Poprzednie częściZaklinaczka -Rozdział I

Zaklinaczka -Rozdział V

Nie obyło się bez porządnej awantury, przez co poczułam się prawie jak w domu.

-Przyślę tu Adelajdę z gorącą herbatą -oznajmił na koniec. -Wrócę za dwie minuty.

Jakbym miała ochotę zrobić coś głupiego. Otuliłam się leżącym w pobliżu kocem i kichnęłam, do pokoju weszła Adelajda.

-Ola Boga, panienko, co panience strzeliło do głowy?!

Hrabia roześmiał się głośno.

-A hrabia, co? Widać jak dziecka pilnuje!

"Ojciec" od razu pohamował wesołość.

-Panienka ściągnie te rzeczy, zaraz jej przygotuje kąpiel.

Tak oto godzinę później leżałam w ciepłym łóżku hrabiego i piłam gorącą herbatę.

-Bez lekarza się nie obejdzie -zadecydowała Adelajda.

-Poślę po mojego syna, będzie tu jutro po południu -zgodził się hrabia.

Przysiadł na brzegu łóżka i zaczął gładzić moje włosy. Ten dotyk sprawił mi przyjemność, na chwilę zapomniałam o swojej bezgranicznej złości i westchnęłam cicho.

-Ma pan syna -powiedziałam cicho.

-Córkę i żonę.

-To po co jeszcze ja?

Zamarł.

- Jak to?

-Ma pan rodzinę, a ja wszystko komplikuję, nie łatwiej byłoby panu mnie odesłać? Ojciec by się wściekł, ale z czasem zapomniałby o całej sprawie, jak zawsze i o wszystkim.

Mężczyzna parsknął cichym śmiechem.

-Mówisz to z własnego doświadczenia?

Ta uwaga wywołała u mnie lekki uśmiech.

-Śpij dobrze.

Pocałował mnie w czoło i chciał się podnieść, musnęłam jego rękę.

-Niech pan zostanie, chwilę -poprosiłam.

Usiadł z powrotem na łóżku i delikatnie gładził moje włosy.

 

Obudził mnie czyjś ciepły dotyk na dłoni, raptownie otworzyłam oczy. Jakiś mężczyzna siedział na skraju łóżka.

-Wygląda na to, że jesteśmy rodzeństwem -oznajmił. -Jestem lekarzem.

Uśmiechnęłam się lekko.

-Ojciec mówił, że jesteś chora.

-Mówił dlaczego?

-Na spacerze, coś nie tak?

Świetny spacer, pohamowałam śmiech cisnący się na moje usta.

-Wszystko dobrze -zapewniłam.

Kolejna rzecz za jaką powinnam mu być wdzięczna.

-Ojciec powiedział, żebyś zeszła na Wigilię, jeśli masz ochotę -dodał szybko.

-Dziękuję.

Mężczyzna wyszedł szybko i zatrzasnął za sobą drzwi, wtuliłam się w poduszkę i zamknęłam oczy. Jeszcze pięć minut, stop!

Dzisiaj Wigilia muszę zdążyć się ubrać, tylko czy rzeczywiście powinnam tam schodzić?

Jeśli mówili to tylko po to by sprawić mi przyjemność?

Usiadłam z powrotem na łóżku i zamyśliłam się, może powinnam tu zostać?

Z rozmyślań wyrwał mnie Mariusz, który przyniósł suknię od ojca. Prezent. łza zakręciła mi się w oku i uważnie przyjrzałam się sukni. Była koronkowa, cała biała, śliczna.

Miałam odpowiedź na moje pytanie.

Cicho zeszłam po schodach i pokazałam się Adelajdzie, kobieta otworzyła szerzej oczy ze zdumienia, a stojący za nią ojciec wpatrywał się we mnie intensywnie.

Uśmiechnęłam się nieśmiało, chyba nie będzie tak źle?

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 1

Zaloguj się, aby ocenić

    Napisz komentarz

    Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania