Poprzednie częściZaklinaczka -Rozdział I

Zaklinaczka - Rozdział XI

Już po mnie, jakiś elf właśnie wchodził po schodach. Zdenerwowany Gerard popchnął mnie na ścianę i zaczął chodzić w kółko po komnacie. Jęknęłam z bólu, nadziałam na szpikulec z niej sterczący, przyłożyłam dłoń na rany, cała była we krwi. Ktoś zapukał do drzwi, Gerard dobył miecza. Oparłam się o ścianę i starałam się utrzymać na nogach. Do środka wszedł wysoki mężczyzna ,o długich blond włosach i niebieskich oczach. Z jego twarzy bił blask, musiał być elfem.

- Czego tu chcesz? - zapytał go wrogo Gerard.

- Przyszedłem po Weronikę - powiedział tamten spokojnie, jego głos był miękki, ciepły. - Wypuść ją.

- O, nie - zaśmiał się - ona ma mnie zabrać do gwiazd. Muszę się z nimi zobaczyć.

- Ona jest prawie nieprzytomna - zanegował elf - nigdzie cię nie zabierze,

Grymas gniewu przebiegł po twarzy po twarzy Gerarda.

- Po co chcesz zobaczyć to plemię?

- Nie twój interes ! - warknął mężczyzna.

- Chcesz kogoś odzyskać - uśmiechnął się elf - porzuć nadzieję, gwiazdy nikogo nie oddają.

Zakręciło mi się w głowie, czułam jak opuszczają mnie siły.

- Nie widzisz co narobiłeś?

Gerard spojrzał na mnie wyjątkowo przytomne spojrzenie.

- Nic jej nie zrobiłem - powiedział jakby broniąc się przed wina - to nie moja wina.

- Ta dziewczyna nigdzie cię nie zabierze, nawet nie wie jaki ma dar - elf mówił tak, jakby współczuł Gerardowi.

Wzrok mężczyzny znów stał się mętny i powróciło w nich szaleństwo. Znalazł się przy mnie w paru susach i zacisnął palce na mojej ręce.

- Obiecaj, że zabierzesz mnie do ludu gwiazd - szarpnął mnie. - Obiecaj mi!

- Nie mogą - stęknęłam z wysiłku.

Przed moimi oczami pojawiły się plamy, kiedy Gerard wskoczył na parapet ciągnąc mnie za sobą. Swoim mieczem rozbił szybę.

- To już koniec - szepnął, patrząc na mnie ze smutkiem - i mój, i twój.

Ręką przyciągnął mnie do siebie, zaciskając ją na mojej szyi. Skoczył. Brakowało mi powietrza, resztką sił chwyciłam się bluszczu, Gerard wciąż zaciskał na mnie palce. Szarpał mnie za sobą na dół, elf wychylił się przez okno i próbował dosięgnąć mojej dłoni. Bałam się puścić ledwo wytrzymującej rośliny, świsnęła cięciwa, uścisk rozluźnił się , znów mogłam oddychać. Roślina zaczynała przerywać się w ostatniej chwili dosięgnęłam dłoni elfa. Kiedy stałam na znów na podłodze moje nogi trzęsły się przeraźliwie.

- Musimy stąd wyjść, zanim przyjdą tutaj ludzie - mówił do mnie jak do małego dziecka.

Natomiast, ja wciąż wpatrywałam się w ciało Gerarda leżące na ziemi. Elf odwrócił mnie stanowczo od okna i poprowadził do drzwi. Krew z rany zamoczyła moją suknię, nie miałam siły, mimowolnie osunęłam się na podłogę. Mężczyzna podniósł mnie z ziemi i lekko zbiegł po schodach. Przed zamkiem ludzie tłoczyli się wokół ciała Gerarda, podnieśli na nas zdumione spojrzenia. Patrzyli na nas i rozważali, czy mają być wdzięczni, czy może wściekli. Elf wsadził mnie na dziwnym stworzeniu przypinającym bardzo dużego renifera i ruszył galopem. Przerażeni mieszkańcu uciekali z drogi dziwnemu stworzeniu.

Wyjechaliśmy ze wsi, a przed nami rozciągała się płaska równina. Gdzieś daleko przed nami widać było skupisko namiotów i jakiś duży ruch. Wokół nas panowała cisza jak makiem zasiał, moje oczy spowiła mgła, głowa opadła mi na piersi. W pewnym momencie usłyszałam cichą piosenkę, płynącą z ust elfa. Jego ręka dotknęła mojej ręki, poczułam taki ból jakby ktoś na nowo wbił mi w nią nóż, lecz już minutę później całe cierpienie minęło, po moim ciele rozlało się przyjemne ciepło.

Zwierzę zatrzymało się raptownie, elf zeskoczył na ziemię i pomógł mi zsiąść. Ojciec wyszedł z jednego z namiotów i po chwili byłam już w jego ramionach. Wtuliłam twarz w jego pierś, z moich oczu płynęły łzy. Byłam taka przerażona, myślałam, że nigdy więcej go nie zobaczę. Tata głaskał mnie po głowie i miarowo kołysał.

- Chodź - poprowadził mnie do jednego z namiotów - jesteś zmęczona.

W środku rozłożone były koce i stos poduszek, położyłam się na nich z westchnieniem ulgi. Wzięłam kilka głębszych wdechów i przymknęłam oczy. Słyszałam jeszcze, że ktoś wszedł do namiotu i rozmawiał z tatą, po chwili mężczyzna wyszedł, poznałam jego kroki. Czarnowłosa elfka pochyliła się nade mną i wypowiedziała kilka słów, które sprowadziły na mnie sen.

Następne częściZaklinaczka - Rozdział XII

Średnia ocena: 0.0  Głosów: 0

Zaloguj się, aby ocenić

    Napisz komentarz

    Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania