Zielony kamień

Przechadzałam się nerwowo w tę i z powrotem po dworcu, jakby to miało przyśpieszyć ten cholerny pociąg.

- Czemu one zawsze muszą się spóźniać ? – szeptałam pod nosem, całkiem już zeźlona.

Po kolejnym komunikacie, w którym znudzony kobiecy głos informował o w większości opóźnionych pociągach, poddałam się i wyszłam przed wejście główne.

- Przepraszam panią.

Głos był tak cichutki, że usłyszałam go dopiero za drugim razem. Przy ścianie dworca na malutkim krzesełku siedziała bardzo sędziwa kobieta. Przed sobą miała rozłożony stary koc, a na nim rzeczy wyglądające na jej osobiste. Cukierniczka, parę książek, kilka łyżeczek, dwa szaliki zrobione na drutach…

Na ten widok serce stanęło mi na moment.

- Tak? – wykrztusiłam, bo w tamtym momencie potrafiłam powiedzieć tylko tyle.

- Może chciałabyś pani coś ode mnie kupić? – zapytała nieśmiało kobieta, jednak w jej głosie nie było nadziei. Ile razy musiała słyszeć „nie”?

Starałam się powstrzymać łzy, ale one i tak napłynęły mi do oczu. Przykucnęłam przy kocu, ponieważ nie chciałam górować nad staruszką. Naprawdę chciałam coś od niej kupić, jednak czym dłużej przyglądałam się wystawionym przedmiotom tym boleśniej docierało do mnie jak bardzo są one bezwartościowe. Kiedy wyciągałam dłoń, zdecydowana zabrać ramkę na zdjęcie, starsza pani podniosła coś zza świecznika.

- A może to, pani?

W ręku trzymała śliczny, misternie zdobiony łańcuszek z pięknym zielonym kamieniem. Wyciągnęłam rękę po zaśniedziałe srebro, jednak to co powiedziała kobieta sprawiło, że zatrzymałam ją wpół drogi.

- Dostałam go od męża na 50 rocznicę ślubu.

- Ja… Przykro mi, ale w takim razie nie mogę go od pani wziąć – widziałam z jakim smutkiem staruszka patrzała na prezent.

- Nie przejmujcie się pani. Chociaż ten naszyjnik nie jest dużo warty to póki żył mój mąż, był dla mnie najcenniejszy. Teraz jednak, kiedy mój Stasiu nie żyje, nie mogę na niego patrzeć. Jego widok przypomina mi o tym, że mój mąż jest tak samo martwy i zimny jak ten zielony kamień. Pozbyłam się wszystkiego co miałam po nim, został tylko ten łańcuszek i obrączka. Chcę go pamiętać takim jakim był za życia – urwała na chwilę i otarła łezkę z kącika oka. – Wesoły, dobry, ciepły, a nie patrzeć na przedmioty, które przypominają mi jak gasł… Proszę, weźcie go pani.

Ręką drżącą od tłumionego płaczu sięgnęłam po biżuterię. Zapłaciłam staruszce i dodałam jeszcze kilka drobnych, które zostały mi w portfelu.

Siedząc już w pociągu, trzymałam w ręce naszyjnik starszej kobiety, i chociaż wpatrywałam się w kamień, tak naprawdę oczyma wyobraźni widziałam szczęśliwą staruszkę, tańczącą w ramionach ukochanego męża.

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 3

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (6)

  • Ealiseid 15.11.2018
    Coś czuję, że ten kamień namiesza:)
  • Zaciekawiony 15.11.2018
    Wsiadła do pociągu, ściskając kamień zielony?
  • RajskiPtak 15.11.2018
    Taa wiem... Ale ten kolor mi jakoś tak najbardziej pasował :)
  • oldakowski2013 15.11.2018
    Spokojne opowiadanie, trochę nostalgiczne, podobało mi się. jeden błąd zauważyłem ...otarła... - obtarła. Pozdrawiam.
  • TrzeciaRano 16.11.2018
    Ciekawe.
  • Canulas 16.11.2018
    "- Czemu one zawsze muszą się spóźniać ? – Szeptałam pod nosem, całkiem już zeźlona." - szeptałam
    " - Tak? – Wykrztusiłam, bo w tamtym momencie potrafiłam powiedzieć tylko tyle.
    - Może chciałabyś pani coś ode mnie kupić? – Zapytała nieśmiało kobieta, jednak w jej głosie nie było nadziei. Ile razy musiała słyszeć „nie”?" - wykrztusiłam/zapytała

    - Dostałam go od męża na 50 rocznicę ślubu." - lepiej cyfry (poza datami) słownie.

    Treść rekompensuje niedobory techniczne. Bardzo nostalgiczne opko.

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania