Poprzednie częściZombie Game

Zombie Game - 2. Game start! cz. 3

Dojście do Biedronki nie zajęło im dużo czasu. Po drodze nie natknęli się na żadnego przypadkowego wędrowca, więc bez problemów pokonali ten niewielki kawałek drogi. Trudności zaczęły się dopiero na miejscu.

- Niby jak mamy tam wejść? – zapytała Paulina, zaglądając przez szklane drzwi do środka.

Przez brak prądu, który zaobserwowali już rano, cały system otwierający wejścia był nieaktywny. Trochę utrudniało im to zadanie.

- Tak się zastanawiam… - zaczął Tomek – Jeżeli nie znajdziemy pierwszej kartki, to nie będziemy w stanie ruszyć po kolejną, prawda? – zapytał, a gdy dostał zgodną, twierdzącą odpowiedź od pozostałej dwójki, kontynuował – A bez kartek nie dojdziemy do mety? – para znajomych pokiwała głowami – A jak nie dojdziemy do mety to apokalipsa rozprzestrzeni się i wtedy żaden sklep nie będzie otwarty i nie osiągnie żadnych zysków? Stracą jedynie pieniądze? – Kamil i Paulina patrzyli na niego, nie bardzo wiedząc do czego zmierza, ale wciąż potakiwali – W takim razie koszt nawet pięciuset złotych w porównaniu z tym, jaki mogliby ponieść, gdybyśmy nie zdobyli tej kartki, jest niewielki? – gdy tylko otrzymał kolejne potwierdzenie, uśmiechnął się szeroko – W takim razie rozwalmy szybę! – zawołał i zaczął rozglądać się za jakimś sporym kamieniem.

Kamil spojrzał na Paulinę, a ona na niego. Patrzyli na siebie, niepewni czy zacząć się śmiać czy klaskać.

- Jesteś pieprzonym geniuszem – przyznał w końcu, zduszonym głosem, Kamil.

 

Chwilę zajęło im znalezienie odpowiedniej amunicji, ale ani trochę ich to nie zniechęciło.

- Czyń honory – Kamil skłonił się nieznacznie, wskazując Tomkowi ręką na szybę w sklepie.

Rozbawieni do granic możliwości, przystąpili do wykonania swojego jakże przemyślanego planu. Tomek zamachnął się i rzucił kamieniem, który odbił się od niej i spadł pod nogi Kamila, pozostawiając po sobie jednak całkiem sporą pajęczynkę.

- Dawaj jeszcze raz – zagrzewał go Kamil, patrząc na dzieło swojego przyjaciela.

Nie wyglądało to źle. Musiał przyznać, że nie liczył na to, że rozwalą szybę za pierwszym razem, więc nie przejął się faktem, że się nie udało.

Tomek spróbował ponownie. Tym razem w szybie powstała dziura, jednakże kamień wpadł do środka.

- Chyba musimy poszukać kolejnego – mruknęła Paulina, zaglądając jak daleko potoczyła się ich prowizoryczna „kula armatnia”, jak po odnalezieniu ochrzcił ją Kamil.

 

Stworzenie przejścia trwało dłużej niż przypuszczali. Dźwięk tłuczonego szkła był dość donośny, ale na szczęście w środku nie było żadnego zombie, który mógłby się do nich pofatygować z prośbą o niehałasowanie.

Weszli do środka i niemal od razu rozdzielili. Przed wyruszeniem podzielili między siebie działy, które mieli przeszukać. Ich trójka na całą Biedronkę? Łatwizna.

A przynajmniej tak im się wydawało, dopóki nie zobaczyli ile otwartych pudełek stoi na podłodze między alejkami.

- Ta, to będzie pikuś – mruknęła do siebie Paulina i zabrała się za sprawdzanie półek w dziale ze słodyczami.

Na samym początku znajdowały się czekolady. Szybko przeglądała czy czegoś niema między tabliczkami, po czym podnosiła całość, aby upewnić się, że nie leży przypadkiem pod nimi. Później przypomniała sobie, że jakaś mogła być otwarta, więc zerknęła czy wszystkie były zaklejone. Pod pudełkiem też sprawdziła, tak jak radził psychopatyczny doktorek. Nie żeby słuchanie go było najlepszym pomysłem, jednakże uważała, że lepiej jest zrobić coś od razu niż później się wracać.

Robota była mozolna, ale nie wymagająca, przez co bardzo szybko wprawiała w otępienie. W pewnym momencie Paulina przyłapała się na tym, że ogląda paczkę żelek, jakby w ich składzie była ukryta kolejna lokalizacja. Potrząsnęła głową, aby się dobudzić i wróciła do pracy z podwojonym zaangażowaniem. Musieli znaleźć kartkę. Nie było innej opcji.

Przesuwając się powoli do przodu całkowicie straciła czujność. Akurat pakowała trzecie pudełeczko Ferrero Rocher do plecaka, gdy usłyszała za sobą powarkiwanie. Odwróciła się niemal natychmiast, celując w zombie nożem, który cały czas miała w ręce. Przez chwilę patrzyła się na kreaturę poznaczoną świeżymi nacięciami, prawdopodobnie zrobionymi za pomocą sterczących kawałków szyby, które otaczały ich prowizoryczne wejście do sklepu. Najwidoczniej zrobili za dużą dziurę, to była jej pierwsza myśl, dopiero później zdała sobie sprawę, że to pewnie wina hałasu, który zrobili wcześniej.

- Tak jakbyśmy się sami o to prosili – mruknęła do siebie.

Czuła się jak jedna z tych idiotycznych postaci, która działała widzom na nerwy, bo zawsze robiła jakąś głupotę, ściągając tym niebezpieczeństwo na swoich towarzyszy. Pewnie niewiele się pomyliła, w końcu właśnie wykonali dość głośny telefon do wszystkich nieżywych sąsiadów w okolicy.

Gdy zombie zrobił kolejne kilka kroków do przodu, wstrzymała powietrze. Nie bój się, dasz radę, to tylko głupi umarlak, już ciężej byłoby pokonać bossa w jednej z gier Dominika niż go, próbowała dodać sobie odwagi, po prostu wyceluj i nie daj się zabić, uśmiechnęła się do siebie blado, po czym uniosła nóż wyżej i ruszyła w stronę żółtookiej, martwej blondynki. Zombie nie bardzo przejęło się faktem, że postanowiła z nim walczyć, co dodało jej otuchy. Kilka ostatnich kroków wykonała znacznie szybciej, po czym pchnęła dziewczynę w stronę półki i zamachnęła się nożem. W momencie, gdy poczuła zaciskającą się jej na ramieniu rękę, spanikowała. Uścisk był silny, jakby ktoś złapał jej kończynę w imadło lub coś równie nieprzyjemnego. Dotyk zmarłej powodował nieprzyjemne dreszcze, gdyż jej skóra była wręcz lodowato zimna, co w połączeniu z rozgrzewającym mięśnie bólem przyprawiało o gęsią skórkę. Tuż przy jej twarzy kłapnęły zęby, co natychmiast ją otrzeźwiło. Krzyknęła krótko, wystraszona tym atakiem, po czym poprawiła chwyt na swojej broni i wbiła ją aż po rękojeść w głowę zombie. Dosłownie w tej samej chwili, gdy ostrze przebiło mózg, ciało zwiotczało i opadło na ziemię. Paulina, nadal w lekkim szoku, złapała się za ramię, na którym nadal czuła dotyk zimnej dłoni i cofnęła kilka kroków, patrząc na zwłoki przed sobą. To już trzeci, ta myśl pojawiła się w jej głowie niespodziewanie, niosąc za sobą uczucie dumy przykrytej sporą dawką przerażenia na myśl, że nie czuje się winna z powodu morderstwa.

Bo ją zabiła, prawda?

Sama nie była już niczego pewna. To prawie jak zastanawiać się nad tym czy eutanazja powinna być legalna.

Nagle poczuła rękę na ramieniu. Podskoczyła mimowolnie, odwracając się w stronę napastnika i celując w niego zaciśniętą w pięść ręką. Spojrzała na brata, a później na swoją dłoń. Gdzie nóż? Zamrugała, próbując sobie przypomnieć.

- Paulina? Wszystko dobrze? – jej brat położył swoją dłoń na jej ręce, w dalszym ciągu trzymając ją drugą za ramię.

Blondynka ponownie na niego spojrzała i otworzyła usta, aby coś powiedzieć, ale zabrakło jej słów. Dobrze? Nie. Źle? Tym bardziej. Nie wiedziała jak określić to, co się z nią teraz działo.

- Trzęsiesz się – Kamil podszedł do niej bliżej i przyjrzał się jej bladej twarzy.

Nie wyglądała za dobrze. Może popełnili błąd zabierając ją ze sobą? Nie chciał mieć na sumieniu jej ani jej psychiki.

- Chcesz o tym porozmawiać? – zapytał niepewnie brązowowłosy.

Paulina przeniosła na niego wzrok i już wiedział, że niepotrzebnie pytał. W końcu to Paulina.

- Z tobą? Zawsze – uśmiechnęła się do niego szeroko.

Średnia ocena: 0.0  Głosów: 0

Zaloguj się, aby ocenić

    Napisz komentarz

    Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania