Poprzednie częściŹdźbło 1

Źdźbło - zakończenie

Droga z posiadłości Vrie do dzielnicy kupieckiej wiodła traktem królewskim. Wysadzany drzewami i pełen odjazdów do posiadłości zamożnych, prowadził na plac targowy, a potem dalej w kierunku pałacu. Feliks szedł, a wspomnienia wracały niemal z każdym krokiem. To właśnie tu, na targowisku ją zobaczył, a i ona jego zauważyła. Zatrzymali się wtedy oboje na moment. Kasztanowa kopuła jej włosów połyskiwała pod światło lśniącą miedzią. Potem dostrzegł owal twarzy, wielkie zielone oczy i usta stworzone do całowania. Mało wtedy nie doszło do pojedynku; zagapiony wpadł na wielkiego jak drzewo, na szczęście ubogiego szlachetkę, który natychmiast domagał się satysfakcji. Nomen omen Feliks szedł z Pierrem i jego służącym, a ten szybko i dyskretnie, wytłumaczył potrąconemu komu afront uczyni, jeśli przyjaciela jego pryncypała usiecze.

Od rynku stromo w górę pięła się uliczka kupców korzennych. Początkowo wąska pomiędzy ścianami smukłych kamieniczek zamieniała się w coraz szerszą aleję, której granice wyznaczały ogrodzenia poszczególnych posesji. Tu mieszkali najbogatsi kupcy niewiele ustępujący zamożnością szlachetnie urodzonym...

**

W ciemniejącym świetle zapadającego zmroku wychudzona postać mężczyzny zatrzymała się przed wiszącym na ścianie budynku spłachciem papieru na którym widniał portret i napis;

„Dan dwunastego septembriusa roku pańskiego siedemset dwudziestego.

Wiadomym czynimy iż Feliks de Veinard poszukiwanym jest przez prokuratorię za liczne, a haniebne występki przeciw prawu. Ktokolwiek widział lub wie o losie szukanego, winien zgłosić się do najbliższej Inkwizytorii.”

Z dala słychać było kroki nadchodzącego rontu straży. Mężczyzna ruszył chyłkiem w kierunku przedmieścia, skupiska lepianek i ludzkiej nędzy.

**

Wracał do posiadłości z której czterdzieści lat temu uciekł. W szkielecie obciągniętym brudną skórą i okrytym łachmanami nikt nie był w stanie rozpoznać dawnego dziedzica fortuny. Wlókł się głodny ale z resztką nadziei na zakończenie klątwy. Spotkana tydzień temu wiedźma, nie wiadomo dlaczego, powiedziała mu, że tylko on sam może przerwać czar. „Jeśli choć raz zapanujesz nad wściekłością, co całe życie ci zniszczyła” – powiedziała – „wróć do domu matki twojej” – dodała i odeszła mimo próśb, a potem pościgu, który niemal ducha go pozbawił. Szedł więc, a im bliżej był granic posiadłości, tym więcej wspomnień go opadało.

Oto pierwszy skok w czasie, gdy znalazł się w mieście Pierra i Domicelli. Poranna ucieczka, wędrówka do jej willi i jej widok. Brzuch świadczący o tym, że rozwiązanie tuż, tuż, a obok fircyk jakowyś nadskakujący to z lewej to z prawej całkiem jak gołąb w zalotach. I służący zastępujący mu drogę, gdy chciał zażądać wyjaśnień, bo przecie musiała go zdradzić zaledwie w dwa miesiące po tym gdy wyjechał z matką i ojczymem. Pamiętał rozbłysk wściekłości i błysk szpady, czerwone oleiste krople spływające po ostrzu, a potem krzyk ciężarnej i śmiertelne przerażenie gnające go za mury miasta.

I drugi, gdy udało mu się z pomocą barona Pausene dorobić się niewielkiej fortuny, gdy przez krótki czas wyglądało, że koszmar minął, a kobieta, której pożądał zgodziła się zostać jego żoną. I ta druga, która pociągała go z taką siła, że nie mógł z niej zrezygnować.

Gabinet barona. Zielonkawo-oliwkowe ściany ze złoceniami. Strop w stiukach i malowidłach. Kandelabry, kryształy, zwierciadła, wyściełane meble z palisandru i ich czworo. Baron próbujący uspokoić rozmowę powoli przechodzącą w krzyk. Skamieniała twarz narzeczonej i jej; „już nie mam dla ciebie ani serca ani czasu” i mgiełka wściekłości zwróconej przeciw baronowi-rozjemcy. Zakrwawiony ciężki świecznik. Kolejna ucieczka. Do obcego kraju.

Za granicami szybko skończyły się pieniądze. Strój zamieniony na zwykłe ubranie, szpada sprzedana jako ostatnia, zamieniła się w poręczną pałkę, a doskonale wychowany hrabicz powoli przerodził się w zwykłego rzezimieszka. Nie miał przyjaciół. Znany jako przeklęty nie mógł ich mieć, bo wiadomym było, że każdy, kto mu bliskim się stanie, będzie skazany na śmierć z jego ręki w kolejnym napadzie szału. W miarę upływu czasu coraz trudniej było mu zdobywać pieniądze i żywność. Kilkakrotnie ranny, zarażony egzotyczną chorobą spadł do roli żebraka. Wtedy przyśnił mu się sen. Tym bardziej niesamowity, że nigdy wcześniej nie śnił.

Szedł o wschodzie słońca łąką pełną kwiatów, woni, brzęczących owadów i śpiewu ptaków. Szedł lekki, pełen miłości, bo wiedział, że tam, niedaleko pod wielką cienistą lipą czeka na niego Ona. Powoli zbliżał się do pnia, wszedł w cień i poczuł, że ogarnia go śmiertelny lęk. Miał pewność, że nie może się cofnąć, a przed nim w szaro-czarnym cieniu pnia, czeka go coś jeszcze ciemniejszego. Niematerialna czarna postać przed którą nie ma ucieczki. Uświadomił sobie, że śni i zbudził się. Na tej samej łące. Posłyszał głos matki wołającej „Fel, wracaj!”. Groza z pod lipy, która nagle znalazła się w polu widzenia, jednak nie zniknęła a rosła powodując, że rzucił się do ucieczki.

Ocknął się tym razem już naprawdę i zrozumiał, że musi wrócić do domu, że to było widzenie.

Gdy tylko przekroczył granice kraju, spotkał wiedźmę. To spotkanie dodatkowo wzmocniło wewnętrzny nakaz powrotu więc szedł, mimo że każdego dnia był słabszy. W głowie tłukło mu się; „Jeśli choć raz zapanujesz...”. Modlił się a to do Boga a to do Szatana i parł na przód, a owe „Jeśli choć raz...” było mu ostrogą.

Nadchodził wieczór, gdy wszedł do lasu. Miał niejasne wrażenie, że już tu kiedyś był, ale słabość i głód przytłumiały myślenie. Wtulony w pień brzozy drzemał, a gdy niebo poszarzało pewnie i zasnął, bo ocknął się gdy słońce stało już wysoko.

– Znowu – pomyślał widząc zamiast lasu zagajnik – ile jeszcze razy będziesz mną miotał? – wyjęczał, rozumiejąc, że znowu skoczył w czasie, a potem zebrał się w sobie i ruszył. Przedzierał się przez krzaki wypełniony jakąś dziką determinacją, aż wyszedł na ścieżkę. Wtedy spadło na niego olśnienie. Już wiedział gdzie i kiedy jest. Zza zakrętu wyłonił się młody zamożny paniczyk. Czarne, falujące włosy spadające na plecy. Szpada przy boku... Starzec zebrał się w sobie;

– Wspomóż biednego – wychrypiał, i wyciągnął dłoń uświadamiając sobie jak jest chuda i brudna.

– Nie mam czasu, spieszę na gościniec...

– Wspomóż chłopcze, umieram z głodu – nalegał stojąc przed nim, czując rosnącą rozpacz i gdzieś w trzewiach wzbierającą wściekłość. „Tylko nie to, nie teraz, błagam” - skowyczał w myślach.

– Głuchyś? Czasu nie mam! – wykrzyczał młodzik ruszając na niego.

Wtedy coś w nim pękło. Zobaczył wizję ze snu, lipę i jej makabryczny nieodwołalny cień.

– Źdźbłem będziesz w rzece czasu, a gdy nasiąkniesz doświadczeniem – znikniesz w nurcie, jako inne. - wysyczał i zapadł w nicość.

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 5

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (14)

  • Canulas 09.05.2018
    A więc wrzuciłeś i na półkę wpadło. Nic to, odnalazłem.

    Połączenie Efektu motyla i Hrabiego Monte Christo w cudnym wykonaniu.

    Polapałem się pod koniec z tą petlą, ale nie zubożyło mi to odbioru, a kwieciście spuentowało.
    Pozdoxix.
    Trzecia piątka do kompletu leci.
  • Justyska 09.05.2018
    W pewnym momencie się trochę zgubiłam, ale końcówka rozjaśniła wątpliwości. Bardzo ciekawa opowieść.
    Cóż powiem, trzeba pomagać.:)
    Ps pod dwójką też byłam chociaż nie skomentowałam, leciałam do trójki. Wracam tylko piątkę wrzucić.
    Pozdrawiam
  • Aisak 09.05.2018
    O, kurczaki!
    Takie zaskoczenie!

    Zgubiłam się, gdy młody Feliks sobie szedł i nie doszedł a już był stary :]

    ...
    Czytając dwie pierwsze części moje skojarzenia wędrowały do Aleksandra Dumas.
    Natomiast przy tej, ostatniej, to bardziej mitologia grecka.
    A, i jeszcze Legenda o Złotej Kaczce z Tamki, mi się skojarzyła.
    ...
    Szkoda, że to opowiadanie jest tylko w trzech częściach, bo aż prosi się, żeby rozwinąć, i napisać powieść.

    Końcówka miażdży główkę :)

    ....
    pińć pińciów.
  • Karawan 09.05.2018
    Dziękuję. Do Dumasa to ja najwyżej na czyszczenie stajni bym się nadawał. Ale miło, że Francja chwyciła.:)
  • Pasja 10.05.2018
    Witam
    Popularne te ścieżki życia i nie wiemy kiedy historia zatoczy koło. Dlatego żyjmy tak, aby nie ranić. Urocze opisy, piękny i kwiecisty język w dobrym znaczeniu. Źdźbło trafiony tytuł. Cóż powiedzieć na koniec... początek nowego doświadczenia.
    Pozdrawiam serdecznie
  • Pasja 10.05.2018
    poplątane*
  • Karawan 10.05.2018
    pasja Wiosna to i język stosowny do pory roku ;) Dziękuje za wizytę i pochwały. Pogody ducha wśród kwiatów życzę i ciesz się wiosną bo zawsze za krótka. W pas się kłaniam .
  • Jared 12.05.2018
    Nie mam nic do dialogów, bo wiele dostało lvl up, o czym już mówiłem. Mają jakąś swoją swojskość i nastrój, ale trochę dalej widać te naleciałości z „Opowieści z mojego świata Zam12”. Niektóre są taką zapowiedzią tego, co będą robić postacie i szkopuł chyba w tym, że mówią o truizmach, które można by spokojnie w narrację wrzucić:

    – Ależ oczywiście. Idź proszę do pokoju, który dawniej zajmowałeś ze swoją matką, a ja pójdę wydać stosowne dyspozycje. Gdy wypoczniesz, chętnie wrócę do rozmowy.

    Tzn. linia dialogowa przypomina o tym, że dawniej mieszkał z matką, że ma wypocząć, że wrócą do rozmowy. Można by po prostu kazać mu się położyć, a potem jakby-nigdy nic wrócić do rozmowy i nie potrzebny ten „prolog” rozmowy powypoczynkowej :D
    Fajne są te mikroelementy, jak Chytra, na której dzieciaki jeżdżą; jak te wykrzyknienia w narracji w części II. Trochę natomiast mam problem z narysowaniem osi czasu i umiejscowieniem tego – chyba trzeba by trochę więcej wersów poświęcić na opis i wyjaśnienie, bo choć starałem się czytać uważnie, to trochem się gubił :D I to w zasadzie mój zarzut alfa – mało sterylny przekaz. Jeżeli go obudujesz to będzie dobra rzecz. Choć i tak doceniam progres, dawnośmy się nie widzieli :D

    Jeżeli chodzi o interpretację, to oczywista pętla czasowa skazująca na duplikowanie swoich działań ad infinitum? Chyba! Jak mówiłem, miałem problemy percepcyjne. To wgl. schemat o tyle paskudny, że świetnie nadaje się do horrorów, koszmar po raz n-ty ???? Tylko powiem trochę, jako subiektywny podmiot, że liczyłem po pierwszym rozdziale na więcej „he’s master voice”. Figura mędrca o ptasich pazurach pozostała tylko dźwignią tej pętli czasu, a z niecierpliwością czekałem, aż będzie jakaś szersza interakcja z nim :E

    Groza spod* lipy – literówka. :P Przecinki pomijam, zgodnie z umową :D

    Pozdrawiam i praise the Sun ????
  • Jared 12.05.2018
    ???? - to w oryginale była emotka ascii, jak widać opowi jeszcze nie dorosło technicznie do tej technologii :')
  • Karawan 12.05.2018
    Jared Ano sam miałem zagwozdkę jak to napisać, by Czytający złapał, że minęło dwadzieścia lat i kolejne dwadzieścia. To jest to szukanie drogi. Trza to wymyślić, wynaleźć, by uciec od "minęło dwadzieścia lat, postarzałe hrabiątko zmieniło się w wychudzonego... bo to by dopiero nie miało sensu. Ale nic to. "Jak sie nie przewrócisz to sie nie nauczysz" mawiają górale i mają rację. Dzięki bardzo za uwagi. Dlaczego jednak ze znakiem zapytnika to słońce to nie złapałem. Za cienki jeszcze jestem ;c
    Dziękuję i do zobaczenia w wolnej chwili (Twojej).
  • Jared 13.05.2018
    Karawan, bo pisząc komentarz w Wordzie, zostawiłem w miejscu ???? takie cuś ";)" - emotka. Word przerobił ją na to z Ascii. Jak wciśniesz lewy alt + num1 to powstaje emotka, o taka: ☺Jednak Opowi przy kopiowaniu z Worda nie rozpoznało znaku i zinterpretowało go jako "????". Tym samym ???? = ☺
  • Karawan 13.05.2018
    Jared Na "forumie" napisałem, że Piotra-Admina może nie być stać na nowy silnik do portalu. Może to wqrzające, ten brak postępu, z drugiej jednak strony trochę zmusza do lepszego wysławiania się co też ma dobrą stronę. Dzięki za odwiedziny i do zobaczenia ;))
  • Enchanteuse 24.05.2018
    "Początkowo wąska pomiędzy ścianami smukłych kamieniczek, zamieniała się w coraz szerszą aleję której granice wyznaczały ogrodzenia poszczególnych posesji."

    Bez pierwszego przecinka, za to przecinek przed "której".

    "Szedł więc, a im bliżej był granic posiadłości tym więcej wspomnień go opadało."

    Przecinek przed "tym więcej".

    "Fel wracaj!”

    Przecinek po "Fel".


    No, bardzo ładne zakończenie, Karawanie. Bardzo baśniowe, i, jak to w baśniach bywa - okrutne. Ale sprawiedliwości stało się zadość, mamy morał. Pięknie, po prostu pięknie.
  • Zawodniczka 10.10.2018
    Fenomenalne zakończenie.

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania