Lecz czym one są.
Do mych stup upadł już.
Pierwszy jesienny liść.
Winogrona też już dojrzały.
By z prawdą stanąć twarzą w twarz.
A pajęczyny babiego lata, już przestały się wić.
Bo one dawno temu.
Zaplątały nas.
I jak muchy w sobie trzymały.
Bo chciałyby zatrzymał się dla nas czas.
Lecz czym są one wobec dnia, wobec roku.
Wobec łez spowodowanych zmianą pory roku.
Wobec słońca co już tak nie grzeje.
I oddala, od nas nadzieje.
Na lepszy dzień.
Na lepszy sen.
Przed moim oknem zakwitła już.
Ostatnia herbaciana róża.
I wylewa tak jak ja morza łez, bo umrzeć przyszło jej.
Jarzębina już zdobi szyje.
Królewny co spóźniła się na bal.
I w tańcu się zapomniała, bo żyje się tylko raz.
A kasztany brązowe nieba łzy.
Spadają, bo nie mają czasu by.
Zatrzymać czas i dzielić z nami sny.
Lecz czym one są wobec dnia, wobec roku.
Wobec łez spowodowanych zmianą pory roku.
Wobec słońca co już tak nie grzeje.
I oddala od nas nadzieje.
Na lepszy dzień.
Na lepszy sen.
Posłuchaj, już nie słyszę.
Jak rechocą w stawie żaby.
A ja jak posąg trwam, przy filiżance kawy.
Komentarze (4)
Dzięki
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania