Zakon Poległych - rozdział 2 - Chłopcy spod Czerwonej Ściany
Istnieje legenda, którą zna praktycznie każdy. Zwykło opowiadać się je dzieciom do snu w formie kołysanki. W niektórych częściach świata występuje jako opowiadanie, gdzieniegdzie zaś jako wierszyk. Nazywa się go legendą, opowieścią zawierającą w sobie prawdę i kłamstwo, rzeczy realne i te wymyślone, faktyczne i dopowiedziane, jednak ta historia jest całkowicie prawdziwa. Ludzie lubią wierzyć, że straszne i makabryczne rzeczy nie dzieją się naprawdę. Lubią posiadać poczucie bezpieczeństwa. Niestety prawda zawsze wyjdzie na jaw, a jej skutki odpiją piętno na tych, którzy ją zlekceważyli. Oby pozostał na świecie ktoś, kto będzie pamiętał o złu i o tym jak ważne ono jest…
Serca blask złotem lśni...
Kto przyniesie szczęście mi?
Jest i on, Łowca Głów…
Dziś zabierze cie do swych snów.
A śni on o bagiennym stworze,
I zaraz jego życie umorze,
Skoczył, a za nim kolejni,
Czemu są tak beznadziejni?!
Czy to sen czy realna jawa?
Czy słuszna jest o nich obawa?
Czy mara senna pokonana?
Tak, zjawa została wygnana!
Lecz gdzie podziali się zwycięzcy?
Czemu zniknęli ludzie męscy?
Stwór zdziesiątkował ich oddziały,
Dziś ich Zakon taki mały…
Część została i pomaga,
Nasza ludność taka naga…
Pozostała dzisiaj sama,
A w Łowcach pozostanie szrama!
Ratuj się ludu!
Oczyść się z brudu!
I walcz za ojczyznę!
Damo, wypuść mężczyznę…
Musi walczyć za swój kraj,
Jakby to był jego raj!
Nie mamy już wsparcia,
Bądźcie zawsze gotów do starcia…
A jeśli spotkacie kiedyś Poległych,
Pochodzących z krajów odległych,
Strzeżcie się, bo żaden nie zaznał spokoju,
Uciekajcie w popłochu bez hańby… Mój woju.
- Legenda ta sprawiła, że Zakon stał się postrachem wśród ludu – dopowiedział Khartus. - Zakon Poległych tworzą najstarsi mistrzowie, a poznasz ich po czerwonym stroju. Noszą go na pamiątkę Dzieci spod Czerwonej Ściany.
- Nic nie rozumiem… - Zamyślił się Okropny. - Mógłby, mistrz, opowiedzieć mi wszystko od początku? O jakich dzieciach była mowa?
- Już wyjaśniam. - Krasnolud usiadł na ławeczce, znajdującej się w jednej z uliczek między kamienicami, podobnie jak uczeń. - Kiedy byłem uczniem Dominikana, największego mistrza w zakonie, wydarzyło się wstrząsające wydarzenie. Mój przyjaciel Zakonnik zakochał się w pewnej kobiecie, a ona odwzajemniała jego uczucia. Pewnej feralnej nocy mężczyzna zginął z rąk potwora. Istota ta nosi miano Kanibala. Jest cholernie niebezpieczna i nie warto z nią zadzierać. Dobrze, przejdźmy do dalszej historii. Kobieta po śmierci kochanka zapadła w żałobę, która trwała nieprzerwanie przez kilka miesięcy. W końcu zdecydowano się zatrudnić Kuglarza, który zdejmie z niej smutek i żal. Niestety okazało się, że źródłem nieszczęścia kobiety jest Licho – krwiożerczy potwór nawiedzający ludzi w snach i w marzeniach, żywiący się strachem. Potwór zabił połowę z naszego Zakonu w tym także i samego Dominikana. Ja wraz z sześcioma Zakonnikami przeżyliśmy, a z nami i kobieta, która tego stwora trzymała w sobie. Przygarnęliśmy ją i wychowaliśmy na Łowczynię.
- A więc to był potwór ze snów, o którym mowa w legendzie. A o co chodziło z tymi dziećmi? - Przerwał Okropny.
- Spokojnie, zaraz do nich dotrzemy. - Naprostował Khartus, po czym wziął głęboki oddech i zaczął opowiadać dalej. - Kilka lat później ludzie dalej pamiętali o naszej porażce i o śmierci wielu ludzi, dlatego nasz Zakon coraz bardziej się staczał. Państwo uznano, że idealnie nadamy się do roli katów, skoro nasza godność dawno spłynęła wraz z krwią Dominikana. Naszym zadaniem było schwytać szpiegów z innych państw i poprowadzić ich na śmierć przed publicznością. My głupcy się zgodziliśmy… I to był nasz najgorszy błąd. Okazało się, że naszymi celami były dziesięcioletnie dzieci, które donosiły swoim królom ze wschodu o naszej sytuacji politycznej. Musieliśmy wykonać rozkaz.
- I co było dalej?! - Niecierpliwił się Okropny.
- Ustawiliśmy je związane pod białą ścianą na dziedzińcu. Po czym wykonaliśmy zadanie. Bełty z kusz przeszyły maleńkie ciała na wylot. Biała ściana stała się w jednej chwili czerwona od ich krwi. Do dziś mam przed oczami ich przestraszone twarze oraz okropny, przeszywający krzyk, który stał się po kilku sekundach głuchą ciszą. Wykonaliśmy zadanie i to się liczyło dla ludzi. Po tym incydencie usunęliśmy się w cień. Aż do dzisiaj, kiedy to ludzie potrzebują naszej pomocy bardziej niż kiedykolwiek wcześniej. Nadchodzi wojna, a my jesteśmy zobowiązani walczyć u boku naszych rodaków. - Krasnolud spochmurniał nagle. - Chodźmy zacząć twe szkolenie.
Okropny, nic nie mówiąc, poszedł posłusznie za karłem.
Słońce chyliło się w stronę zachodu, a chmury zmieniły kolor – na czerwony. Ów krwisty kolor w wierzeniach ludu, zwiastował wojnę i rozlew krwi. „Oby to były tylko przesądy…”, pomyślał jeden z przechodniów, wpatrujący się w niebo.
Komentarze (17)
Mało, strasznie mało pokazałeś emocji w mojej postaci, opisującej makabryczne części tych wydarzeń. Noi ten brak obawy w Okropnym, jakby słuchając tego wszystkiego nie myślał o zamordowanym wojowniku. 4 tym razem i czekam na więcej.
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania