Nie ma jak wspomnienia ze wsi :) To zupełnie inny świat. Tam ciężka praca, brudne ręce, porysowane słomą nogi to w lecie codzienność, ale jak zasłużona jest wyprawa na potańcówkę, człowiek wie, że mu się należy.
Ja też wspominam żaby, bzyczenie much, które budziły mnie z samego rana, piejące koguty i nocne szczekanie psów gdzieś w oddali. Super są takie wspomnienia :)
23 lata mieszkałam na wsi i taką ją zapamiętałam, z koniem, kurzem za kombajnem, żniwami jak największym "świętem" lata (btw, urodziłam się w dzień żniw właśnie), i tak dalej, i te żaby rechoczące. Już nie ma takiej wsi :( Jak to wspominam to mi się wydaje, że to nie w tym życiu było...
"Oranżada Helena" - Hellena; popraw to może dostaniesz jakiś suvenir od firmy, albo promises...
To bardzo osobisty tekst i ładnie opisałaś swoje letnie wspomnienia, a już szczególnie urokliwy jest ten wątek z zapewne rozszczelnionym szambem i kuzynką - malinowy. Pozdrowionka :)
W mojej pamięci jest Helena i niech tak zostanie, a tak w ogóle to sam cukier i woda, ble :D A z szambem to prawda, kuzynka wpadła po czubek głowy jak miała 2 latka, deska spróchniała o.o Jakoś ją odratowali ale od tej pory wszystkie dzieci w mojej rodzinie się tym straszyło xd
Widzę... że ten temat nada doprowadzić do końca. Jak było szambo (tam najbujniejsze życie biologiczne); no to znaczy, że była tzw. sławojka (to od nazwiska), wygódka, wychodek czyli sracz taki z serduszkiem na drzwiach. Nie było kanalizacji tzn. że wody bieżącej pewnie też, tylko studnia, cembrowina(taka z kołowrotem na łańcuch) albo ujęcie wodne z pompą mechaniczną lub elektryczną i teges. Na wsi i teraz też tak się zdarza i nie ma w tym żadnych ewenementów, a najlepiej jeszcze jak jest żuraw.
W takich dawnych sraczach sprzed wieków; archeolodzy lubią sobie pogrzebać, ponieważ można tam znaleźć wiele ciekawych rzeczy... ;)
W wawa na podzamczu jest Gnojna Góra i chyba nie muszę mówić skąd ta nazwa. Gdy Napoleon wyszedł se tam na spacer, to spierdalał stamtąd bardziej niż spod Waterloo - taka krótka historia i teges. :)
Freya taa, moja babcia miała taki za stodołą i studnie też miała, jak miałam kilka latek to pół wsi przychodziło do niej po wodę z wiaderkami (!), bo była jedyna w okolicy. :)
Dzięki za ciekawostki :)
Mam podobne wspomnienia z mojej młodości u babci. Wtedy nie było dyskoteki, tylko zabawy w remizie lub ogrodowe. A szambo zwane też gnojówką mam zapisane w pamięci, bo też wpadł mój wujek. A poza tym zbierały się tam muchy z całej okolicy. W kuchni wisiały lepy na których przyklejone były muchy. Oranżada też była tylko od Maca i kompot babci z jabłek i mięty. Rozczuliłaś mnie. Pozdrawiam
Pasja u nas kompot z rabarbaru, ale najbardziej lubię z wiśni. Zabawy w remizie to już nie mój klimat, sztacheta party, ja po takim typowo wiejsko spędzinym dniu szłam ma techno party, jak na paradzie miłości w Berlini. Zawsze lubiłam kontrasty. Dziękuję i miło mi, że Cię rozczuliło.
Zaczaiłam, ale szambo bylo tuż obok, babcia się bała, że spadnę na drewnianą klapę od szamba, a nie że wpadnę do gnojownika! Bo wtedy tylko byłby ubaw. I pamiętam, że pokrzywy w nim rosły. Ahh
Mimo tej całej mody wyprowadzania się do miast, ludzie kochają wieś za ten spokojny klimat. Tak, w mieście jest może wszędzie blisko, ale na wsi jest pięknie - a tego nie można niczym przebić.
5
A najlepsze jest to, że mieszkam w mieście i też kocham. Bardzo kocham. Jak jadę do babci teraz to już nie ma tego klimatu co 20 lat temu. E-e. Dzięks.
A co ja widzę za oknem? Są, są. Na pewno mniej koni, kurzu, ale są (przynajmniej na Podlasiu – jesteśmy bardziej zacofani stąd więcej się ostało... skansenów).
Być może u Was, u nas to już są raczej przedmieścia, a nie wieś, "autko w garażu, konto w banku, wódka w lodówce i można świat doganiać", tylko, że tych zapachów i dźwięków mojego dzieciństwa żadna aplikacja nie przywróci. :)
Ritha, koloryzuje trochę – wszędzie odeszła wieś z lat 90, tak samo jak odeszła wieś z lat 50, czy wieś z roku 1500. Gdziesz odeszła szybciej, gdzieś odchodzi wolniej – Podlasie, Podkarpacie, Warmia i Mazury, czyli tam gdzie bida jeszcze większa od tej bidy naszej średniej krajowej.
To jedna rzecz. Druga – nawet, gdyby i ta wieś została taka sama, nigdy nie będzie taka sama dla nas – jak wtedy, gdy mieliśmy naście lat. Po prostu – inaczej się przeżywało te same rzeczy w czasie beztroski a inaczej będąc dorosłym. Ja nawet ostatnio parę razy z kolegą z podstawówki pokręciliśmy się w tym roku po wiosce wieczorem, piwko jakieś w siatce, ale... To nie to samo. Owszem, chwilowo człowiek coś znowu czuje, ale tego nawet nie da się dotknąć. bo to jest już sztuczne, bo człowiek nie jest beztroski jak wtedy, gdy miał naście lat i zacząłem się czuć głupio wieczorem na tej wiosce jak jakiś stary głupek... Takie imitacje dawnych czasów i dają nic oprócz KACA na drugi dzień :)
To se ne vrati – nigdy.
Ale sposobem jest pisanie o tym, więc życzę udanej terapii :)
Neuro nie odkrywaj przede mną Ameryki, bo mam swoje lata i ogarniam świat :) Terapii nie wymagam, tekścik był relaksem po całym wieczorze walki z dokumentami celem sporządzenia PITa, taka miła odmiana. :)
Ja tam się trzymam X przykazań – nie zabijam, nie kradnę, nie pożądam cudzej rzeczy (własności) w przeciwieństwie do socjalistów od Marksa, Lenina, na Zandbergu, PiSie, Po i wszystkich innych (oprócz Wolności) kończąc
Edit: do socjalistów dzisiejszych odniosłem tylko "nie kradnę, nie pożądam cudzej rzeczy (własności)" – już nie zabijają – mają bardziej wyrafinowane metody przygarniania cudzego.
Neuro ja też nie zabijam, nie kradnę i mie popełniam jakichś strasznych zbrodni, ale i tak mi taki ksiądz powie, że wszystko robię źle, bo żyję bez ślubu, bo klnę jak szewc, bo nie zwracam uwagi, że właśnie w pt. mięso owszem, bo w nd. sprzątam, odkurzam i robię na co tylko mam ochotę, a nie siedzę i się nie ruszam, bo dzień święty. I nie bedzie mi mówił jak mam żyć i pościć spasiony ksiądz, co podjeżdża pod plebanię Audi TT. A do kościoła chodzę jak mam ochotę pogadać z Szefem, a nie słuchać wywodów księdza, co w seminarium nauczył się głównie manipulacji jednostką. Tyle :> A wątrobka pyszna, ta cebulka duszona, ahh ;)
Jestem bardzo młodą osobą(urodziłam się w sierpniu 1994 r.), jednak od tamtych czasów wieś znacznie się zmieniła. My na przykład nie mamy konia w gospodarstwie. W 2000, 2001 roku widok człowieka z telefonem komórkowym na polskiej wsi(mówię tutaj o Podlasiu, historycznie północnym Mazowszu) był czymś niespotykanym. Dzisiaj w mojej rodzinie tylko ja nie posiadam telefonu komórkowego.
W 2001 roku telefony komórkowe wciąż były stosunkowo nowością i nie każdy miał, na wsi czy w mieście. Konie w gospodarstwach to już raczej przeżytek, to taka stara dupa jak Ritha właśnie może pamiętać, teraz rolnicy raczej z ciągników korzystają - tak było i przed 2000', po prostu co kraj, to obyczaj.
Ritha Litości! Od kiedy to wątróbka to mięso? Gdzie Piękna żyjesz? "Szwagier - nie rodzina, wątroba - nie mięso, śledzik - nie ryba, rosół - nie zupa, a teściowa - nie człowiek". ;)
Karawan kanibalizm, pasę mój deser póki co, system naczyń połączonych, silniejsi zjadają słabszych, choć w tym przypadku akurat odwrotnie, wyjątek potwierdzający regułę. Czyste prawa natury. Kapiszi? :>
Nie urodził się we wsi. Nie wychował się we wsi, raczej w z tym kojarzą mi się sosnowieckie ulice i blokowiska. Ale miałem babcię na wsi. Jeździłem do niej czasem raz, a czasem dwa razy w tygodniu. Wychowano mnie w takich czasach, że pod wieczór tylko nieliczni nie bali się wyjść z domu. Na wsi u babuni było co innego. Siedziało się do drugiej w nocy, z piwkiem w jednej, a papierosem w drugiej dłoni i wśród szerokiego towarzystwa kolegów. W krainie zbóż, słom i ogromnych pól jak w filmach było naprawdę świetnie, aż mi się uśmiech na twarzy maluję na myśl o wspomnieniach. Rozumiem w pełni ten tekst, szanuję i doceniam. Łap zasłużoną piątkę.
"W krainie zbóż, słom i ogromnych pól jak w filmach było naprawdę świetnie, aż mi się uśmiech na twarzy maluję na myśl o wspomnieniach." <3
Dziękuję Vice Versa :)
Ja pamiętam piwo prosto z browaru nalewane do butelki po oranżadzie, wieczorem to było cudo w ustach. Brat jeździł rowerem do znajomego, co pracował w browarze. Kurna, miałam z 10 lat i piwo piłam ;))) Podobał mi się nastrój twojego tekstu, fajne jest to przenikanie się oobrazów, tworzysz w ten sposób bardzo osobisty klimat. Mógłby to być fragment większej całości. Mrówka Piąteczkówna dla ciebie ♥
"Kurna, miałam z 10 lat i piwo piłam" - no to pięknie, pijaństwo ;P
A tak serio, dziękuję za komentarz, przenikanie się obrazów, hmm.. :) Pozdrawiam Mróweczko :)
na prawdziwej wsi byłam raz jako dziecko, i drugi jako nastolatka, tak, wiem smuteg :(
dlatego szczerze zazdroszczę, przyjemnie było poczytać i się wczuć, pięć :)
To były pięknie czasy, kiedy się na sianku jeździło, miało wszystko w dupie, a jedynym zmartwieniem było, czy nie będzie padać i nie przeszkodzi w wyjściu z domu. Choć i to nie było problemem... żadnym! Pięknie, pięć... jak zawsze :*
Komentarze (92)
Ja też wspominam żaby, bzyczenie much, które budziły mnie z samego rana, piejące koguty i nocne szczekanie psów gdzieś w oddali. Super są takie wspomnienia :)
To bardzo osobisty tekst i ładnie opisałaś swoje letnie wspomnienia, a już szczególnie urokliwy jest ten wątek z zapewne rozszczelnionym szambem i kuzynką - malinowy. Pozdrowionka :)
W takich dawnych sraczach sprzed wieków; archeolodzy lubią sobie pogrzebać, ponieważ można tam znaleźć wiele ciekawych rzeczy... ;)
W wawa na podzamczu jest Gnojna Góra i chyba nie muszę mówić skąd ta nazwa. Gdy Napoleon wyszedł se tam na spacer, to spierdalał stamtąd bardziej niż spod Waterloo - taka krótka historia i teges. :)
Dzięki za ciekawostki :)
Ps. "niziutcej"?
5
A co ja widzę za oknem? Są, są. Na pewno mniej koni, kurzu, ale są (przynajmniej na Podlasiu – jesteśmy bardziej zacofani stąd więcej się ostało... skansenów).
To jedna rzecz. Druga – nawet, gdyby i ta wieś została taka sama, nigdy nie będzie taka sama dla nas – jak wtedy, gdy mieliśmy naście lat. Po prostu – inaczej się przeżywało te same rzeczy w czasie beztroski a inaczej będąc dorosłym. Ja nawet ostatnio parę razy z kolegą z podstawówki pokręciliśmy się w tym roku po wiosce wieczorem, piwko jakieś w siatce, ale... To nie to samo. Owszem, chwilowo człowiek coś znowu czuje, ale tego nawet nie da się dotknąć. bo to jest już sztuczne, bo człowiek nie jest beztroski jak wtedy, gdy miał naście lat i zacząłem się czuć głupio wieczorem na tej wiosce jak jakiś stary głupek... Takie imitacje dawnych czasów i dają nic oprócz KACA na drugi dzień :)
To se ne vrati – nigdy.
Ale sposobem jest pisanie o tym, więc życzę udanej terapii :)
BAJ
(Tekścik prosty – bez oceny).
Uzewnętrzniłem moje przemyślenia w formie komentarza – więcej pewności siebie i dystansu Ci życzę :)
Co do tego, że tekścik był relaksem, to przecież napisałem – prościutki.
A udanej terapii to życzyłem bardziej sobie i życzeniowo wszystkim, którym przypomną się szczenięce lata.
BAJ Pani profesur :)
Nie trafiłaś! :D
Kocham wątróbę!
Ja tam się trzymam X przykazań – nie zabijam, nie kradnę, nie pożądam cudzej rzeczy (własności) w przeciwieństwie do socjalistów od Marksa, Lenina, na Zandbergu, PiSie, Po i wszystkich innych (oprócz Wolności) kończąc
Smacznej wątróbki!
Skrót myślowy.
* wychowałem
Dziękuję Vice Versa :)
A tak serio, dziękuję za komentarz, przenikanie się obrazów, hmm.. :) Pozdrawiam Mróweczko :)
dlatego szczerze zazdroszczę, przyjemnie było poczytać i się wczuć, pięć :)
Dzięki :*
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania