Złoty Świt Tom 1 Rozdział 2

– W moim oddziale raczej nie ma demokracji, ale dzisiaj sytuacja jest wyjątkowa – powiedział.

Decydujcie szybko – dodał po chwili.

– Uważam że trzeba go … – zaczął długowłosy mężczyzna z kosą.

W tej chwili strażnicy zaczęli się zbierać snajperka zabiła dowódcę wioskowych strażników, niebawem reszta z nich z przewagą liczebną zaczęła atak na oddział.

– Wycofujemy się ! bierzemy chłopaka do naszej kwatery – rozkazał dowódca.

Pierwsi pobiegli mężczyzna z kosą oraz dowódca za nim podążała jego siostra w środku znajdowały się bliźniaczki, Tarczownik osłaniał odwrót.

– Zaczekajcie moja kusza ! – krzyknąłem biegnąc za nimi.

Ich broń wyglądała tak samo, jak moja, była cała krwisto czerwona, a po niej przesuwały się i znikały dziwne nic niemówiące symbole, od których bolała głowa. To pamiątka przekazywaną przez pokolenia w mojej rodzinie, nie mogę jej tu zostawić.

– Spokojnie – powiedział tarczownik – mamy twoją kuszę !

I wyjął ze swojej torby mój rodzinny skarb.

To był nasz prawdziwy cel – oznajmił.

Jeśli tak potoczyły się sprawy mogę przemyśleć twoją kandydaturę do oddziału – krzyknął dowódca.

– Kiedy ja… – zacząłem.

– Nieważne dołączysz albo zginiesz – przerwał mi.

Biegliśmy dalej odgłosy pogoni za nami powoli cichły, oddział i ja zbliżyliśmy się do domu którego wcześniej nigdy nie widziałem.

– To kwatera ? – zapytałem się dowódcy.

– Tak – odpowiedział – teraz zastanowimy się czy moglibyśmy przyjąć cię w nasze szeregi, ale nie myśl nawet że od razu będziesz pełnoprawnym członkiem – zastrzegł.

Weszliśmy do kwatery, była urządzona w iście spartańskim stylu, po prawej zobaczyłem kuchnię a po lewej salon. Zauważyłem schody na piętro.

– Tam są sypialnie — wyjaśnił dowódca.

Weszliśmy do salonu usiedliśmy wokół stołu, najwyżej usiadł dowódca po jego prawej stronie snajperka po lewej mężczyzna z kosą koło niego siedziały bliźniaczki a tarczownik usiadł po prawej stronie ja siedziałem koło niego.

– Jestem za przyjęciem go do drużyny – zaczął dowódca.

– Za – poparli go pozostali.

– Witaj w drużynie jestem Lawler – przedstawił się dowódca.

– Jestem Seani młodsza siostra Lawlera i jego prawa ręka – przedstawiła się snajperka.

– Czyli miałem rację – pomyślałem.

– Jestem Agning – powiedział chłopak z kosą.

– Jestem Lea – przedstawiła się jedna z bliźniaczek.

– A ja Rea – przedstawiła się druga.

–Nazywam się Cedric – przedstawił się tarczownik.

– Jak ci na imię ? – zwrócił się do mnie Lawler.

– Acair – odpowiedziałem dowódcy.

Średnia ocena: 4.5  Głosów: 2

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (4)

  • Nefer 18.11.2019
    Rozwój akcji raczej naiwny. Działający w opisany przez Ciebie sposób oddział partyzancki zostałby błyskawicznie rozbity (choćby ta zbiorowa ucieczka prosto do konspiracyjnego lokum) - zajrzyj sobie do opowiadania "Komisar" autorstwa Kapelusznika, masz tam opisane metody działania profesjonalnych sił bezpieczeństwa. Z Twoimi "partyzantami" rozprawiliby się w pięć minut. Wszystko to wypada więc mało prawdopodobnie. Technicznie nadal sporo do życzenia. Zacząłeś oznaczać dialogi, ale tylko przy trzech pierwszych wypowiedziach, potem znowu brak ich wyróżnienia. Liczne powtórzenia wyrazów: "Pierwszy pobiegł dowódca po nim biegła jego siostra w środku biegły bliźniaczki za nimi ostatni biegł tarczownik odsłaniając odwrót." Ile tutaj tych "biegów" w jednym zdaniu? Cztery, a to przecież nie samochód. Do tego cztery "kusze" w tymże akapicie na dokładkę. Nad językiem warto więc popracować, ale przede wszystkim nad urealnieniem fabuły.
    Pozdrawiam
  • Mex 18.11.2019
    Dzięki za opinię pozdrawiam.
  • Mex 18.11.2019
    Czytałem trochę książek o wywiadzie, np. cykl Demony Adama Przechrzty faktycznie jak tak teraz pomyślę to ta moja ucieczka do lasu wypada trochę drętwo. Poza tym sam się zdziwiłem ilością biegów w jednym zdaniu ;)
  • Magda1906 20.05.2020
    straszne

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania