Zło

Pomimo mgły jaka spowiła jezioro, widziałam ją bardzo wyraźnie. Siedziała na pomoście zwrócona do mnie tyłem, a jej kruczoczarne włosy falowały lekko na wietrze. Dzisiejszy dzień był wręcz lodowaty, w powietrzu wyraźnie czuć było zapowiedź nadchodzącej zimy, jednak dziewczyna miała na sobie tylko cienką sukienkę na ramiączkach. Przeszedł mnie dreszcz i to wcale nie z zimna. Sam jej widok przyprawiał mnie o ciarki. Wzdrygnęłam się i wzięłam głębszy oddech. Idąc w jej stronę, zastanawiałam się, dlaczego to robię. To moje własne życie, nikt nie powinien się do tego mieszać, zwłaszcza ONA. Nie miałam jednak wyboru. I tak by się dowiedziała, ba, pewnie już o tym wie. Miałam jednak nadzieję, że zdołam przekonać ją, aby nie robiła mu krzywdy. W końcu jest moją siostrą. Prawda? Stare, spróchniałe deski skrzypiały przy każdym kroku. Serce przyspieszyło znacznie, gdy jedna z nich pękła pod moją stopą i zniknęła w wodzie. Pisnęłam cienko i odskoczyłam do tyłu. Spojrzałam jednak w dół, czego obiecałam sobie nie robić. Czarna, smolista tafla jeziora, była idealnie gładka. Dopiero po chwili zdałam sobie sprawę, że nie słyszałam jak deska wpada do wody. Nie było też po niej śladu. Paskudne zimno dostało się pod kurtkę i objęło całe moje ciało. Trzęsącym się rękoma poprawiłam torbę na ramieniu i dodając sobie w duchu odwagi przeszłam ostatni kawałek. Dopiero teraz usłyszałam, że dziewczyna nuci jakąś piosenkę. Wystarczyła mi chwila, aby poznać melodię. To była kołysanka, którą moja – a raczej nasza – mama śpiewała mi do snu, gdy byłam mała. Wciąż nie mogłam uwierzyć w to wszystko co zdarzyło się kilka dni temu. Okazało się, że całe moje życie było kłamstwem. Wychowywana w szczęśliwej rodzinie, będąc jedynym dzieckiem, żyłam jak księżniczka. Do czasu aż, dowiedziałam się, że mam siostrę. A raczej miałam. Ale nie dowiedziałam się tego ani od moich...”kochanych” rodziców, ani od babci. Nie. Ona sama mi powiedziała. Moja siostra. Pojawiła się nagle, przyszła we śnie. Na początku nie uwierzyłam. Zgoniłam to na bardzo rzeczywisty sen. Lecz później pojawiała się częściej, za dnia. Odpychałam ją, nie słuchałam. W końcu jednak zadałam sobie sprawę, że to wszystko dzieje się naprawdę. Ludzie, którzy nazywali się moją rodziną odsunęli się ode mnie i nazwali wariatką. Byli jednak przerażeni. Widziałam to w ich zachowaniu. Więc jednak miałam rację. Prawda była po mojej stronie. Nabierałam tego przekonania wciąż na nowo, gdy za każdym razem patrzyłam na tą twarz, na błękitne oczy i bladą cerę, na lekko zadarty nos i cienkie usta. To była moja twarz. To byłam ja.

Usiadłam na drugim końcu pomostu i zerknęłam w jej stronę. Dziewczyna trzymała w ręku czerwoną różę i odrywała jej płatki. Nagie stopy delikatnie muskały taflę jeziora. Odwróciłam wzrok. Choć dziewczyna obok była moją rodzoną siostrą, przerażała mnie. Na początku była moją przyjaciółką i powiernikiem. Jedyną osobą, która mnie rozumiała. Ale to była iluzja, a ja dałam się jej szybko omamić. Później zaczęła krzywdzić rodzinę. Mówiła, że to dla mojego dobra, lecz ja wiedziałam, że sprawia jej to niewysłowioną przyjemność. Uwielbiała zadawać cierpienie. Mnie i innym. Miała w sobie ciemność i zło, a jej oczy były kompletnie puste. Nie była żywa. Nie była człowiekiem. A ja zawiązałam z nią pakt, którego nie mogłam zerwać. Była moim cieniem, moim odbiciem w lustrze, którego nie sposób się pozbyć. Aż do teraz.

Byłam tak pochłonięta rozmyślaniem, jak wcielić w życie plan, który tak długo układałam, że nie zauważyłam, kiedy zrobiło się cicho. Spojrzałam na nią. Dziewczyna przestała nucić i z zaciekawieniem przyglądała się swojemu kciukowi, po którym spłynęło kilka kropel krwi,

- Zaręczyłaś się.

Jej głos był mocny, dźwięczny i brzmiał jakby dochodził z głębi ziemi. Podskoczyłam przestraszona. Serce znów zatrzepotało jak uwięziony w klatce ptak.

- T-tak – wydukałam w końcu przez ściśnięte gardło.

Podniosła na mnie swoje czarne, martwe oczy.

- Dlaczego?

Patrzyłam na nią z coraz większym przerażeniem. Czułam się mała i bezbronna. Jednak ostatnie resztki odwagi upchnięte głęboko z tyłu głowy, wzięły górę nad strachem.

- Bo go kocham.

- Nie prawda. - uśmiechnęła się drapieżnie, próbując udawać smutek i pogładziła mnie po policzku. Czułam jak krew z jej palca zostawia na nim ślad. Odsunęłam się od niej gwałtownie,

- Ty nie potrafisz kochać.

- Oczywiście, że potrafię! - odrzekłam łamiącym się głosem.

Myśl o Thomasie dodawała mi nowych sił.

Pokręciła głową a w jej głosie zabrzmiała ta dziwna nuta, która zawsze kojarzyła mi się tylko z jednym. Śmiercią.

- Moja słodka Lily – powiedziała. - Masz serce czarne niczym skrzydło kruka. Nie kochasz go, wiesz o tym doskonale.

- Nie. To nie prawda.

- Tak. Prawda. - Jej źrenice rozszerzyły się obejmując całe białka. - A on umrze.

- Nie! Nie pozwolę.

Zerwałam się na nogi, które zaraz się pode mną ugięły. Choć panicznie się bałam, musiałam stanąć w końcu do walki o własne życie.

Zapadła cisza. Straszna cisza. Dziewczyna w mgnieniu oka znalazła się tuż przy mnie i złapała mnie za nadgarstki. Czułam jej lodowaty oddech na mojej twarzy.

- Ała! - wyjęczałam, gdy ostre paznokcie wbiły się w moje przeguby. - Puszczaj!

Dziewczyna jeszcze bardziej zwiększyła nacisk. Próbowałam się jej wyrwać. Nic z tego. Wciąż patrzyła na mnie swoimi wielkimi oczami z drapieżnym uśmiechem.

- Zostaw mnie, słyszysz? Puszczaj!

Nagle, całkowicie znikąd na jej ramieniu pojawił się ogromny kruk. Miał tylko jedno oko a w dziobie trzymał białą monetę. Kruk zaskrzeczał złowieszczo, gdy dziewczyna przyłożyła ją do mojej zranionej ręki. W kontakcie z krwią, moneta zasyczała i zmieniła barwę na ciemnoczerwoną.

Puściła mnie gwałtownie, a ja poleciałam na deski.

- On zginie. Wszyscy zginą. Ty także.

Nie wiem co było bardzie przerażające. To, że wypowiedziała te słowa nie otwierając ust, czy to, że niebo nad nami stało się całkowicie czarne, a drzewa po drugiej stronie jeziora zaczęły umierać.

- DOŚĆ! - wrzasnęłam, zrywając się z ziemi.- Nikogo już nigdy nie skrzywdzisz!

Rzuciłam się na dziewczynę, wyrywając jej monetę i wyrzucając ją najdalej jak mogłam. Gdy moneta dotknęła tafli, rozległ się potężny huk. A potem zapadał cisza.

- Coś ty narobiła!!

Dziewczyna ryknęła po chwili niczym zranione zwierzę. Oddychałam ciężko patrząc na nią zszokowana. Była przerażona. Ona! Przerażona! Ale czym?

Czarne niebo przeszyła błyskawica i z jeszcze większym, niż przed chwilą, hukiem uderzyła w jezioro. Nagle zerwała się silna wichura. Martwe drzewa na brzegu pod jej siłą zaczęły się uginać. Słyszałam jak dziewczyna wrzeszczała coś w nieznanym mi języku, próbując przekrzyczeć wiatr. Ja nie mogłam wydusić z siebie słowa. Gwałtowne powietrze tłamsiło każdy oddech. Wichura nabierała na sile, a ja zaczęłam panikować. Nagle zrobiło się przerażająco biało. Huknęło ostatni raz a świat przed moimi oczami rozpadł się na kawałki.

Obudziłam się na czymś zimnym, cała obolała. Na początku myślałam, że spadłam z łóżka i leżę na podłodze. Ale to nie był mój pokój. Oszołomiona usiadłam i rozejrzałam się. Było ciemno i musiało minąć trochę czasu aby oczy do końca przyzwyczaiły się do mroku. Wyglądało na to,że znajdowałam się w jakieś opuszczonej fabryce. Tak przynajmniej wywnioskowałam, patrząc na zardzewiałe maszyny dookoła. Nie miałam pojęcia jak się tu znalazłam, ani gdzie właściwie byłam. Głowa zaczęła pulsować tępym bólem, gdy tylko podniosłam się na nogi. Usiadłam więc z powrotem na ziemi, żeby trochę odsapnąć. Czułam się, jakbym nadal śniła. Spojrzałam na ręce. Jednak to nie sen. Przeguby i dłonie miałam brudne od krwi. Własnej krwi. Zamknęłam oczy i westchnęłam głęboko. Gdy otworzyłam je ponownie, coś się zmieniło. Metr dalej naprzeciwko mnie stała figurka. Biały kruk z porcelany. Podeszłam bliżej i podniosłam go. Był ciężki jak na swój niewielki kształt, a zamiast oczu miał dwa maleńkie rubiny. Kruk nagle zmienił kolor na czarny, a mnie wydawało się, że słyszę krzyk pełen bólu. Zupełnie jakby wydobywał się wprost z posążka. Przyłożyłam do niego ucho i zamknęłam oczy, aby lepiej się skupić. Rzeczywiście. Głos zamknięty był w figurce. A ja znałam go bardzo dobrze. Zbyt długo już kierował moim życiem i podejmował za mnie decyzje. Teraz ja miałam możliwość zadecydowania.

- Żegnaj, siostro. - wyszeptałam do posążku, po czym szybkim ruchem rozbiłam go w drobny mak. To co z niego zostało, zamieniło się w popiół, który rozniósł wiatr. W końcu mogłam zrobić coś o czym marzyłam od bardzo dawna. Uśmiechnąć się. Znów odzyskałam władzę nad swoim życiem.

Średnia ocena: 4.7  Głosów: 3

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (7)

  • Constantin 26.11.2015
    Lucindo 44 zachowujesz równowagę magiczną , - czarny kruk, biały kruk....na koniec stałaś się własnym odbiciem lustrzanym.Bardzo mi się podobało.Takie :"Jezioro łabędzie "w wersji filmowej , to pierwsze odczucie .Pozdrawiam
  • _Lucinda_44 26.11.2015
    Dzięki :) Jesteś jedyną osobą, która napisała cokolwiek. Nie wiem czy tekst po prostu nie przypadł do gustu czy po prostu ludzie nie wiedzą jak mają go skomentować.
  • Lucinda 26.11.2015
    Bardzo mi się podobał ten tekst. Świetne opisy z przyjemnością się w nie zagłębiałam:)
    ,,patrzyłam na tą twarz" - ,,tę", bo w bierniku;
    ,,Nie prawda" - ,,nieprawda" - ,,nie" z rzeczownikami pisze się łącznie;
    ,,Wichura nabierała na sile" - tu sugerowałabym ,,przybierała", ale to tylko moja uwaga;
    ,,wyszeptałam do posążku" - ,,posążka". Nie wymieniałam interpunkcyjnych, kilka ich było, m. in. z tego co pamiętam trafił się przecinek przed ,,ani" i brakowało przed ,,aby", czasem brakowało po prostu tych oddzielających zdania składniowe. Daję 5:)
  • _Lucinda_44 26.11.2015
    A ja nie do końca jestem z niego zadowolona. Końcówka kompletnie mi nie wyszła. Nie miałam jednak pomysłu jak to zakończyć. Ale i tak dzięki za słowa uznania ;)
  • Lucinda 26.11.2015
    Jak dla mnie końcówka była w porządku, pasuje do całości i jest takim typowym zakończeniem, nie wiem, dlaczego sądzisz, że ci nie wyszła, chociaż sama zawsze bardzo krytycznie odnoszę się do własnych tekstów i uważam, że piszę... cóż, nie najlepiej, zawsze mi coś nie pasuje.
  • _Lucinda_44 26.11.2015
    I ja mam to samo. A gdy ktoś powie mi, że jest spoko i całkiem nieźle wyszło, nie wiem czy przypadkiem nie mówi tego z czystej sympatii, a w myślach kotłuje się myśl "rany, ale to było beznadziejne" :D
    A może po prostu przesadzam :)
  • comboometga 06.12.2015
    Świetne opowiadanie! Jestem wręcz zauroczona. Świat, który stworzyłaś jest magiczny, tajemniczy, mroczny. Cudo! Ode mnie 5 *.*

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania