zjawa

Przygwoździł mnie, nie mogłem zrobić całkowicie nic. Wtedy pomyślałem o niej, że na pewno czeka na mnie razem z dzieckiem i zastanawia się co robię i dlaczego tak długo wynoszę śmieci. Nic nie poradzę że złodziej zapalił światło w garażu, nie mogło to nie zwrócić mojej uwagi. Tylko też nierozważnie, mogłem chwycić za broń, kamień, cokolwiek czym mógłbym się obronić w razie czego.

 

No ale nic już nie zrobię, zostałem sam na sam ze związanymi kończynami i napastnikiem co jakiś czas zerkającym w moim kierunku. Mimo że zrobiliśmy spory bałagan przepychając się, dla samochodu nic się nie stało, nie było najmniejszej ryski.

 

Węzły dobrze zaciśnięte w najcieńszym miejscu wokół kostek, widać że nie pierwszy raz miał taką robotę, powiedział mi że zaraz sobie pójdzie, tylko chce pożyczyć mój wóz. Leżałem tak bezwładnie na ziemi i myślałem czy dla Vanessy i małego nic nie zagraża, gdy wychodziłem z domu dopiero kończyliśmy kolację. W głowie miałem obraz jak drugi ze zbirów pastwi się nad dzieckiem. Nic dla mnie nie ma ważniejszego od rodziny, wolałbym oddać wszystko niż w ogóle rozważać w myślach że mogłoby im się coś stać. Ubrany na czarno, w kominiarce grzebie przy zamku , próbuje się dostać do najnowszej generacji lamborghini. Rozejrzyjmy się dookoła, system antywłamaniowy włączony, drzwi lekko uchylone, jedno okno wybite w słabo widocznym miejscu. Obok mnie stolik, na nim nóż, w głowie pojawił się mały plan. Facet w rękawiczkach nieco zdenerwowany, chyba nie spodziewał się tylu zabezpieczeń, jednak opłacało się posłuchać żony. Udało mi się sięgnąć po nóż, o dziwo złodziej niczego nie zauważył. Delikatnie rozciąłem sznur, zacząłem przesuwać się w stronę złodzieja. Usłyszałem huk. Coś świsnęło obok mnie. Kula trafiła w udo, polała się krew, dużo krwi. Dym z pistoletu włączył alarm, z sufitu pociekła woda. Zemdlałem.

 

Obudziłem się w karetce, obok mnie Vanessa, chciałem spytać czy jej nic nie jest, czy z dzieckiem jest wszystko w porządku, położyła mi palec na ustach i szepnęła :

 

- Wszystko dobrze, Jack śpi, moja mama się nim zajmie do naszego powrotu, Ty też lepiej odpocznij, straciłeś sporo krwi, jedziemy do szpitala, będę nad Tobą czuwała.

Te słowa spowodowały że automatycznie zasnąłem. Moja Vanessa, co bym zrobił gdybym jej nie miał, życie nie miałoby sensu.

 

Gdy ponownie otworzyłem oczy byłem już na sali, pielęgniarki zakładały mi opatrunek, wokół pełno białych kawałków nasączonych krwią, moją krwią. Okazało się, że kula trafiła w tętnice, sporo czasu trwała operacja, gdyby nie to, że alarm wezwał policję, byłoby po mnie. Złodzieja schwytano , poddał się gdy zobaczył kilka radiowozów. Mały Jack czekał w poczekalni razem z babcią, Vanessa trzymałam mnie non stop za dłoń i patrzyła w oczy z niedowierzaniem. Gdy założyli mi opatrunek dostałem wypis ze szpitala z instrukcją aby się nie przemęczać i dużo wypoczywać. Wyszedłem z sali zabiegowej, po tym wszystkim byłem obolały ale szczęśliwy że mojej rodzinie nic się nie stało.

Średnia ocena: 4.0  Głosów: 1

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (1)

  • Mokry 27.05.2018
    Fajna historia. 4

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania