Zmysł cz.1

Bardziej od zaspokojenia potrzeby całonocnego seksu potrzebowałem zaspokoić rządzę krwi. Po ponad 90 latach w ciele siedemnastolatka opanowałem do perfekcji zdolność wykorzystywania jednej ofiary, do zaspokojenia się na dwa sposoby. Na początek seks, a na koniec w nagrodę zabierałem trochę krwi, lub całość, na co mogłem sobie pozwolić rzadko, by nie zwracać uwagi policji na coraz większa ilość osób rozszarpanych przez zwierzęta. Rzadko też się zdarzało, bym wykorzystał ofiarę do jednej czynności, nie teraz, gdy już potrafiłem opanować prymitywny ludzki umysł do perfekcji. Wcześniej jeszcze przed skończeniem seksu kończyło się urwaną głową co musz3 przyznać podniecało mnie jeszcze bardziej. Teraz mogłem wyjść zapolować i żyć niczym normalny człowiek. Przez te wszystkie lata podróżowały ze mną dwie osoby. Kelly, blond dziewczyna o idealnych kształtach i zielonych oczach, które potrafiły doprowadzić samym spojrzeniem do orgazmu. Druga osobą był Walenty mężczyzna, którego wielu nazywa bogiem seksu lub łowca głów. Blondyn o śniadej skórze z szmaragdowymi oczyma. Nigdy nie popuścił żadnej kobiecie, a gdy już jedna wziął w obrony, to miała szczęście gdy jedynie odbierał jej zdolność chodzenia, od tych mniejszych szczęściar krewni musieli szukać głowy. A mowie tutaj o tym ze chodzić nie mogła, ponieważ jej ciało mogło zostać przepołowione, ale głowa ciągle była na miejscu. Ja sam starałem się rozkochać, zaspokoić rządze i zostawić. Nie wierzę w miłość, ona nie ma prawa istnieć.

Co kilka dni starałem się wyjść w nocy i zapolować na odpowiedniego chłopaka, który mógłby mnie przynajmniej trochę rozpalić. Tym razem wybrałem pobliską miejscowość. Umówiłem się na randkę, po raz pierwszy od kilku lat chciałem zaznać trochę ludzkiej głupoty. Nie zwlekając do ustalonej godziny wyszedłem i popędziłem na spotkanie.

Pod posągiem Posejdona czekał na mnie niski chłopak o włosach przypominających kask. Jego nogi przypominały zapałki. Momentalnie zacząłem mu ich zazdrościć, ponieważ pomimo tego, ze przemiana zapewniła mi piękne ciało to strasznie poświęcamy mnie bardzo szczupłe nogi, a nie mogłem już nic z tym zrobić od prawie wieku. Jego oczy stały się od początku dla mnie zagadką Zanim jeszcze do niego podszedłem były zielone, lecz jednak niebieskie, a może brązowe. Brwi przypominające dzikie zwierzę. Gdyby miłość istniała to właśnie teraz bym powiedział, że zakochałem się od pierwszego wejrzenia, lecz jednak miałem swój cel. Zabawić się i zostawić.

- Cześć, Herbert - z daleko było słychać jego szybko bijące serce, a z bliska miałem wrażenie jakby na ziemie spadały komety. Z jakiegoś powodu zaczęło mi to schlebiać.

- Witaj, Bazyli - podałem pierwszy dłoń. Jego skóra przypomniała aksamit - zastanawiałeś się, co może robić? - jednak, jeżeli ludzi robili to codziennie nie było to aż takie złe.

- Myślałem, że możemy przejść się po parku, a później się zobacz - jego serce dalej biło szybko, a policzki robiły się czerwone – chyba, że masz lepszy pomysł, to słucham - uśmiechnął się ukazując rząd białych zębów.

- spacer, a później pójdziemy się czegoś napić - myśl o piciu sprawiła, że na zębach poczułem ciarki.

 

*** tydzień później ***

 

Może powiesz co się stało? – wiedzialem, że Kelly może się martwić jednak czułem ogromny wstyd i nie chciałem się odzywać - od kilku dni zachowujesz się dziwnie. 

- Dobra - odparłem - ten chłopak... z którym poszedłem na pseudo randkę coś ze mną zrobił. Miałem plan: zrobić mu jakąś nadzieje, zruchać, koniec i co?

- Co? - zapytała zaskoczona 

- WŁAŚNIE NIC.. Miałem już wszystko zaplanowane. Poczuć się jak zwykły śmiertelnik i skosztować tej całej głupoty, a później przeprowadzić tutaj. Zaciągnąć do pokoju, rozebrać, dobrać się do jego szyi całować i schodzić coraz niżej.

- Pomyśle ze się zakochałeś - w jej głosie słychać było kpinę, a twarz wyrażała nijaki niesmak

- Ja? Nigdy! - musiałem przyznać jej rację choć nigdy bym tego nie powiedział, coś się ze mną działo. Sam fakt, że nie chciałem go wykorzystać jak wszystkich wcześniejszych, tylko spędzać z nim czas, lepiej go poznać i czekać na moment, w którym będzie gotowy to zrobić, w końcu to byłby jego pierwszy raz. To dało mi do myślenia, że coś jest na rzeczy. Jednak ja tego nie chciałem, ale myśli o nim nie chciały odejść. Pragnąłem jego ciała, krwi, obecności przy mnie  bardziej niż czegokolwiek. Wyobrażałem sobie jak spędzamy razem długie dni, przesypamiamy całe dnie, chodzi po sypialni w samych bokserkach, a ja mógłbym podziwiać jego piękne, blade nogi. Te myśli mnie podniecały, a zarazem przerażały, ale po mimo to chciałem ich jeszcze więcej.

- To nie rozumiem czym się tak przejmujesz - tym krótkim zdaniem zakończyła rozmowę i odeszła. 

Tym ze naprawdę zaczynam cos czuć, a tego się tak boje - powiedziałem sam do siebie w myślach bo suka usłyszałaby z kilometra. 

Wiedziałem już, że ten chłopak coś ze mną robi, teraz pozostało się dowiedzieć jedynie co, jednak nie mogłem się na niczym skupić bo myśli ciągle krążyły mi wokół pierwszego pocałunku jakby był wyjątkowy, niepowtarzalny.

Sam Herbert - to imię wymawiałem z nutka ekscytacji w głosie - wydawał się być zachwycony, jednak jego wyraz twarzy często nie pozwalał wyczytać jakie uczucia mi towarzyszą. Często nic nie mówił, częściej prowadziłem monolog niż rozmawialismy, ale to była następna rzecz, która mnie w nim urzekła.

- Herbert, Twoje myśli. 

- Moje? - jego głowa opadła nieznacznie w dół, byle tylko nie patrzeć w moje oczy. 

- Tak. O czym myślisz? - wiedziałem, co zaraz usłyszę i tylko czekałem na ten moment 

- Pocałuj mnie – zauważyłem, jak robi się lekko czerwony, widok ten niezmiernie mnie ucieszył.

Jakiś czas później podszedłem do niego i złożyłem na jego ustach pocałunek, który wydał mi się całkiem inny od poprzednich jakby wszechświat dążył do tego by nasze usta złączyły się w jedność. Jednak później, to co czułem w tamtej chwili, nie dawało mi spokoju. Ekscytacja, radość, a co najgorsze chciałem tego więcej. 

Gdy zasypiałem w nocy wyobrażałem sobie go obok mnie. Chciałem go mieć dla siebie i tylko dla siebie. Dotykać, całować i dostarczać jak najwięcej przyjemności. Chciałem o niego dbać, chciałem by czuł się przy mnie bezpiecznie. A najgorsze w tym wszystkim było to, że, jeżeli naprawdę coś do niego poczuje i coś z tego wyjdzie to będę musiał mu powiedzieć cała prawdę o swoim pochodzeniu co doprowadzi do przemiany Herberta w wampira lub śmierci naszej dwójki.

Średnia ocena: 0.0  Głosów: 0

Zaloguj się, aby ocenić

    Napisz komentarz

    Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania