Zapomniana
Zebrali się wszyscy na sądzie. Ludzie pierwszy raz uczestniczyli w takim wydarzeniu. Nie wiedzieli czego się spodziewać. Jedynym posiadającym tą wiedzę, był przywódca obecnej gawiedzi. Dlatego zabrał głos:
- Zebraliśmy się tu wszyscy, aby osąd... - nie dokończył jednak, gdyż przerwała mu kobieta siedząca na stołku przy stole i opijająca się winem.
- Skończże już biadolić, stary capie, bo od tego tylko mnie głowa boli - powiedziała i pociągnęła kolejny łyk z butelki.
Zapadła cisza. Po wszystkich obecnych przeszedł szmer zdziwienia. Popatrzyli na nią. Miała długie kasztanowe włosy, na ten moment całe potargane w każdą możliwą stronę. Ubrana była w białą sięgającą do ziemi suknię, na której widniały plamy od spożywanego trunku. Zebrani zastanawiali się, kim może być ta zaniedbana, choć piękna niewiasta. W końcu ktoś nie wytrzymał i zadał pytanie:
- Przywódco, kim jest ta osoba przed nami?
Zapytany był dość zakłopotany i zaniepokojony całą tą sytuacją, więc zwlekał z odpowiedzią. Jednak po chwili się odezwał.
- To jest właśnie nasz sędzia.
Widać było, że ta informacja zaszokowała obecnych. Zaczęli rozprawiać o tym, jak to możliwe, że ktoś taki może być sędzią. Wrzawa się wzmagała, ale znów odezwała się kobieta.
- Boże, ludzie. Dajcie sobie siana. Nie słyszeliście, co powiedziałam? Łeb mi pęka, a wy tu taki jazgot robicie. Ty, który dowodzisz tą zgrają, mów szybko jaka jest sprawa i miejmy to już za sobą - powiedziała zirytowana i znudzona.
- Dobrze pani. Otóż mamy tutaj dwóch mężów. Jeden to zdrajca. Współpracował z naszymi wrogami, chcąc dopuścić do naszej zguby. Drugi natomiast to obywatel, który zdradę wykrył i dzięki temu zapobiegł wojnie. Proszę cię, abyś osądziła ich wedle swej mądrości.
- Wszystko jasne. Niech jeden uklęknie po lewej stronie mojej komnaty, drugi po prawej - rzekła.
Tak też się stało.
Niewiasta wzięła do ręki miecz, wstała ze stołka i zachwiała się. Na szczęście podparta klingą nie runęła na ziemię.
- Ech, grawitacja. Kto to wymyślił? - burknęła pod nosem. - Mniejsza o to. Ogłoszę teraz swój werdykt - powiedziała i pociągnęła wielki haust wina. - Skończyło się? Szkoda - rzekła załamana.
- Przepraszam pani, ale co z werdyktem? - spytał przywódca.
- Ach tak, wer... - nie dokończyła, gdyż w tym momencie złapała ją czkawka.
- Ogłaszam wię... - znów przerwała przez nagły jej atak.
Trwało to dobrych kilkanaście minut. Ludzie nie mogli uwierzyć w to, co się tutaj wyprawia, ale przecież był to sąd, poważna sprawa i sędzia, więc się nie wtrącali.
W końcu czkawka minęła.
- Cholera, chyba za mało wypiłam - powiedziała rozmyślając.
- No ale nic. Ogłaszam wyrok. Zdrajca zostaje skazany na ścięcie mieczem, natomiast bohater ludu zostanie przeze mnie mianowany waszym nowym wodzem.
Zgromadzeni, na te słowa poczęli wiwatować oraz wyrażać swoje zadowolenie przeróżnymi okrzykami.
Kobieta zaczęła więc mozolnie iść w kierunku dwóch osądzanych i reszty zgromadzonych. Jednak po drodze wpadła na duży stojak, w którym umieszczona była sporych rozmiarów świeca.
- Jasny szlag - zaklęła pod nosem.
- Wszystko w porządku? - zapytał ktoś z tłumu.
- Co wszystko w porządku, głąbie. To ty nie wiesz, że jestem niewidoma - odkrzyknęła mu niewiasta.
- Niestety nie - odpowiedział ten sam głos.
- Matko, co za nieuki chodzą teraz po tym świecie - pomyślała.
- Gdzie jest ten zdrajca? - spytała.
- Z lewej strony - odpowiedział przywódca.
W tym momencie upojenie alkoholem dało jednak o sobie znać i z tego wszystkiego sędziemu pomyliły się kierunki. Zamiast w lewo, poszedł w prawo. Zanim wszyscy zdali sobie sprawę, co się dzieje, kobieta miała już uniesiony w powietrzu miecz. Nagle wybuchło istne pandemonium krzyków i wrzawy. Przez to, wystraszyła się i runęła jak długa przed siebie. Impet, który otrzymała w trakcie tego upadku spowodował, że ścięła prawego męża.
- Coś uczyniła moja pani! Ukarałaś nie tego, co trzeba - zakrzyknął dowódca.
- Ach, noga i ręka mi się omsknęła, ale nie bój żaby. Sąd będzie dokonany - powiedziała pewnym głosem.
- Ależ jak? Przecież to niemożliwe - protestował wódz.
- Jak to? Ktoś miał zostać zabity, został. Ktoś miał zostać nagrodzony, zostanie - powiedziała ledwo stojąc na nogach.
- Tak być nie może!
- Sąd musi zostać wykonany! - krzyknęła ze zgrozą w głosie.
Nastała cisza. Nikt już nie protestował.
Wszystko zakończyło się tym, iż tego, który bronił lud, zgładzono, natomiast zdrajcę mianowano przywódcą.
Sąd został dokonany.
- Już od bardzo dawna nikt nie potrzebował sprawiedliwości. Chyba wyszłam z wprawy.
Shogun
Komentarze (29)
*Kobieta... opijajaca się winem - bez i
*Że ktoś taki może być sędzią
*Ze zgrozą
Racja, nie ma sprawiedliwości na tym świecie. A skąd nie dość że ślepy to się chwieje, potyka, myli strony i do tego nadużywa. Tekst daje do myślenia. 5 ode mnie :)
Pozdrawiam :).
Pozdrawiam :).
Co do treści i dialogów.Takie lekko zwariowane. Coś dla mnie!
Miejmy nadzieję, że na... innym sądzie... poza... ne będzie... o zgrozo→tak:))
''Wszystko zakończyło się tym...''→to dopowiedzenie jest właściwie zbyteczne... ale nie razi:)
Pozdrawiam:)→5
Pozdrawiam :).
„ Ubrana była w białą sięgającą do ziemi suknię, na której dostrzec można było plamy od spożywanego trunku...” była, było; ten sam błąd co wyżej.
„-Ech, grawitacja. Kto to wymyślił? - burknęła pod nosem.
- Mniejsza o to. Ogłoszę teraz swój werdykt - powiedziała i pociągnęła wielki haust wina.
- Skończyło się? Szkoda - rzekła załamana.” - to zdaje się mówi jedna osoba? Dlaczego dialog zapisany jest jakby mówiły co najmniej dwie różne postacie w tym fragmencie?
Tekst wymagałby jeszcze sporo podratowania technicznego, to co wyłapałem to tylko część. To na minus :)
Ale jest i plus na szczęście!
Sam pomysł na opowiadanie bardzo mi się podoba, szkoda, że troszkę zabrakło sił (tak to nazwę) na pociągnięcie tego na wyższy poziom.
Jak to mówią, trening czyni mistrza, więc... :)
Pozdrawiam i życzę weny :)
Pozdrawiam :).
Zamimkoza jak koranwirus…
Ale złe miłego początki, potem jest już lepiej. Ogólnie tekst jest całkiem do rzeczy, ładnie przedstawiasz absurd sprawiedliwości, która wszystko co robi, robi z gracją słonia w składzie porcelany. Wychodzi więc jak wychodzi, losowo. Ludzie jednak, jak brany idące na rzeź, uznają wyrok pijanego sędziego i nie przejmują się już dalej niczym. Ktoś pomyślał za nich, więc tak jest łatwiej. I wszystko jedno, kto pomyślał, los, przypadek, wódz, sędzia, Bóg, ważne że jest komfort niemyślenia i niepodejmowania decyzji.
Pozdrawiam :).
Pozdrawiam :).
Pozdrawiam :).
Skąd ja to znam? Czyżby z moje kraju?
Pozdrawiam :)
Również pozdrawiam ;).
Z drugiej strony, czymże jest sprawiedliwość?
Czy sprawiedliwością będzie taka sama kara dla głodnego dziecka, które ukradło bułkę ze sklepu, co dla dziecka, które ukradło komiks o takiej samej wartości?
No właśnie.
Trzeba sądzić sprawiedliwie. Ale i z nutą empatii i miłosierdzia?
No bo tylko to w stanie jest uratować świat.
Przed zgubą.
Przed klęską.
Sprawiedliwość bez miłosierdzia i empatii to nie sprawiedliwość.
I taka "sprawiedliwość" nic nie zrobi. Tylko gdzieś tam będzie. Bez większego, głębszego znaczenia dla świata.
Taka "sprawiedliwość" to nie sprawiedliwość.
Sprawiedliwość jest jak osobny byt - jest, czeka na człowieka, który ją wywoła. By wyjść na powierzchnię.
I osadzić sprawiedliwie.
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania