Żałoba część 1

Księżyc w nowiu na pozbawionej blasku gwiazd mapie nieba obserwował milcząco szosę prowadzącą do wsi Pokot. Z ciekawością przypatrywał się niezwykłym dziwą wychodzącym na nocny żer z kryjówek. W ciemnościach stwory przypominały dzikie zwierzęta typu wilk,lis, dzik, lecz chowające się w przydrożnych krzakach pod pozbawionymi liści pazurami brzóz zwierzęta łamały normy normalności. Chodziły na dwóch łapach, wystrojone, jakby na bankiet do pana podziemia, ubrane były w granatową bielunką, na niej brunatny lejbik obwiązany czarnym pasem, za którym siekiera ocierała się o cielsko monstra, podjeżdżając przy każdym kroku w grząskie błoto pod szóste żebro. Ślepia wiecznie szukające ofiar, przywarły do przejeżdżającego fiata.

W białym samochodzie bez tłumika słyszalnym na odległość kilometra, z klockami hamulcowymi do wymiany, wyciekającym olejem oraz korozją pożerającą lewe drzwi, podróżowała para spłacająca wspólnie kredyt hipoteczny od pół dekady Przeżyli w śnieżnym fiacie zakupionym przez niego od starego niemca nie wierzącego, że ktoś zapłaci za taki szrot prawdziwą pieniądze, wiele wspólnych chwil od pierwszych zauroczeń po namiętne wyznania miłości, prowadzące do czułych pocałunków i rozkładania śmierdzących truchłem tylnych siedzeń, po chwile takie jak ta, przepełnionych milczeniem, kłótni. On kierował skupiając się na drodze, myśląc o tym, że pomimo słabych osiągów, całej masy problemów technicznych kocha ten wóz. Ona wpatrzona w smartphona brodziła palcem po szklanej tafli ekranu w celu znalezienia czegoś co zaabsorbuje jej myśli i odciągnie od grających heavy metal nerwów. Zatrzymali się na przejeździe kolejowym, zapory opadły, a czerwone światła migające ostrzegawczo przepełniały wnętrze wytapicerowane na czarno karminem. Do środka przedostawał się szum jesiennego wiatru noszący wycie zwierząt, skłoniło to faceta do włączenia radia, grającego hit minionego lata na rozgrzanie.

- Mógłbyś to wyłączyć?- zapytała żona męża w rozkazującym tonie.

-Oczywiście kochanie- odrzekł o przepełnionym słodyczą gosie.

- Nienawidzę jak to robisz- rzuciła zła telefon do torebki, uśpione emocje wróciły ze zdwojoną siłą.

- Co robię? Spełniamy twoje życzenia, to cię tak denerwuje kochanie?

- Denerwuje mnie twoje udawanie, że nic się nie stało. Irytuje mnie twoje tchórzostwo, strach przed własną matką. Powinieneś mnie bronić, nie dawać gnębić. Wkurza mnie twoja głupota, dobrze wiedziałeś jak to się skończy, rodziny zjazd z psycholami. Ostatni raz dałam się namówić, ostatni.- Wykrzyczała wylewając potok drzazg tkwiących od dawna pod skórą, oddychając ciężko czekała na reakcję męża. Obserwowała jego usta, które gorące zawsze podczas zbliżenia się do niej wywoływały ciarki rozkoszy, uwielbiała jak układały się w słowa “kocham cię” po czym stykały się z jej wargami, roztaczając w ustach smak lipcowej czereśni skąpanej w promieniach słońca. Teraz jedyne co wywoływały to dreszcze żenady.

- Nie mogę się odwrócić od rodziny, bo ty tak chcesz kochanie- wymamrotał z czasem, nie mogąc spojrzeć w jej sarnie oczy.

- Skończ z tym “Kochanie” dobrze… i wcale nie tego od ciebie oczekuje.

Pociąg pędził po szynach z głośnym donośnym jękiem. Facet spojrzał w okno drzwi kierowcy oczekując za nimi zobaczyć wskazówkę jak wybrnąc z szamba jednocześnie nie zrywając kontaktów z bliskimi, a sprawić, że w końcu zaakceptują Nadie. Niespodziewanie ujrzał czarne jak smoła oczy osadzone w drewnianej masce wilka, wystruganje z bukowego drewna. Pysk w mroku był nieodróżnialny od prawdziwego wilczura z wścieklizną, uszy sterczały sztywno, podobnie jak kły wyglądające na ostre pociski karabinu maszynowego. Nie zdążył wydać z siebie dźwięku,rozbita szyba wylądowała w kawałkach na asfalcie, pozostawiając ostre krawędzie, wilk chwycił za włosy faceta wywlekają go przez szybę, rozpruwające mu jelita kawałkami szkła ze stłuczonego okna , niektóre wbiły mu się w pępek inne w nerką. Żona instynktownie wystrzeliła z samochodu by ratować męża, ogłuszona trzonkiem siekiery miażdżącym jej szczękę, wypluła kilka przednich zębów leżąc w błocie. Przeciągnęli ich przed reflektory. Męża postawiono na nogi, ona klęczała pół metra przed nim trzymana za związane włosy, przez lisa, wilk przytrzymywał jej męża dzik wziął zamach siekierą, kobieta chciała spojrzeć ostatni raz w oczy ukochanego przekazać, że go kocha mimo wszystko,ale światła lamp oślepiały ją, a pokruszona żuchwa odmawiała posłuszeństwa. Czuła drżenie ziemi wywołane sunącym po torach pociągiem. Mąż stracił kontakt z otaczającym go światem, wszystkie zmysły skupiały się na wiercącym bólu brzucha, przed nim istniała, tylko bezkształtna masa, która po chwili zgasła za sprawą plaśnięcia ostrza w krtań porośniętą kilkudniowym zarostem. Żona poczuła jego gorącą jak smugi słońca krew na wargach. Ciało Tomka runęło wierzgając na kształt ryby wyciągniętej na such ląd. Jej ryk przeplatający się ze szlochem zagłuszał przejeżdżający pociąg towarowy liczący trzynaście wagonów. Kiedy zniknął za zakrętem, a zasieki się podniosły na miejscu nie było po drapieżnikach śladu, poniosły Nadie w głąb lasu kładąc ją na ołtarz z gałęzi i suchych liści. Specyficzny odór wyczuli, tylko mieszkańcy wsi Pokot, dla których noc nie należała do przespanych. Księżyc zasnął tuż po tym jak wygasł ogień.

Średnia ocena: 3.3  Głosów: 4

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (6)

  • Sądząc po nicku fan Tarantino
  • Vincent Vega 15.12.2019
    Spostrzegawczość +1
  • Vincent Vega 15.12.2019
    A jaka opinia o tekście?
  • Grzegory 06.01.2020
    On nie umie pisać komentarzy hihihi
  • sisi55 16.12.2019
    Masz bogate słownictwo, czasami zdania są za długie i już zapominam o czym była mowa. Nie da się złamać szczęki, można żuchwę. To rozpruwanie flaków fajnie opisane, a tak w ogóle to się gubię w tym tekście i nie wiem o co chodzi xd, ale to pewnie tylko ja tak mam.
  • Vincent Vega 16.12.2019
    Dzięki

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania