Zakon Poległych - Rozdział 1 - Młodzik

Zapadł zmrok. Ulice, w dzień przygniatane przez natłok przechodniów, teraz lśniły pustkami. Dzięki światłu, które dawał księżyc w pełni, każdy szczegół był zauważalny. Była to idealna chwila na łowy. Zimny wiatr wiejący od zachodu chłodził mężczyznę, który stał oparty o murek w jednej z uliczek. A była to wyjątkowo parna noc. O dziwo wszystkie szczury postanowiły zostać w swych norach i nie przemęczać się dziś zbytnio. „Idealnie”, pomyślał mężczyzna. Dzięki braku jakichkolwiek zwierząt oraz ludzi mógł łatwiej usłyszeć kroki swojej przyszłej ofiary.

Kilka dni temu dostał bowiem zlecenie na monstrum grasujące w okolicy. A z powodu małej kompetencji zabójca musiał dowiedzieć się nieco na temat owego stwora. W księgach Bractwa nie znalazł żadnej wzmianki o takowym, a gdy pytał swoich współbratymców, nie chcieli o tym rozmawiać i odradzali mu zlecenia. Łowca długo zastanawiał się nad decyzją, lecz w końcu zdecydował się spróbować. Wiedział tylko tyle, że jego cel wygląda oraz zachowuje się jak człowiek. Jedyną różnicą między nim a rasą ludzką jest fakt, że je on mięso tego gatunku. Fakt, kiedyś był człowiekiem, lecz nazwano go potworem, Kanibalem. Rasa ta rosła w siłę i potęgę, a dziś jest jedną z najbardziej niebezpiecznych dla jednostki ludzkiej.

W samym środku kamiennego rynku mężczyzna ułożył ciało, które wykopał z grobu. Ułożył go tak, by wyglądało na idealny posiłek podany na tacy. Teraz pozostało mu tylko czekać, aż potwór się zjawi.

Dochodziła północ, a jedyne kroki, jakie Łowca usłyszał, to ciężkie tupanie pijanego mężczyzny zmierzającego do domu. Z każdą minutą niecierpliwił się coraz mocniej. Aż w końcu zrezygnował i odszedł. Ruszył powolnym krokiem w stronę kamienicy na zachód od rynku. Nagle poczuł przeszywający ból w nodze. Obejrzał się i ujrzał bełt wbity w goleń. Zrozumiał, że potwór zastawił na niego pułapkę. Stwór wyczekiwał na idealny moment i takowy nasunęła mu sama ofiara. Drapieżnik stał się celem.

Wyjął miecz ze skórzanej pochwy i rozglądnął się dookoła. Ciemność i głucha, złudna cisza.

- Wyświadcz mi przysługę i podetnij sobie gardło. - Z cienia wynurzył się człowiek, a jego zachrypiały głos przyprawiał o ciarki na plecach. - Nie chcę się brudzić w krwi, więc rób, co mówię! - Jego ton stawał się coraz bardziej zuchwały. W ręku trzymał kuszę, a widząc, że Łowca szybko się nie podda, wycelował w jego stronę.

Ten zaś zrobił szybki unik w prawo, lecz ranna noga uniemożliwiła przewrotkę, tym samym lądując na ścianie budynku. Podniósł się w miarę szybko i widząc, że Kanibal ładuje kolejny bełt, wyciągnął w pasa małą kuleczkę i rzucił w przeciwnika. Metalowa piłka rozbiła się w powietrzu na małe kawałeczki, tym samym dziurawiąc skórzany pancerz wroga. Zabójca schował się za jedną z drewnianych skrzyń i nasłuchiwał kroków przeciwnika. Serce waliło mu jak szalone. W głowie obmyślał plan ucieczki. Wiedział bowiem, że ma małe szanse wygrania z potworem na odległość. Potrzebował łuku, który dałby mu dużą przewagę. Ujrzał nagle otwarte okno w jednej z kamienic, lecz przypominając sobie o rannej nodze, zrezygnował z takowego planu.

Nagle na beczkę wyskoczył mężczyzna, teraz trzymał tasak rzeźniczy.

- Oddaj chociaż nogę! - krzyczał, a jego twarz ukazywała obłęd monstra. - I tak ci się nie przyda! - Zeskoczył na krwawiącego Zabójcę, a ten zwinnie przeturlał się w bok.

Potwór zaczął wywijać tasakiem na wszystkie strony, bełkocząc przy tym coś pod nosem. Łowca zapomniał o bólu i o całym otaczającym go świecie. Czas jakby spowolnił, ułatwiając mężczyźnie ocenę sytuacji. Zrozumiał, że ucieczka na ślepo będzie najlepszą decyzją. Tak więc zrobił. Biegł, kulejąc i nie odwracał się za siebie. Czuł na karku psychopatyczny oddech mordercy.

Ujrzał nagle światło wychodzące z ogromnego budynku. Teatr, jedyny przybytek (prócz oberży) otwarty o tak późnej porze. Wbiegł do środka.

- Ej! Tam nie wolno wchodzić! - Na próżno personel dobytku próbował zatrzymać Łowcę.

Wszedł przez drzwi do drugiego pomieszczenia, a już po chwili usłyszał za sobą tego samego chłopaka, który tym razem krzyczał z przerażenia. Po sypiących się ścianach przebiegł odgłos tryskającej krwi. „Kolejna zdobycz”, pomyślał krwawiący Zabójca potworów „niestety na nim nie poprzestanie. Musi dopaść wybraną zwierzynę. Nie spocznie, zanim nie dopadnie mnie”. Nie mylił się, choć teraz bardzo chciał się pomylić.

Zauważył wejście na scenę, gdzie kilkoro aktorów odgrywało swoje role. Poszedł właśnie tam. Wbiegając na scenę, ujrzał Kanibala, wchodzącego z drugiej strony. Nie biegł, wiedział, że nie musi się starać. Swą ofiarę miał podaną jak na tacy. Podszedł bliżej, a Łowca wyciągnął swój miecz. Był jednak bardzo słaby, stracił zbyt wiele krwi. Nie miał szans. Już po pierwszym sparowaniu ciosu przeciwnika, jego broń wypadła mu z rąk.

Kanibal chwycił go mocno za długie, blond włosy i przejechał tasakiem po krtani. Odwrócił się w stronę przestraszonej widowni z uśmiechem na twarzy ukłonił się. Ludzie uwierzyli, że to przedstawienie, więc klaskali. Owy spektakl wzbudził w nich podziw i zachwyt kunsztem aktorskim.

Potwór podniósł krwawiące ciało na ręce i zszedł ze sceny, szepcząc trupowi do ucha: „Jak się czuje przyszła kanapka?”.

 

***

 

Dwa dni później.

Kanibal zawsze zostawia jakieś trofea po swojej zdobyczy, tak było i tym razem. Cały ekwipunek Łowcy oraz jego strój stały się strojem potwora. Monstrum zmieniło kamuflaż i wynurzyło się z cienia.

Dziś stwór paradował pewnym krokiem wśród niczego nieświadomych ludzi i cieszył się swym „prestiżem”. Nagle jednak zaczepił go pewien krasnolud ubrany w strój Łowców.

- Skąd jesteś, panie? - zapytał brodacz.

- Urodziłem i wychowałem się tutaj w Wolwgar – odpowiedział ze sztucznym uśmiechem na twarzy.

- Chodziło mi, z jakiego zakonu jesteś. - Karzeł zaśmiał się, tym samym plując rozmówcy na skórzaną zbroję.

- Ach tak. Jestem młodzikiem i jeszcze nie przypisano mi żadnej specjalizacji. Krzątam się tu i tam w poszukiwaniu zleceń. - Kanibal chciał, jak najszybciej zakończyć rozmowę na ten temat. Był ciut zmieszany przez swą niewiedzę na ten temat.

- Dobrze się składa. Nazywam się Khartus i potrzebuję młodych rąk do pomocy. Od tej chwili jesteś pod moją opieką i żadnych wymówek nie chcę słyszeć, zrozumiano? - Mężczyzna przytaknął. - Jak cię zwą, drogi chłopcze?

- Nie znam swego prawdziwego nazwiska, panie, a imienia nie używam, gdyż zbyt źle się kojarzy.

- W takim razie jak mam do ciebie mówić?

- Okropny. Tak, to będzie idealne imię… - powiedział z uśmiechem na twarzy i tym razem był to sarkastyczny uśmiech pełen nienawiści, a jednocześnie podniecenia związanego z przyszłą ofiarą.

Średnia ocena: 4.9  Głosów: 7

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (15)

  • Khartus 29.03.2016
    Świetny pierwszy rozdział.
    Opis w jaki potwór postępuje z ofiarą bardzo przypomina mi potwora z mojego opka pt. Apokalipto (na końcie El Guardia). W tym sensie, że i on znajdując ofiarę nie spocznie póki jej nie zabije.
    Ostatni akapit według mnie o wiele za krótki. Mogłeś rozwinąć rozmowę.
    Śmiechłem podczas sceny, gdzie Kanibal szepcze do ofiary.
    Leci 5
  • Karo 29.03.2016
    Dziękuję ;) Tak wyobrażałeś sobie kanapkę Okropnego? Zaskoczony :D ?
  • Karo 29.03.2016
    P.S. Postaram się rozbudować ostatnią scenę.
  • Khartus 29.03.2016
    Karo trochę zawiedziony. Miałem nadzieję, że potwór zrani młodzieńca, a gdy ten zemdleje zabierze go do nory. Następnie, gdy się obudzi zacznie go torturować, tak żeby czuł jak odcina mu kończyny lub wycina organy i zjada na jego oczach (robi z nich kanapki)
  • Karo 29.03.2016
    Khartus Może innym razem... Mężczyzna się wykrwawiał, więc trzeba było szybko przyrządzać danie, by było świeże, czyż nie? :D
  • Khartus 29.03.2016
    W sumie racja.
  • Karo 29.03.2016
    Khartus ;)
  • elenawest 29.03.2016
    Super :-D masz 5, chociaż zauważyłam dwa błędy

    1."potwór wyczekiwał idealny moment i takowy"-potwór wyczekiwał odpowiedniego momentu lub wyczekiwał na idealny moment,

    2. "z skrzynię"-za skrzynię
  • Karo 29.03.2016
    Dziękuję ;)
  • Ginny 29.03.2016
    Mówiłam, że przyjdę i jestem. Świetny pierwszy rodział, czekam na następne! Opowiadanie skojarzyło mi się z Wiedźminem :) Jak zwykle morderstwa, psychopaci... Dla mnie wszystko pasuje XD "Oddaj chociaż nogę!" - ten kawałek mnie rozwalił :D 5 ^^
  • Karo 29.03.2016
    Dziękuję ;)
    P.S. Czytnij też tego prolog to może nieco więcej się wyjaśni :D
  • Ginny 29.03.2016
    Karo czytałam wcześniej :D
  • Karo 29.03.2016
    Ginny ok
  • Okropny 02.04.2016
    Ha! Śmieszne ;)
  • Karo 02.04.2016
    Następna część będzie lepsza (3) obiecuję :D

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania