„Zemsta jest rozkoszą nie tylko Bogów" Cześć II

Kiedy tak siedziałem, rozmyślając nad moją zemstą, doszedłem do wniosku, że nie dam rady zabić tych wszystkich ludzi. Moja lista naprawdę bardzo ograniczona liczyła już około 20 osób. Niestety nie widziałem możliwości dopadnięcia wszystkich. Nie miałem ani tyle kasy, ani żadnych znajomości, ani możliwości, żeby dokonać takiej zemsty. Kiedy do tego doszedłem, moja chęć odwetu, została wyznaczona na sporą próbę, a właściwie doszedłem do wniosku, że nie podołam temu zadaniu. Byłem sam, a to bardzo ograniczało moje możliwości.

Przepraszam drogi czytelniku, ale zapomniałem na wstępie napisać o bardzo ważnej rzeczy, a właściwie spotkaniu, które jakby wyjaśni pewne sprawy związane z likwidacją mojego oddziału. Kiedy wróciłem do kraju, a jeszcze nie zostałem aresztowany do mojego domu, dotarł chłopak z informacją, że czeka na mnie kilka ulic dalej w samochodzie matka kapitana Johna Hallas, mojego zastępcy w Arkanie, który zginął na moich oczach. Wyszedłem i zobaczyłem czarnego Forda stojącego jakieś dwieście metrów dalej. Ruszyłem i po kilku chwilach wsiadłem do niego. Za kierownicą siedziała znana mi już kobieta. Tu muszę wyjaśnić, że my oficerowie z tajnej jednostki czasami spotykaliśmy się w gronie rodzinnym i obchodziliśmy różne święta takie jak urodziny, chrzciny, rocznice ślubu itd. W taki właśnie sposób poznałem Panią Hallas matkę porucznika.

Kiedy wsiadłem, starsza pani kazała mi opowiedzieć, jak zginął jej syn. Kiedy skończyłem, przez długą chwilę milczała, a potem zaczęła mówić.

— Panie majorze to, co panu teraz powiem, wyjaśni panu, dlaczego dowództwo zdecydowało się na poświęcenie zarówno mojego syna, jak i całego oddziału – jej głos był ledwie słyszalny i czasami przerywany atakami płaczu, kiedy łzy niczym rzeka spływały jej po twarzy.

— Jak pan zapewne wie, mój kuzyn generał Karl Maske był kilka lat temu jednym z zastępców szefa CIA. Do jego zadań należało między innymi kontrolowanie wszystkich komórek Agencji tak pod kątem kontrwywiadowczym, jak i wszelkich innych. Tak się złożyło, że jego żona zmarła dziesięć lat temu na raka i od tej pory Karl w zasadzie został samotnikiem i tylko mnie zwierzał się ze swoich problemów. Kiedy objął swoje stanowisko, zaczął bardzo skrupulatnie kontrolować wszelkie operacje. Najbardziej zastanawiało go, skąd CIA bierze fundusze daleko przekraczające budżet Agencji. Postanowił to sprawdzić i wpadł na trop nielegalnych akcji w Meksyku. Okazało się, że pion tak zwanych operacji specjalnych przeprowadza wiele akcji przeciwko kartelom narkotykowym. To samo w sobie nie byłoby niczym dziwnym, bo Agencja często współpracuje choćby z NSA w walce z kartelami. Niestety jak się okazało, ta niby walka była tylko przykryciem przed tym, co robiono w Meksyku. Otóż okazało się, że agenci jednych łapią, a innym pomagają. Tak skrótowo mój kuzyn wpadł na trop wielu akcji, które pomagały CIA w zdobyciu ton narkotyków, które potem wrzucone na rynek dawały miliony dolarów zysku, którym kartele dzieliły się z Agencją. Karl poszedł z tym do szefa i niestety miał pecha, bo dowodzący CIA Tad Miller nie tylko wiedział o tych akcjach, ale także je popierał. Nie minęło zbyt wiele czasu, a mój kuzyn został odwołany z funkcji i przeszedł na emeryturę. To było ponad rok temu, a kilka miesięcy później zginął w wypadku lotniczym, kiedy jego samolot spadł do wody rzekomo w wyniku awarii silnika.

— Pamiętam. Ta sprawa wywołała wiele komentarzy — wtrąciłem automatycznie i zupełnie bezwiednie.

— Tak, ale CIA trzymała rękę na pulsie i śledztwo bardzo szybko umorzono. Niech pan mi wierzy, to było zabójstwo. Agencja bała się pewnych dokumentów, którymi dysponował Karl. To nie był człowiek łatwowierny i to, co zdobył przeciwko CIA, zachował dla siebie. Co gorsza, ani w jego mieszkaniu, ani w innych nie znaleziono nic, więc agenci doszli do wniosku, że musiał swoje dowody przekazać komuś innemu. Tak dotarli do mojego syna i pana także. Sprawa dotyczyła setek milionów dolarów, więc musieli pozbyć się ludzi, którzy mogli coś wiedzieć. Dlatego wystawiono was wszystkich. Przykro mi, ale taka jest prawda.

Kiedy skończyła swoją wypowiedź, siedzieliśmy tak obok siebie dobre kilka minut. Cóż było mówić, sprawa była jasna jak słońce. Po dłuższej chwili pani Hallas odezwała się cichym głosem.

— Mam do pana tylko jedną prośbę, niech pan się zemści na tych, którzy zabili mojego syna i kuzyna. Tylko i aż tyle. Ja nie mogę, bo nie mam jak, ale pan może.

Patrzyłem na tę kobietę i wiedziałem, że nie mogę tego tak zostawić. Musiałem zrobić to, co wymagała ode mnie matka zabitego syna. Wtedy postanowiłem, że cokolwiek by się działo, jeśli przeżyje, dokonam zemsty, choćby to była ostatnia rzecz w moim życiu.

— Pani Hallas przyrzekam na swój honor, że zabije tych wszystkich, którzy przyczynili się do obu śmierci.

Matka Johna tylko skinęła głową, nic nie mówiąc, a ja wiedziałem, że zaufała mi i że muszę wypełnić to, co jej obiecałem.

 

Wracając do mojej historii, jak już pisałem, byłem sam i ten fakt bardzo mnie martwił. Jednak musiałem być pragmatyczny do bólu, inaczej niczego nie zdziałam. Przez kolejne miesiące moim umysłem miotały różna pomysły, czasami tak idiotyczne, że aż szkoda mówić. Dopiero po dwóch latach zresztą całkiem przypadkiem znalazłem sposób na zemstę.

Ale nim się tym zająłem, musiałem poradzić sobie z innym problemem, który nagle zupełnie niespodziewanie pojawił się na horyzoncie. Tym problemem była córka właściciela rancza Natalia, która zaczęła, tak mówiąc oględnie, wyrażać zainteresowanie moją osobą. Z początku nie było to nic groźnego, jednak z czasem sytuacja coraz bardziej się komplikowała, bo nie będąc głupkiem, widziałem, jak stara się wejść w moje względy. Zazwyczaj wyglądało to dość niewinnie, przynosiła mi czy to kawę, czy to drinka, kiedy siedziałem sobie wieczorem na werandzie. Z czasem niestety zacząłem dostrzegać te delikatne momenty i tak szczerze mówiąc, zacząłem się denerwować. Nie chciałem mieć do czynienia z czymś, co akurat teraz było mi zupełnie niepotrzebne, ale z drugiej strony nie chciałem obrazić córki mojego co by nie powiedzieć szefa.

Taka sytuacja była dla mnie bardzo niezręczna, więc starałem się, jak mogłem unikać Natalii, jednak nie było to łatwym zajęciem. W końcu musiało się wydarzyć to, co się wydarzyło. Pewnego wieczora córka właściciela rancza podeszła do mnie i podając mi drinka, zapytała.

— Proszę mi wybaczyć ciekawość, ale jesteś zazwyczaj taki smutny, taki zamyślony, że wydaje mi się, że albo przed czymś uciekasz, albo przeżyłeś jakąś straszną tragedię. Czy mam rację?

Spojrzałem na kobietę i nie wiedziałem co mam powiedzieć. Nie chciałem jej oszukiwać, ale też nie miałem zamiaru kłamać. Jej pytanie wprawiło mnie w zakłopotanie. Minęła długa chwila, nim odpowiedziałem.

— Natalio nie żebym chciał cię obrazić, ale pozwól, że odmówię odpowiedzi na to pytanie. Nie dlatego, żebym nie chciał, ale prawda jest taka, że im mniej o mnie wiesz tym dla ciebie lepiej.

Na twarzy kobiety pokazał się obraz zarówno zaciekawienia, jak i drobnej nutki strachu. Jednak mimo tego nie zamierzała rezygnować.

— Ciekawe, jesteś tu ponad rok, a nie powiedziałeś nic o sobie. Pracujesz u mojego ojca, robisz wszystko, co ci każe, ale ja widzę, że cię coś trapi, męczy, coś, co widzę na twojej twarzy każdego wieczoru. To, że mój ojciec nie zwraca na to uwagi, mogę zrozumieć, ale mnie nie oszukasz. Patrzę i widzę kogoś, kto przed czymś uciekł, boi się i jak mi się wydaje, nadal ucieka.

Po tych słowach musiałem uczciwie przyznać, że nie wiedziałem co powiedzieć. Myślałem, że zdołam ukryć moje uczucia przed domownikami i niestety okazało się, że córka mojego szefa nie dała się na to nabrać i teraz to okazała. Jasna cholera tylko tego mi brakowało. Ta kobieta nie dość, że jest ciekawa, to jeszcze zadaje pytania, na które wcale nie chciałem odpowiedzieć. Musiałem jakoś wybrnąć z tej sytuacji nie zdradzając zbyt wiele.

— Natalio nie mogę ci zbyt wiele wyjawić, ale masz rację co do jednego. Uciekłem przed ludźmi, którzy grozili mi śmiercią i gdyby wiedzieli, gdzie jestem, już dawno bym nie żył. Z tego powodu wybacz, ale nie mogę nic więcej powiedzieć. A do tego nie chcę opowiadać o czymś, co było czymś bardzo strasznym. To świat którego nie znasz i lepiej, żebyś nie poznała.

Tu drogi czytelniku muszę ci wyjawić coś, na co pewnie już sam wpadłeś. Byłem w miarę młodym mężczyzną, który nie uprawiał seksu ponad rok, a widok całkiem ładnej kobiety z dużymi piersiami wzbudzał u mnie już od dłuższego czasu różne, że tak powiem fantazję. Teraz kiedy widziałem, jak okazuje mi coraz większe zainteresowanie, zacząłem się zastanawiać czy nie wykorzystać okazji. To takie typowe dla samotnych samców, czyli walka rozumu z napaleniem.

Na szczęście jakoś udawało mi się opanować. Nasza rozmowa zawisła w powietrzu i pewnie by tak pozostało, gdyby nie hobby Natalii. Kobieta skończyła studia ekonomiczne i pracowała w biurze rachunkowym w mieście. Jej prywatnym zainteresowaniem była geologia, a dokładnie wulkany. Temat zbytnio mnie nie interesował, dlatego, kiedy opowiadała o różnych erupcjach, wybuchach, lawie itd. słuchałem jednym uchem, tylko udając zainteresowanie. Tak było do czasu kiedy usłyszałem o Yellowstone. Kiedy kobieta zaczęła opowiadać i pokazywać zdjęcia tego, jak go nazwała super wulkanu, zacząłem słuchać bardzo dokładnie. Moje zdanie na ten temat zmieniła jedna mapka przestawiająca skutki wybuchu. Patrzyłem jak oniemiały. Według tego, co widziałem, gdyby wybuchł, jego skutki w szybkim czasie ogarnęłyby 3/4 terytorium USA powodując olbrzymie zniszczenia i w zasadzie doprowadzając, do totalnej zagłady. Erupcja tak wielkiej ilości magmy zniszczyłaby wszystko w promieniu kilkuset kilometrów, a kolejne setki kilometrów ziemi pokryte byłyby warstwą jednego do dwóch metrów gorącego popiołu, który spaliłby wszystko na popiół. Im dalej tym warstwa popiołu byłaby coraz mniejsza, ale i tak pokryłaby około 80% powierzchni USA. A do tego ogromne masy dymów i innych drobnych cząsteczek pokryłyby niebo na wiele miesięcy, powodując brak słońca i co za tym idzie zanik fotosyntezy i przez to zanik wszelkich upraw. To byłaby prawdziwa Apokalipsa.

Nie chciałem się zdradzić, więc powoli zadawałem coraz więcej pytań, udając zainteresowanie. Natalia była zachwycona faktem, że wreszcie znalazła kogoś, komu mogła przedstawić to, co wie o wulkanach. Oczywiście wspólny temat zbliżył nas jeszcze bardziej i nawet nie wiem jak, ale któregoś dnia, kiedy rodzice wyjechali do miasta kobieta przyszła do mnie w samej nocnej koszuli i stało się to, co stać się musiało. Kiedy wreszcie opadliśmy na łóżko, a było to dobrą godzinę później, byłem spełniony i nawet szczęśliwy. Na szczęście kobieta nic nie powiedziała, tylko dała mi całusa w policzek i wyszła, mówiąc, że zrobi śniadanie.

Gdyby wiedziała jak szatańska myśl przyszła mi do głowy, prędzej by mnie zastrzeliła, a nie spokojnie udała się do kuchni.

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 4

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (8)

  • bogumil1 18.03.2020
    Tyle czasu upłynęło, że zapomniałem już co było w części pierwszej. Może wieczorkiem znajdę więcej czasu i przeczytam oba teksty, pierwszą część ponownie, i drugą. Pozdrawiam Ozar.
  • bogumil1 18.03.2020
    No przeczytałem wreszcie, robi się coraz ciekawiej. Nie żałuję. Pewne drobne błędy stylistyczne, czy literówki się zdarzają, ale na tyle drobne że nie przeszkadzają jakości przekazu. No. pewnie zostanę fanem i będę czekał na kolejne rozdziałki. Ich długość w sam raz.
  • Ozar 19.03.2020
    bogumił1 dziękuje za wizytę. Ciesze się, że ci się podoba. Mam już zarys całości, ale teraz najgorsza rzecz czyli przełożenie tego na "papier".
  • Kapelusznik 18.03.2020
    ok...
    Nie powiem - sam miałem pomysły związane z Yellowstone - szczególnie że:
    a) Zawsze kochałem dinozaury - i tym samym ich katastrofalny koniec - i zacząłem szukać podobnego rozwiązania na ludzkość
    b) Naturalna apokalipsa przemawia do mnie bardziej niż bomby atomowe
    c) Byłem tam - w tym parku - i chodziłem po tej cienkiej skorupie, która dzieli ludzkość od apokalipsy

    5
  • Ozar 19.03.2020
    Kapelusznik. Dziękuje za wizytę. ja też lubie Dinozaury i rzeczywiście szkoda, że odeszły, choć gdyby nie meteor i katastrofa to pewnie one by dzisiaj rządziły Ziemią, a nas pewnie by nie było, bo jak wiesz w czasach tych olbrzymów, ssaki były raczej tylko małym dodatkiem do ekosystemu. Kurdę zazdroszczę ci że widziałeś takie cudo na własne oczy. Co do samego wulkanu to jesteś blisko, ale... Bedzie w następnym odcinku.
  • Pasja 19.03.2020
    Witaj Ozar
    No muszę przyznać, że ciekawe wątki prowadzisz i łączysz je w jedno ogniwo. Świat wysoko postawionych oficerów w takich jednostkach zawsze budzi pewne niejasności. Powiązania ze światkiem przestępczym jest pewnie na porządku dziennym. I są niekaralni. Zagrożenie szybko jest duszone w zarodku. Żołnierz niczego nie może odmówić. Dlatego giną zabierając prawdę do grobu. Obok miłość i zamiłowanie dziewczyny do wulkanów… Yellowstone? Co jemu zaświtało?, chyba można się domyśleć. Erupcja drzemie tam.

    Pozdrawiam serdecznie
  • Ozar 19.03.2020
    pasja Dziękuje za wizyte. Dobrze myślisz choć nie do końca...
  • Ozar 19.03.2020
    Ciepło, ale nie gorąco hahahahaha

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania