Żeby nie było

"Dwie kobiety spędzają wczasy w pensjonacie. Jedna mówi: „jakie tu mają niedobre jedzenie”, a druga dodaje: „no i w dodatku takie małe porcje.” To samo myślę o życiu. Jest pełne bólu, cierpienia i nieszczęść, a na dodatek tak szybko przemija." - W. Allen

***

Mieszkałem na ul. Kamiennej 2/4 we Wrocławiu. Miałem już siedemdziesiątkę na karku i czasem miałem problemy ze słuchem, ale sporadycznie. Miałem już siwe włosy, okulary na nosie, krótkie spodnie w kratkę i koszulę w kratkę.

Umówiłem się z Tomaszem, Piotrkiem i Radkiem w restauracji Bernard, która znajdowała się na ulicy Rynkowej 35.

O godzinie dziesiątej byliśmy już na miejscu i zamówiliśmy po kawie.

- Czytelnicy kupili to opowiadanie, aby poznać wasze historie z życia. – powiedziałem

- Chcesz mi wmówić, że zapłacili za opowiadanie, aby nas poznać? – spytał zdziwiony Piotrek

- W rzeczy samej.

- Bądźmy szczerzy. Kogo obchodzą nasze historie życiowe? – spytał Piotrek

- Tych, którzy zapłacili za to opowiadanie.

- Pf… mogli nie tracić kasy na to opowiadanie… - powiedział Tomasz

- Musisz być taki wulgarny dla czytelników? Przez ciebie Tomaszu każdy, kto weźmie to opowiadanie do ręki odłoży szybciej niż możesz się spodziewać.

Wypiłem kawę i odszedłem od nich.

Aby napisać to opowiadanie, które obecnie piszę musiałem nagrywać się na dyktafonie. Ludzie we Wrocławiu mieli mnie za opętanego lub nawet gorzej za imbecyla.

Po chwili dziecko powiedział do swojej mamy:

- Mamo… ten pan jest jakiś opętany. Mówi sam do siebie.

Mama dziecka popatrzyła na mnie.

- Chodź. – ponagliła dziecko, łapiąc go za rękę.

Więc dowiedzieliście się już o tej historii… Ale czy my musimy się znać, abyś przeczytał to opowiadanie? Czy muszę cię lubić? To nie ma żadnego znaczenia. Zastanawiacie się pewnie dlaczego kuleję, więc opowiem wam tą historię bez żadnych ceregieli.

***

O trzeciej nad ranem zacząłem krzyczeć ze strachu. Śniła mi się śmierć, a ja się bałem śmierci. Obudziła się moja żona pięćdziesięcioletnia, Natalia.

- O nie. Nie znowu! – krzyknąłem, idąc do kuchni.

- Łukasz! Jest trzecia rano. Co ci się dzieje? – spytała – Znowu lęk przed śmiercią? Weź te pieprzone tabletki i chodźmy spać.

- Nie pasujemy do siebie. – powiedziałem – Wszystko, co ty mówisz, że nadajemy na takich samych falach i pasujemy do siebie.

- Bo tak jest. O to chcesz się kłócić o trzeciej nad ranem?!

- Tak. Ty się zgadzasz w swojej opinii. Ja widzę to wszystko w innym świetle. Negatywnym.

- Chcesz rozwodu?

- Tak. Jesteś dla mnie pustą kobieciną. Na razie.

Otworzyłem okno.

- Łukasz co ty robisz? Zamknij to okno.

Skoczyłem z okna.

Uwierzcie czytelnicy, że miałem pecha. Spadłem na idącą parę z psem. Nie liczyłem na szczęście, a jednak się ono przytrafiło.

***

Wieczorem wróciłem na ul. Kamienną 2/4. Po chwili usłyszałem jakieś głosy.

- Przepraszam pana. – powiedziała – Da mi pan coś do jedzenia? Jestem naprawdę głodna.

Milczałem przez chwilę.

- Proszę. – powiedziała

- Ale tylko na chwilę.

Wpuściłem ją do środka. Skierowaliśmy się do kuchni.

- Jak mam się do pana zwracać?

- Pan Mateusz Kowalski.

- A ja jestem Julia.

Poszedłem do łazienki. Myłem ręce i śpiewałem.

„ Wszystkiego najlepszego Łukasz

Wszystkiego najlepszego.”

- Ma pan urodziny? – spytała

- Nie. – odparłem – Ale jak się tak śpiewa to szybciej schodzą zarazki.

- Czy mogłabym tu zostać. Nie mam gdzie iść.

Zastanawiałem się przez chwilę.

- Na ulicy jest ciężkie życie. – powiedziałem - Niech stracę. W porządku

Podziękowała mi.

***

Na następny dzień siedziałem w parku i uczyłem dzieciaka grać w szachy. Przegrał grę.

- Ty imbecylu! Jedynie ruszasz się po czarnych do góry w prawo i w lewo! A nie na skosy! Tysięczny raz to powtarzam!

Podniosłem szachownicę i zrzuciłem na niego szachowe figurki.

***

Tomasz Piotrek i Radek byli w restauracji Splendido a la carte, która znajdowała się na ulicy Świdnickiej 53. Podszedłem do nich i przywitałem się, a potem zamówiłem kawę. Po chwili przyszła otyła kobieta w bluzce i spódnicy. Podeszła do mnie.

- Czy to pan uderzył moje dziecko szachownicą?!

- Nie. – odparłem – Zrzuciłem tylko na niego figurki. Pani syn to idiota, bo nie umie grać w szachy i nigdy się nie nauczy.

- Mój syn jest bardzo inteligentny. Jak mój mąż wróci z Głogówka…

- A co on robi bez pani?

Otyła kobieta opuściła restaurację.

- To na razie. – powiedział Tomasz

- Trzymaj się. – powiedział Radek

Wstali z krzeseł.

- No co wy? Serio?

Opuścili restaurację.

***

Kiedy wróciłem do domu, Julia słuchała muzyki i tańczyła, robiąc obiad.

- Proszę siadać, panie Mateuszu. – powiedziała

- Nie nazywam się Mateusz tylko Łukasz.

- Okay. – powiedziała, kładąc mi przed nos talerz z obiadem.

Spożywałem obiad.

- Bardzo dobrze gotujesz. Masz talent.

- Dziękuję.

Zjadłem obiad i pozmywałem.

- Posłuchaj Cole’a Portera, a nie tego co słuchasz i wyciągnij coś z tego.

 

***

Gdy szedłem okolicami Wrocławia spotkałem Tomasza z jakąś dziewczyną. Zdziwiłem się. Machnął mi, abym podszedł do nich. Tak też uczyniłem.

- Poznaj Izę. – powiedział

- Łukasz.

Uścisnąłem jej rękę.

- Gdzie idziecie?

- Do kina. – odparł – Jak chcesz to możesz iść z nami.

Zastanawiałem się przez chwilę.

***

„Posłuchać sobie Cole’a Portera i wyciągnąć coś z tego?” – zastanawiała się Julia. Po chwili do odtwarzacza mp3 wsadziła płytę Cole’a Portera. Usiadła na kanapie i włączyła na pilocie play. Zaczęła słuchać jazzmana. Wsłuchiwała się w jazz i tłumaczyła sobie jego utwory na język polski.

Po chwili włączyła pauzę i skierowała się do innego pokoju po kartkę i długopis. Wróciła do salonu usiadła z powrotem na kanapie i włączyła ponownie play. Gdy weszła w trans jazzu, wyglądała jakby była zahipnotyzowana muzyką. Potem zaczęła zapisywać, to co wyciągnęła z Cole’a Portera.

***

Odrzuciłem prośbę Tomasza, bowiem to była ich randka, a po drugie czułbym się tam niepotrzebny. A kolejny powód to taki, że źle bym się z tym czuł. Miałbym kamień na sercu, ponieważ nie dałbym mu większego manewru do popisu, a nawet gorzej wzbudziłbym zainteresowanie moją osobą, dlatego właśnie wróciłem na ul. Kamienną 4/2.

Gdy wszedłem do środka usłyszałem utwór Cole’a Portera „Let’s fall in love”.

- Widzę, że posłuchałaś mojej rady. – powiedziałem

- A jakże.

- Czy wyciągnęłaś coś z utworów tego jazzmana?

Julia skinęła głową i podała mi kartkę.

- Wzięłaś moje słowa do serca?

- W rzeczy samej. – odparła – I miał pan rację, żebym to przesłuchała, albowiem znalazłam sens życia i nie tylko. Dużo da się wyciągnąć z jego utworów.

Zacząłem czytać, co wyciągnęła z utworów Cole’a Portera.

- Jestem zszokowany a nadto zdziwiony.

- Czemu?

- Więcej wyciągnęłaś sensu w tych utworach niż ja. – odparłem - W sumie… jesteś młoda. Masz dwadzieścia jeden lat. Więc nie mam co się dziwić.

 

***

Na następny dzień spotkałem Tomasza w pubie Abrams Tower, który znajdował się na ulicy Krainskiego 14. Pił piwo. Zauważyłem, że był w melancholijnym nastroju. Przeczuwałem, że zerwała z nim lub przyłapał ją na czymś co go zraniło. Usiadłem naprzeciw niego.

- Co się stało? – spytałem

- Iza ze mną zerwała. Nie wiedziałem dlaczego. Zasiała ona w mojej głowie ziarno podejrzenia i zacząłem ją śledzić. I wiesz co…? Byłem jej zabawką. Miała już wcześniej chłopaka, a mnie wykorzystała.

- Seksualnie? – spytałem

- Nie.

- Czyli nie zaspokoiłeś swojej potrzeby. Mam taką teorię Tomasz. Zbyt dużo odepchnięć powoduje raka.

- Nie wspominam ją z zbyt wielką nostalgią.

- Nie dziwię ci się. Nie ma co wspominać. Jedynie w twojej głowie są martwe wspomnienia. Odejdą. Ale po jakimś okresie czasu...

- Wiem o tym. Dalej mieszkasz sam?

- Nie. Wprowadziła się do mnie Julia – odparłem – Znalazłem ją pod swoim domem. Była głodna i zmęczona, więc…

- Przytrafiło ci się na stare lata. – powiedział, uśmiechając się lekko.

- Nieźle gotuje.

Tomasz wypił piwo.

- A gdzie Radek i Piotrek?

- Radek wyjechał do Niemczech do pracy, a Piotrek znalazł gorącą mamuśkę w wieku czterdziestu lat. Gorąca brunetka. Z opowieści Piotrka jest inteligentna. Dużo czytała Fiodora Dostojewskiego, Witolda Gombrowicza, Paula Coelha i Ernesta Hemingwaya.

- No to trafił na porządną kobitę. Ty również znajdziesz. A ma jakieś wady?

- Nie kusiłem się o większą głębie, ale wzbudza zainteresowanie swoją osobą. – odparł

Opuściliśmy pub.

***

Wróciłem do domu i kierowałem się do pokoju.

- Czy mogę obejrzeć coś w telewizji? – spytała Julia

- Tak. Byle nie za długo. – odparłem na odchodnym

Julia podziękowała mi i włączyła telewizję. Trafiła akurat na „Ostatniego Skauta” – Tony’ego Scotta.

***

Radek zjechał do Wrocławia. Nie szła mu praca jako murarz, ale udało mu się wydać powieść psychologiczno – filozoficzną.

Spotkałem się z Tomaszem, Radkiem i Piotrkiem w pubie Abrams Tower. Zamówiliśmy po piwie i po chwili kelnerka przyniosła kufry z piwem.

- Gratuluję wydanej powieści psychologiczno – filozoficznej. – zacząłem – Skąd ten pomysł, aby wymieszać psychologię z filozofią?

Radek się uśmiechnął.

- Nie wiem. Chodziłem z głową w chmurach okolicami Wrocławia i po długich deliberacjach postanowiłem stworzyć mieszankę wybuchową tzn. stworzyć powieść psychologiczno – filozoficzną.

- Specjalnie ją kupiłem i przeczytałem. Zaskoczyłeś mnie słownictwem.

- Też bym chciał przeczytać. – powiedział Tomasz

- Jutro ci przyniosę.- powiedziałem

Łyknąłem piwo.

- Jak układa ci się z gorącą brunetką? – spytałem Piotrka

- Nie spodziewałem się, że jest taka inteligentna. Wpaja mi książki jej ulubionych autorów.

- Nie dziwię jej się. To są same klasyki. Wzbogacisz słownictwo i twój Centralny Układ Nerwowy inaczej będzie pracował. Będziesz wyobrażał sobie to, co czytasz jakbyś był w wyimaginowanym świecie tego pisarza.

- Rozumiem. – powiedział Piotrek

- Długo już ze sobą jesteście? – spytał Tomasz

- Cztery miesiące. – odparł Piotrek

- To długo. – odparłem

Łyknąłem piwo.

- Ej o 22.45 jest koncert Diany Krall w pubie Guinness. – powiedziałem – Idziemy?

- Marzę aby jej posłuchać. – powiedział Tomasz

Skierowaliśmy się na plac Solny 5.

Po chwili znaleźliśmy się na miejscu i słuchaliśmy Diany Krall.

***

W kolejnym dniu Tomasz, Radek i Piotrek dowiedzieli się, że zacząłem chodzić z Julią.

- Ale szczęściarz. – skomentował Tomasz

- Życzę ci szczęścia. – powiedział Piotrek

- Ja również ci życzę szczęścia. – powiedział Radek

***

Szliśmy do parku. Julia nie mogła wytrzymać napięcia. Nie chciała nic ukrywać przede mną.

- Łukasz. Muszę ci coś powiedzieć. – zaczęła

- Tak? – spytałem

- Usiądźmy. – odparła

Usiedliśmy na ławce.

- Poznałam kogoś. Ma na imię Bartek.

- Cieszę się, że znalazłaś kogoś bliżej swojego wieku. Moje pytanie brzmi czy jesteś z nim szczęśliwa?

- Tak. – odparła

- To najważniejsze.

- Żegnaj Łukasz.

- Żegnaj Julio.

Julia podeszła do mnie i pocałowała mnie w policzek, a potem odeszła.

***

Radek robił domową imprezę za to, że wydał książkę psychologiczno –filozoficzną. Zaprosił dużo osób. Były również kobiety. Piłem piwo i rozmawiałem z kolejną zdobyczą, którą upolowałem.

Poznaliście już historię tego opowiadania. Można byłoby z tego stworzyć scenariusz, a potem film. Na zakończenie powiem wam, że „życie jest za krótkie, żeby tracić je na dyskusje o życiu. Lepiej je przeżyć.” – jak powiedział Woody Allen.

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 1

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (2)

  • Marzycielka29 03.08.2017
    Witam na Opowi :) Co do tekstu, to jest sporo błędów np. zły zapis narracji, wszelkiego rodzaju liczby piszemy słowie. Duża ilość niepotrzebnych powtórzeń. Spróbuj zastąpić je innymi słowami. Przeczytaj tekst jeszcze raz i wyłapiesz. Najlepiej na głos, to pomaga :) To takie spostrzeżenia z mojej strony. Wypisałam te błędy, których jestem świadoma. Nie oceniam i pozdrawiam.
  • Lady_Makbet 03.08.2017
    Lepiej byś zrobił dzieląc ten tekst. Uwielbiam czytać, ale jeżeli coś jest zbyt długie to nawet ja się potrafię znudzić przy tej czynności.....O błędach się nie wypowiadam - sama je popełniam. Zostawiam bez oceny. I mam nadzieję, że literafantastyczna nie zasypie i tego swoim żałosnym spamem...

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania