Żeglujże Żeglarzu

Było już późno, ale ja wyszykowany na tip top.

Braki w uzębieniu uzupełnione, włos wyczesany pod włos, buty wyglansowane, bródka uczerniona

flamastrem, krocze wydepilowane.

Jeszcze ostatnie spojrzenie w lustro - tak! jestem zrobiony na bóstwo.

Pełen werwy okiełznałem nerwy i wybiegłem z mieszkania z przytupem, troszkę jeno podkręcając

lewym butem. Poszedłem znanym tylko mi skrótem.

Spotkałem po drodze Wańkę Wstańkę co od dawna drzemał w przydrożnym rowie i nie wstawał.

Oczekiwał końca świata a tak na prawdę to na brata. Na brata mulata co miał dwa lata do odsiadki.

Minąłem Wańkę jak sen jaki zły i poszedłem dalej.

Zbliżałem sie do Centrum, brama w bramę stały latarnie oblepione przez całujące się ćmy.

Wszedłem w pierwszą z brzegu. Sezamowe wrota stały otworem, wąskie schodki w kamienne

podziemia, niebieskie światła i czterdziestu rozbójników Alibaby.

Wymówiłem tajemnicze zaklęcie przy pomocy zwitka banknotów i dokonało się to o czym marzyłem

od tygodnia. Gęsta mgła, sztylety laserów, muzyka techniczna. Poniosło mnie gdzie wzrok nie sięga.

Z trudem wymacałem barmana, dumnie pokazałem stygmatyczną pieczęć na przedramieniu.

Dżin z tonikiem, słomka i cytrynka. Tak uzbrojony ruszyłem w bój mój ostatni.

Przedzierałem się przez zamglone, drgające ciała. Trupie kolory ożywiały wyobraźnię. Ciągnąłem

słomkę i przebijałem się głową przez mur. W końcu dopadłem, zaciszna salka, ledwo kilka osób,

nieprzytomne oczy.

Osiadłem na mieliźnie z trudem utrudzonego żeglarza, siadłem przy ciężkiej ławie niby

korabiu Robinsona. Zjadłem cytrynkę. Zza pazuchy wymanewrowałem flaszkę, ulałem co nieco.

Ostre dźwięki i szpady laserne nawet tu docierały, ale przytłumione i bez tej mocy.

Zbędną słomkę wyplułem na podłogę i pociągnąłem drinka. Pływałem razem z kajutą na wzburzonym

morzu, rudy bosman znów polał. Było ostro, zbyt ostro, zacząłem tracić poczucie rzeczywistości

i miałem pierwsze objawy choroby morskiej. Wyskoczyłem za burtę.

Chłodna toń orzeźwiła mnie nieco.

Dostrzegłem latarnię morską a przy niej syrenę, podpierała ją jakby się miała zawalić.

- Dokąd to żeglarzu? - zaśpiewała syrenim głosem.

- Przekraczam Rubikon - zakrakałem.

Popłynęła ze mną.

***

Obudziłem się nad ranem w kałuży moczu i niedopitej wódki.

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 4

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (10)

  • Neurotyk 16.03.2016
    Metafora wyjścia do klubu, generalnie wszystko się kojarzyło się z wodą, alkohol, mocz, nawet dziwka, syrena z wodą się kojarzy, tylko brudną, takie ścieki przy ujściu rzeki. Porównania bardzo trafne. z tekstu bije pesymizmem. 5
  • Nuncjusz 16.03.2016
    Podróże Sindbada Żeglarza
  • Siostra Jude 16.03.2016
    Bardzo fajne,ale mam nadzieje że to zmyśliłeś (zwłaszcza końcówkę z budzeniem się w sikach) a nie jest to prawdą,(bo dałeś do wspomnień) .
  • Nuncjusz 16.03.2016
    Też mam taką nadzieję XD
  • Siostra Jude 16.03.2016
    Siostra Jude daje 5
  • Nuncjusz 16.03.2016
    Dziękuję
  • Ritha 17.01.2018
    "Wymówiłem tajemnicze zaklęcie przy pomocy zwitka banknotów " ;)

    "Gęsta mgła, sztylety laserów, muzyka techniczna. Poniosło mnie gdzie wzrok nie sięga.
    Z trudem wymacałem barmana, dumnie pokazałem stygmatyczną pieczęć na przedramieniu.
    Dżin z tonikiem, słomka i cytrynka. Tak uzbrojony ruszyłem w bój mój ostatni.
    Przedzierałem się przez zamglone, drgające ciała. Trupie kolory ożywiały wyobraźnię. Ciągnąłem słomkę i przebijałem się głową przez mur. W końcu dopadłem, zaciszna salka, ledwo kilka osób, nieprzytomne oczy" - taa, jak majne dejavu, dobry opis, z dbałością o szczegół (stygmatyczną pieczęć)

    "Wańkę Wstańkę" - masz charakterystyczny sposób tworzenia imion bohaterów (tu + miniaturka ze smokiem), aż żem ciekawa kolejnych

    "Wyskoczyłem za burtę.
    Chłodna toń orzeźwiła mnie nieco" - przez ułamek sekundy pomyslałam, że chyba nie zrozumiałam początku, lub gdzieś mi umkneło, że jest na... łodzi.
    Aha, jednak nie umknęło ;)

    Siostra Jude wyłapała, żeś dał do wspomnień, sysysy...:) Same dedektywy wokół.

    Klimat mi bliski, prawie jak w domu, przez zamiłowanie do klubów techno sprzed kilku ładnych lat. Aczkolwiek na szczęście końcówka nie jest bliska mym doświadczeniom :p

    Zalewam kawę i sune dalej :)
  • Nuncjusz 17.01.2018
    Ten tekst trochę z autopsji, stąd te opisy trafione ;)
  • Agnieszka Gu 17.01.2018
    Masz talent do luzacko - zawadiackiego pisania, co naturalnie się chwali.
    "Zjadłem cytrynkę. " - deliszys ;))
    "Popłynęła ze mną." - słodkie, w pewnym sensie ;)
    Dobre to to ci wyszło. To bujanie ;) Pozdr.
  • Nuncjusz 17.01.2018
    Dzięki :)

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania