Żubr

Tomka obudził dźwięk budzika w komórce. Spojrzał na godzinę 4:30. Dziś było wolne od pracy, nie musiał też nigdzie jechać samochodem. Już dawno zaplanował sobie ten dzień. Wybiera się na grzyby. Uwielbiał to. Kilka kilometrów od jego domu znajdują się ogromne, piękne lasy. Spakował w plecak to co najniezbędniejsze. Kilka reklamówek (znał dobre miejsca więc był pewien że nie wróci z pustymi rękoma.) Stary scyzoryk swojego dziadka który dostał od niego na 10 urodziny, a z którym dziadek przemierzył front na II WŚ, kilka kanapek i oczywiście czteropak swojego ulubionego piwka „Żubr”.

Dotarł tam jak już świtało. Zaciągnął się świeżym, rześkim powietrzem którego uświadczyć można tylko na łonie natury.

- Idealnie – Pomyślał i uśmiechnął się.

Szedł niestrudzenie, wzrok wyostrzył mu się niesamowicie. Jednak grzybów nie było ani śladu. Po jakimś czasie przysiadł pod rozłożystym dębem. Wyciągnął znajomą, smukłą zieloną puszkę która teraz idealnie wkomponowywała się w te otoczenie. Otworzył ją cicho. Nie chciał hałasować i płoszyć zwierząt. To ich dom, a on tu jest tylko gościem. Upił spory łyk i od razu poczuł się jeszcze bardziej rozluźniony i szczęśliwy. Porozmyślał trochę. Dopijając swój złocisty trunek, kątem oka ujrzał polanę. Była może 200 metrów dalej na lewo od niego. Promienie słońca delikatnie otulały ją i jakby wskazywały drogę. Wytężył wzrok i zerwał się na równe nogi. Pamiętał aby schować pustą puszkę z powrotem do plecaka. Śmiecić też nie miał zamiaru. Dotarł tam prawie biegiem. To co ujrzał przerosło jego najśmielsze oczekiwania. Prawdziwki, borowiki, kurki a nawet Kanie. To był ogromny wysyp najróżniejszych grzybów. Tomek wiedział że nie ma aż tylu reklamówek żeby je wszystkie zebrać ale nie martwiło go to. Naciął tyle że zapełnił wszystkie 4 torby. Gdy usiadł żeby odpocząć, był jeszcze podekscytowany swoim znaleziskiem. Otworzył drugą puszkę z wizerunkiem króla puszczy. Biorąc łyk usłyszał przeciągły ryk. Spojrzał przed siebie. Na wzgórzu nieopodal stało jakieś zwierzę. Było duże i majestatyczne. Tomek przetarł oczy ze zdziwienia.

- To niemożliwe! – Powiedział do siebie.

Spojrzał na puszkę i z powrotem przed siebie. Tak! To był Żubr. Taki sam jak na jego ulubionym piwie. Patrzyli się tak na siebie przez chwilę, po czym Tomek mógłby przysiąc że wydawało mu się jakby Żubr kiwnął głową na znak porozumienia. Po czym zawrócił się i poszedł w swoją stronę.

Tomek również kiwnął głową, uniósł puszkę i powiedział:

- Zdrowie królu.

Średnia ocena: 4.7  Głosów: 3

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (5)

  • refluks 03.10.2017
    Idealny scenariusz do reklamy.
    Jako utwór literacki - cienizna.
  • maga 03.10.2017
    Ładnie napisane, ale fabuła taka sobie. Podejrzewam, że jak pomysł ci dobry podejdzie to napiszesz coś bardzo dobrego. Dlatego zajrzę ponownie do Ciebie. Pozdrawiam :)
  • Tomasz Dk 03.10.2017
    To miało być do konkursu "Żubra", więc jeżeli idealne do reklamy to znaczy że mi się udało. Dziękuję za pochwałę :) Maga twoje słowa dodają otuchy. Powoli będziemy pracować nad warsztatem ;)
  • Pan Buczybór 03.10.2017
    - prawdziwy grzybiarz wie, że reklamówki są tylko dla Januszów i używa koszów wiklinowych.
    - kryptoreklama bardzo dobra; pochwalam
    - a pan Tomek pewnie gdzieś w okolicach Białowierzy, racja
    - puenta super. Zdrowie królu!
    - kryptoreklamy i chamskie lokowanie produktu są spoko.
    Pozdro.
  • Tomasz Dk 03.10.2017
    Każdy z nas miał w rodzinie jakiegoś "Janusza" a to wchodzi w człowieka głęboko ;)
    Daleko mam do Białowieży, mieszkam w Ełku :D
    Dzięki wielkie za miłe słowa. Pozdro :)

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania