Poprzednie częściZmierzch Północy cz.1

Zmierzch Północy cz.7

Truchło albo ważyło z tonę, albo Pikiel dysponował siłą karła z anoreksją. O ile z nawoskowanej maski zwłoki ześlizgnęły się bez większego oporu, o tyle dalsze przeciągnięcie je, aż pod krawędź jezdni wydawało się niemożliwe. Jedna z głów spłaszczyła się, przybierając kształt omletu ocznego - specjału kuchni w tej części metropolii przygotowywanego ze skóry Bąblowców i rzadziej Bąblów. Jaskrawo fioletowa krew spływała po jej powierzchni, tworząc na asfalcie abstrakcyjne malowidło. Ambroży bez efektów próbował przetransportować truchło dalej. Tłum w tym czasie rozchodził się niczym poranna mgła. Niektórzy jeszcze podśmiewywali się cicho, jednak mężczyzna nie mógł wyczuć czy obiektem żartów jest nadal martwy Dwugłowiec, czy też on. Po kolejnej nieudanej próbie Pikiel zrezygnowany porzucił truchło. Przykuło to uwagę jednego z ostatnich przyglądających się gapiów, z gatunku Wodogłowiec. Nazwa pochodziła od zebranego pod czaszką płynu, który wypełniał jej większą część, zostawiając trochę miejsca na mózg. Wodogłowce przypominały człowieka w dużym stopniu. Chodziły na dwóch kończynach, miały zbliżony wzrost do ludzkiego oraz na pierwszy rzut oka można było określić ich płeć. Ten bez wątpienia był samcem. Zdecydowanym ruchem przecisnął się pomiędzy dwoma szczerzącymi się głupio grubasami i pewnie chwycił Ambrożego za rękaw gustownej marynarki. Jego cylinder aż zadrżał, gdy ujrzał przed sobą podobne do człowieka stworzenie z trzy razy większą od niego głową usianą rudawymi żyłami, pulsującymi nieprzerwanie.

— Ludzkowate gówno - warknął, śliniąc się nienaturalnie.

— My się znamy? — Pikiel spojrzał przez chwilę na wyraźnie zdenerwowanego Wodogłowca, po czym nie czekając na odpowiedź, szarpnął rękawem uwalniając się z uścisku i odszedł.

— Znam ja was wszystkich. Wystarczyło, że taki jeden mi wlazł w paradę. Wy tylko z mordy się różnita.

— Mi nic do tego, co wydarzyło się lata temu. Za rozdrapywanie ran nikt medalu nie otrzymał.

Wodogłowiec zmarszczył brwi na te słowa. Wydawało się, że cały płyn z jego, mimo wszystko pustego łba, wyparuje.

— Wpajali wam, że nie ma co grzebać w starych sprawach. Krew cały czas sączy się tych ran. Wasze ciosy nie zostały uleczone.

— Nie jesteś pierwszym, który mi prawi o zbrodniach mojej rasy. Masz prawo, jak widać, gadać co ślina na jęzor przyniesie. Ale czego chcesz ode mnie? Szukałeś jakiegoś człowieczka, żeby mu się zwierzyć ze swoich przemyśleń?

— Zabieraj to z mojej ulicy — wskazał częściowo przyschniętym, o wiele dłuższym od ludzkiego palcem na ciało Dwugłowca.

— Twojej ulicy?

— Szanują mnie, niczym podwładni dobrego władcę. To moja twierdza, ja tu panuje. Ten szlam nie ma prawa tu być. Zabieraj go do ścieków albo ja wrzucę cię tam w kawałkach — Wodgłowiec zbliżył się do Pikla i szyderczym uśmiechem zakończył swoje polecenie. Teraz cierpliwie czekał na reakcje Ambrożego.

Mężczyzna nawet nie zareagował na groźbę. Spokojnym krokiem ominął Wodogłowca i już miał chwytać za klamkę, kiedy nagle poczuł intensywny ból głowy. Nie zdołał zrobić kolejnego kroku. Padł jak długi, uderzając głucho w powierzchnie jezdni. Jakby przez sen usłyszał jego głos, jednak nie zrozumiał ani słowa.

Próbował już wiele razy. Nie potrafił zliczyć ile dokładnie, ale wydawało mu się, że trwało to w nieskończoność. Olbrzymia bariera o strukturze bańki mydlanej, jednak miliony razy od niej wytrzymalsza, pojawiła się między nim, a światem marzeń, w których nie raz się rozpływał. On lewitował w pustce. Bezkresie niczego, gdzie najmniejszy promień nadziei tonął bez szans na ratunek. Czuł ogarniającą go niechęć do wszystkiego, niemoc. Był już zmęczony. Postanowił się poddać. Jeszcze raz delikatnie musnął barierę, za którą rozciągała się nieprzebyta łąka usiana milionami barw. Gdy się odwrócił, nieznana siła pociągnęła go wprost w ciemność. Nie stawiał jej oporu. Czuł, że koniec jest bliski, ale nie zależało mu, aby walczyć.

Nagle oślepił go blask światła. Był bardzo mocny. Ciemność nie potrafiła go pochłonąć. Instynktownie zamknął oczy.

Obudził go intensywny, drażniący smród. Pierwszą rzeczą, jaką zrobił było wyrzyganie obiadu wprost na skórzane pantofle, teraz już warte mniej niż brudna bielizna. Rozejrzał się niepewnie dookoła. Pomieszczenie, w którym się znajdował, nie wyglądało na najprzytulniejszy kącik w jakim zdążył przebywać. Wszędobylska pleśń i żerujące w rogach robactwo wywoływały u Ambrożego powtórny odruch wymiotny. Pomieszczenie nie miało okien, a świecąca nad nim lampa była jednym źródłem światła. Pikiel przez dłuższą chwilę rozglądał się dokładnie, zanim odnalazł drzwi, choć nazwanie kawałka zardzewiałej blachy tym terminem było lekką przesadą. Mężczyzna nadal czuł potworny ból głowy w okolicach potylicy. Wyczuł tam dłonią sporą ranę, ale nie pamiętał dokładnie, czego była skutkiem. Przed oczami mijały mu obrazy Wodogłowca z tłumu gapiów. Mógł jedynie domyślać się, że mogł on w jakiś sposób przyczynić się do tego, że siedział teraz związany w nieznanym miejscu z pękającym łbem.

Kolejne minuty mijały coraz wolniej. Nawet tupanie nogą stało się za nudne.

— Ej, jest tam kto? - zawołał ot, tak Ambroży. W jego głosie nie było czuć, choć iskry nadziei, że ktoś odpowie.

Nagle w progu wejścia stanął człowiek. Umorusany wszystkim, co się da, spojrzał z pogardą na Ambrożego czując, że w zaistniałej sytuacji stoi ponad nim.

Ambrożemu szpetna morda facet wydawała się znajoma. Zaczął szukać w pamięci obrazów, które wyjaśnią uczucie, że odbył on z nim rozmowę.

— Dawno, żeś się ocknął? - mruknął facet.

— Niezbyt. My się przypadkiem nie znamy?

— Pamiętałbym takiego wymalowanego lalusia jak ty. Z cyrku się uciekło? — Szczerbaty uśmiech mężczyzny samorzutnie wywołał u Ambrożego nudności. - No już nie udawaj chorego. Musiałeś mieć samobójcę w rodzinie.

— A co to niby oznacza?

— W naszym dość wąskim kręgu na takich co rzucają się do bitki z Wodogłowcem, mówimy samobójczy idioci. Nazwa długa, ale trafiona. Dwa słowa a obrazują cały wasz charakter.

— Jesteś jednym z tych przeciw Północy, zgadza się? — Pikiel nawet bez odpowiedzi wiedział, że to prawda.

— Nie jestem przeciw nikomu. Ja jestem za wolnością i normalnym życiem. Ludzie sprawili, że Południe to teraz wysypisko abominacji i plugastw pomieszanych z normalnymi i chcącymi dożyć sędziwego wieku mieszkańcami. Ty jesteś jednym z takich ''dobroczyńców'' którzy uwolnili ludzkość od zarazy, jaką są Południowcy.

— Wasze postrzeganie jest tak prostolinijne — Pikiel westchnął ciężko i postanowił nie ciągnąć dalej tego, z jego punktu widzenia, nudnego już tematu. — Jest mi dana łaska poznania, gdzie trafiłem jako nieprzytomny worek mięsa?

— Poezją północnych ścierw nie zyskasz nietykalności. Prędzej czy później oderżną ci golenie, po nich ręce aż w końcu zmiażdżą i usmażą twój tors. Jesteś w jednym z pomieszczeń bazy NRP.

— Tajemniczy ten skrót. Prawie tak tajemniczy, jak skład tej brei na twojej twarzy.

— Odważne z ciebie ścierwo. Takich jak ty od lat nie miałem na stołku przesłuchań. Wytłumaczę ci nawoskowany klaunie, że ten skrót oznacza Nową Rebelię Południa. Jesteśmy ziarnem nowego porządku w tym bagnie.

— Rebelia? Co wy chcecie się porwać na władzę Północy? To bilet w jedną stronę do skończenia jako nawóz dla roślinek tych z Porcelanowej Misy. Nie będą patrzyć na twoje pochodzenie. Zostaniesz zmielony jako zdrajca i takim pozostaniesz — Pikiel prychnął bez żadnych większych emocji, odwracając wzrok.

— Od teraz jesteś Ściekołazem. To pewnie najlepsza wiadomość tego dnia, więc nie musisz kryć zadowolenia.

— Jakim Ściekołazem. Jestem tu, nie wiem, może ze trzy cztery godziny.

— Dokładnie trzydzieści dziewięć godzin.

Ambroży zdrętwiał od samej myśli, że przebywał w kanałach prawie dwa dni i noce.

— Uśpiliście mnie. Nie wierzę, że tyle przespałem.

— Uwierz. Od tej chwili masz dwa warianty. Wyjść na wolność i do końca życia być pogardą i szlamem dla innych, albo pójść ze mną i przydać się słusznej sprawie — Facet odszedł kilka kroków w stronę stojącego przy ścianie metalowego stolika. Z ukrytej pod blatem szuflady wyjął zakurzoną książkę. - Wiesz, co to jest? To jest jedna z kopii Praw Pokoju. Spisano je lata temu, jeszcze przed rewolucją. Była podstawą pokoju między Północą i Południem. Teraz to zakazana księga.

— Chciałeś mnie przekonać tym zlepkiem kartek? Nie jestem idiotą. Wrócę na powierzchnię i będzie wszystko jak dawniej.

— Nic nie będzie takie jak kiedyś. Nastają potworne czasy. Ludzie szykują wielką rzeź. O tak. Zginą dzieci i starcy. Chorzy pójdą na pierwszy ogień. Ich krew będzie płynąć strumieniami po ulicach. Słyszysz ich krzyki? Ich błagania o litość? — Mężczyzna wściekle rzucił książkę obok twarzy Ambrożego. Ten poczuł lekkie muśniecie na czubku nosa. — Gnida.

Facet po kilku minutach rozwiązał Pikla i machnięciem ręką pozwolił mu odejść. Nawet dokładnie podał trasę najszybszego wyjścia na powierzchnię. Ten nawet nie zastanawiał się, że po fatydze zaciągnięcia go do kanałów, mężczyzna puścił go. Kiedy Ambroży wszedł do głównego kanału, w oddali usłyszał znajomy głos. Równie drwiący co podczas pierwszego spotkania.

Średnia ocena: 4.0  Głosów: 2

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (8)

  • Green Bolt 12.08.2018
    Przeczytałem nie zauważając że to kolejna część. Zastanawiałem się skąd wynika jedno a potem drugie. Nadrobię to. Nie wystawiam oceny ale tekst średnio mi podszedł. Bez szału.
  • marok 12.08.2018
    Okej, dzięki za przeczytanie. Widocznie zaliczyłem spadek firmy. Może uda mi się podreperować to. Jestem mile zaskoczony. Ta seria wlecze się i wlecze tyle że w pewnym momencie była prawie martwa.
  • Justyska 12.08.2018
    "albo Pikiel dysponował siła karła z anoreksją" - siłą
    " o tyle dalsze przeciągniecie je," - chodzi o przeciągnięcie zwłok? to wtedy przeciągnięcie "ich"
    "Jaskrawo filetowa krew spływała po jej powierzchni" - fioletowa
    "Chodziły na dwóch kończynach, miał zbliżony wzrost oraz na pierwszy rzut oka można było określić ich płeć. " - miały
    ale to zdanie ogólnie jakoś zgrzyta a może lepiej tak " Chodziły na dwóch kończynach, miały zbliżony wzrost (do jakiego?) ludzkiego, a ich płeć można było bez trudu rozpoznać" to tylko sugestia oczywiście.
    "wskazał długimi co najmniej trzydziestocentymetrowym palcem na ciało Dwugłowca." długim
    "To moja twierdza, ja tu panuje" - panuję
    "Czuł ogarniająca go niechęć do wszystkiego, niemoc" - ogarniającą

    "Obudził go intensywny drażniący smród. Pierwszą rzeczą, jaką zrobił po przebudzeniu było wyrzyganie obiadu wprost na skórzane pantofle, teraz już warte mniej niż brudna bielizna." moim zdaniem "po przebudzeniu możesz wywalić, bo to, że się obudził wiadomo z pierwszego zdania

    "Świecąca nad nim lampa była jednym źródłem światła. Pomieszczenie nie miało okien." - Tu trochę bym przestawiła "Pomieszczenie nie miało okien, a wisząca u sufitu lampa była jedynym źródłem światła"

    "Mężczyzna nadal czuł potworny ból głowy w okolicach potylicy. Wyczuł tam dłonią sporą ranę, ale nie pamiętał dokładnie, czego była przyczyną." zbyt blisko "czuł", "wyczuł"

    "Mógł jedynie domyślać się, że był on w jakiś sposób przyczynić się do tego, że siedział teraz związany w nieznanym miejscu z pękającym łbem." tu coś namieszane, zdanie do przeróbki. " Mógł jedynie domyślać się, że w jakiś sposób przyczynił się do tego, że siedzi związany w nieznanym miejscu z pękającym łbem"

    " Umorusany we wszystkim, " bez "we"
    "Ambrożemu szpetna morda facet wydawała się znajoma" faceta
    "nich ręce aż w końcu zmiażdż i usmażą twój tors" - zmiażdżą

    "nich ręce aż w końcu zmiażdż i usmażą twój tors" - ręki

    ok. Niestety muszę przyznać, że tekst jest bardzo nie dbały. Mnóstwo literówek i jakiś innych potyczek. O przecinkach nie wspominam, bo sama robię zbyt dużo błędów, ale mam wrażenie, że tekst nie był czytany przed wrzuceniem, a to wielka szkoda, bo seria fajna i ta część treściowo również. Zapowiada się na wojnę północ - południe. Dobrze to kręcisz.

    I tyle, popraw się :)))

    Pozdrawiam serdecznie, ale niestety nie oceniam.
  • marok 12.08.2018
    Ehhh, a liczyłem że będzie w porządku. Kurde. Czuję się głupio i nie ukrywam że spikemvsie że wstydu. Oby to się nie powtórzyło
  • marok 12.08.2018
    Ponieważ nie mogłem sobie darować takiego niedbalstwa, z miejsca poprawiłem wszytko, co mnie w oczy wpadło. Nie wiem czy to wsio, ale na pewno większość.
  • Justyska 12.08.2018
    Marok, to super:)
  • Ritha 07.09.2018
    „O ile z nawoskowanej maski zwłoki ześlizgnęły się bez większego oporu, o tyle dalsze przeciągnięcie je” – wydaje mi się, że przeciągnięcie ich*

    przybierając kształt omletu ocznego - specjału kuchni w tej części metropolii” – tutaj ta średnia kreska, alt + 0150
    „Tłum w tym czasie rozchodził się niczym poranna mgła” – świetny zwrot

    „z gatunku Wodogłowiec. Nazwa pochodziła od zebranego pod czaszką płynu, który wypełniał jej większą część, zostawiając trochę miejsca na mózg. Wodogłowce przypominały człowieka w dużym stopniu. Chodziły na dwóch kończynach, miały zbliżony wzrost do ludzkiego oraz na pierwszy rzut oka można było określić ich płeć. Ten bez wątpienia był samcem” – to też dobry opis

    „— Ludzkowate gówno - warknął, śliniąc się nienaturalnie” – a tu już długa kreseczka

    „— Znam ja was wszystkich. Wystarczyło, że taki jeden mi wlazł w paradę. Wy tylko z mordy się różnita.
    — Mi nic do tego, co wydarzyło się lata temu. Za rozdrapywanie ran nikt medalu nie otrzymał” – teraz uwaga, Wodogłowiec mówi „Wystarczyło, że taki jeden mi wlazł w paradę”, a Pikiel na to „Mi nic do tego, co wydarzyło się lata temu”, skąd wie, ze lata temu? Pół sekundy wcześniej powiedział, że go nie zna, więc czemu założył, że lata temu? Może Wodogłowiec mówił to w kontekście zeszłego tygodni? Pisząc dialog pamiętaj, że postaci nie są narratorem, nie wiedzą wszystkiego.

    „— Nie jesteś pierwszym, który mi prawi o zbrodniach mojej rasy” – oks, to trochę rozjaśnia, ale Wodogłoweic mówił o jakimś konkretnym, co mu w paradę wlazł, a nie o zbrodniach rasy sprzed lat. Tam jakby Pikiel powiedział: „Jeśli pijesz do tego, co wydarzyło się lata temu, to nie moja sprawa” czy jakoś tak, to by było lepiej.

    „Olbrzymia bariera o strukturze bańki mydlanej, jednak miliony razy od niej wytrzymalsza, pojawiła się między nim, a światem marzeń, w których nie raz się rozpływał. (…) Nagle oślepił go blask światła. Był bardzo mocny. Ciemność nie potrafiła go pochłonąć. Instynktownie zamknął oczy” – cały ten fragment jest git

    „Mógł jedynie domyślać się, że mogł on” – 2 x mógł (w tym jedno z błędem)

    „— Ej, jest tam kto? - zawołał ot, tak Ambroży” – kreseczka
    „— Dawno, żeś się ocknął? - mruknął facet” – tu też
    „wywołał u Ambrożego nudności. - No już nie udawaj chorego” – i tu
    „Z ukrytej pod blatem szuflady wyjął zakurzoną książkę. - Wiesz, co to jest?” – i tu
    „Ty jesteś jednym z takich ''dobroczyńców'' którzy uwolnili ludzkość” – przed „którzy” przecinek

    „Jesteś w jednym z pomieszczeń bazy NRP.
    — Tajemniczy ten skrót. Prawie tak tajemniczy, jak skład tej brei na twojej twarzy” :DD

    „— Jakim Ściekołazem” – tu chyba pytajnik

    „że po fatydze zaciągnięcia go do kanałów, mężczyzna puścił go” – 2 x go

    Ok, fabuła zaczyna się zagęszczać, brakuje Ci jeszcze większej przejrzystości w pisaniu (trzeba się skupiać w czytaniu kto/co, sporo tych gatunków itp.), ale to kwestia wprawy. Jest trochę literówek, ale narracja przyjemna.
  • marok 08.09.2018
    Sporo gatunków? Myślałem że to i tak jest mało. Pisząc wydawało mi się że jest przejrzyście i zrozumiale. No cóż, kolejny raz się myliłem. Dzięki za przeczytanie

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania