Poprzednie częściZbrodniarz cz.1

Zbrodniarz cz.2

'Nici z hamburgera' - pomyślał Robert przysuwając krzesło do stołu. Życie to nie Eden. W nim wszystko jest możliwe i z reguły sprawy toczą się na naszą niekorzyść, z drobnymi momentami, które nazywamy szczęściem. Rozmowa z córką przyjaciela, na temat sprawy, którą się zajmował przez ostatnie kilka miesięcy, należała właśnie do tych, naj mniej przyjemnych. Czego się jednak nie robi dla ludzi ważnych w naszym życiu?

- Czyli jest pan psychologiem? Zgadza się? - spytała Wioletta, krojąc kotleta.

- Tak, ale nie takim, jakim sobie pani wyobraża.

- Proszę mi mówić Wioletta - powiedziała, po czym po wróciła do tematu. - Czyli? Wie pan psycholog, kojarzy mi się raczej jednoznacznie: z osobą pomagającą innym ludziom.

- I właśnie w tym tkwi błąd. Psychologia to rozległa dziedzina. Nie wszyscy pomagają ludziom. Do takich właśnie osób należę.

- Przecież pan pomógł złapać tego... - przerwała na chwilę. Przez gardło przechodziło jej tylko jedno słowo, które mogło nie przypaść do gustu jej rozmówcy: mordercy.

Robert jednak nie dał wyprowadzić się w błąd.

- Zwyrodnialca? - spytał.

Wioletta zarumieniła się i błyskawicznie odwróciła wzrok.

- Nie to chciałam powiedzieć.

- Ależ chciałaś - uśmiechnął się do niej jak ojciec. - Jest to naturalne.

- Słuchając pana, pod czas konferencji, miałam trochę inne wrażenie.

- Dlatego, że nie zawsze to, co jest normalne, jest także słuszne. Ludzie traktują tego człowieka w ten sposób z prostego powodu. Chcą w ten sposób się do niego przyrównać i świecić odbitym blaskiem. Przy nim każdy nasz grzeszek wygląda jak błahostka. Pytanie brzmi tylko czy tak powinno być? Czy powinniśmy bawić się w energetycznych wampirów, czerpiących swoją siłę ze słabości innych ludzi?

Wioletta spojrzał na niego lekko zaskoczona.

- Uważa pan więc go za osobę słabą.

- Owszem. I postaram się to pani szybko pokazać.

 

********

 

Za nim zacznę opowiadać, co przy dążyło mi się kilka miesięcy temu, chciałbym zaznaczyć, że nie jestem psychologiem policyjnym. Do sprawy włączono mnie tylko i wyłącznie przez czysty przypadek, jako specjalistę w pewnej gałęzi psychologii.

Tego dnia, wracałem z sympozjum naukowego dotyczącego zaburzeń w zachowaniu, wynikającej z błędnej oceny sytuacji. Odbywała się ona w Wiedniu, więc nie było mnie w domu kilka dni. Kiedy więc wszedłem na piętro, na którym mieszkałem, zobaczyłem, że mieszkanie mojego sąsiada jest otwarte. Było to coś dziwnego z tego powodu, że był to człowiek o parabolicznym usposobieniu. Przyczyny jego zachowania poznałem dopiero później. Człowiek ten cierpiał na agorafobie. Co do tego miałem już pewne spostrzeżenia, gdy tylko wszedłem do jego mieszkania. Drzwi zamknięte były na siedemnaście zamków. To trochę dziwny system przeciw włamaniowy.

Kiedy wszedłem, zacząłem wołać go po imieniu i w ten czas zauważyłem krople krwi na podłodze. Poszedłem ich śladem i w ten czas ujrzałem jego ciało. Leżał związany, zakneblowany i roznegliżowany na łóżku. Na jego ciele widać było bardzo wiele płytkich ran. Osobnik, który mu to zrobił, bawił się nim. Nacinał delikatnie jego skórę w ten sposób, by jak największa część jego ciała krwawiła. Gdy tylko, krew zaczynała krzepnąć, on powtarzał cały schemat do momentu, w którym jego ofiarą się całkowicie nie wykrwawiła. W wyniku tego ciało wyglądało tak, jakby zostało otoczone krwawym kominem.

Widząc to, byłem przerażony. Uciekłem stamtąd i towarzyszy trzęsącymi się rękoma drzwi, od razu zadzwoniłem na policję.

 

********

 

Wioletta słysząc opowieść Roberta, odsunęła talerz z jedzeniem. Nie potrafiła przełknąć ani kawałka, już od momentu tej części historii, w której Robert znalazł zwłoki sąsiada.

- I nadal pan uważa, że ten człowiek jest słaby. Z tego, co pan opowiada, był to istny pokaz siły.

Robert zjadł kilka kawałków mięsa, popił winem i zwrócił się do Wioletty.

- Nie tyle siły, co brutalności. Bardzo wielu ludzi myśli, że jeżeli komuś złamią nos, to pokażą, jacy są silni. Tylko Wioletto pomyśl, gdybyś teraz trzymała w ręku jabłko, musiałabyś mi udowadniać, że je masz? Czy gdyby Remigiusz posiadał władzę, która była jego słabością, musiałby udowadniać ją w tak brutalny sposób?

- No, nie - odpowiedziała Wioletta.

- I na tym polega cały szkopuł. Gdyby Remigiusz był naprawdę silny, nie zrobiłby tego. Oparłby się swojej słabości i nigdy nie dokonał zbrodni. Dał się ponieść swojej słabości i tyle.

- Może pan, opowiedzieć co było dalej?

- W końcu się po to tu spotkaliśmy. Czyż nie?

Następne częściZbrodniarz cz.3 Zbrodniarz cz.4

Średnia ocena: 0.0  Głosów: 0

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (3)

  • little girl 26.01.2016
    Podoba mi się, 5 i lecę do następnej części :)
  • Pan Nikt 26.01.2016
    To fajnie ;)
  • KarolaKorman 29.01.2016
    Jest dużo błędów, ale sens mi się podoba. Nie oceniam. Tak też zrobiłam pod poprzednią częścią :)

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania