Poprzednie częściZapomniane opowieści część 1

Uwaga, utwór może zawierać treści przeznaczone tylko dla osób pełnoletnich!

Zapomniane opowieści część 2

Podszedłem do sanitariuszki, ona była trzeźwa, dlatego musiałem ją czym prędzej uspokoić. Jedynie ona mogła mi teraz pomóc.

Usiadłem koło niej i zacząłem:

- Wiesz, my będziemy mieli najtrudniej z tym, co widzieliśmy, nie zapomnimy o tym przez całe życie, ale oni... Oni są pijani może im teraz odwalić, ale jak będą trzeźwi, nic sobie nie przypomną, uznają to za zwykły koszmar, za urojenia, za jedna wielka bujdę.

- Odpierdol się ode mnie! - Położyłem mą dłoń na jej kolanach, a zaraz potem, uścisnąłem jej rękę i patrząc, na jej znajomą mówiłem:

- Musimy się uspokoić, bo jako jedyni my jesteśmy tu przy...zdrowych zmysłach.

- Ale to było...- Dziewczyna chciała coś wyjąkać, jednak mimo trudu, jaki jej to sprawiało, nie pozwoliłem na to i stanowczym głosem kontynuowałem:

- Nie obchodzą mnie twoje odczucia, na ten straszliwy widok. - Sam nie wierzyłem, iż to powiedziałem - Potrzebuje cię...rozumiesz? Ten popapraniec pewnie teraz myśli, że jesteśmy w szoku, że nie mamy sił na walkę. Nie może tak być. Nie pozwolę mu wygrać. Cholernie, potrzebuje twojej pomocy, sam nie dam rady uspokoić naszych przyjaciół, wiem, że to dla ciebie trudne... Dla mnie też. Ten gość jest niebezpieczny i zdolny do wszystkiego. Dlatego...

Chciałem dokończyć swoją piękna przemowę, ale nagle mi przerwano, cholera jak ja tego nienawidzę.

- Rozumiem. - Dziewczyna wyprostowała się i zaczęła odchodzić w stronę swojej znajomej, ale nagle odwróciła się do mnie na chwilę. Spoglądając na mnie, dziwnym kątem oka, wyszeptała, proste słowo ''Dziękuje''.

 

Dziwne, dziękować za podniesienie na duchu. Nawet mnie to już nie obchodzi, przynajmniej nie teraz gdy usłyszałem krzyk Ramireza, jednego z ulubionych uczniów Profesora Benkowskiego. Nigdy go nie lubiłem. Ani jego, ani tego Profesora, ale jedynie oni wiedzą co się tu dzieje. Przynajmniej mam taką nadzieje.

Pobiegłem do Ramireza, chłop był przestraszony jak diabli. Na start, zamiast przywitać się ... Zapytałem, dlaczego krzyczy, gdzie jest Benkowski, gdzie cała reszta i co najważniejsze co się tu na boga dzieje? A on, zamiast odpowiedzieć mi, wydarł się na mnie:

- To wy się tak darliście! -Po tej odpowiedzi wnioskowałem, iż poprzedni krzyk nie był krzykiem przerażenia, tylko jednej, wielkiej istnej złości.

- Spokojnie. Może wyjaśnisz mi co się tu dzieje? - Odparłem spokojnym tonem głosu.

- Nie mam pojęcia, kretynie! Jak tu weszliśmy, jeden z pracowników uświadomił nam, że robimy istny błąd, że ta placówka jest przeznaczona jedynie dla wtajemniczonych.

- Nie rozumiem, czym jest tajemnica, która leży ci na sercu. - Musiałem to powiedzieć, wyczuwałem setkę bzdur wydobywających się z ust Ramireza.

- Kretyn, istny kretyn. Nie ma tu żadnej tajemnicy. Na niższym piętrze wybuchł pożar, całe zbiorowisko z tego miejsca, udało się właśnie tam. Przynajmniej tego dowiedział się Profesor Benkowski. Nie rozmawiałeś ze strażnikiem, który stał w tym korytarzu?

- Ze strażnikiem? Jak tu weszliśmy, było od cholery krwi. Ja zaś, wszedłem do tamtego pomieszczenia.- Pokazałem mu na wejście do pokoju, w którym znalazłem nogę, już chyba wiem czyja to była noga - Tam właśnie zobaczyłem jeszcze więcej krwi i... odpierdoloną od reszty ciała nogę!

- Żartujesz? Czy ty chcesz zrobić ze mnie debila? Chcesz pokazać się dla Andre i dziewczyn jako twardziel, istny żartowniś...

- Wejdź do tamtego pokoju, zobaczysz, jaki ze mnie figlarz.

Po dłuższym namyśleniu Ramirez udał się ze mną do miejsca zbrodni. Nigdy nie widziałem go aż tak spokojnego. Zbyt spokojnego na widok krwawej masakry.

- Musimy jechać. - Powiedział ze zdecydowaniem.

- Jechać, tu jest Profesor i cała reszta! - Wykrzyczał Andre.

- Oni...znaleźli transport i kazali mi czekać, aż do przyjścia kogokolwiek z was. Skoro już tu jesteście, możemy już opuścić to miejsce i zgłosić to do miejscowych stróżów prawa.-Zbyt podejrzane zachowanie Ramireza, nie pozwalało mi zamknąć ust:

- Coś mi tu śmierdzi,Ramirez...i ja wiem, że to ty. - Powiedziałem to zbliżając się do Ramireza, to nie miała być groźba... Wszak trochę tak. Ramirez to tchórz tak jak zawsze. A teraz gdy zachowuje się podejrzanie, wiem, iż coś tu nie pasuje. - Powiedz, co się dzieje, to na pewno nam wszystkim pomoże.

- Nie zmyślam! Mamy wracać do busa! - Dziewczyny wymieniły się spojrzeniami i zaraz potem poparły plan Ramireza. Nie miałem już nic do powiedzenia, pomimo mojego sprzeciwu nawet Andre mnie zdradził, pieprzona demokracja.

Wyszliśmy z budynku, otwierając drzwi, usłyszałem jeden wielki hałas i zaraz potem zobaczyłem wybuch. Wiedziałem, co to jest.

Były to granaty odłamkowe najczęściej stosowane przez taktykę żołnierzy ''Bramki'' stowarzyszenia najemników, które zostało stworzone do najbardziej tajemniczych zleceń, wykonywanych na świecie.

Z naszego pojazdu zaczęła się masowa ucieczka prosto w stronę tego tajemniczego budynku, nagle, gdy tylko, przyjaciółka Sanitariuszki, podbiegła do busa, zobaczyć co się dzieje. Kula przebiła jej głowę, a ciało bezwładnie opadło na ziemię, wypełniając biały śnieg, czerwoną posoką.

Spojrzałem na wzgórze niedaleko autobusu. Na tym wzgórzu było sporo najemników, wrogich na jakikolwiek ruch. Moi...znajomi ginęli od kul, dlatego czym prędzej wycofałem się, otworzyłem drzwi i pomagałem uciec tym którzy jeszcze żyli.

Dziwne, gdy tylko się wycofaliśmy...zorientowałem się, że podczas ucieczki najemnicy nie strzelali do tych, którzy są poza zasięgiem wzroku, nie strzelali do tych, którzy są już na terenie budynku, oni chcieli nas tam zatrzymać... Pytanie tylko brzmiało, po co?

Andre podparł pod drzwi wyjściowe ogromną szafkę, na wypadek próby wdarcia się ludzi z ''Bramki''. Zrobił to natychmiast i podbiegł do Ramireza, przywalił mu jak najmocniej w twarz i przycisnął go do ściany, domagając się wyjaśnień:

- Ty gnido! Mówiłeś, żebyśmy tam poszli...mogłem posłuchać Falca, a na pewno nic by się nie stało dla tej dziewczyny!-Sytuacja wymykała się spod kontroli, wiedziałem ze Andre, dobrze by zrobił, gdyby pozbawił tego śmiecia życia, ale powstrzymałem go ze względu na to, że ten bękart coś wie na temat zaistniałej sytuacji

- Dziękuje ci... - Wyjąkał, ciężko oddychając, a potem znienacka uderzyłem go w tułów, tak by go zabolało.

- Powiesz mi co się tu dzieje?!

- Profesor nie wraca od paru godzin. Strażnik ostrzegał nas, że niedługo przyjadą jakieś ''tajne służby'' aby naprawić sytuacje, wtedy Profesor porozmawiał z nim sam na sam, a potem oznajmił nam, że musi przedyskutować coś z głównym szefem ochrony na niższym piętrze. Powiedział, że sprawy mają się źle, ale nie powiedział nic więcej... Po czym kazał czekać tu na was. Czekałem parę godzin ze strażnikiem, nikt nie przyszedł do tej pory.

- Czy ty go zabiłeś?!

- Kogo?! Nie wiem, o czym mówisz!

- Pytam się, czy ty go zabiłeś?! - Ramirez znowu odparł, że to nie on, a ja znowu zacząłem go bić.

- Czekaj! - Przestałem walić do niego jak do worku treningowego. W końcu zrozumiał, że to nie ma sensu. - To miejsce jest popierdolone, ty to wiesz, ja to wiem... Każdy o tym wie! Jeszcze przed waszym przyjściem coś przylazło z... dołu. Te coś... Strażnik chciał się spytać, gdzie jest moja grupa, co się dzieje na dole, ale zaraz potem zauważyłem jak krwawi i czym prędzej uciekłem.

- Mam ci uwierzyć pomimo poprzednich kłamstw?!

- Nie masz wyboru! Ten psychol zabrał go do pokoju, krew...krew to istny czerwony dywan, sam to widziałeś. Ten mężczyzna jeszcze wtedy żył, ale potem słyszałem same krzyki przez całe piętnaście minut, słyszałem, jak on cierpi i mu nie pomogłem! Musimy stąd spierdalać!

- Nie! Teraz nie ma drogi powrotnej, mamy znaleźć profesorka i wezwać pomoc!

- Czy ty nie rozumiesz, że nie wyjdziemy z tego cało? Coś tu nie gra, coś pożre nas wszystkich od środka, wyplami ciemne smugi w umysłach, a na koniec każe nam, pozabijać wszystkich siebie nawzajem.

- Skąd to wiesz? Czyżbyś był jasnowidzem?- Szeroko się do niego uśmiechnąłem i prawiłem dalej - Jak na razie to zauważyłem tylko masę kłamstw, którym już nie ufam.

- Klnę się na grób matki, że wszystko to jest prawdą.

Nagle zdałem sobie sprawę, że Ramirez rzeczywiście mówi prawdę. On i jego obrzydzenie do krwi jest najdziwniejszą rzeczą na całym świecie, nie mógłby zabić, a co ważniejsze uderzyć szczeniaczka, który napatoczył mu się na drodze .

 

Wszyscy moi znajomi zaczęli mnie otaczać i wypytywać o różne rzeczy. Nie nadążałem za ich pytaniami, a oni ciągle zadawali ich więcej i jeszcze więcej. Miałem dosyć, ta cała nachlana zgraja. Wszyscy upici, na szczęście tę hołotę rozgonił krzyk Andre.

- Zamknijcie się!-Wszyscy nagle ucichli - Czy wy nie rozumiecie, że musimy być cicho? Radze wam siedzieć w ciszy i zachować pełny spokój inaczej albo ta drużyna morderców tu wejdzie, albo sami się pozabijamy jak mówił Ramirez! Chcecie żyć?

Wszyscy jednoznacznie posłuchali się Andre. Mimo że mój przyjaciel był najbardziej pijany, dalej miał choć trochę krzepy, jeśli chodzi o poratowanie z sytuacji dobrego znajomego. Każdy z nich musiał posiedzieć w samotności i przemyśleć parę spraw w tym i ja.

Usiadłem na krześle strażnika, zauważyłem na wpół otwartą szufladę, w której znajdował się błyszczący w świetle lamp przedmiot. Otworzyłem ją. Tym świecącym przedmiotem był rewolwer kalibru 44, zaiste...przyda mi się w tej sytuacji a być może i nie. Jednak zawsze warto mieć asa w rękawie, dlatego schowałem go prędko za pas i przykryłem koszulą. Gdy tylko chciałem go wyjąć i sprawdzić ilość amunicji w magazynku, zauważyłem Sanitariuszkę. Natychmiast zaprzestałem.

- Co teraz zrobimy? - Zapytała kojącym dla mnie głosem

- Nie mam pojęcia. - Dziewczyna zaczęła się oddalać w stronę reszty, ale ja ją zatrzymałem.-Wiem, że to zły moment, ale jak masz na imię... Oczywiście, jeżeli mogę zapytać moja droga?

- Kasandra.- Powiedziała z lekkim uśmieszkiem na twarzy

- Ja jestem...

Kasandra podeszła do mnie, małymi i bardzo zgrabnymi kroczkami. Mógłbym rzec, iż próbowała mnie w takiej chwili uwieść, z dwojga złego to pierwszy raz, coś w tym dniu dla mnie dobrego, ale nagle, zanim dokończyłem, przerwała mi:

- Ty jesteś Falc. - Znała moje imię? Skąd, przecież jestem zwykłym szarym uczniem.

- Skąd wiesz? Nigdy dotąd nie rozmawialiśmy ze sobą. - Spytałem podejrzliwie:

- Od niedawna każdy ciebie zna. Falc, jesteś w centrum zainteresowania.

- Super, czy to znaczy, że jak stąd wyjdziemy będę celebrytą?

- Mniej więcej. - Dziewczyna zaczęła odchodzić w swoja stronę, ale zanim to zrobiła przeszkodziłem:

- Kas... Przykro mi z powodu twojej przyjaciółki.

Nie zwróciła na to najmniejszej uwagi, tylko zwyczajnie, odeszła do reszty grupy. Ta kobieta sprawiała wrażenie twardej, ale ja sam miałem takie mniemanie o sobie, oczywiście żartuje, ja jestem twardy.

Kontynuując. Zawołałem Andre, w końcu muszę sprawdzić, co się dzieje z Profesorem. Po długich namowach, zgodził się iść wraz ze mną, na poszukiwania Benkowskiego i reszty uczniów.

Zeszliśmy na niższe piętra, minęliśmy wiele długich, wąskich korytarzy, w których wszędzie coś się walało. Albo krew, szafki z jakimiś antybiotykami, różnego typu sprzęt medyczny, ale co najdziwniejsze... Udało mi się znaleźć amunicje do rewolweru. Gdy tylko sprawdziłem liczbę naboi w magazynku, przypomniało mi się, że Andre jest tuż przy mnie.

- Ile masz kulek?

- Tylko trzy...wziąłem broń na wszelki wypadek, gdyby coś...

- Rozumiem-Przerwał mi próbę moich wyjaśnień, ale jak się okazało i tak był po mojej stronie.

- Nie powiem innym, potrzebna nam broń i ich spokój, na dodatek, jeśli chcemy się stąd wydostać...- Mój przyjaciel chciał coś powiedzieć, ale nagle usłyszeliśmy kroki. Coś lub ktoś zbliżało się w naszą stronę.

 

Upadły(D.F)

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 2

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (9)

  • DarthNatala 20.09.2016
    Czekam na dalsze części, ale coś tu skomentuje: "Spoglądając na mnie, dziwnym kątem oka" chyba dziwnie xd
  • Upadły(D.F) 20.09.2016
    Serdecznie dziękuje bo teraz lepiej się czuje :) Poza tym dziękuje za wytkniecie błędu (co prawda pomyślałem iż tak jest lepiej ale widzę że nie ) :)
  • DarthNatala 20.09.2016
    Upadły(D.F) Tylko nie bierz tego za pouczenie, jestem ostatnią osobą co mogła by to robić :) Tak mi tylko dziwnie zabrzmiało.
  • Upadły(D.F) 20.09.2016
    DarthNatala Wolę dostać pouczenie (krytyka szlifuje umiejętności ) :)
  • DarthNatala 20.09.2016
    Upadły(D.F) Kto normalny chce być pouczany przez kogoś gorszego? No chyba, że nie jesteś normalny to ok :P
  • Upadły(D.F) 20.09.2016
    DarthNatala Kto powiedział iż ty jesteś gorsza? :P To ja pisze opowiadania błędami dlatego zawsze jestem chętny na krytykę ;)
  • Nuncjusz 20.09.2016
    a ja odnoszę wrażenie, IŻ Wy się nawzajem kokietujecie xd
  • Upadły(D.F) 20.09.2016
    Wypraszam sobie :D :)
  • DarthNatala 20.09.2016
    Ja też se wypraszam. xD I dobra przestaje spamić, bo wygląda to ciut dziwnie.

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania