Zły duch, cz.10
Strach zmroził Isabel do szpiku kości. Była w ramionach potwora, który w przeciągu kilku sekund mógłby ją zabić.
Lucas przekrzywił głowę w bok, świdrując ją intensywnym spojrzeniem dwukolorowych oczu i uśmiechnął się jak kot, który obserwuje mysz. Jego blond włosy, gładko zebrane w kitkę tuż nad karkiem, zalśniły.
W następnej chwili drzwi sypialni rozwarły się z hukiem i „dobry” wampir wpadł do środka. Reakcja Lucasa była natychmiastowa. Nie minęła sekunda, nim znalazł się za plecami kobiety i odchylając włosy z jej karku, pochylił się nad jej szyją z odsłoniętymi kłami.
Isabel zadrżała, kiedy poczuła jego oddech na swojej skórze i błagalnym wzrokiem popatrzyła w stronę drugiego krwiopijcy, który z cichym warknięciem odsłonił wydłużone kły. Jego spojrzenie było dzikie, zwierzęce.
- Nie mieszaj jej do tego, Lucas – odezwał się Duncan mocnym, pewnym siebie głosem.
Tamten w odpowiedzi zaśmiał się cicho i pochylił się jeszcze bardziej, tak że jego kły musnęły lekko jej szyję. Z trudem powstrzymała okrzyk przerażenia.
- Ta sprawa dotyczy tylko ciebie i mnie – mówił dalej brunet, a Isabel w jego oczach dostrzegła panikę i zrozumiała, że on starał się jak najdłużej odwlec ich pojedynek w czasie; zwyczajnie grał na zwłokę.
Coś zimnego opadło na dno jej żołądka. Była zawiedziona. Nie tak wyobrażała sobie spotkanie Duncana z jego oprawcą.
- Może i tak – powiedział w końcu Lucas. - Ale musisz przyznać, że Isabel jest bardzo podobna do twojej Julii.
Kobieta spuściła głowę, kiedy poczuła napływające do oczu łzy. Wcześniej zdawało się jej, że w pewnym sensie nawiązała relację z tym „dobrym” wampirem, lecz teraz zrozumiała, że to wszystko opierało się głównie na jej podobieństwie do jego tragicznie zmarłej żony.
Potężny ból eksplodował w jej piersi i rozlał się po całym ciele.
- Tylko tym dla ciebie byłam? - zapytała rozpaczliwym tonem w przypływie odwagi. - Marnym substytutem? Dlatego mnie ugryzłeś?
Lucas za jej plecami zarechotał złośliwie. Isabel uniosła wzrok i spojrzała w oczy Duncana, w których widniało nieme „przepraszam”.
Słone potoki zaczęły cieknąć po jej policzkach i znaczyć suknię.
- Masz ochotę na powtórkę z rozrywki? - zapytał Lucas znacząco.
Nim Duncan zdążył odpowiedzieć, do sypialni wszedł Paul, i ogarniając całą trójkę zdezorientowanym spojrzeniem, zapytał:
- Co tu się dzieje, Isabel? Kim oni są?
W ciągu kilku sekund Lucas znalazł się za jego plecami i chwycił go za głowę. Głuchy trzask łamanego kręgosłupa przeszył powietrze. Oczy mężczyzny zaszły mgłą, a pozbawione ducha ciało osunęło się z cichym łoskotem na podłogę.
Z piersi kobiety wydarł się przeraźliwy, pełen żalu krzyk. Chciała ruszyć w stronę zwłok męża, ale Duncan ją powstrzymał przed zrobieniem tego.
- Zobacz, do czego doprowadziłeś – rzuciła oskarżycielsko i poczęła drapać jego twarz paznokciami.
Chciała zrobić mu krzywdę, sprawić, by cierpiał, tak jak ona w tej chwili. Uważała, że to on był winny wszystkiemu temu, co się stało.
Jednym ruchem unieruchomił jej ręce. Splunęła mu w twarz ze złością.
- To mu nie zwróci życia – powiedział do niej, niewzruszony.
Dokładnie w tym momencie Lucas z szerokim uśmiechem na ustach, doskoczył do podwójnych drzwi i otworzył je na oścież, by móc umknąć przez balkon wprost do ogrodu. Duncan puścił ją i podążył za uciekającym mordercą. Isabel opadła na kolana. Jej donośne zawodzenie rozeszło się tej nocy echem po całej posiadłości.
Komentarze (5)
Oskarżycielko - oskarżycielsko.
Rzuciła mu błagalne... co? Mogłabyś napisać "spojrzenie", ale użyłaś tego słowa chyba w następnym zdaniu, więc pojawiłoby się powtórzenie. Teraz jakoś nie mam pomysłu, lecz na pewno jest sposób, by jakoś wybrnąć z tej sytuacji. :)
Poza tym naprawdę świetne. Nie spodziewałam się, że Paul zginie w takich okolicznościach. Pozostaje mi tylko powiedzieć standardowe: super, czekam na next. :D
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania