Zdjęcia

Każdy dzień zaczynał się w ten sam sposób, przebiegał w tym samym rytmie. Wstawała wcześnie rano, by przygotować się do kolejnych kilku godzin spędzanych przy najmłodszych pacjentach. Potem czekał ją tylko powrót do boleśnie pustego domu.

Tak wiele razy pragnęła wynieść się daleko stąd, rozpocząć całkiem nowy rozdział swojej historii. Poprzestawała jednak na tym, że chciała, lecz nie potrafiła.

Zbyt dużo wspomnień, niewypowiedzianych słów, niedokończonych myśli. Zwyczajny budynek, jakich wokół wiele, stanowił duszę jej dotychczasowego życia. Fakt ten, sam w sobie, nie był dość szokujący. Zdziwienie pojawiało się dopiero, gdy okazywało się, iż wcale nie jest najważniejszy. Najważniejszą bowiem rzeczą są zdjęcia.

Dlatego nieodłącznymi towarzyszami jej niedzielnych wieczorów były fotografie. Część z nich zajmowała sporo pamięci na laptopie, resztę starannie zamieszczono w starym rodzinnym albumie. Dawniej niemal codziennie dodawała coś nowego. Kochała utrwalać piękno przemijających chwil, szczególnie zachody słońca. Szkoda tylko, że wtedy jeszcze nie zdawała sobie sprawy, jak nietrwała i ulotna może być ta mała iskierka życia, uchwycona obiektywem aparatu czy telefonu w oczach niejednej osoby.

W każdym razie zajmowała ulubiony wiklinowy fotel, stawiając, zależnie od pory roku, zimny lub gorący napój na stoliku obok. Wiecznie zapominała zabrać ze sobą chusteczek, czego nieodzownym skutkiem były ślady łez widoczne na policzkach aż do późniejszego prysznica bądź kąpieli oraz zapchany nos.

Cierpiała w ciszy, pozwalając słonym kroplom oczyszczać duszę z nagromadzonego żalu i rozpaczy. Mimo licznych obietnic skrywania emocji pod maską delikatnego uśmiechu, chwile takie jak ta przychylały wypełnioną po brzegi szalę goryczy.

O ile znajdowała siłę wstać z łóżka, nie zawsze posiadała chęć się do niego położyć. Zliczenie wszystkich bezsennych nocy, które spędziła z twarzą oświetloną mglistą poświatą księżyca, wpadającą przez nie raz otwarte okno, wymagało nie lada umiejętności. Raz czy dwa z jej piersi wyrwał się szloch, cichy niczym lekkie tchnienie wiosennego wiaterku. Znów wspominała, otoczona iście żywymi wizjami znajomych twarzy.

Najdłużej zatrzymywała w umyśle tą mężczyzny, niezbyt różną na tle morza innych. Dla niej wydawałoby się jednak najważniejszą. Wyglądał młodo, nie mógł mieć więcej niż dwadzieścia parę lat. Wyraźnie zarysowane kości policzkowe mocno kontrastowały z pełnymi, jasnymi ustami. Szczękę pokrywał trzydniowy zarost, czarny jak przydługie, opadające na czoło włosy jego właściciela. Także cudowne oczy, których barwa nie raz przywodziła na myśl czysty szmaragd.

Takim go zapamiętała. Jako osobę będącą centrum jej szarej obecnie rzeczywistości. Gdyby natomiast przyszło opisać kolorami jego ekstrawagancką osobowość, użyłaby niezwykle rozmaitych barw. Uwagę skupiłaby głównie na tych z gamy jaskrawych, choć mogłyby paść nazwy kilku o ciemniejszym odcieniu. Ostatecznie i tak zdecydowałaby się na zieleń, ale nie taką wojskową. Raczej łagodną, przywodzącą na myśl pędy świeżych kwiatów, budzące się do życia.

Przeważnie, kiedy nachodziły ją aż tak kontrowersyjne myśli, wzrokiem odszukiwała łóżko stojące w mrocznej głębi niegdyś ich pokoju. Może ułamek sekundy poświęcała zastanowieniu się czy aby do niego nie powrócić. Podjąć bezskuteczne próby ponownego zanurzenia się w pełne koszmarów sny.

Bolało, a ból ten z każdą mijającą minutą, każdym kolejnym przejrzanym zdjęciem stawał się nie do zniesienia. Wypełniał bowiem umysł, nie zaś ciało. Fizyczny można było niezwykle łatwo złagodzić, nawet się go pozbyć. Psychiczny natomiast powracał, nieustannie powracał ujawniając najgorsze słabości.

Wszystko legło w gruzach. Wystarczył niecały tydzień, a przecież fundamenty wydawały się tak stabilne. Piekielną gehennę zapoczątkowała śmierć matki. Ojciec stracił największą i jedyną miłość swojego życia, co dołożyło masy stresu oraz cierpienia jego choremu sercu.

Wspierała go jak tylko mogła. Wraz ze swoim mężem, który wtedy niesamowicie jej pomagał przetrwać to wszystko, postanowiła zostać na jakiś czas w domu rodzinnym.

Z ciężkim sercem powracała do późniejszych wydarzeń. Poczucie winy dręczyło ją na daleką choćby o nich myśl.

Tamtego dnia pracę kończyła dopiero wieczorem. Ciemność zawisła nad miastem jakieś dwie godziny temu w towarzystwie gęstej mgły. Steve kończył wcześniej, lecz miał do załatwienia kilka spraw nieopodal przychodni, więc obiecał po nią podjechać. Jej samochód kilka dni temu trafił do warsztatu, gdzie czekała go ciężka naprawa i wymiana niektórych części.

Opuszczała właśnie swój gabinet, gdy dostała niespodziewany telefon ze szpitala. Zapewne jeden z pracowników powiadomił ją o ciężkim stanie taty, przechodzącego właśnie skomplikowaną operację, ratującą życie.

Pozostała sama z czego można tylko wywnioskować, że cała historyjka nie miała szczęśliwego zakończenia. Raczej smutne, bezbarwne.

Nie mówiła zbyt wiele o tamtej nocy. Z jej ust padały najczęściej nie więcej niż trzy słowa, wypowiedziane ledwie słyszalnym szeptem, brzmiące podobnie do ,,wypadek" i ,,cholerna mgła".

Miała za sobą pełne dwadzieścia cztery lata. Każdy rok pełen miłości. Miłości zachowanej teraz na zdjęciach. Utrwalone chwile potrafiły wydobyć odrobinę światła w najciemniejszych sekundach, minutach, dniach czy godzinach jej życia.

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 3

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (6)

  • Enchanteuse 16.04.2017
    Każde zdjęcie kryje za sobą jakąś historię. Twoje "Zdjęcia" kryją historię może nie tak znowu niezwykłą, ale opowiedziana w piękny, subtelny sposób. 5
  • TrueAlpfa 17.04.2017
    Dziekuję za miłe słowa
  • Enchanteuse 16.04.2017
    Każde zdjęcie kryje za sobą jakąś historię. Twoje "Zdjęcia" kryją historię może nie tak znowu niezwykłą, ale opowiedziana w piękny, subtelny sposób. 5
  • Enchanteuse 16.04.2017
    Przepraszam za ten podwójny komentarz - telefon nawalił :)
  • Pasja 16.04.2017
    Fotografia zatrzymany kadr z życia. Twój jest smutny. Pozdrawiam serdecznie
  • TrueAlpfa 17.04.2017
    Także pozdrawiam

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania