Zdeptać, zapluć, zapomnieć (1z2)

Tak zimno nie było jeszcze nigdy. Tego smrodu nie dało się zapomnieć. I tylko nieobecne wzroki trupów wpatrzone w zachmurzone niebo zdawały się akceptować taki stan rzeczy. Lodowaty wicher sunął pewnie pomiędzy domami, kamienicami i szarymi blokowiskami. Mijał je sprawnie i otulał szronem wszystko, co spotkał na drodze. Jęki bezdomnych pijaków milkły zdławione przeszywającym zimnem nagle i na zawsze. Było to wczesnym rankiem około godziny piątej.

Miasto właściwie jeszcze spało. Ale kilka godzin wcześniej to samo miasto tonęło w krzykach tłumu przechodzącego głównymi ulicami od rynku w stronę biblioteki na obrzeżach wschodnich. W stronę słońca, tam gdzie ciepło. Choć to zza horyzontu miało wyjrzeć za cztery godziny. Zbita masa ludu przetoczyła się obok szóstego liceum ogólnokształcącego imienia Patryka Kościbrzózki, byłego burmistrza, człowieka dla ludzi i od ludzi, jak to mawiały skąpane w propagandzie tłumoki. Kilkadziesiąt osób zgrabnie wyślizgnęło się z tłumu i skierowało w stronę budynku szkoły. Czteropiętrowy, szary, postkomunistyczny kloc w otoczeniu mizernych domków jednorodzinnych górował nad całą ulicą. Przeszli przez uszkodzony od kilkunastu lat żelazny płot i przykucnęli przy zachodniej ścianie budynku. Prawie im się udało.

Około godziny trzeciej nad ranem tłum był już przy bibliotece na obrzeżach i dumnie wykrzykiwał hasła tak różne, że razem tworzyły zaprzeczenie wszystkiego, co zgodne z logiką. Wiatr zawył mocniej, jakaś kobieta na początku tłumu spojrzała instynktownie w prawą stronę, skąd fala mroźnego powietrza ewidentnie napływała. Prawie jej się udało. Długie blond włosy zatańczyły w zwolnionym tempie. Sekundy dłużyły się w nieskończoność. Ociekające krwią opadły na bladą twarz trupa.

Ubłocone trampki pozostawiały za chłopakiem ciemny ślad w postaci odcisków podeszew. Biegł on slalomem pomiędzy leżącymi truchłami obywateli miasta i nie tylko. Wszyscy spokojni, cisi. Cała ulica zamarła. Ptaki poukrywane w swych gniazdach nie śmiały wydać ani jednego odgłosu. Auta przerdzewiałe stały samotnie pozbawione najprawdopodobniej swoich właścicieli. Sprawca masakry był dobrze znany i ceniony w okolicy. Odziany w błękitny żupan spacerował czasami późnymi wieczorami po osiedlach. Chłopak słyszał o nim wiele i czuł mniej więcej to samo co inni — strach. Bo kiedy w jedną nocy główna ulica zmienia się w trupią rzekę, myśli wędrują ku jednym obrazom, zawsze tym samym.

Dzwonek rozbrzmiał równo o ósmej. Gromada niezdecydowanych młodych ludzi podążyła w zwartym szyku do sal lekcyjnych, zostawiając za sobą sterty foliowych torebek i papierków po uwielbianych w tej placówce krówkach. Liceum numer sześć. Szkoła jak każda inna. Rankiem woźny Czesiek znalazł szesnaście trupów przy zachodniej ścianie liceum. Wąsacz pokręcił wtedy nosem niczym rasowy detektyw, po czym uporał się z połową nieszczęśników wrzucając zwłoki do szkolnego pieca. Potworny smród ogarnął całe pomieszczenie. Mężczyzna z trudem wyczołgał się na zewnątrz i w ostatniej chwili zaczerpnął nieco świeżego powietrza. Ruda czupryna posiwiała ze strachu. Poniedziałki tak mają. To najlepsza wymówka.

Na korytarz wbiegł stylem wygłodniałego odyńca widzącego żarcie. Spocony, rozjuszony i pełen obaw o dalszą przyszłość. Czuł jak krople potu spływają pod koszulkę, działając jak klej przytwierdzając ją do ciała. Przemknął obok sali humanistycznej i zamarł w bezruchu, kiedy na środku korytarza za rogiem ujrzał zdeptanego szczura. Zwierzę leżało w kałużce krwi, rozpaprane. Woźna właśnie wychodziła ze schowka otoczona boskim obłokiem dymu papierosowego.

- Wiesz która godzina cymbale? - Chłopak pokiwał tylko głową. Spuścił wzrok i poczekał, aż kobieta grzecznie do niego podejdzie z zamiarem soczystego spoliczkowania. - Ty debilu, pacanie, matole. W brudnych buciorach łazisz po szkole, a ja to muszę potem sprzątać po godzinach. Co ty kurwa myślisz, że ja nie mam życia poza tym pierdlem?

Przekrwione oczy, odór z ust. Amoniak, stężony. Sam cios nie był szczególnie mocny. Ale ślad był i tak. Na odchodne dostał jeszcze kilka miłych słów i przydatnych informacji. Na przykład, że jego matka to niedoszła samobójczyni, a ojciec pomysłodawca takiego posunięcia.

— Fiodor Majlowji.

— Nie ma.

— Jak to nie ma?

— W zasadzie normalnie.

— Ach tak?

— Nie inaczej. Chyba że chowa go pani pod biurkiem.

Wielbiciele wybornych żartów zarechotali jednym głosem.

— Cisza. Banda zboczonych nierobów. Mogli was w nocy na manifestacje wysłać. Nie musiałabym wtedy tu przyłazić. - Podrapała się po czerwonym żulowatym nosie. — Czyli Majlowji spierdolił. A może leży na ulicy. Któryś go widział? Gadać.

Cisza była jedyną odpowiedzią. W zasadzie to pytanie wywołało tę obawę, której byt sam w sobie napawał strachem.

— Wczoraj wieczorem byłem u niego. Mówił, że nie zamierza iść — cienki głos odparł niepewnie z końca sali.

— A więc postanowione. Zdechł sobie. A niech mi tylko który pójdzie na jego pogrzeb. Łeb ukręcę przy samej dupie na najbliższej lekcji. A starym każe osobiście zabrać truchło. O. A teraz zapiszcie młodzieży moja nowy temat lekcji.

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 4

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (10)

  • Ritha 07.03.2019
    Zajebisty tytuł. Nie mam na razie czasu.
    Niebawem :p
  • marok 07.03.2019
    koty żyją z 15 lat. No to tak do 2034 musisz się wyrobić :D
  • Ritha 07.03.2019
    dam radę, zapraszam pod western :P
  • Canulas 07.03.2019
    marok + taki, że można patrzeć 9 razy na Twoją śmierć ;)
  • marok 07.03.2019
    Canulas no jak chcesz to mogę zginąć z 9 razy. Daj cynk jak coś
  • Canulas 07.03.2019
    marok, nie chcę
  • franekzawór 08.03.2019
    W porząsiu się czyta.
  • Mia123a 08.03.2019
    Że jak! Powiem tak fajne, ciekawe i dobrze napisane(tak se myślę) Ale jak ty żeś na to wpadł! Ja bym się bała. Dla mnie to było straszne. Masz 5 i lecę, coś tenczowego poczytać ;)
  • marok 08.03.2019
    Mam rożne pomysły. Niektóre są srogo porąbane :)
    Tak już mam. Dzięki za komentarz
  • Ritha 09.03.2019
    „Na korytarz wbiegł stylem wygłodniałego odyńca widzącego żarcie. Spocony, rozjuszony i pełen obaw o dalszą przyszłość” :D

    „wtedy tu przyłazić. - Podrapała się po czerwonym żulowatym nosie” – krótka kreska

    Noo, nie ma porównania z tekstami sprzed kilku miesięcy. Błędów w zasadzie nie ma, narracja klarowna, marokowo-horrorowy stajl wyczuwalny, czekam na drugą część :)

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania