Zmiana
Jeszcze rok temu ważyłem sto trzydzieści kilo przy wzroście sto dziewięćdziesiąt centymetrów. Dźwigałem wystający piwny brzuch i dusiłem się próbując zawiązać buty,
a po wejściu na drugie piętro miałem zadyszkę.
Dwanaście miesięcy wstecz pojechałem ze znajomymi na roller coaster, jednak musiałem wysiąść z wagonika kolejki bo z powodu brzucha nie byłem w stanie domknąć prawidłowo barierki zabezpieczającej na wysokości pępka. Tłumaczyłem się znajomym i obsłudze kolejki, że mam za długie nogi i z tego powodu się nie mieszczę.
Codziennie rano budziłem się wkurzony bo wiedziałem, że znów czeka mnie kolejny dzień w pracy, której szczerze nienawidziłem. Gdy zmywałem z oczu sen zimną wodą, gapiłem się jakiś czas w moją twarz, dziwiąc się sobie samemu, że tak długo znoszę tę męczarnię.
Często miewałem stany depresyjne. Zagłuszałem je czteropakiem mocniejszego piwa, które wypijałem codziennie wieczorem. Wypijałem niezależnie od tego czy akurat miałem doła czy nie. Po piwie wciągałem obowiązkowo ogromną pizze albo zamawiałem kebsa, oczywiście dużego i ostrego. Wtedy też stwierdzono u mnie stan przedcukrzycowy.
Minęło około trzysta sześćdziesiąt dni kiedy nadeszła zmiana. Obejrzałem filmik na YouTube, który polecił mi kolega z pracy. Był on o pewnym Holendrze, którego ludzie nazywali „Człowiekiem Lodu”. Pobijał on kolejne rekordy Guinnessa wykorzystując do tego tylko jedna umiejętność.
Umiejętność oddychania.
Z ciekawości zrobiłem eksperyment.
Postępując dokładnie według instrukcji owego „Człowieka Lodu” zacząłem stosować techniki oddechowe. Gdy byłem już przygotowany wstrzymałem oddech tak długo jak tylko mogłem, jednocześnie uruchamiając stoper. Gdy skończyłem bezdech i spojrzałem na stoper oniemiałem. Wyświetlacz smartfona pokazywał dwie minuty i czterdzieści trzy sekundy. Byłem w szoku.
Zachęcony szokującym wynikiem eksperymentu, oglądałem pozostałe filmiki na YouTube i czytałem na temat „Człowieka Lodu” oraz korzyściach płynących z umiejętnego oddychania. Pochłaniałem dosłownie wszystko na ten temat.
Zacząłem stosować w swoim życiu małe zmiany.
Od dnia, w którym pierwszy raz obejrzałem film na YouTube o słynnym Holendrze minął prawie rok.
Miesiąc temu zdobyłem Mont Blanc.
Moje życie zmieniło się o 180 stopni. Po dużym brzuchu nie zostało śladu. Schudłem prawie dwadzieścia pięć kilogramów pozbywając się tłuszczu zwłaszcza w talii. Piwo, fast foody itp. tylko okazjonalnie. Dowiedziałem się dużo na temat zdrowego odżywiania. Internet to potęga wiedzy, trzeba tylko umieć z niej korzystać bo nie brakuje w sieci szarlatanów.
Dziś potrafię przepłynąć pod wodą dwie długości basenu olimpijskiego, wprawiając tym ratowników w totalne osłupienie. To samo zaskoczenie widzę na twarzach ludzi obserwujących jak w kilkustopniowym mrozie wykuwam przerębel, w którym po chwili zanurzam się cały nurkując pod lodem przez kilka minut.
Już nie budzę się jak rok temu wkurzony. Stany przedcukrzycowy i depresyjne? Zapomniałem co to.
Znalazłem odwagę żeby rzucić pracę, której nienawidziłem. Szybko znalazłem inną.
Kasa mniejsza ale za to robiłem to co lubiłem. Zatrudniłem się jako trener psów. Z czasem zrobiłem kurs na behawiorystę. Obecnie posiadam własną szkołę, gdzie nie tylko zajmuje się tymi wspaniałymi zwierzętami, które jak nikt potrafią dać mnóstwo miłości człowiekowi. Szkolę też ludzi ze służb mundurowych, dla których pies to nie tylko idealny partner na służbie i poza nią, ale nade wszystko przyjaciel.
Teraz budzę się każdego ranka z dobrym humorem, pełen energii i optymizmu bo wiem, że w życiu czeka mnie jeszcze wiele wspaniałych rzeczy, ludzi i celów do osiągnięcia. Ale nic na siłę. Nic się nie stanie jeśli jakiegoś nie osiągnę. Podążanie ślepo za celami może nas ograniczać.
Nauczyłem się żeby nie patrzeć jak z klapkami na oczach albo jak przez lunetę na cel. Znika wtedy widzenie peryferyjne i nie zauważamy tego, co jest po bokach drogi zwanej życiem, a na takim poboczu można znaleźć, uwierzcie mi ... cudowne rzeczy -
na przykład kolegę ze znienawidzonej pracy, który poleci ci pewien filmik na YouTube.
Komentarze (26)
Pozdrawiam. :)
Zawsze mi się kręci w głowie, gdy głęboko oddycham, jaźń jak po pierwszym, intensywnym kopie. A za darmo, i bez skutków ubocznych:)
Kręcenie sie w głowie to normalny objaw, z czasem zamienia sie to w bardzo przyjemny spokojny stan.
Polecam też brać zimne prysznice i często chodzić do sauny fińskiej.
Do tego w/w Cordygen5, zdrowa dieta , sport i ..... Poczujesz się jak Bogini :)
Proszę :)
A mimo tego wszystkiego pod opkiem, które nawet nie jest opkiem masz walnięte pięć gwiazdek. To jest to kolesiostwo, którego tak nie znosisz?
Niemniej jako porady dla twórców opowiadań, spoko, słuszne.
Pozdrawiam:)
Nota biograficzna to to nie jest na bank, ejże, panie :)
Gatunki rządzą się swoimi prawami. A Ty pewnie info o wynikach bitew tez zaatakowałbyś brakiem reguł konstrukcji opka. :))
I wypraszam sobie podłą insynuację odnośnie trolla.
Meliska jest okey, możesz zaparzyć?
Nie mów mi czy się spiąłem, bo wydaje mi się, że wiem lepiej. Zaufaj mi, znam się już parę lat i potrafię poznać takie rzeczy. Walka z wiatrakami, którą chce uprawiać autor, nie irytuje mnie, lecz bawi.
Gatunki rządzą się swoimi prawami, to prawda ale tu nie widzę niczego takiego, szczególnie jeżeli, jak twierdzisz, nie jest to nota biograficzna. Sam pisałem tu historie z życia wzięte, wszystkie miały formę opowiadań, bo takie były prawa gatunku.
W bitwach, gdy je jeszcze tu oceniałem, poprawność gatunkowa była jednym z kryteriów oceny, więc tak, gdyby mi się coś w tej materii nie podobało na pewno dałbym znać.
Info o WYNIKACH bitew - takim żartem poleciałam, wybacz:)
Nota biograficzna to nie opis zmagań ze słabościami na przestrzeni roku. Tekst wg mnie jest autobiograficzny, takie podsumowanie, zbliżone do relacji kronikarskiej, pamiętnikarskiej, gdzie żadne reguły budowy opowiadania nie muszą być zastosowane.
Oczywiście na 100% nie wiem, czy spiąłeś się, zatem znowu przepraszam.
Sądziłam, że mój wpis po Twoim 1. komentarzu traktujesz jak wpis trolla.
Pozdrawiam:)
Nie chodziło mi o to że jesteś trollem, na ban, może niezgrabnie to wyszło.
Nie spiąłem się. Po co miałbym się o to spinać? Ja tu już nawet nie piszę. Chciałbym jednak pokazać autorowi, że wprowadzenie tego co mu się marzy jest bardzo trudne, nawet w odniesieniu do samego siebie, co dopiero innych ludzi. Moim zdaniem to ważna lekcja dla każdego kto zaczyna w dzisiejszych czasach przygodę z literaturą, szczególnie jeżeli robi to w internecie.
Nota, biograficzna, czy opis zmagań ze słabościami, jeżeli chce się to zrobić dobrze, musi to być ciekawe. Trzymać się jakiś norm, bo one wbrew pozorom często pomagają a nie przeszkadzają. Ta notka, bo tak trzeba to nazwać, nie kwalifikuje się na relację, może na wpis do pamiętnika, ale jako taki, znajduje się w złym moim zdaniem miejscu, lepiej by jej było na wymienionym reddicie. Poza tym, nawet jeżeli przyjmę twój argument, i zgodzę się, że nie musi to być opowiadanie, to nadal nie jest to tekst literacki, nadal podtrzymuje wszystko co napisałem później. Zatem, czy zmienia to aż tak wiele?
Również pozdrawiam.
1.) "Zmiana" nie jest opowiadaniem. Pertraktacje okazały się skuteczne;
2.) "Zmiana" nie jest tekstem literackim - pełna zgoda.
Dzięki za owocną rozmowę. Miło było :)
Pozdrawiam serdecznie.
P.S do twoich tekstów też chciałem się dobrać, ale samą poezję tam widzę, a jako że nie mam o niej bladego pojęcia, nie będę się wypowiadał.
Miłego wieczoru!
Sam sobie poszukam :P
Brrr... dobranoc :(
:) Miłego czytania.
Pozdrawiam.
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania