Zielona herbata #9
Obudziłam się nad ranem. Szybko odczułam skutki wczorajszego sterczenia na moście. Drapało mnie w gardle, trochę kasłałam i jeszcze ten okropny ból głowy. Nie miałam siły na nic. Mimo tego ,że była dopiero 4.15 to nie mogłam spać. Myślałam o tym wszystkim co wydarzyło się wczoraj, o Caroline.
Podeszłam do okna, zobaczyłam świecące się już lampy. Usiadłam na parapecie. Czemu to wszystko jest takie skomplikowane? Włożyłam słuchawki do uszu. Może muzyka mnie uspokoi. Nawet nie wiem kiedy zrobiła się szósta. Czas się szykować. Dalej czuje się fatalnie. Idę do łazienki, robię to co zwykle. Stoję przed szafą. O tak odwieczny problem, w co się ubrać?
Kiedy wreszcie byłam gotowa zeszłam na śniadanie. Nie miałam apetytu, nawet nie miałam się czego napić. Nie piję zwykłej herbaty, a na nic innego nie mam ochoty. Wyszłam szybko. Na busa czekałam dłużej niż zwykle, ale trudno. Przynajmniej miałam spokój. Czas oczekiwania minął szybko. We wnętrzu było tak ciasno. Skąd tyle ludzi? Od kiedy otworzyłam oczy nie czułam się dobrze, a jeszcze musiałam stać całą drogę. Byłoby w porządku, ale bez tej duszności, która tam panowała. Kiedy wysiadłam poczułam ulgę. Było mi słabo. Usiadłam na przystanku. Po chwili doszłam do siebie. Zastanawiałam się dokąd pójść. Miałam ochotę na zieloną herbatę. Ale nie jestem przekonana czy iść do kawiarni mamy Olivera. A co gdyby tam był? A pewnie byłby. Co miałabym mu powiedzieć? W sumie i tak zobaczymy się w szkole…
Postanowiłam pójść do innej kawiarni, która znajdowała się troszkę dalej, ale miałam czas. Okazała się całkiem przyjazna może nie tak jak tamta, ale w porządku. Wypiłam herbatę i wyszłam. Od razu po wyjściu natknęłam się na mamę Olivera.
- Jane ? A dlaczego nie przyszłaś do nas ? – zapytała
To była bardzo niezręczna sytuacja. Nie wiedziałam co odpowiedzieć. Uratowało mnie to, że nie czekała na odpowiedz tylko zadawała kolejne pytanie
- Pokłóciliście się z Oliverem? Miałaś odwiedzać nas częściej.
- Nie z Oliverem wszystko w porządku. Tak mi się przynajmniej wydaje – dodałam nico ciszej
- No ale dlaczego nie przychodzisz?
- Wie Pani ostatnio nie było czasu, ale jeżeli tylko znajdę chwilę to oczywiście wpadnę.
Było to dosyć niezręczne. Powiedziałam, że nie mam czasu, a tymczasem wychodzę od konkurencyjnej kawiarni. Nie chciałam mówić o wczorajszym dniu. Nawet nie miałabym czasu. Musiałam iść. Na pożegnanie obiecałam, że wpadnę niedługo. Zakasłałam.
- Jesteś chora?
- Nie, może troszkę. Przepraszam, ale muszę lecieć do szkoły.
- Dobrze ale pójdź z mamą do lekarza.
Czasami wydaje się , że gdybym powiedziała to wszystko to było by mi łatwiej a na pewno mniej głupio. Tak było mi głupio i smutno kiedy ktoś tak mówił, ale co miałam zrobić. Trzeba było to zaakceptować.
Szybko dotarłam do szkoły. Pierwsze lekcje minęły normalnie. Nie działo się nic szczególnego. Jedynie to, że matematyczka była wkurzona jeszcze bardziej niż normalnie. Potem przerwa na lunch, ale nie miałam ochoty jeść . Wytłumaczyłam wszystkim, że nie jestem głodna i nie idę na stołówkę.
Cieszyłam się bo zostały mi tylko dwie lekcje. Ostatnią z nich był wf na który właśnie szłam. Nie byłam w stanie ćwiczyć. Usiadłam na ławce. Patrzyłam na grającego w piłkę Olivera. Chyba wyczuł to bo po chwili przysiadł się do mnie.
- Hej, jak się czujesz?
- Hej nie za dobrze. Chyba jestem chora.
- No co ty mówisz?
- No niestety
Usłyszeliśmy gwizdek.
- Oliver! Grasz czy romansujesz? – zapytał wuefista
Chłopak wrócił do gry. Siedziałam chwilkę sama. Po chwili dosiadł się pewien chłopak. Nie widziałam go nigdy wcześniej.
- Hej śliczna jestem Jack.
Nie lubiłam takich chłopaków. Takich cwaniaczków, którym wydaje się , że wszystko mogą.
- Czego chcesz? – zapytałam oschle
- Jej spokojnie. Pogadać chciałem. Jestem z klasy Olivera.
O wilku mowa. Patrzył się cały czas.
- Spadaj – odpowiedziałam nieznajomemu
Nie miałam ochoty na żarty. Poza tym nie znałam go. Po kilku minutach bezsensownej gadki zaczął działać mi na nerwy. Uniosłam się troszkę. Krzyknęłam na niego. Oliver podszedł do nas. Wytłumaczył mu, że nie chce z nim gadać. Wydawało się, że zrozumiał. Odszedł.
- Wszystko w porządku? – zapytał Oliver
-Tak , dzięki
Niestety musiał wrócić do gry. Przez chwilę miałam poczucie, że spokojnie sobie posiedzę, bo naprawdę nie czułam się dobrze. Jednak myliłam się. Znowu wrócił ten Jack czy jak mu tam. To co powiedział totalnie mnie zaskoczyło.
- Wiem o tobie więcej niż myślisz.
Gdy to usłyszałam wstałam z ławki. Chciałam stamtąd wyjść. Nie wiedziałam o co mu chodzi. Nagle zrobiło mi się słabo na tyle, że pamiętam aby ciemne plamy przed oczami.
- Jane!
To chyba był głos Olivera. Prawdopodobnie zemdlałam. Jak prze mgłę widziałam pochylających się nad mną chłopaków i dziewczyny. Nie wiedziałam co się dzieje.
Otworzyłam oczy po jakimś czasie. Nie wiem chyba straciłam orientację. Leżałam na kozetce u higienistki. Pytała mnie czy pamiętam co się stało. Zobaczyłam na korytarzu moich przyjaciół. Chciałam do nich pójść jednak do mojej żyły przyczepiona była kroplówka. Pielęgniarka cały czas zadawała jakieś pytania. Nie wiem jakie. Wciąż byłam słaba.
Kolejny raz otworzyłam oczy. Tym razem na dłużej. Widziałam już normalnie. Podniosłam się i stanęłam w drzwiach. Powiadomili ją. Watsonowa przyjechała po mnie. Już widzę późniejsze komentarze, że ona ma tyle na głowie i jeszcze ja jak zwykle sprawiam problemy. To co usłyszałam..Tego po prostu nie powinno być. Na korytarzu stali wszyscy Nick, Pam , Daniell , Erick, Clare i Oliver. Przeszła obok nich Watsonowa. Domyślili się , że przyjechała po mnie.
- Czy Pani jest mamą Jane? – zapytał Oliver
Miałam ochotę zapaść się pod ziemię. Musiałam natychmiast to przerwać. Wpadłam tak i nie wiem skąd mi to przyszło do głowy , ale zwróciłam się do Olivera
- Słuchaj musimy porozmawiać.
Watsonowa została wezwana przez pielęgniarkę. A ja zostałam z niezłym problemem. Ale liczyło się to, że przerwałam tą sytuację i wszystko było tak jak przedtem.
Myślałam teraz co ja mu powiem. Przecież rano właśnie z tego powodu nie poszłam do ich kawiarni bo nie wiedziałam co mu powiedzieć. Przyjaciele uratowali mnie trochę bo pytali o moje samopoczucie.
- Wszystko w porządku, naprawdę.
Po niecałych dziesięciu minutach rozmowy Waatsonowa opuściła pomieszczenie. Dobrze, że odeszliśmy dalej. Pożegnałam się. Oliver zapytał kiedy porozmawiamy. Wtedy wpadł mi do głowy fajny pomysł. Poprosiłam go o to aby odwiedził Caroline i wytłumaczył dlaczego ja nie będę mogła dzisiaj się z nią zobaczyć. Zgodził się. Reszta również zaoferowała się , że chętnie pójdą.
- Dobrze musze lecieć. Dziękuję wam . Co ja bym bez was zrobiła.
Opuściłam budynek szkoły. Po dotarciu na miejsce od razu położyłam się spać. Nawet nie wiem co ta pielęgniarka jej mówiła. Zapytam o to później.
Komentarze (8)
Ale tobie oczywiście bardzo dziękuję za aktywność <3
Co do Watsonowej to jest to kobieta z ciężką ręką, trzyma się sztywno zasad i nie zawsze liczy się ze zdaniem innych. Jane postrzega ją raczej jako wroga a nie sprzymierzeńca. Jak zauważyłeś w środku jest bardzo wrażliwa, uczuciowa dlatego nie podoba jej się to jak traktuje innych. W jej ocenie raczej nie zastępuje jej kogoś bliskiego bo doskonale o tym wie, że tego zastępstwa nigdy nie znajdzie...
Bardzo miło się z tobą wymienia komentarze i mam nadzieję, że może kiedyś faktycznie uda nam się porozmawiać nieco dłużej :)))
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania