Złudzenia - inna perspektywa

ON:

Widzę ją, patrzy tu. Uśmiecha się czy mi się wydaje? Ludzi tłum, świateł miraż, dwie szklanki bloody mary sprawiają, że podążam w jej stronę. Podchodzę, chcę zagadać ale z moich ust wydobywa się tylko słabe "cześć" kiedy widzę jej usta. Zaczynamy tańczyć ale zastanawiam się ciągle czy dobrze się bawi? Proponuję drinka, zgodziła się - myślę sobie, że jest dobrze. Gdyby nie chciała to by nie poszła ze mną tak? Pytam czy ma kogoś. Mówi że nie i choć dziwię się jak taka laska może być sama myślę sobie: fantastycznie. Jednak kiedy pytam o jakiś namiar tajemniczo mówi: "Jeśli chcesz to się dowiesz" i odchodzi. Zaintrygowany, chcąc więcej, podążam za nią jednak na oślep, nigdzie jej nie widzę, szukam po omacku. Po jakimś czasie błądzenia po parkiecie w alkoholowym rauszu siadam przy barze. Proszę o wodę.

-Wodę? Powiedziałabym raczej, że coś mocnego... wystawiła Cię? - pyta barmanka.

-Tak jakby... kazała szukać się po omacku, kiedy zapytałem o numer.

-Aha... tak się składa, że wiem kto to.

-Tak? I pewnie będziesz tak łaskawa i mi powiesz?

-Czemu nie... - odeszła od baru i na skrawku chusteczki napisała numer wraz z imieniem - Laura.

Poczułem przypływ wdzięczności. Farciarz ze mnie, co?

Odrazu się do niej odezwałem na drugi dzień. W sumie miałem poczekać, ale skoro kazała się dowiedzieć... to pewnie czeka, myślałem.

I tak to się ciągnie od kilku miesięcy...

Jednak nie umiem jej wyczuć. Czasem taka słodka, miła, intrygująca a z drugiej strony jakaś taka obojętna... Czasem czuję, że balansuję na krawędzi myśląc non stop, ponad normę, o jej włosach, oczach, zmysłowym zapachu. Nie potrafię przestać. Myślę, że ona też czuje te wibracje lub cokolwiek... bo dlaczego by nie? A ta jej obojętność.. może to taka taktyka.. kobiety są takie. Zagadkowe.

Wiem jedno: przyjdzie czas, że będziemy razem. Jestem pewny.

 

***

 

ONA:

Zaczęło się od jednej imprezy. Podszedł do mnie i zagadał. Zaczęliśmy tańczyć jednak ja nie bawiłam się zbyt dobrze. Zaproponował drinka, zgodziłam się bo i tak chciałam już zejść z parkietu. Trochę pogadaliśmy, o wszystkim i o niczym. Takie tam nic wielkiego, jakieś głupoty. W końcu zapytał czy się przedstawię, podam na siebie jakiś namiar na co ja powiedziałam: "Jeśli chcesz to się dowiesz", nie zastanawiając się wcale, i wyszłam. Znajdzie mnie czy nie - co mnie to obchodzi, nie zależało mi. Jednak na drugi dzień się odezwał. Myślę sobie, że to pewnie sprawka tej pipy z którą nie chcę mieć już do czynienia. Ale co mi tam, odpisuję. Dla zabicia czasu.

I tak się to ciągnie od kilku miesięcy...

Jednak nie umiem go wyczuć. Raz zagaduje jak jakiś stary, dobry znajomy, nic wielkiego a innym razem przeprowadza jakieś głupie wywiady w stylu: W co tam dzisiaj jesteś ubrana? O czym myślisz? Spotkamy się? Jakby czegoś ode mnie oczekiwał. Czasem czuję, że balansuję na krawędzi bo w ogóle utrzymuje z nim kontakt. Bo wcale o nim nie myślę, nie obchodzi mnie. W sumie mógłby mi się podobać bo dlaczego nie? Ale tak nie jest. Po prostu. Nie wiem tylko do końca czego tak naprawdę ode mnie chce ale jeśli czegoś więcej to nie wiem jak mu powiedzieć, że nigdy nie będziemy razem. Jestem pewna...

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 2

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (1)

  • "I tak się to ciągnie od kilku miesięcy...

    Jednak nie umiem go wyczuć."
    Uwielbiam takie zabiegi, które spajają elementy w całość. :)

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania