Poprzednie częściZniewolona – prolog

Uwaga, utwór może zawierać treści przeznaczone tylko dla osób pełnoletnich!

Zniewolona cz. 2

Zapaliło się mdłe światło; umieszczona po sufitem, wisząca na słowo honoru, bujająca się żarówka była tak brudna i stara, że nie robiła większej różnicy. Niby nie robiła, a jednak… No co za idiotka? Miałam pod nosem włącznik, a łaziłam jak cień na złamanie karku – zbeształam się w duchu.

Koleś stanął w progu i zastygł w bezruchu, gapiąc się na mnie jak na zjawisko. Od razu połapałam – to był inny mężczyzna. Tamten był odrobinę niższy i dobrze zbudowany, ten jest wysoki i chudy jak patyk. Strach wzrósł, tym bardziej, że facet – a raczej biała kominiarka z małymi, ciemnymi oczkami – stała i gapiła się na mnie. Po chwili typek odwrócił się na pięcie i wyszedł. Wrócił po kilku sekundach, taszcząc po ziemi duży, szary materac. Ogarnęła mnie panika – po co ten materac, do jasnej? Więc ile zamierza mnie tu trzymać? I tu, w tych zgniłych czeluściach, w tym zimnie?

Chudzielec położył kloc pod ścianą i ponownie ruszył do wyjścia, aby przynieść kolejne rzeczy, a mianowicie – tacę z jedzeniem i dużą, czarną, wypchaną reklamówkę. Rzucił torbę na materac, a tacę postawił pod ścianą, po czym zawisł nad moją głową. Serce podeszło mi do gardła, bijąc tam sto tysięcy razy na minutę. Wiedziałam już, że będę miała ostro przejebane. Przecież przyniósł żarcie, musi więc mnie rozwiązać. I co teraz?

Kurwa, co za kretynka – warczałam; na chwilę obecną już wolałabym męczyć się w tych pętach, niż czekać na niewiadome. W końcu facet przyszedł dość szybko i zaraz by mnie pewnie rozwiązał. Ale skąd, do cholery, mogłam wiedzieć?

Typ przykucnął i sięgnął do tyłu, aby uwolnić mi ręce, lecz gdy tylko ich dotknął, zerwał się na równe nogi i odskoczył do tyłu, jakbym poraziła go prądem. Ciężko przełknęłam ślinę, czując już ostre wpierdol. On jednak nie robił nic, znowu stał i świdrował mnie ciemnymi oczkami, przechylając dziwnie głowę jak słuchający pana piesek. No nie świadczyło o nim dobrze, normalny człowiek się tak nie zachowuje.

To już, kurwa, wolę tamtego.

– Przepraszam – wydusiłam wreszcie, gdyż facet stał jak manekin już dobre dwie minuty.

Wywnioskowałam, że jak się odezwę, w końcu nastąpi "coś”, a już wolę to "coś” niż tkwić w niewiedzy. Koleś się w końcu obudził i nadal nie mówiąc słowa, chwycił materac i wytargał go z pomieszczenia, delikatnie zamykając za sobą drzwi. No bez jaj, to ma być kara? – moje wnętrze zaśmiało się obłudnie. Nie trzasnął drzwiami, aby pokazać złość, nie uderzył mnie, nie krzyczał, nic. Do jasnej, co tu jest grane? A może on jest jakiś przytrzymany i robi tylko za służkę temu drugiemu? Choć w sumie nie popełniłam zbrodni na skalę międzynarodową, przecież to tylko więzy, a ja i tak jestem zamknięta, więc? Ale w końcu nigdy nic nie wiadomo, mimo wszystko czułam, że to jeszcze nie koniec. Zdrowy na umyśle człowiek nie porywa przecież młodej kobiety, a później nie zamyka jej w stęchłej piwnicy bez powodu, bez słowa wyjaśnienia. A może to jakiś psychofan? – próbowałam dojść prawdy. Fakt, jako jednej z popularniejszych modelek nieraz zdarzyło mi się otrzymać durne, miłosne liściki, kwiatki, czekoladki i inne gówno, lecz nigdy nie przywiązywałam do tego wagi, "miłostki” zazwyczaj szybko mijały.

Zaczęłam się jednak zastanawiać, w końcu, do diaska, musi być powód, dla którego tu jestem. A może to Marc, mój były? Od zawsze był nad wyraz zazdrosny, śledził każdy mój ruch, wydzwaniał co kwadrans, wypytywał o każde wyjście. W końcu miałam tego dość i rzuciłam debila, bo ile można?! I jeszcze chciał się chajtać! Chyba go splątało, musiałabym chyba zażyć ostre prochy, żeby posunąć się do tak desperackiego czynu.

I dlaczego mnie to spotyka, za co? Na początku było przecież tak miło – randki, wieczorne przytulanki przy dobrym filmie, droga kolacja, wino, zajebisty seks, a potem? A potem już tylko syf. A to pretensja o służbowe spotkania i bankiety, bo się tam niby pieprzę po kątach, a to za dużo sesji, a to fotograf zbyt przystojny i gapi się na mnie za często. No kurwa, ciężko raczej robić zdjęcia z zamkniętymi oczyma.

Jęczał, stękał, w końcu zagroził, że jak nie rzucę modelingu, on rzuci mnie. "Po co ci kasa? Nie warto. Przecież ja mam pieniądze, nie potrzebujemy więcej. Będzie nam dobrze” – nawijał, choć pracując w jakimś czerstwym biurze jeszcze jako stażysta, zarabiał grosze, i wszystkie luksusy, na które od czasu do czasu sobie pozwalaliśmy, sponsorowałam ja. Nigdy nie byłam rozrzutna, więc mimo iż zarabiałam bardzo dużo, żyłam skromnie. Oczywiście szaleliśmy sobie czasami, racząc się szampanem za trzysta dolców, lub kolacją – cena zbliżona – ale były to sporadyczne wyskoki. Odkładałam na dom, na mały, parterowy azyl na jakimś zadupiu, tam, gdzie nie dosięgną mnie paparazzi. Tylko że oni sięgają wszędzie.

Prychnęłam mu w twarz, rozbawiona jego durną gadką, orzekł więc, że odchodzi i że będę tego żałować. Nie odszedł jednak daleko, już na drugi dzień dzwonił, pieprząc, że popełnił błąd. Zignorowałam go, nie chciałam znów zaczynać tego cyrku. On był jednak uparty. Przyłaził na sesje, skąd wywalała go ochrona, przychodził do domu, waląc w drzwi, w końcu wzywałam policję, albo wydzwaniał po nocach tak bezczelnie, że w końcu musiałam wyłączać telefon. Trwało to kilka tygodni, w końcu chyba zrozumiał, że nic z tego, bo odpuścił, a ja od pół roku mam spokój.

Więc jak nie ta ofiara losu, to kto, do cholery? Oczywiście nie wykluczam tego debila, gdyż on najbardziej by tu pasował, ale czy może być na tyle chory, aby posunąć się do porwania? Nie, no chory to on jest, to nie ulega wątpliwości, ale chyba nie aż tak?

Kombinowałam tak długo, że w końcu rozbolała mnie głowa. I nagle sobie przypomniałam! Cała obolała wyciągnęłam się jak sprężyna i sięgnęłam po torbę, aby za moment wsadzić nos do środka. Zajrzałam i od razu zdębiałam, nie wierząc w to, co widzę.

Następne częściZniewolona cz. 3

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 1

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (10)

  • AlaOlaUla 13.12.2019
    Ten tytuł kojarzy się z serialem ukraińskim z tvp i mnie odrzuca. Serialu nie oglądałam, ale podobno to inna wersja Isaury.

    Poza tym piszesz tak samo ciągle, więc nie ma efektu WoW, bo wiadomo czego się spodziewać...
  • Writer'sWife 13.12.2019
    Tak samo? Przemyślenia bohaterki są raczej na porządku dziennym w opowiadaniu. Jasne, mogłam to zamknąć w dwóch częściach, ale po co wtedy pisać cokolwiek? Akcja się rozkręci, ale nic na łeb, na szyję. Mi się z tasiemcem absolutnie nie kojarzy, oczywiście masz prawo do własnego zdania. Tytuł początkowo był po angielsku (nie tasiemcowato?...), ale marudzono, więc zmieniłam. Chyba niepotrzebnie, w końcu nigdy nie zadowolisz wszystkich. Jak nie tytuł kwaśny, to fabuła. Niestety cudotwórcą nie jestem i piszę, jak piszę. I mam antidotum na niezadowolenie – nie podoba się, nie czytamy. Pozdrawiam.
  • Szeptucha 13.12.2019
    Opowiadasz ciekawie, choć moim zdaniem momentami podajesz ciut za dużo informacji - chodzi mi o myśli bohaterki. W narracji pierwszoosobowej jest to jak najbardziej pożądane, ale obawiam się, że zapędzisz się w kozi róg. Zaczynają wyłaniać się pewne niespójności. Ciężko mi uwierzyć w wykreowaną postać. Modelka posługująca się takim językiem? Z ciekawością poczytam dalsze części, może masz jakiś pomysł, który w kolejnych rozdziałach rozwieje moje wątpliwości. Do następnego ;)
  • Writer'sWife 13.12.2019
    Modelka też człowiek, a to tylko fikcja, nie podchodźmy więc do tego jak do modlitwy :D Tak, piszę szczegółowo, ale tak już mam i to się raczej nie zmieni. Jedni to lubią, inni nie, a ja nie cierpię niejasności w historii. Do czasu jak najbardziej, ale na dłuższą metę...? Dzięki za odwiedziny. Pozdrawiam.
  • Szeptucha 13.12.2019
    Writer'sWife nie zakładam innej opcji niż, że tekst, który czytam jest fikcją literacką. ;) Jeśli autor opisuje prawdziwą historię, winien to zaznaczyć. A ja omijam takie teksty. To znaczy - chętnie przeczytam, ale nie komentuję. W budowaniu historii intrygujące jest właśnie to, że trzeba przekonać do siebie czytelnika. A niektórzy są dociekliwi :P Mam na dzieję, że Cię nie uraziłam.
    Nie biorę pod uwagę opcji, byś coś zmieniała. Rozumiem, że masz napisaną całość, a publikowanie w częściach ma to do siebie, że ciężko oceniać fragmenty. No i każdy ma inną wrażliwość... Ale to jest właśnie intrygujące w pisaniu. Czytelnik, który pozostawi po sobie ślad w postaci komentarza jest (przynajmniej dla mnie) bezcenny. Wiem, jak niektóre słowa mogą zaboleć. Niestety, chcąc pisać dla szerszej publiki, trzeba liczyć się z odmiennym zdaniem innych. Może tu też w grę wchodzić niezrozumienie tekstu. Nie ma się co dąsać. Trzeba na chłodno przeanalizować, gdzie mogło coś nawalić. W końcu piszesz dla kogoś. Bez obaw, jeśli autor nie chce mojej opinii, nie ma sprawy. Znikam. :)
  • Writer'sWife 13.12.2019
    Szeptucha Nie dąsam się, absolutnie (jeśli tak to odebrałaś), po prostu wyjaśniam, dlaczego piszę od A do Z. Bolące słowa uczą, więc zawsze biorę na klatę i w zupełności liczę się z tym, że nie pd każde gusta trafię. Jasne, że piszę dla kogoś, ale w takim samym stopniu też dla siebie (bo lubię), dlatego też bardzo cenię sobie ten oto cytat: "Jeśli istnieje książka, którą bardzo chciałbyś przeczytać, ale nie została jeszcze napisana, to musisz napisać ją sam" - Toni Morrison.
    Nie mam napisanej całości, mam jedynie kilka części, bo pomysłów na razie brak. Ale zawsze na spontan i kiedyś coś tam jeszcze zaświta... mam nadzieję :D Nie znikaj ;)
  • AlaOlaUla 13.12.2019
    Mam nadzieję, jakby co.
  • AlaOlaUla 13.12.2019
    W sensie, że wyraz łącznie pisany ?
  • Szeptucha 13.12.2019
    AlaOlaUla to do mnie było... No tak, widzę, że czepiamy się tu błędów i w komentarzach. Wybacz o Pani, że Twoje oko krwawi ;) Może warto wykorzystać swoją wiedzę i w tekstach poszperać? W końcu to one podlegają tu ocenie. :P
  • AlaOlaUla 13.12.2019
    Szeptucha. Szept ucha, aż trafia do brzucha.
    No, co ładny komentarz dałaś. Bez nerwów...

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania