Zepsuty
Podszedł do oszklonej gabloty. Pośród mętnej ekspozycji ujrzał jedynie swoje odbicie, szkaradne i pozbawione sensu. Który to już raz? W tym tygodniu piąty. Jakoś tak miał, że natrafiał na te szklane odbicia siebie akurat w momencie największej depresji, załamania. Kiedy skumulowany żal wypływał, oblewając głęboko skryte rany. Jakby tego było mało, musiał jeszcze oglądać swoją szkaradę. Odwrócił się szybko. Nawet nie wzdychał, bo nie potrzebował zwracać na siebie uwagi co rusz przechodzących obok niego ludzi. Ci obojętne mijali go pochłonięci we własnych wymiarach, co dla niego było swoistym błogosławieństwem. Nikt nie wiedział o istnieniu szkaradnej postury wyrzutka spod ciemnej gwiazdy. No właśnie czy aby na pewno? Było więcej niż pewne, że ta gwiazda w ogóle nie istniała. A jeśli już to tylko w jego bardzo realistycznych snach zwieńczonych przeraźliwym krzykiem i spazmatycznymi oddechami. Na złomowisku czasem, podczas bardzo spokojnej i bezchmurnej nocy, gwiazdy zsyłały swoją energię we wraki aut. Kiedy akurat nie mógł zasnąć pogrążony w myślach bezsensownych, podążając za niespełnionymi marzeniami, widział wyłaniające się zza przerdzewiałego rogu stwory z karoserii aut. Podążały za sobą w zwartym szeregu. Jedynym ratunkiem przed nimi był bezruch. Zlanie się z żelastwem na czas marszu.
Koniec spaceru, pora wracać. Lodowaty wiatr przeszył go mimo nałożonych na wychudzone ciało kilku płaszczy. Jak najszybciej skręcił gdzieś w boczną uliczkę pełną bezpańskich kotów, zarówno tych żywych, jak i zagryzionych na śmierć. Czarny, zwinny przemknął koło jego nogi i zniknął pośród sterty śmieci. Jedynie ciche syczenie dało znać mężczyźnie, że jest obserwowany. Dwa szmaragdowe ślepia w blasku mdłego światła latarni przypatrywały się mu z zaciekawieniem. Wydawało się, jakby sierściuch trzymał go w niepewności przed zbliżającym się zagrożeniem. Tyle ich łączyło. Nie czuł tego? Obaj wyrzuceni na zbity pysk żerujący gdzie się da byle przeżyć, byle oglądać ten świat jak najdłużej. Świat, który uznał, że są niepotrzebni, zepsuci.
Kilka groźnych spojrzeń i to tyle. Mężczyzna odszedł. Kiedy stanął przed wejściem na złomowisko, czuł lęk. Noc była piękna, za piękna. Czyste niebo usiane gwiazdami, które tylko czekają, by dać swoją siłę jakiejś porzuconej maszynie. Wiatr ustał. Stary cieć siedział w swojej zagrzybionej budce jak zawsze. Półślepy najwyraźniej już spał, bo w bezruchu z opuszczoną głową wyglądał jak szmaciana lalka. Przeszedł obok niego spokojnie i skręcił nagle w wąską aleję. W oddali widział swoje legowisko, ale tym razem zboczył z kursu.
Usłyszał pierwsze groźne warknięcia. Zaczęło się. Dosłownie kilka metrów od niego, za niewielką stertą śmieci AGD rozpoczął polowanie pierwszy żelazny myśliwy. Mężczyzna skrył się we wgłębieniu tuż pod dziwnym urządzeniem z fikuśną wajchą. Po kolejnych kilkunastu sekundach rozbrzmiewało już kilka dziwnych ryknięć i syknięć. Wszystko toporne z rdzawym pogłosem. Siedział cicho i nasłuchiwał.
Tej nocy złomowisko tętniło sztucznym życiem jeszcze mocniej niż kiedykolwiek. Cieć nadal spał w swojej budce odcięty od wydarzeń poza nią. Żelastwo podążało wte i wewte powoli i jednostajnie. Mężczyzna nadal siedział w tej samej pozycji. Lęk sparaliżował go ostatecznie. Mógł jedynie patrzeć na swoje odbicie a kawałku lustra obok niego. Ta szpetna twarz, pokryta bliznami i brudem przypomniała mu ponownie, kim tak naprawdę jest. Niespodziewanie wyszedł z ukrycia pełen głupoty pchającej go coraz dalej na spotkanie z myśliwymi. Wystarczył jeden. Ruszył w jego kierunku z heroicznym okrzykiem. Oczy zalane miał łzami, ale biegł dalej. Wokoło rozniósł się huk.
Wczesnym rankiem strażnik nie odnalazł jego. Odnalazł bezdomnego brudasa przywalonego stertą złomu.
Komentarze (12)
''Na złomowisku czasem, podczas bardzo spokojnej i bezchmurnej nocy, gwiazdy zsyłały swoją energię we wraki aut'' !!
" we wraki aut. Kiedy akurat nie mógł zasnąć pogrążony w myślach bezsensownych, podążając za niespełnionymi marzeniami, widział wyłaniające się zza przerdzewiałego rogu stwory z karoserii aut" - tu masz 2x "aut", też możnaby jedno zamienić, np. na samochodów/wozów
Całość niezła, progres zauważalny, zacząłeś budować bardziej klarowne obrazy, wyrazistsze, spójne. Nocny klimat złomowiska - gites.
Łap gwiazdy :)
"Na złomowisku czasem, podczas bardzo spokojnej i bezchmurnej nocy, gwiazdy zsyłały swoją energię we wraki aut. " - ladne zdanie, tylko popatrz: przez umieszczenia slowa 'czasem' w tym a nie innym miejscu sens sie nieco gmatwa. Daj to 'czasem' jako pierwsze slowo. Czasem na zlomowisku...
"odbicie a kawałku lustra obok niego." - w* kawalku, sie literowka wkradla
Nie czytalam Ciebie nigdy za bardzo, bo kiedystam costam probowalam i mi nie lezalo. A to mi sie bardzo podoba. Ma fajny, ciezkawy klimat, nastroj. :)
A więc: Tekst ładny. Miejscami przeciągnięty, miejscami niedociążony słowem, ale ładny. Trochę gdzieś tam ten sens ukryty, pod zwałami słów, gdzieś tam, ale...
Wystarczy złąpać Twój jakiś tekst z dolnych rejonów, kawałek przeczytać i porównać. Robisz naprawdę bardzo duży postęp. Widać już (albo ciekawe lektury dorwałeś, albo z racji zachodzących zmian w głowie, ulepszają CI się, wyostrzają kąty poglądowe) , że coś się zaczyna dziać. Że w kolejnym tekście nie tylko już chodzi o to, by koniec końców wszystkich trupem położyć, a starasz się przemycać jakieś treści - wartości. Raz lepiej, raz gorzej, ale idziesz w słusznym kierunku. Patrząc więc w szerszym spektrum, od ładnych kilku tekstów znajdujesz się na kursie kolizyjnym z jakością.
Jest naprawdę coraz lepiej. Niedociągnięcia, jeśli się pojawiają, najczęściej mieszczą się w przesycie. No ale z tego co wiem (SKlepy Cynamonowe i w ogóle) masz zbyt dobre wzorce, by to spierdolić.
Tak więc jest very gites.
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania