Ździebełko

Za drzwiami mieszkania czyhają wykrzykniki,

Dla świata liczą się jedynie drobiazgi,

Oknem przyzwoitość wychodzi powoli w nieznane,

Droga staje się wyboista i kręta,

Po co istnieje wartość niczym pazur drapieżczy,

Na nowo rozpocznie się trajektoria kosmosu,

Nadzieje lepszego jutra krążą po orbitach,

Podobnie w maju cieszą maki czerwone,

Odpowiedz jest oczywista, łódka życia dalej płynie,

Buzię zawsze wystawiaj do słonka i nie oczekuj siostry jesieni,

Niebezpieczeństwo tkwi w samym złączeniu,

Przynoś jej świeże kwiaty zwłaszcza gdy umiera z tęsknoty,

Pamiątki, maskotki, krzyże przejęły wyrzuty sumienia,

Niczym gwar dzieci przed szkołą spala się nić babiego lata,

Nie kocha? choć płomień miłości hartował duszę,

Jedynie białe obłoki po błękitnym niebie wiatr wieje.

 

Dostać przychylność muzy bez ogłuszających fanfar,

Dajcie dobre miejsce przy stole biesiadnym,

W krajowym urzędzie zagrzejcie fotelik vipowski,

Pragnienie jest rozsądne, bo takie być musi,

I chcesz żeby ludzie mieli uśmiech na licach,

Bez twarzy skrywanej w kapturze rzecz jasna,

Wielkie czerwone piwonie rozkwitają o brzasku,

Wiosną gdy życie się budzi ich zapach urzeka,

Czyżby na szachownicy życia zaistniał mat,

Chociaż na gałązce drzewa pomyślności wisi upiór pornograficzny,

Gdybym tylko umiał umierać jak trzeba,

Niczym telefoniczne połączenia wyjątkowo krótkie,

Bezsilność, smutek, niedowierzanie, a serce krwawi,

Tworzywem zamiast zbożem ziemia obsiana,

Pośród dziwaków w sukni świętej zamknięta,

Wiadomo fortuna kołem się toczy.

 

Gdy nam bardzo smutno, gorzko i źle,

Nie ma znaczenia ilość urodzin i zgonów,

Jedynie głód chude boki zżera,

Gdzieś w konarach wskrzeszenia nadzieje spoczną,

Rozlane pocałunkami usta drgających rzęs,

Zagubione pośród serca telepania i głuszy,

Gwiazdy nad głową wiszą pośród godzin pustych,

Zachowują się niczym autobusy, co z przystanku zwiały,

Tylko krajobraz lśni paletą barw,

Jest to port ucieczki od szarości życia,

Gdzie wody wzburzone przez falochron się przetaczają,

Niczym młodzi chłopcy do żeniaczki gotowi,

Ich radosny śmiech słonce od zachodzenia powstrzymuje przez wieki,

Skoro nie ma żadnych granic młodości i granic czekania,

Suknia niczym skórka chleba błogosławiona,

W kłębach dymu broni się przed jasnym niebem.

Średnia ocena: 4.0  Głosów: 5

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (2)

  • Pasja 06.08.2019
    Bardzo dokładny obraz naszej codzienności. Takie ździebełka znaczące bardzo dużo.

    Pozdrawiam ciepło
  • Lepiej by się czytało gdyby tekst nieco odchudzić i zostawić tylko najciekawszą esencję, ale można wyłapać ciekawe przemyślenia.

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania