pozwoliłam by mnie do siebie przytulił. Staliśmy tak w absolutnej ciemności, wtuleni, zaniepokojeni o to, co przyniesie nam jutro. Jednego byłam pewna, cokolwiek się stanie, chciałam dać nam szansę. Potrzebowaliśmy jej.

 

Stałam na chodniku i nieśmiało zerkałam na wielki budynek, który przez lata był moim domem. Wiedziałam, że chociaż powinniśmy, nie byłam pewna, czy to dobry pomysł. Miałam lada chwila okazać się wyrodną córką i oznajmić moim rodzicom, że chcemy razem zamieszkać. Jak zareaguje mama, gdy dowie się, że planujemy ślub? poczułam mocniejszy uścisk Łukasza dłoni i uśmiechnęłam się do niego. Raz kozi śmierć - pomyślałam. Wzięłam kilka głębszych wdechów i ruszyłam ze strachem w gardle do domu. Do domu, gdzie za kilka minut pewnie zacznie się piekło. Niecałą minutę później trzymałam klamkę i zawahałam się. Miałam ochotę uciec i zawrócić, ale wiedziałam, że ze względu na Łukasza i naszą przyszłość, nie mogłam. Nie byłam pewna, co nas czeka, ale postanowiłam zaryzykować. Zamknęłam oczy i otworzyłam drzwi.W mieszkaniu panował półmrok. Świeciła się jedna lampka, która okazała nam sylwetkę moich rodziców. Zapaliłam światło i spojrzałam na ich łzy w oczach. Oni płakali.

- Kochanie Saro gdzie Ty byłaś? - dopadła mama, mocno mnie obejmując. Dopiero po chwili spojrzała na Łukasza. - Co ty tu robisz? gdzie jest Magda? nie wyjechaliście? - zobaczyłam błysk w jej oczach - Nie wyjechaliśmy. Rozstałem się z Magdą. Zrozumiałem, że zakochałem się w państwa córce - powiedział, mocniej łapiąc mnie za rękę. Spojrzałam na rodziców, ale nie wyglądali na zdziwionych.

- No chłopcze trochę Ci to zajęło. Byłem pewny, że nigdy się nie odważysz na takie deklaracje. No to witamy w rodzinie - zaśmiał się ojciec

Mama spojrzała na nas, trochę poważniejszym wzrokiem i posmutniała. Zrozumiałam, że dla niej to wszystko wydawało się trudniejsze niż myślałam. Tata z całą pewnością o niczym nie wiedział. - Jesteście tego pewni? macie w sobie tyle odwagi? - zapytała prosto z mostu. Łukasz chciał się odezwać, ale byłam pierwsza. - Mamo wierz mi nie jest nam łatwo. I możesz mi wierzyć, albo nie, ale walczyliśmy z tym uczuciem. Ja wpakowałam się w ramiona Damiana a on w ramiona Magdy, bo byliśmy przekonani, że tak będzie nam lepiej. Myliliśmy się. Mimo wszystko nadal coś do siebie czuliśmy i za każdym razem raniliśmy tych, którzy nas kochali- szepnęłam. - A co z dzieckiem?- wtrącił się zaskoczony ojciec. Zapewne niewiele rozumiał z tej całej dość skomplikowane sytuacji. - Dziecko okazało się nie moje. Magda wdała się w romans, ale sadzę, że po prostu czuła, że jej nie kocham. Rozstaliśmy się - powiedział spokojnym głosem Łukasz - Co zamierzacie teraz zrobić?- zapytała mama. Spojrzeliśmy na siebie i mocno złapał mnie za rękę. - Chcemy razem zamieszkać i ożenić się. Chyba na to zasłużyliśmy po tym wszystkim, co nas spotkało - powiedziałam nieśmiało. Ojciec podszedł i pogratulował nam a mama spojrzała na nas a po chwili wybiegła ze łzami w oczach z mieszkania. Chciałam pobiec za nią, ale Łukasz mnie zatrzymał. - Daj jej czas. Potrzebuje go.- wyszeptał mi na ucho. - Wszyscy go potrzebujemy - szepnęłam. Tata nadal niczego nie rozumiał, ale nie zadawał nie potrzebnych pytań, za co byłam mu bardzo wdzięczna. Pozwolił nam pójść do mojego pokoju a po chwili zniknął przed telewizorem i zajął się oglądaniem meczu. My usiedliśmy na łóżku i poczułam jedną zagubioną łzę.

- Wiedzieliśmy, że nie będzie łatwo - rzekł. Nic nie odpowiedziałam, Wtuliłam się w jego ramiona i zamknęłam oczy. - Musisz porozmawiać z Damianem. Ma prawo wiedzieć - szepnął, a ja mocniej się do niego wtuliłam. - Jutro - rzekłam chowając twarz w poduszkę. Nagle zadzwoniła moja komórka, burząc cały nasz spokój.

- Hallo? - szepnęłam - Musimy porozmawiać. To pilne - usłyszałam znajomy męski głos.

 

Szłam ze ściśniętym sercem na umówione spotkanie. Zatrzymałam się tuż przed kawiarenką w której umówiłam się z Damianem i wiedziałam, że za moment jego świat, wszystkie nasze plany, marzenia runą jak domek z kart. Miałam zranić kogoś, kogo kochałam jednym krótkim słowem- to koniec. Jednak musiałam to zrobić i zdawałam sobie z tego sprawę. Przecież postanowiliśmy z Łukaszem dać sobie szansę, a nie mogłam kręcić z nimi dwoma, nie potrafiłam. Chociaż Damian zrobił dla mnie naprawdę wiele i w pewnym sensie uratował mi życie, nie on właściwie mnie uratował, nie chciałam by wdzięczność była jedynym co mnie przy nim trzyma. Moje serce nigdy dla niego nie zabiłoby tak jak dla Łukasza i byłam tego pewna. Chyba podświadomie wiedziałam o tym już tamtego dnia, gdy staliśmy na przeciwko siebie, a ja mówiłam mu, że odchodzę. Wtedy natomiast działałam zupełnie z innych powodów, dałam się ponieść presji koleżanek, które nigdy nie były prawdziwymi przyjaciółmi. Prawdziwy okazał się jedynie Łukasz i to on dawał mi wsparcie za każdym razem. Teraz już byłam pewna, że tamtego dnia połączyło nas przeznaczenie, a nie jego poczucie winy.Inaczej nie przetrwalibyśmy tych wszystkich prób i nie wyznaczyli daty ślubu na czerwca 2016 roku. Zamierzałam za niego wyjść, razem zamieszkać i zapomnieć o całej przeszłości, która powinna nas rozdzielić. Powinna, ale chyba w tym jednym przypadku, połączyła nas jeszcze bardziej. Teraz z czystym sumieniem przyznałam mamie rację. Nie wiem kim byłabym i jaka byłabym gdyby nie Łukasz i to jak pomógł mi przejść przez śmierć Oskara. To on był przy mnie i dzięki niemu jestem taka a nie inna. Chociaż to wszystko przez niego, nie chcę już do tego wracać. Oskar na pewno cieszyłby się z mojego szczęścia, bo on jak nikt inny pragnął bym była szczęśliwa. Byłam jego oczkiem w głowie, najcenniejszym skarbem, którego tak bardzo pragnął chronić i zapewne byłby zadowolony, że teraz Łukasz przyjmę rolę mojego obrońcy. Przy nim zawsze czułam się bezpiecznie, szczęśliwa i nawet zupełnie beztroska. Prz nim mogłam być, po prostu sobą. Nikogo nie udawałam, nie kryłam się przed maską obojętności. Przejrzał mnie i wydobył ze mnie wszystko, co najlepsze. Zatrzymałam się przed kawiarenką i spojrzałam przez okno. Damian siedział już z bukietem róż, a ja czułam się jak morderczyni. Przecież za moment miałam wbić mu nóż w serce. Wzięłam głęboki wdech i ruszyłam do środka. Uśmiechnęłam się do znajomej kelnerki i przywitałam się z Damianem całusem w policzek.

- Cześć Saro. Pięknie wyglądasz - wyszeptał nieśmiało - To dla Ciebie. Chciałbym Cię przeprosić. Ja naprawdę nie stałem po stronie twoich rodziców. Chciałem tylko twojego dobra Saro - zaczął się jąkać.

Przyjęłam od niego bukiet róż i spojrzałam na jego zmęczone oczy. Zapewne w nocy nic nie spał. - Gdzie byłaś? martwiłem się - wyszeptał, a w jego oczach czaił się strach

- Z Łukaszem w chatce. Rozmawialiśmy całą noc - przyznałam, bo nie było sensu kłamać - Tak wiem. Słyszałem o ich rozstaniu. Jak się on trzyma? dla mnie też to był szok. Przekonany byłem, że to jego dziecko. Nie wiedziałem nic o zdradzie Magdy - wyszeptał niemal szeptem

- Dzwoniłeś do mnie po to, by o nim rozmawiać? Damian muszę Ci o czymś powiedzieć - szepnęłam drżącym głosem. Chłopak zamilkł. Chociaż nic nie powiedział. Jego oczy zdradzały, że wie. - Jesteście razem prawda? - zapytał prosto z mostu - Przykro mi. Próbowałam z tym uczuciem walczyć, ale ono jest silniejsze. My się w sobie zakochaliśmy - powiedziałam drżącym głosem

Chciałam jeszcze coś dodać, ale nie zdążyłam, bo chłopak wstał i wyszedł z kawiarni. Przez chwilę siedziałam nieruchomo wpatrzona w jeden punkt i próbowałam uspokoić oddech. Stało się. Damian się o nas dowiedział. Czułam jak moje serce krwawi, ale nie byłam w stanie już nic zrobić. Było na wszystko za późno. Nagle uświadomiłam sobie co się stało i wybiegłam z kawiarni. Biegłam przed siebie, nie zwracając uwagi na tłum przechodniów, chciałam, pragnęłam go zatrzymać, porozmawiać z nim, wytłumaczyć. Nagle poczułam wewnętrzny niepokój i odwróciłam się naokoło, ale nigdzie go nie było. Czułam coś dziwnego, zupełnie jakby zaraz miała wydarzyć się jakaś tragedia. Most! Idź na most! podpowiadał mi wewnętrzny głos. Boże tylko nie to! Tylko nie to! Zaczęłam biec jeszcze szybciej, ale coś mówiło mi, że jest za późno. Z dala zobaczyłam jakieś zbiegowisko. Tłum wpatrzony był w jeden punkt, a ja już wiedziałam. Nie musiałam go ujrzeć by wiedzieć, że na moście stoi załamany Damian. Pamiętałam naszą rozmowę i jego poważny ton głosu. Jakby między nami nie wyszło to skoczę z mostu. Z tego mostu gdzie napisane są nasze inicjały. Kurwa! czemu dopiero teraz sobie przypomniałam jego słowa? nagle mój wzrok utkwił w jednym punkcie. Moje ciało przeszedł dreszcz i poczułam zimno. Tylko nie to! patrzyłam na jego lecące ciało jak zaczarowana.

- Damian nie! Damian proszę Cię nie! Błagam tylko nie to! Damian tylko nie to!- krzyczałam nie zwracając uwagi na grupkę zainteresowanych tym widowiskiem ludzi. Podbiegłam do ciała chłopaka i uklęknęłam przy nim. Z jego głowy wciąż spływała krew, a ja nie wierzyłam, że to wszystko się dzieje naprawdę. Damian właśnie się zabił z mojej winy. Odebrał sobie życie z mojego powodu. Zabił się, bo go zostawiłam.

 

Obudziłam się zalana potem, rozejrzałam się po mieszkaniu, uświadamiając sobie, że śmierć Damiana była zwykłym snem, koszmarem z którego udało mi się obudzić. Jednak teraz już niemal na pewno wiedziałam, że nie powinnam wychodzić za Łukasza. Nie powinnam być z żadnym z nich. Chociaż podświadomie w głębi serca kochałam ich obu, przy żadnym nigdy nie zaznałabym szczęścia. Będąc z jednym, zawsze czułabym wyrzuty sumienia co do drugiego, a gdyby któryś z nich odebrał sobie życie z mojego powodu, nie zniosłabym tego. Dlatego postanowiłam podjąć tą a nie inną decyzję. Zakradłam się do pokoju rodziców i spojrzałam na ich spokojny sen. Byłam pewna, że bardzo będę za nimi tęskniła. Napisałam im list w którym

wytłumaczyłam powód wyjazdu i zabrałam kartę kredytową mamy. Przecież musiałam skądś mieć pieniądze na pociąg. Obiecałam sobie w duchu oddać im, jak tylko stanę na nogi. Postanowiłam wyjechać do stolicy.Chociaż Warszawa wydawała mi się ogromnym miastem i nie znałam tam nikogo, wiedziałam, że to jest idealne miasto by się ukryć na jakiś czas.W liście poprosiłam rodziców by pomogli Jolce i zaopiekowali się Oskara dzieckiem. Przecież jego dziecko, było naszą rodziną, a nie chciałam pozwolić by znów ucierpiało, przez błędy moich rodziców. Chociaż nie zamierzałam tu wrócić, już tęskniłam za nimi wszystkimi. Ponownie spojrzałam na rodziców i podeszłam do ich łóżka, by pocałować ich na pożegnanie. Zabrałam kartę i wróciłam się do swojej sypialni, gdzie twardo spał Łukasz. Napisałam list i do niego, zostawiając go na nocnym stoliku. Wytłumaczyłam powód swojego wyjazdu i zapewniłam, że nigdy o nim nie zapomnę. Z boku zostawiłam list do Damiana, pisząc w nim, że zrywam i wyjeżdżam. Miałam cichą nadzieje, że po przeczytaniu listu, nie zrobi sobie nic głupiego, tak jak w moim śnie. Opisałam sen Łukaszowi i zapewniłam, że to pierwszy powód mojej ucieczki, chociaż w tym momencie zakończyłam właśnie nasz związek, Łukaszowi nie potrafiłam napisać, że to koniec. Napisałam za to coś innego, Do zobaczenia, zupełnie jakbym wierzyła, że w krótcy się znów spotkamy. A może podświadomie chciałam wierzyć, że wyjedzie za mną i odnajdzie mnie? nie byłam, co do tego przekonana. Opatuliłam Łukasza kocem i pogłaskałam go po policzku. Kochałam go i bardzo trudno było mi go zostawić. Miałam cichą nadzieje, że da sobie radę. Z pod łóżka wyciągnęłam walizkę i spakowałam najpotrzebniejsze rzeczy. Zabrałam łańcuszek od Oskara i jego fotografię. Pocałowałam Łukasza w usta i opuściłam pokój. Z lodówki zabrałam trochę jedzenia i wzięłam ze sobą sok. Rozejrzałam się po mieszkaniu, uświadamiając sobie, że widzę je ostatni raz i poczułam łzę płynącą po policzku.Zostawiałam ich. Po prostu ich porzucałam. Zabrałam z półki w salonie rodzinną fotografię i po cichutku opuściłam rodzinny dom. - Mamo, tato przepraszam - wyszeptałam schodząc po schodach. Niemal biegiem opuszczałam teren domu i pospiesznym krokiem, udałam się w stronę dworca. Marzyłam tylko o tym, by jak najszybciej znaleźć się w pociągu i być z daleka od domu. Czułam ból, ale byłam przekonana o swojej słuszności. Postąpiłam tak, jak podpowiadało mi serce. Zrobiłam to, co powinnam, musiałam wyjechać, by odnaleźć samą siebie.Czułam przy sobie obecność Oskara. Byłam przekonana, że nic złego nie może się stać, bo wiedziałam, że mój brat mnie chroni.

 

Po godzinie znalazłam się na peronie, pociąg odjeżdżał za pół godziny i byłam przekonana, że już nic złego nie może się stać. Wszystkie moje obawy, całe wahanie minęło. Chociaż tęskniłam za rodziną, byłam przekonana, że nie zmieniłabym już decyzji. Byłam absolutnie pewna tego co robię i wiedziałam też, że minie dużo czasu zanim wrócę do domu. Podeszłam do kasy i kupiłam bilet. Zapłaciłam, podziękowałam i usiadłam na ławce. Za kilka minut miałam wyjechać. KIlka minut później siedziałam już w pociagu. W maszynie nie było za wiele osób, jakaś starsza kobieta z mężem, matka z dzieckiem i dwie młode dziewczyny. Na przeciwko mnie siedział młody chłopak ze słuchawkami w uszach.

- Można? - usłyszałam czyjś głos.Odwróciłam się i ujrzałam roześmiane oczy mężczyzny - Jak pan musi - odpowiedziałam nieśmiało

Posunęłam się i zrobiłam miejsce młodemu chłopakowi. Mężczyzna całą drogę milczał, a mi było to na rękę. Nie miałam ochoty nawiązywać nowych znajomości. Chciałam być sam na sam z myślami i zastanowić się, czy aby na pewno dobrze zrobiłam. Pociąg ruszył, a ja dopiero teraz się odprężyłam. Nie było już odwrotu, ruszyłam przed siebie. Wyjeżdżałam. Odwróciłam się w stronę okna i ostatni raz spojrzałam na miasto. Tak bardzo zaczynałam za nimi tęsknić. Zastanawiałam się jak poradzą sobie moi rodzicę z myślą, że ich opuściłam. Co zrobi Łukasz, gdy obudzi się a mnie obok nie będzie.Jak zareaguje Damian i jak poradzi sobie Jolka. Czy moi rodzicę jej pomogą? co tam słychać u Artura i jak radzi sobie Magda. Zastanawiałam się nad wszystkim, prócz jednego, nie chciałam myśleć o tym jak ja sobie poradzę. Życie w Warszawie było bardzo drogię i dobrze o tym wiedziałam. Jednak teraz nie chciałam wracać. Nie miałam odwagi po tym wszystkim, spojrzeć rodzicom w oczy. Bałam się, że w tym momencie straciłam rodzinę. Zacisnęłam pięści na samą myśl o tym. Zamknęłam oczy, by nie pozwolić łzą wypłynąć, nadaremnie. Rozpłakałam się, prosząc Boga w myślach, by nikt nie zobaczył moich łez. Z każdym kolejnym kilometrem płakałam coraz bardziej. Jednak wiedziałam też, że teraz było już za późno. Nie mogłam cofnąć decyzji.

 

Obudziłem się w środku nocy, połowa łóżka, na której spała Sara była pusta, a mnie coś zaniepokoiło. Wydawało się zbyt cicho. Włączyłem łapkę nocną i ujrzałem kartkę. Wziąłem ją do ręki i zacząłem czytać. Nie wiedziałem co było tam napisane. Rozpoznałem pismo Sary i poczułem strach. Pisała coś o śnie i śmierci Damiana. Coś o pożegnaniu.Nie czytałem dokładnie, bo przez zamglone oczy nie dowidziałem. Z moich oczu płynęły strużki łez a serce chciało się wyrwać. Poskładałem wszystko w całość i zdałem sobie sprawę, że uciekła. Poczułem w głowie mętlik i nie wiedziałem co zrobić. Bez namysłu pobiegłem do sypialni jej rodziców i chociaż nie miałem prawa, wdarłem się do nich i krzykiem zbudziłem ich ze snu.

- Sara uciekła! - krzyczałem jak opętany

Jej matka spojrzała na mnie jakbym zwariował. Chociaż była rozespana, poderwała się na równe nogi i zapaliła łapkę. Gdy ujrzała moje czerwone od płaczu oczu, zrozumiała. Przy lampce, obok stolika znajdowała się kartka papieru. Taka sama, którą zostawiła mi, tylko z inną treścią listu. Ojciec nie chciał go przeczytać. Wybiegł z mieszkania, ale po chwili się wrócił. Spojrzał na zapłakaną żonę i widziałem w jego oczach strach, ten sam strach, który widziałem w szpitalu. Teraz tak samo jak wtedy groziło jej niebezpieczeństwo. A może nie? w liście napisała o znalezieniu własnej drogi, cokolwiek to oznaczało. Prosiła byśmy jej nie szukali i obiecała, że się odezwie.

- Musimy jechać na dworzec. Może jeszcze tam jest - zapłakała jej matka.

- Nie! - odezwałem się niemal szeptem

Jej rodzice spojrzeli na mnie jakbym oszalał. Matka nie spuszczała ze mnie wzroku, a jej oczy mówiły to, co usta ukryły. Obwiniała mnie o jej wyjazd. Czy już zawsze będę winny ich każdemu nieszczęściu?

- Łukasz chyba ma rację - odezwał się zrezygnowany ojciec. - To była jej decyzja i jej wola. Powinniśmy ją uszanować - powiedział cicho

Jej matka spojrzała teraz na niego. W jej oczach gościła nienawiść. Nienawiść skierowana w stronę męża. - Nie zgadzam się! Sara jest naszą córką i mamy prawo jej szukać. Nawet obowiązek! - załkała

Nie miałam już siły dalej uczestniczyć w ich cierpieniu. Wróciłem się do pokoju po swoje rzeczy i bez słowa opuściłem ich mieszkanie. Zastanawiając się, czy ucieczka Sary rzeczywiście była moją winą. Może gdybym nigdy nie pojawił się w jej życiu, teraz była by szczęśliwa? może nie tłukła by się po obcym mieście, nie wiadomo gdzie. Nie cierpiałaby, Może. Jednak nigdy już się tego nie dowiem. Udałem się pod znajomy adres, chciałem spełnić jej prośbę i musiałem zrobić jeszcze jedną rzecz. Zranić jeszcze jedną osobę a później pilnować jej i opiekować się Damianem, tak jak mnie o to prosiła.Postanowiłem zrobić to, bo jednego byłem pewny. Któregoś dnia wróci i znów pojawi się w moim życiu a wtedy już na pewno nie pozwolę jej odejść. Tak, byłem tego pewny, wierzyłem w to. Koniec.

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 1

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (1)

  • Adam T 14.06.2017
    Dam Ci radę, a zrobisz, co zrobisz. Na Twoim miejscu podzieliłbym każdy z tych tekstów na kilka mniejszych części, te usunął, a wrzucił te krótkie fragmenty, np jeden dziennie, albo keden na dwa dni.
    Wtedy dasz wszystkim szansę na przeczytanie, wyrażenie opinii, skomentowanie, pokazanie błędów (bo są).
    Publikuje tu dużo ludzi, każdy chce być "przeczytany" i dlatego teksty są krótkie, żeby na spokojnie przeczytać wielu, a nie tylko jjedneg/jedną.
    Publikując trzy takie "długasy" na raz, strzelasz sobie w stopę.

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania