…to wszystko wina małego zielonego smoka Kruszynki. Tak – Kruszynki. Sam byłem zaskoczony, że nie nazywa się Jack, David albo powiedzmy Max. Książę Ciemności powinien nazywać się co najmniej Max. Ale powiedział, że ma na imię Kruszynka, i basta!
Witam, przeczytałam pędem, zaciekawiony, jakże może się to skończyć. Dobrze, że nadałeś im swojskie imiona, co zrodziło świetny kontrast.
Inna sprawa, że po przeczytaniu pierwszych akapitów, pomyślałam, że opisujesz "od wewnątrz" kogoś z jakąś zaawansowaną choroba psychiczną - coś na zasadzie, oberwal w łeb i teraz słyszy głosy.
Fajny, zaskakujący i pełen kontrastów tekst.
Wydaje się, iż masz lekką rękę do swobodnego, płynnego pisania.
Pozdrawiam
Agnieszko, nie wiem czy to widać, ale to jest tekst o współczesnej kulturze. Na koniec są spore fajerwerki, jestem ciekawy na ile mocne. Mimo ręki, nie potrafię pisać normalnych opowiadań, tylko jakieś takie pokraki z kontrastami. Pozdrawiam, Stefan.
Stefanie, widzę tu tyle filmów, które znam, że głowa mała. Nawet nie pamiętam tytułów wszystkich.
Bardzo miło się czytało - kłaniam się nisko i chylę kapelusza :)
Jakoś łączy mi się wczorajsze morderstwo w Gdańsku z przesłaniem Twojego utworu.
Infekowanie umysłów niby nieważnym w swej mocy, czyli ową kruszynką zbrodni przerobioną w relacji medialnej lub fikcyjnej (literackiej/filmowej).
Ale taki obrać sposób sygnalizowania?
Hm.
"wkrótce światło dziennie ujrzy kalendarz „Najpiękniejsza denatka 1975 r.”. - dzienne
W jakiejś książce Lee Childa było coś trochę podobnego w pomyśle. Ludzie którzy chcieli umrzeć, ale nie potrafili zrobić samobója zgłaszali się do pomocnej organizacji, która za opłatą spełniała ich marzenie. I wszystko byłoby teges, ale owi pomocnicy postanowili sobie dodatkowo dorobić. Zbierali zamówienia jeszcze od innych pobabrańców, którzy chcieli (oczywiście również za opłatą) zobaczyć zbrodnię w/g własnego scenariusza. I ci "samobójcy" byli mordowani przed kamerą w bardzo paskudny sposób w/g tych pojebanych pomysłów :) Pzdr
Komentarze (8)
To mnie zauroczyło.
Narysuj szmoka.
Inna sprawa, że po przeczytaniu pierwszych akapitów, pomyślałam, że opisujesz "od wewnątrz" kogoś z jakąś zaawansowaną choroba psychiczną - coś na zasadzie, oberwal w łeb i teraz słyszy głosy.
Fajny, zaskakujący i pełen kontrastów tekst.
Wydaje się, iż masz lekką rękę do swobodnego, płynnego pisania.
Pozdrawiam
Bardzo miło się czytało - kłaniam się nisko i chylę kapelusza :)
Infekowanie umysłów niby nieważnym w swej mocy, czyli ową kruszynką zbrodni przerobioną w relacji medialnej lub fikcyjnej (literackiej/filmowej).
Ale taki obrać sposób sygnalizowania?
Hm.
Świetny styl.
W jakiejś książce Lee Childa było coś trochę podobnego w pomyśle. Ludzie którzy chcieli umrzeć, ale nie potrafili zrobić samobója zgłaszali się do pomocnej organizacji, która za opłatą spełniała ich marzenie. I wszystko byłoby teges, ale owi pomocnicy postanowili sobie dodatkowo dorobić. Zbierali zamówienia jeszcze od innych pobabrańców, którzy chcieli (oczywiście również za opłatą) zobaczyć zbrodnię w/g własnego scenariusza. I ci "samobójcy" byli mordowani przed kamerą w bardzo paskudny sposób w/g tych pojebanych pomysłów :) Pzdr
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania