Poprzednie częściZombie Game

Zombie Game - 1. Plan idealny cz. 2

W ciągu pół godziny ich niewielką wioskę opuścili niemal wszyscy mieszkańcy. Rodzeństwo z plecakami wypchanymi ubraniami i jedzeniem, stało na głównej ulicy i czekało na transport obiecany przez tajemniczego mężczyznę z filmiku. Dwadzieścia minut temu busy wyjechały w ich stronę, ale jak do tej pory żaden się nie pojawił. Rozglądali się wokoło z coraz to większym niepokojem, choć żadne z nich nie chciało przyznać, że mogli się spóźnić.

Minuty ciągnęły się niemiłosiernie, a słońce, które o dwunastej przyjemnie ogrzewało całą Polskę, teraz wydawało się nieznośnie jasne, jakby na przekór temu, co miało się wydarzyć tej nocy. Blask, który odbijał się od nagrzanego betonu płyt ulicznych, raził po oczach, kojarząc się z tymi beztroskimi latami dzieciństwa, gdy biegali w górę i w dół tej ulicy wraz z przyjaciółmi, udając, że są policjantami i złodziejami.

Cisza, jaka panowała wokoło była wręcz nienaturalna. Uciążliwe szczekanie psów, krzyki dzieci, nawoływania rodziców – te i wszystkie inne odgłosy życia codziennego umilkły, sprawiając, że wioska wydawała się martwa. I w sumie taka była prawda. Opuszczona przez mieszkańców była tylko pustą skorupą, jakby w żywym organizmie zabrakło krwi, przez co obumarły wszystkie niezbędne do funkcjonowania narządy. Zamaskowany wariat z YouTube’a dokonał na niej eutanazji.

Zamyślona Paulina nawet nie zauważyła kiedy podeszła do niej jej przyjaciółka, Gosia.

- Hej – przywitała się brunetka i położyła Paulinie rękę na ramieniu – I jak? Było coś? – zapytała.

Paulina spojrzała na nią zaskoczona.

- Hej – nie pytała dlaczego Gosia nadal tutaj jest, odpowiedź była oczywista – Nie, pewnie mają kawałek do przejechania – powiedziała pewnie, chociaż wcale tak się nie czuła.

Miała nadzieję, że się nie pomyliła i że naprawdę ktoś po nich przyjedzie.

 

Minęła godzina, po niej druga i trzecia, a nikt się nie pojawił. Paulina, Tomek, Gosia i jej rodzina powoli zaczynali tracić nadzieję, że opuszczą Polskę przed północą. Paweł, młodszy brat Gosi, był już gotowy wrócić do domu, gdy nagle na horyzoncie pokazał się bus.

- Jedzie! – zawołała Ola i zarzuciła sobie różowy plecak w kształcie królika na plecy.

Wszyscy od razu się ożywili. W końcu będą mogli odetchnąć. Woleli wyjść na idiotów i wsiąść do busa, po czym dowiedzieć się, że filmik był żartem, niż zostać i skończyć w nowej produkcji o nieumarłych kanibalach. Chociaż czy akt jedzenia ludzi przez zombie mógł być kanibalizmem? Żywe trupy były raczej nowym gatunkiem, który jak meteoryt pojawił się by zniszczyć ten istniejący.

Im bliżej był bus, tym bardziej rosło ich podekscytowanie. Niestety stan ten nie trwał długo. Bus przejechał obok, pełen obserwujących ich ze współczuciem osób.

- Będzie następny - zapewnił wszystkich pan Karol, ojciec Gosi.

Jego żona, pani Ewa uśmiechnęła się czule do swoich dzieci. Nie mogli tracić nadziei.

 

- Jestem pewny, że to tylko jakiś mega dobrze zorganizowany i kosztowny prank. Gość pewnie nie miał co z kasą zrobić i postanowił wkręcić cały kraj. Wiesz jaki będzie sławny jutro? Usłyszy o nim cały świat! - Tomek podczas mówienia chodził w kółko. Już przestał się martwić, teraz był wkurzony. Głównie dlatego, że od pojawienia się tamtego busa minęły dwie godziny, a po nich nikt nie przyjechał.

- I co robimy? - zapytała Paulina, ignorując jego wypowiedź.

Wśród nich zapadła cisza. Nikt nie wiedział co powinni zrobić. Z każdą chwilą zbliżał się moment ujawnienia prawdy. Wiedzieli już, że nikt po nich nie przyjedzie. Teraz mogli tylko zacząć planować co począć dalej.

- Idziemy do domu – ogłosił jej brat.

Miał dość całej tej sytuacji. Zachowywali się nieracjonalnie.

- A potem co? Zjemy kolację i pójdziemy spać jak gdyby nigdy nic? – Gosia nie wydawała się zadowolona z tego pomysłu.

- Możemy zabarykadować się w waszym mieszkaniu – zaproponowała Paulina.

- Dlaczego naszym? – Paweł zmarszczył brwi.

- Jest mniejsze, ma dwie pary drzwi i schody, czyli jest dużo bezpieczniejsze od naszego – wyjaśniła mu Paulina i spojrzała na pana Karola – Moglibyśmy użyć sofy i stołu, aby zabezpieczyć wejście do klatki, a także ustawić kilka przeszkód na schodach – po sceptycznej minie pana Karola domyślała się, że nie bardzo wierzył w apokalipsę i takie działania uważał za niepotrzebne – Na wszelki wypadek możemy też zastawić drzwi od mieszkania, aby nikt nie wdarł się do środka by nas nastraszyć – dodała, z nadzieją, że niechęć do zostania ośmieszonym jakoś go przekona – Zawsze możemy to wytłumaczyć jako ochronę przed głupimi pranksterami – uśmiechnęła się szeroko.

Pan Karol w końcu niechętnie kiwnął głową.

- Niech będzie – zgodził się – I tak na głupszych już nie wyjdziemy – westchnął.

- Nie jesteśmy głupi! – zaprzeczyła Ola – Robiliśmy to samo co reszta kraju – nadymała policzki.

Tomek uśmiechnął się, patrząc w stronę z której nadjechał jedyny widziany przez nich bus.

- To nic nie zmienia – powiedział, nawet na nią nie zerkając – Najwidoczniej wszyscy są głupi.

 

***

Dziękuję za głos i komentarz pod poprzednią częścią <3

Średnia ocena: 0.0  Głosów: 0

Zaloguj się, aby ocenić

    Napisz komentarz

    Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania