Złośliwość rzeczy martwych

Inspiracją do napisania tego artykułu była wczorajsza przygoda z moim komputerem… Przedstawiam temat, który bliski jest nam wszystkim. Znamy go z autopsji lub opowiadań znajomych. To niepodważalna prawda, iż złośliwość rzeczy nabytych potrafi doprowadzić do szewskiej pasji i furii.  Bezsilność, jaka nas wtedy ogarnia - spędza sen z powiek i grozi wylaniem morza łez. Przytoczę kilka przykładów, kiedy mój język nie był tak subtelny i wyrafinowany, jakim staram się tutaj operować.

Po pierwsze:

Zacznijmy od wspomnianego już wyżej komputera. Surfuję z uśmiechem po Internecie - w celach mocno rozrywkowych. Kiedy rozmowa przybiera kulminacyjny punkt, tu nagle pach! Ekran zrobił się czarny. Srebrne pudło odmówiło dalszej współpracy. Akurat teraz:(. Walczyłam z nim jeszcze chwilkę. Po radości, ani śladu Nic. Nie da się. Pozostał mi telefon do informatyka, albo dusić misia i zmoczyć poduchę.

Po drugie:

Kiedy pilnie potrzebujemy wykonać ważny telefon służbowy, lub gdy szukamy pomocy u drugiej osoby, na malutkiej szybce wyświetlacza pojawia się sygnał: bateria została wyczerpana. Podczas weekendowej majówki: - brak zasięgu. Eh…

Po trzecie:

Pojechałam na wesele - mojej serdecznej przyjaciółki, Sylwii. Dawno spakowana i gotowa do drogi. Aparat znalazł się na pierwszym miejscu z listy. Uśmiechnięta i pachnąca wychodzę z domku. W trasie wtóruję Britney Spears. Idylla trwa jednak króciutko. Dojeżdżając na miejsce zabawy uzmysłowiłam sobie, iż karta pamięci leży, pozostawiona na pastwę losu, w kuchni na blacie. Byłam smutna i rozżalona, że niedane mi było – uwiecznić tak ważnego etapu z Jej życia.

Po czwarte:

Podczas musu natychmiastowego opuszczenia mieszkanka istotne rzeczy, dziwnym trafem, gdzieś się dematerializują. Jak nie klucze to komórka. Ulubiony odcień błyszczyka idealnie pasującego do sukienki. Czy też parasolka w jesienny deszczowy dzień.  W najmniej odpowiednim i nieoczekiwanym momencie - owe przedmioty materializują się z powrotem!!Szokujące! Leżakują na swoich dawnych miejscach. Pomimo tego, że wcale ich stamtąd nie ruszaliśmy.

Po piąte:

Zmierzając dziarskim krokiem na przystanek - naszej cudownej Komunikacji Miejskiej, patrzymy na zegarek, hmm… minuta po czasie… Autobus odjechał, szkoda tylko, że bez nas. Następnym razem, ucząc się na błędach, jesteśmy przed wyznaczonym terminem. Z utęsknieniem wypatrujemy żółtego bolidu na horyzoncie. Psikus! Akurat dziś się spóźnił.

Po szóste:

Jak co roku zima zaskakuje kierowców i motorniczych. Ruch w tym okresie staje się leniwy i jałowy.  Jakby na zwolnionych obrotach. Nasze kanarkowe pojazdy kosmiczne - ciągle i znów wypadają z kursów. A my biedni i zziębnięci pod nosem toczymy słowa obelgi.

Po siódme:

Bardzo często wyruszając w dłuższą podróż zapominamy sprawdzić czy posiadamy na stanie, owe piąte koło. Radośnie i beztrosko przemierzamy kilometr za kilometrem. Pogrążeni we własnych myślach, albo słuchając melancholijnych rapsodii Mozarta. Słyszymy nagłe BACH! Opona pękła, a zamiennika, jakby nie inaczej - brak. Lecz istnieją też w przyrodzie osobniki nadgorliwe, dbające o najdrobniejszy szczegół, to szczęśliwcy. Gum niełapiący.

I po ósme:

Poświęciłam ogrom czasu i nakładu wysiłku, by wyglądać doskonale i olśniewająco. Na pierwszej randce, z nowo poznanym mężczyzną. Makijaż perfekcyjny. Sukienka czeka w pogotowiu. Dodatki też są. Wystarczy tylko się uczesać. Drobna sprawa. Okazuje się, że nie. Staję, przed nielada wyzwaniem. Każdy włos w inną stronę i nijak nie mogę nic zaradzić. Lakier, pianka, żel, prostownica… Efekt końcowy po stokroć gorszy od wyjściowego. Ze łzami w oczach odwołuję spotkanie, bo przecież tak się nikomu nie pokażę.

Czy to wszystko nie jest aż za nadto frustrujące i stresujące…? Zbyt wiele nerwów zszargaliśmy na sprawy tak przyziemne i mało znaczące. Może warto w końcu wrzucić na luz…

Średnia ocena: 0.0  Głosów: 0

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (8)

  • Okropny 05.12.2018
    Elo. Fajny artykuł. Bardziej na bloga jednak.

    Szkoda, że podejście takie raczej zwykłe i nieodkrywcze, ale wszystko z czasem :-)
  • Leila 05.12.2018
    Może podane tutaj przykłady nie należą do odkrywczych, ale myślę, że są jak najbardziej na czasie.
  • Okropny 05.12.2018
    Leila w tym sęk, że dowolny tekst czy stuff, który jest zawsze na czasie - traci na smaczkowości wynikającej z nietuzinkowych przypadków i rozwiązań. Każdy w życiu przeżył rozwiązane sznurowadło, brak kliszy w aparacie czy baterii w walkmanie (albo coś takiego). Tyle, że nic z tego nie wynika i artykuł przez to właśnie jest blady. Ot, no, zapychacz.
  • Freya 05.12.2018
    "Akurat teraz:(.” - emotki nie są niezalecane w publikacjach
    "uwiecznić tak ważnego etapu z Jej życia." - zaimek osobowy dużą literą - w tym przypadku zbędny
    "materializują się z powrotem!!Szokujące!" - brak spacji
    "Staję, przed nielada wyzwaniem." - nie lada

    Zainteresowałaś mnie Leila - publikacje które tutaj zamieszczasz, były już przed laty w innych miejscach i to dosyć interesujących. Np. https://obserwatorpolityczny.pl/ albo https://www.granice.pl/
    Akurat ten jest z Obserwatora politycznego sprzed 5-ciu lat: https://obserwatorpolityczny.pl/?p=9832
    Chociaż niektóre są niewątpliwie ciekawe, to dlaczego nie korygujesz błędów zapisu? A właściwie mówiąc konkretniej: to w tym tutaj - pojawiły się całkiem nowe.

    Co Cię skłania aby artykuły sprzed 5-ciu lat powielać w innych miejscach i do tego z błędami? :)
    Pozdrawiam serdecznie
  • Leila 05.12.2018
    Nie będę Ci psuła zabawy w detektywa skoro zadałaś sobie trud odszukania moich tekstów na innych portalach.
    Pozdrawiam.
  • Freya 05.12.2018
    Leila;To nie wymagało żadnych zapędów śledczych ani trudu, bardziej dziwi mnie, że minęło już 5 lat od ich publikacji - a u Ciebie jakoś nie widać wyrazistego postępu - przynajmniej jeśli chodzi o pisownię :)
  • Leila 05.12.2018
    Freya To był tylko żart. Jeżeli chodzi o teksty chciałam je zostawić w niezmienionej formie. Może późniejsze bardziej Ci się spodobają.
  • sensol 16.12.2018
    nie zachwyca

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania